Reklama

Ciężkie życie metala w Iraku

Iraccy heavymetalowcy szukają swego miejsca w świecie. Członkowie grupy "Acrassicauda", uważający swój zespół za jedyny grający w Bagdadzie ostrego rocka, uciekli z Iraku do Syrii, a stamtąd dalej do Turcji, z obawy przed pogróżkami sekciarskich bojówek. Teraz czterej młodzi muzycy być może będą musieli wracać.

"Leżymy. Jesteśmy zgubieni" - powiedział przez telefon agencji Reutera 23-letni Marwan, który wraz z pozostałymi członkami grupy: Firasem, Tonym i Fajsalem, przebywa w Stambule.

Jak tłumaczył, po wybuchu konfliktu na pograniczu turecko-irackim nie są w Turcji mile widzianymi gośćmi. Jednocześnie zwrócił uwagę, że żaden kraj nie chce przyznać im statusu uchodźcy.

"Jeśli kiedykolwiek wrócimy do Bagdadu, i jeśli uda nam się wrócić do naszych rodzin, gdzie będziemy mieć próby?" - pytał. Dodał, że frustrują go rozmowy o polityce i problemach osobistych, wolałby mówić o trasach koncertowych i piosenkach.

Reklama

Ich wcześniejszą salę prób zniszczyła eksplozja.

"Jeśli teraz wrócimy do Badgadu, będziemy siedzieć w domu jak więźniowie, nawet nie będzie można wyjść po papierosy" - podkreślił.

"Mieszkam w dzielnicy szyickiej, a jestem sunnitą" - dodał Marwan, odnosząc się do toczącego się w Iraku konfliktu na tle wyznaniowym.

"Są tam bandy, odmawiające nam podstawowego prawa, jakim jest wybór wolnej woli" - zauważył.

"Grożono nam, że jesteśmy zamerykanizowani i gramy muzykę dla szatana, i tak dalej, że zginiemy jeden za drugim - kontynuował Marwan. O obaleniu przez Amerykanów reżimu Saddama Husajna Firas powiedział: "Zabrali Ali Babę, zostawili 40 rozbójników".

Zespół, którego nazwa pochodzi od łacińskiego określenia jadowitego gatunku skorpiona powstał w 2001 roku. Do momentu amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 roku zagrał tylko trzy koncerty, później - już pod silną obstawą i z przerwami w dopływie prądu - mieli jeszcze trzy występy.

Historia "Acrassicaudy" jest głównym tematem kręconego przez Kanadyjczyków filmu dokumentalnego "Heavy Metal w Bagdadzie".

Twórcy filmu - Eddy Moretti i Suroosh Alvi - zainicjowali też akcję poszukiwania nowego domu dla muzyków.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy