Nergal krytykuje wydawnictwa kultowych zespołów. "Komu to jest potrzebne?!"
Lider metalowej grupy Behemoth w niedawnym wywiadzie przyznał, że mimo dużego zamiłowania do twórczości Metalliki i Iron Maiden, ma pewne uwagi co do ich ostatnich poczynań.

9 maja światło dzienne ujrzał nowy krążek metalowej grupy Behemoth o tytule "The Shit ov God". Płyta liczy 8 utworów, które łącznie oferują słuchaczom 38 minut muzyki. W niedawnej rozmowie z "Teraz Rock", lider zespołu, Nergal wyjaśnił, dlaczego zdecydował się na skrócenie albumu studyjnego, wyrażając tym samym rozczarowanie ostatnimi wydawnictwami legendarnych na scenie metalowej zespołów.
Co przeszkadza Negralowi w albumach Iron Maiden i Metalliki?
Wokalista wyjaśnił, że nie trafiają do niego długie albumy oraz przekombinowane wydawnictwa fizyczne, dlatego przy nowym krążku zdecydował się postawić na minimalizm: "Zaczęło mnie uwierać, że nasze płyty mają po dwa placki. Świat na pewno nie potrzebuje tyle plastiku. Od kilku lat segreguję śmieci, myślę o tym ile emituję - nomen omen - shitu. Stwierdziłem, że tym razem polecimy oldskulowo: klasyczny format, jeden winyl, po cztery piosenki na każdej stronie, żadnego osobnego intra. Najprościej jak się da. Płyta koniecznie poniżej 40 minut. Osiągnąłem swój cel. Czuję satysfakcję".
W rozmowie Nergal poruszył temat wszechobecnego przebodźcowania, które skutecznie utrudnia słuchaczom obcowanie z dłuższymi wydawnictwami: "Dziś przeciętny zjadacz metalu nie jest w stanie przesłuchać całego wideo, tylko je skipuje. Jesteśmy przyzwyczajeni do rolek. Płyta trwa 38 minut. To i tak gigant jak na możliwości percepcyjne potencjalnego słuchacza. Wyobraź sobie nagrać dziś z taką muzyką płytę 50-60-minutową. To byłby strzał w kolano".
Mimo tego popularne zespoły takie jak Metallica czy Iron Maiden decydują się na wydawanie znacznie dłuższych materiałów. Lider Behemoth tłumaczy, dlaczego uważa, że takie rozwiązanie nie należy do najlepszych.
"Mimo że jestem wielkim fanem, wciąż jestem obrażony na Metallicę i Iron Maiden, że ich ostatnie płyty trwają po 77 i 90 minut. Komu to jest potrzebne?! [...] Gdy powstanie więcej muzyki, ja decyduję, która piosenka wyląduje na płycie a która nie. Każda płyta Behemotha jest opowieścią, historią do wysłuchania której cię zapraszam. Kolejność utworów nie jest przypadkowa. Dziś mało kto to docenia, słuchamy płyt na platformach, rzadko kto ich słucha od początku do końca. Wszyscy jesteśmy ofiarami atakujących nas ze wszystkich stron dystraktorów. Ale to nie znaczy, że mam się naginać i produkować jak hiphopowcy co tydzień nowe single na Spotify. Jestem boomerem i jak wrócę do domu włączę sobie 'Master Of Puppets', 'Reign In Blood' czy 'Deathcrush'. Każda z tych płyt to jeden winyl i nie trzeba im nic mniej, ani nic więcej. Tak samo tyczy 'The Shit Ov God': samo mięso, czyste białko, zero tłuszczu" - mówił w wywiadzie dla "Teraz Rock".