Jeden Osiem L : "Nie mam zamiaru psuć sobie życia i znowu być nieszczęśliwy" [WYWIAD]
Po dwóch dekadach na scenie nie muszą już nic udowadniać — ani sobie, ani fanom. Łukasz Wółkiewicz i Chris Toffson z zespołu Jeden Osiem L wracają z nowym singlem "Ona" i zapowiadają kolejne premiery. W rozmowie z Interią opowiadają o muzyce jako pasji, życiu poza show-biznesem, zbliżającym się występie na Polsat Hit Festiwalu i sile hitu "Jak zapomnieć", który niezmiennie porusza kolejne pokolenia słuchaczy.

Alicja Rudnicka, Interia: 13 marca ukazał się teledysk do nowego singla "Ona". Czy to zapowiedź nadchodzącego albumu?
Łukasz Wółkiewicz: Wydaliśmy singiel i cały czas jesteśmy w pracy - staramy się być aktywni, staramy się zaskakiwać. Efekty tego można zobaczyć właśnie w nowym utworze.
Chris Toffson: Jeśli chodzi o płytę, to trudno na ten moment powiedzieć coś konkretnego. Nagrywamy cały czas nowy materiał, a od ostatniego krążka ukazało się już kilka singli. Mamy w głowie pomysł, żeby zebrać to wszystko na jednym albumie i dorzucić kilka premierowych numerów. Ale zanim to nastąpi, planujemy jeszcze wypuścić kilka utworów. Aktualnie kończymy kolejny singiel i myślę, że uda się go wypuścić na wakacje.
Ł: Musi się udać!
C: Tym razem będzie klasycznie, rapowo. Liczymy, że fanom się spodoba.
Czyli bez eksperymentów tym razem?
C: Lubimy eksperymentować - to sprawia, że muzyka jest ciekawsza. Nie stoimy w miejscu, testujemy różne gatunki i brzmienia. Jedni uważają, że jest to fajna zmiana, inni uważają, że woleliby stare dobre Jeden Osiem L, więc będzie trochę tak, trochę tak. Dla każdego coś będzie. Trochę dla nas, trochę dla fanów.
Artyście taka ewolucja często wychodzi na dobre.
C: Jest po prostu naturalna. Rozwijamy się, szukamy nowych rozwiązań. Z każdym singlem staramy się bawić formą i przede wszystkim - dobrze się przy tym bawić.
Ł: Tym bardziej że my tak naprawdę nie żyjemy z tworzenia muzyki. Muzyka jest dla nas pasją, więc nie musimy się ścigać na rzeczy, które mają być mniej czy bardziej popularne, czy mają stawać się hitami. Możemy się w pełni realizować i wypuszczać rzeczy przede wszystkim takie, które nam się podobają, i które chcemy pokazać słuchaczowi.
Jak wygląda obecnie hierarchia priorytetów? Muzyka wciąż jest na szczycie?
Ł: Już dawno temu muzyka przestała być dla nas sposobem na życie. Kiedy urodzili nam się synowie, obaj doszliśmy do wniosku, że show-biznes to zbyt duża loteria. Musieliśmy znaleźć w tym wszystkim twardy grunt. Dlatego zajęliśmy się pracą zawodową, muzyka pozostała pasją. Gdzieś to się przewartościowało, ale to z korzyścią dla tego co robimy, czyli dla muzyki, bo nie mamy tego obciążenia, że jeżeli coś nie wyjdzie, to - mówiąc wprost - nie ma pieniędzy. Jeżeli się uda - są pieniądze i takie życie na huśtawce mieliśmy przez parę dobrych lat.
C: I właśnie dlatego mamy teraz luz. Nie zastanawiamy się, czy coś się sprzeda, czy trafi do radia, czy będą koncerty. Zostało tylko: fajne - wartościowe, niefajne - niewartościowe. I trzecia rzecz to "to się fajnie gra na koncertach", czyli czy sprawia nam fun granie tego na żywo. Dzięki temu ten proces twórczy jest bezstresowy, można się naprawdę gdzieś tam sprawdzać, spełniać bez tego bagażu, pytań czy damy radę, czy coś z tego będzie, czy nie. Bawimy się muzyką.

Jeśli chodzi o same koncerty - traktujecie je dziś bardziej jako obowiązek wobec fanów, czy przyjemność i odskocznię?
Ł: Przez wiele lat muzyka, koncerty były dla nas na pierwszym planie. Nie można tak tego po prostu zostawić, bo robiąc to dekadę czy dwie, człowiek bardzo się przyzwyczaja i staje się to normalnością. W momencie, kiedy tej normalności nie ma, człowiekowi czegoś brakuje. Powinność dla fanów, na pewno też, bo coraz częściej spotykamy się z ludźmi, którzy przychodzą na koncerty, ale to już nie jest tylko jedno pokolenie. To są rodzice z dziećmi, którzy wychowywali się na naszej muzyce, bo rodzice jej słuchali i oni są strasznie zadowoleni, że my nadal jesteśmy. Że to nadal trwa, dalej mogą przyjść na koncerty.
C: My lubimy grać koncerty, a poza tym, tak jak Łukasz mówił, my się od tego uzależniliśmy. Kiedyś myśleliśmy, że wystarczy robić muzykę, ale nie, my potrzebujemy koncertów, potrzebujemy grać, potrzebujemy stać na scenie, odgrywać swoje numery i jest to nam potrzebne.
A poza muzyką - macie inne pasje?
C: Widać za mną (ścianę z platynowymi i złotymi płytami), że pasją oprócz muzyki jest...muzyka. Pracuję z innymi artystami, produkuję i komponuję dla nich utwory już od wielu lat. To robię w wolnym czasie, a już w takim totalnie wolnym czasie to lubię robić nic. Albo leżeć nad morzem i czytać książkę, albo jeździć na rowerze. Na kolejne hobby już nie ma czasu.
Ł: Dla mnie muzyka to fundament, wszystkie pozostałe chwile staramy się spędzać z rodziną i jakoś realizować to szczęście rodzinne.
C: Łukasz jest jeszcze molem książkowym, ciągle mi opowiada, co tam nowego przeczytał, co ma w planach do przeczytania i co leży na półce, i musi zaraz po to sięgnąć.
Masz ulubiony gatunek literatury?
Ł: Wiesz co, ja czytam dużo, ale wszystko zaczęło się od Lema. I on ukierunkował moje oczekiwania wobec książki. Oczywiście teraz to ewoluowało, są różne gatunki, ale gdzieś tam obracam się w tym horrorze, thrillerze, science-fiction i to jest coś, co potrafi otworzyć mi głowę. Takie światy, których nie ma i ta wyobraźnia autora czasami przerzuca się na to, co piszę, więc pasuje mi taki klimat. Także polecam, bo naprawdę książka potrafi otworzyć głowę.
Jak dziś wyglądają kontakty z fanami? Wciąż zdarza się, że ktoś podchodzi po autograf?
Ł: Zdarza się tak, natomiast zwykle te rzeczy zdarzają się jak wyjeżdżamy gdzieś na koncerty. Jeżeli chodzi o moje miasto, no to ja żyję wśród tych ludzi, to jest niezbyt duże miasto, także kto ma wiedzieć, ten wie. Kto kiedyś chciał autograf, to już go dostał i oswoili się już z tą myślą, że to ten gościu co "próbował zapomnieć" i nie może cały czas. Poza tym nas nie słuchają już nastolatkowie, oni są tacy bardziej "zdobywczy". Oni chcieliby mieć jakąś pamiątkę, wiemy to z autopsji i tak działo się 20 lat temu. My byliśmy młodzi, fani byli młodzi i podbijali, nie mieli wstydu, nie mieli zahamowań. Teraz wiadomo, my jesteśmy po czterdziestce, ludzie w naszym wieku nie chcą podpisu na kartce, tylko wystarczy, że przybiją piątkę i porozmawiają chwilę. A taka okazja zdarza się na przykład na koncercie.
Ale "Jak zapomnieć" to utwór, który dalej króluje na imprezach, także tych młodszych pokoleń. Myślicie, że zawiera jakąś uniwersalną prawdę?
Ł: Ta treść jest aktualna, te uczucia są dalej takie same, nic się nie zmieniło. Ludzie cały czas czują tak samo, to jest siła tego utworu, dlatego trwa już dwie dekady i nadal znajduje odbiorców.
C: Zgadzam się z Łukaszem, wydaje mi się, że gdyby ten utwór był już przeterminowany, to by go odłożyli na półkę i zaczęli słuchać czegoś innego. Skoro cały czas po niego sięgają, to znaczy, że ta wartość jeszcze do nich dociera i się z nią utożsamiają.
Czy obserwujecie współczesną scenę muzyczną? Są artyści, którzy Waszym zdaniem czerpią z Waszego stylu?
C: Młodzież wyznacza sobie teraz swoje standardy i je definiuje w zupełnie inny sposób niż my. Na pewno są części wspólne jak melodyjność, czy śpiewane refreny. Elementy, których wcześniej nie było i wszyscy nam je wytykali, teraz są na porządku dziennym. Wszyscy chcieliby mieć jak najlepszy refren i taki, żeby zapadał w pamięć, więc to się wszystko zmieniło. Podejście do rapu też się zmieniło, młodzi chcą eksperymentować, nie boją się wychodzić poza ramy. Ale czy jest to bliskie naszej twórczości? Ciężko powiedzieć, nie nasuwają nam się takie skojarzenia. Może bardziej to, że oni odważniej sięgają po te rzeczy, po które my kiedyś próbowaliśmy sięgać.
Ł: Muzyka ewoluuje, eksperymentuje i to dobrze, że to się dzieje, natomiast jeżeli chodzi o przekaz, no, te przekazy nie są już kierowane do nas. Jesteśmy po prostu stare dziady, które niekoniecznie żyją w tym samym świecie.
"Jak zapomnieć" to Wasz najbardziej kultowy numer. Czy po jego sukcesie czuliście presję, by nagrać coś podobnego?
Ł: Wiesz co, nie da się przebić "Jak zapomnieć". Nawet już nie próbujemy, nie chodzą nam takie myśli po głowie, żeby się zmagać z numerem czy jego popularnością, w sensie konkurowania z samym sobą. "Jak zapomnieć" powstało, jest wyjątkowym numerem i ten numer udowodnił to przez tyle lat swojego istnienia. Nie mieliśmy przepisu, żeby go napisać. Nie wiemy do końca co zadziałało, bo wiele innych numerów, które wydawaliśmy były przebojami, ale nigdy nie zagnieździło się ludziom w głowach aż tak bardzo jak "Jak zapomnieć". Jak przypomnimy sobie recepturę na tę "wspaniałą zupę", to uwarzymy jeszcze raz taką samą wspaniałość.
C: Oczywiście były próby, mając w głowie to, że żyliśmy z muzyki, więc kolejna płyta, kolejny singiel musi być co najmniej tak dobry, albo najlepiej lepszy, żeby dać nam stabilność. Wyjęcie sobie tego z głowy było najlepszą decyzją, pozbyliśmy się tego konkurowania z samym sobą. Przestaliśmy już tak myśleć, przyjęliśmy to do wiadomości, że nie zrobimy nic lepszego i nie ma co z tym walczyć. Wzięliśmy to na klatę i cieszymy się z tego co mamy. Cieszę się, że możemy go dalej grać po tylu latach. Fani go znają, śpiewają go z nami, Łukasz może sobie odpocząć na koncercie, nawet jak nie dopowie zwrotki, to ludzie dopowiedzą za niego.
Może to ta autentyczność zdecydowała o sile utworu?
Ł: No i teraz mamy jeden składnik, który wiemy, że był - ten numer był prawdziwy. Ale ja nie mam zamiaru psuć sobie życia i znowu być nieszczęśliwy, żeby to opisać.
C: Większość tekstów Łukasz pisze na podstawie tego, co przeżył, to nie są wymyślone historie.
A już niedługo wystąpicie na Polsat Hit Festiwal. Szykujecie coś specjalnego?
Ł: Przede wszystkim - dziękujemy za zaproszenie. Wiemy, że festiwal ma formułę opartą na przebojach lat 2000, więc się załapaliśmy. Mamy wykonać "Jak zapomnieć". Szczegóły poznamy dopiero na próbach, które odbędą się tydzień przed wydarzeniem. Będzie to wykon inny niż ludzie znają, i naszym zdaniem fajny i lepszy.
C: Będzie fajnie! Zagramy "Jak Zapomnieć" w odświeżonej aranżacji.
Ł: Krzysiek a skąd wiesz, może będzie jeszcze balet, orkiestra, nie wiesz tego! Wszystko zależy od sponsorów i harmonogramu. Zobaczymy