Reklama

Ada Szulc o klasę lepsza od Ani Kłys?

Reżyser programu "X Factor" w rozmowie z INTERIA.PL wyklucza możliwość przyznania tzw. dzikich kart uczestnikom, którzy odpadli na etapie przesłuchań.

W sieci pojawiła się plotka, że taka opcja jest przez TVN rozważana - podawano przykład brytyjskiej edycji, w której faktycznie przywrócono raz trzech uczestników.

Przypomnijmy, że najwięcej kontrowersji wywołało odrzucenie dwóch niezwykle utalentowanych wokalistek - Ani Kłys i Adrianny Styrcz - przez Kubę Wojewódzkiego.

- Nie wiem, skąd ten pomysł, nie ma takiego tematu - mówi o dzikich kartach Wojciech Iwański, reżyser show.

- Warto też zauważyć, że twórcy brytyjskiej edycji z tego pomysłu później zrezygnowali - dodaje nasz rozmówca. - Anglicy kombinują, bo show ma ugruntowaną pozycję. My mamy dopiero pierwszą edycję i upłynie dużo czasu, zanim ta formuła się opatrzy.

Reklama

Iwański wskazuje też na koszty ewentualnej decyzji o przyznaniu dzikich kart - dla nowych uczestników trzeba by było przygotować muzykę, choreografię, zmienić scenariusz programu tak, by wszystkie występy się w nim zmieściły itd.

Jednocześnie reżyser polskiej edycji "X Factor" broni wyboru Kuby Wojewódzkiego, który do finałowej trójki przyjął Adę Szulc, Michała Szpaka i Matsa Meguinniego. Iwański uważa, że Kłys i Styrcz zaprezentowały się gorzej niż Szulc.

- Ada Szulc śpiewa dużo lepiej niż Ania Kłys. Wybór Kuby był bardzo rozsądny, jednak był to wybór nie tylko Kuby, ale również ludzi, którzy mu doradzali. Mnie też szkoda Ani Kłys... Jednak Ada Szulc zaśpiewała znakomicie. Mam taką przewagę, że słucham przy montażu znacznie więcej materiału niż widzowie. To była różnica klas - przekonuje Wojciech Iwański.

(mim)

Zobacz Anię Kłys w utworze "Can't Run Away":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The X Factor | TVN SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy