Reklama

Isis Gee przedostatnia na Eurowizji

2. miejsce zajęła Ani Lorak (Ukraina), a 3. Kalomira (Grecja).

Reprezentująca Polskę Isis Gee pojawiła się na scenie jako 10. z kolei i wykonała utwór "For Life", który dał jej zwycięstwo w polskich preselekcjach oraz awans z pierwszego półfinału Eurowizji. Niestety, dobra seria nie została podtrzymana. Jedyne punkty przyznała nam Wielka Brytania i Irlandia czyli nasza wyspiarska emigracja.

Na kilka godzin przed rozpoczęciem koncertu bukmacherzy obstawiali zwycięstwo Rosji lub Ukrainy. W ścisłym gronie faworytów wymieniano również Grecję, Szwecję, Serbię i Finlandię. Najmniej szans na zwycięstwo dawano Wielkiej Brytanii i Izraelowi.

Reklama

Tradycją jest, że eurowizyjny koncert otwiera zwycięzca poprzedniej edycji. Nie inaczej było tym razem - punktualnie o 21 na scenie pojawiła się Marija Serifovic. Wokalistka zaśpiewała utwór "Molitva", który dał Serbii zwycięstwo w 2007 roku.

Na prowadzących tegoroczny finał wybrano popularną w Serbii prezenterkę telewizyjną i radiową Jovanę Jankovic oraz Zeljko Joksimovica - piosenkarza urodzonego w Belgradzie, gdzie odbył się finałowy koncert.

Jako pierwszy spośród uczestników zaprezentował się rumuński duet - Nico i Vlad - znany nam dobrze z pierwszego półfinału, z którego awansowała również Isis Gee.

Rumuni zaprezentowali balladowy, klasyczny utwór, natomiast Andy Abraham z Wielkiej Brytanii pokazał Europie zupełnie inną, bo znacznie bardziej taneczną piosenkę "Even If".

Jako trzecia wystąpiła najmłodsza uczestniczka tegorocznej Eurowizji, 16-letnia Olta Boka reprezentująca Albanię. Wokalistka wykonała symfoniczno-rockowy utwór "Zemren e lame peng".

Zaraz po niej na scenie pojawił się jeden z bardziej znanych i rozpoznawanych wykonawców w stawce - niemiecki girlsband No Angels. Dziewczyny zaprezentowały się w efektownych, niebieskich i różowych kreacjach.

Rytmiczny utwór "Qele Qele" śpiewany przez Sirusho z Armenii jeszcze przed pierwszym półfinałem wymieniano jako jedną z bardziej interesujących propozycji. Atutem młodej wokalistki, oprócz profesjonalnego wokalu, jest z pewnością taniec, którym od samego początku urzekała obserwatorów w Belgradzie.

Piosenka "Qele Qele" przypadła do gustu widzom finałowego koncertu, którzy głośno oklaskiwali występ Sirusho.

Boaz Mauda z Izraela potwierdził, że wokalnie należy do ścisłej czołówki konkursu. W efektownym utworze "Keilu kan" Mauda pokazał pełnię swoich możliwości.

Sukces fińskiego zespołu Lordi (wygrali Eurowizję w 2006 roku) chcieli z pewnością powtórzyć ich rodacy z Terasbetoni, którzy wykonali najgłośniejszy i najbardziej rockowy utwór wieczoru. Choć nie przyznawali się do nich ani fani heavy metalu, ani fani muzycznych parodii, to Finów od samego początku wymieniono wśród faworytów konkursu.

Po Finach zaprezentowali się Chorwaci z zespołu Kraljevi Ulice, który szczyci się tym, że występuje na ulicach Zagrzebia od 1987 roku.

Reprezentująca Polskę Isis Gee zaśpiewała jako 10. z kolei. Wokalistka wystąpiła w tej samej, błękitnej sukni, która przyniosła jej szczęście w półfinale. Na fortepianie akompaniował mąż Isis, Adam, na scenie towarzyszył jej również smyczkowy kwartet kobiecy.

"Dziękuję! Thank you so much! I love you, Europe" - powiedziała na zakończenie swojego występu, który nie był już tak udany jak ten półfinałowy.

Typowo rockowy utwór zaprezentował turecki zespół Mor ve Otesi. Założona w 1995 roku grupa wykonała piosenkę zatytułowaną "Deli".

Entuzjastyczną reakcję zgromadzonej w Belgradzie publiczności wywołała Vania Fernandez z Portugalii. Jej folkowo-symfoniczny utwór "Senhora do mar" okazał się zupełnie niepodobny do tegorocznych propozycji, jakby nieco oderwany od popowej rzeczywistości. Jak pokazuje historia Eurowizji, takie pozytywne oderwanie od rzeczywistości często przynosiło wykonawcy sukces w konkursie. Tym razem tak się jednak nie stało.

Po Portugalce scenę opanowali piraci, a dokładniej - przebrani za piratów członkowie łotewskiego zespołu Pirates Of The Sea. O Łotyszach mówiono po drugim półfinale, że ich występ to esencja tego, co nazywa się przerostem formy nad treścią.

Jako 15. wystąpiła Charlotte Perelli reprezentująca Szwecją. Perelli już raz wygrała Eurowizję - w 1999 roku z utworem "Take Me To Your Heaven", nic więc dziwnego, że automatycznie wymieniano ją jako jedną z tegorocznych faworytek.

Ani Lorak (czyli... "Karolina" czytana wspak) z Ukrainy, którą również przypisywano do grona najbardziej liczących się w konkursie wykonawców, wykonała dynamiczny, taneczny utwór "Shady Lady". Na scenie obok Lorak pojawiła się męska grupa taneczna, która, wraz z wokalistką, wykonała kilka efektownych układów choreograficznych.

Sebastien Tellier reprezentujący Francję już na kilka miesięcy przed eurowizyjnym występem budził spore kontrowersje we własnym kraju, głównie dlatego, że piosenka "Divine" śpiewana jest po angielsku, co rozsierdziło wielu Francuzów. Tellier wystąpił jako 19. z kolei wykonawca.

Zaraz po nim na scenie pojawili się Elnur i Samir z Azerbejdżanu, których występ pełen był kontrastów - wokaliści przebrali się za anioła i diabła, a w piosence "Day After Day" zderzyli elementy śpiewu klasycznego z rockowym.

Grecka Britney Spears czyli Kalomira wykonała utwór "Secret Combination". Jej występ to przede wszystkim efektowna scenografia (gigantyczna księga, z której wyłoniło się wielkie, fioletowe serce) oraz równie efektowny taniec wokalistki. Popową piosenkę Greczynki śmiało można określić mianem przebojowej. 3. miejsce Kalomiry potwierdziło, że Grecja co roku ma niemal pewne miejsce w ścisłej czołówce Eurowizji.

Belgradzka publiczność okazała się bezlitosna dla Hiszpana Rodolfo Chikilicuatre, który został wygwizdany za swój kabaretowy występ.

Jelena Tomasevic spotkała się ze zgoła odmiennym, bo wręcz euforycznym przyjęciem. Nic dziwnego - Tomasevic to reprezentantka Serbii. Wokalistka wykonała balladę "Oro".

Jako przedostatni zaprezentował się największy faworyt - Dima Bilan z Rosji. Bilan zajął 2. miejsce w 2006 roku, przegrywając jedynie z Lordi. Rosyjskiej gwieździe przy utworze "Believe" pomagał Timbaland, uznawany obecnie za jednego z najlepszych producentów muzycznych świata. Na scenie obok Dimy pojawił się Jewgienij Pluszczenko, jeden z najbardziej utytułowanych łyżwiarzy figurowych w historii tej dyscypliny.

Finałowy koncert zakończył występ Marii Haukaas Storeng z Norwegii. W utworze "Hold On Be Strong" wspomagał ją solidny, 5-osobowy chórek.

Głosowanie symbolicznie rozpoczął serbski koszykarz Vlade Divac, który ma na swoim koncie wiele sezonów spędzonych w NBA. Kiedy Divac rzucił piłkę w publiczność, zegar odmierzający 15 minut, jakie telewidzowie mieli na oddawanie swoich głosów, został uruchomiony.

Oczekiwanie na ostateczne wyniki umilił znany dobrze w Polsce Goran Bregovic, który miał w Belgradzie swój mini recital.

Zwycięzcą tegorocznej Eurowizji okazał się, zgodnie z przewidywaniami, Dima Bilan z Rosji.

Już pierwsze wyniki pokazały, że Polska nie będzie się liczyć.

Nie zawiodła nasza emigracja - 4 punkty przyznała nam Wielka Brytania, a aż 10 Irlandia. Były to jedyne punkty, jakie otrzymała Isis Gee.

Sprawdź nasz raport specjalny poświęcony Eurowizji 2008.

Dołącz do fanów Eurowizji w serwisie Muzzo.pl.

Zobacz teledyski Isis Gee na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eurowizja | Rosji | Grecja | koncert | dima bilan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy