Demis - Demis Roussos

Demis
wykonawca
Demis Roussos
wytwórnia
Sonic
premiera
gatunek
Rock
liczba utworów
10
4,2
Oceń
Głosy
28

O płycie

Demis Roussos jest jednym z tych wielu przypadków weteranów lat 60., przy nazwisku których postawienie krzyżyka zawsze okazać się może przedwczesne. Po wieloletniej przerwie, Roussos powrócił w 2009 roku wybitnie udanym albumem zanurzonym w klasycznej, czarnej muzyce USA. To wielkie zaskoczenie, zważywszy, iż niegdysiejszy wokalista Aphrodite's Child (rozwiązanej w 1971 r.) poszedł w całkiem innym kierunku, niż jego przyjaciel z zespołu, Vangelis Papathanissiou, który - jako po prostu Vangelis - pozostał w rockowych i eksperymentalnych, elektronicznych kręgach. Demis poszedł na popową komercję i jego nazwisko w latach 70. kojarzone raczej było z listami przebojów, wielkimi i mniejszymi europejskimi festiwalami (Sopotu nie wyłączając) i hitami w rodzaju "My Friend The Wind", "Goodbye My Love, Goodbye", "My Reason" czy "Forever And Ever", które podbijały listy bestsellerów w Europie i Ameryce Łacińskiej. W 1978 roku Roussos wycofał się z działalności estradowej i osiadł z żoną w rezydencji w Malibu Beach. Ze spokojnego życia emeryta wycofał się 1985 r., kiedy samolot, którym leciał do Rzymu został porwany przez terrorystów, a on sam z żoną przez kilka dni poznali traumatyczny los zakładników niepewnych ani dnia ani godziny. Efektem tamtych przeżyć był pierwszy od lat album "The Story Of Demis Roussos", raczej zauważony tylko w krajach śródziemnomorskiej Europy. A że powroty na globalną scenę to sprawa trudna, przekonał się on po opublikowaniu CD "The Morning Has Broken", w którym gładkie ballady utrzymane klimatycznie w stylu Kenny'ego G oscylowały stylistycznie między stylistyką Leonarda Cohena i Petera Gabriela. To był jednak przebłysk początku ewolucji Demisa, który zauważony został przez producenta Marca Di Domenico (związanego z firmą Discograph i odpowiedzialnego m.in. za udany comeback francuskiego piosenkarza Henriego Salvadora). Domenico zatrudnił kilku chętnych młodych kompozytorów (J. Piccinini, D. Algranti, Almo czy Nenad Barbulović), kilku instrumentalistów i stylowy chórek i... voila. Wyszła płyta bardziej stylowa i amerykańska niż większość współczesnych amerykańskich produkcji. Nawiązuje ona nastrojem i aranżacjami do stylistyki soulu, rhythm and bluesa i blues-rocka lat 60., jakie kojarzą się z takimi wielkimi nazwami i nazwiskami, jak Al Kooper, pierwszy lider Blood, Sweat & Tears ("September"), Wilson Pickett ("Hit Me"), Percy Sledge ("I'll Be Home" pióra Randy'ego Newmana), Ike & Tina Turner w aranżacji Phila Spectora ("Love Is") czy - już bardziej na współczesną modłę - hymnowy, utrzymany w stylu U2 "Who Gives A Fuck". Dla starszych fanów będzie to szok, dla młodych ignorantów w zakresie historii rocka i muzyki pop - być może - odkrycie.

Lista utworów

  • Vol. 1

    1. 1.
      September (I'm on My Way)
      2:42
    2. 2.
      On My Pillow
      3:20
    3. 3.
      Love Is
      3:20
    4. 4.
      What They Say
      3:21
    5. 5.
      Hello, Hello
      2:44
    6. 6.
      Hit Me
      3:27
    7. 7.
      I'll Be Home
      3:07
    8. 8.
      Spoiled Brat
      2:55
    9. 9.
      Help Me
      3:07
    10. 10.
      Who Gives a Fuck
      9:18