Behemoth koncertuje w Azji
Jak dotąd azjatycki rynek muzyczny zawojował olsztyński metalowy zespół Vader - nasz pierwszy mroczny towar eksportowy. Dowodem tego była zarejestrowana w Kraju Kwitnącej Wiśni płyta Vadera "Live in Japan". Teraz przyszła kolej na pomorskiego Behemotha.
"Trasa rozpoczęła się w Japonii i było tam rewelacyjnie. Bardzo długo czekaliśmy na to, by tam zagrać, ale z jakiegoś powodu nigdy nie było wystarczającego zainteresowania ze strony wytwórni czy też promotorów" - opowiada dziennikowi "Metro" Nergal, wokalista i lider Behemoth.
"Zaczynałem już myśleć, że jesteśmy do niczego" - śmieje się.
Wszystko zmieniło się, gdy wytwórnia JVC zdecydowała się wydać na tamtejszym rynku z ciężkimi materiałami muzycznymi ostatnie dzieło Behemotha "The Apostasy". I tak zaczęła się koncertowa aktywność Behemotha na Dalekim Wschodzie.
"Z Japonii polecieliśmy do Pekinu. Wszyscy odczuliśmy tam dość dziwne wibracje dookoła - mimo że dzień był piękny i słoneczny, wydawało nam się, że coś ciężkiego i dosłownie groźnego wisiało w powietrzu. Zanim rozpoczęła się próba dźwięku, poświęciliśmy trochę czasu na zwiedzanie. Zakazane Miasto i plac Tiananmen były przygniatające. Te miejsca pozostawiły nas bez tchu" - wspomina Nergal.
Następna w kolejce była stolica Tajwanu - Tajpej. Koncert miał miejsce w małym barze w mieście. Pomimo miliona technicznych problemów Behemoth zdecydowanie dał radę. Ale najciekawsza przygoda spotkała muzyków w Indonezji - czytamy w "Metrze".
"W Dżakarcie, stolicy Indonezji, do hotelu eskortowała nas... policja" - mówi Nergal.
"Właśnie w Indonezji zagraliśmy też nasz największy koncert azjatyckiej trasy - do klubu przyszło ok. 800 osób" - relacjonuje lider grupy.
Zobacz teledyski zespołu Behemoth na stronach INTERIA.PL.