Pantera w Tauron Arenie Kraków: "Kowboje z piekła" dali ognia

4 lutego 2025 r. krakowską Tauron Arenę odwiedzili pionierzy groove metalu. Przed samym koncertem mocno zastanawiałem się, czy Pantera składająca się obecnie w zaledwie 50% z oryginalnych muzyków będzie w stanie jeszcze zachwycić i dostarczyć dobry show. Ku mojemu zdziwieniu, było wspaniale! Oto relacja z koncertu.

Phil Anselmo (Pantera) w Tauron Arenie Kraków
Phil Anselmo (Pantera) w Tauron Arenie Krakówcredit - Robert WilkINTERIA.PL

Pantera koncertująca teraz po Europie odwiedziła Tauron Arenę z dwójką gości. Wieczór otworzył występ Child Bite. Amerykańska grupa prowadzona przez dziko pląsającego po scenie Shawna Knighta porwała mnie swoim uporządkowanym chaosem. Ich występ przypominał poniekąd te bardziej pokręcone projekty Mike'a Pattona takie jak np. Dead Cross szczególnie przy utworach "Death Before Dementia" czy "Pass the Glue". Ekipa z Detroit pokazała czystą noise-punkową energię. Takie początki koncertów lubię!

Następni w kolei byli Power Trip.Zespół będący od 2023 roku pod wodzą Setha Gilmore'a, który przejął rolę wokalisty po niespodziewanej śmierci Rileya Gale'a, zaproponował solidną dawkę thrash metalu. Publiczność rozgrzana po secie Child Bite już od pierwszych kawaków kręciła piękny "circle pit". Nie zabrakło oczywiście przebojowego "Executioner's Tax (Swing of the Axe)" czy ostrego "Firing Squad". Bezbłędna sekcja rytmiczna Power Trip to element, który według mnie jest ich największą zaletą.

Przez cały występ gitarzyści Blake Ibanez i Nick Stewart oferowali proste, ale za to jak efektywne i energetyczne thrashowe riffy, momentami zahaczające o crossoverowe brzmienie, jak w przypadku "Nightmare Logic". Z czasem skala moshpitu tylko rosła, a przy "Crucifixation" z genialnym breakdownem skakali już chyba wszyscy. Przed "Waiting Around to Die" wokalista sprawdzał gotowość publiczności na występ Pantery i zapowiedział, że ich set dobiega końca. Zanim jednak opuścili scenę zaprosili fanów do zrobienia ogromnej "ściany śmierci" przy akompaniamencie "Manifest Decimation". Prawie godzinny set minął jak 5 minut, a chłopaki z Dallas udowodniły, że geniusz tkwi prostocie.

Jak było na koncercie Pantery w Tauron Arenie?

Wejście wielkiej gwiazdy wieczoru poprzedzone było lecącym z głośników "In Heaven". Utwór pochodzący z filmu "Głowa do wycierania" poświęcony był niedawno zmarłemu reżyserowi, Davidowi Lynchowi, po którym Pantera wleciała z ciężkim i powolnym "A New Level".

Taki wstęp bardzo wysoko postawił poprzeczkę na całą resztę koncertu. Phil Anselmo zaznaczył, że wszystko co robią poświęcone jest zmarłym założycielom i braciom, Dimebagowi Darrellowi (gitara) oraz Vinniemu Paulowi (perkusja).

Zakk Wylde, choć jest wybitnym gitarzystą, miał tego wieczoru niełatwe zadanie i bardzo ciekaw byłem, jak poradzi sobie z partiami Darrella. Już pierwszymi solówkami udowodnił jednak, że to misja wręcz stworzona dla niego.

Zakk Wylde (Pantera)credit - Robert WilkINTERIA.PL

Po solidnej rozgrzewce Phil słodził Polakom, mówiąc, że każdy jego koncert w naszym kraju był niesamowity i zachęcił publiczność do śpiewania "Becoming" razem z nim. Dostaliśmy również zadedykowane "prawdziwym" fanom "Suicide Note, Pt. II", a przy "5 Minutes Alone" ciarki same pojawiły się na moim ciele. To, jaką energią emanuje ten kawałek na żywo, jest nie do opisania. Zaraz po nim na ochłonięcie dostaliśmy rozmarzone intro "This Love", które przerodziło się w pełną energii główną część utworu.

W pewnym momencie przyszła pora na trochę wzruszających wspomnień. Na ekranach pojawiły się archiwalne nagrania z braćmi Abbott, a Zakk zaczął wygrywać melancholijne "Floods", zwieńczone przepiękną solówką.

Panteracredit - Robert WilkINTERIA.PL

"Kowboje z piekła" w akcji

Anselmo zapowiedział, następnie, że nie mógł się doczekać, aż zagra w Polsce pewien utwór. Chodziło oczywiście o przebojowe "Walk", podczas którego na scenie pojawili się również muzycy z Child Bite i Power Trip.

Po intensywnym miksie "Domination" i "Hollow" przyszedł czas na wyczekiwane przez fanów "Cowboys from Hell", które o dziwo zagrane zostało wolniej niż oryginał i wypadło trochę bez energii. Nie wiem czy spowodowane było to moimi zbyt wysokimi oczekiwaniami, czy aż tak mocną i przekrojową setlistą, przy której ten przebój po prostu nie wybrzmiał, jak powinien.

Rex Brown (Pantera)credit - Robert WilkINTERIA.PL

Wieczór zwieńczony był szybkim "Fucking Hostile" oraz miłym zaskoczeniem w postaci "Yesterday Don't Mean Shit" oraz fragmentem "Stairway to Heaven" Led Zeppelin, które, jak powiedział Anselmo, sformalizowało całe wydarzenie zorganizowane przez Live Nation.

Koncert jak najbardziej udany zarówno przez porządną dawkę świetnej muzyki od Child Bite i Power Trip, jak i niezwykle przebojową setlistę Pantery, którą zapamiętam na bardzo, bardzo długo.

Tymoteusz Hołysz, Kraków

Andrzej Piaseczny wspomniał na antenie TVP swój kiepski występ na EurowizjiTVPTVP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?