40 lat temu Iron Maiden wydali "najlepszy album koncertowy wszech czasów"! Nie obyło się bez kłopotów
Dokładnie 40 lat temu Iron Maiden zapisali się w historii, wydając album uznawany za jedno z najlepszych koncertowych wydawnictw wszech czasów. Przypomnijmy, jak powstało "Live After Death"!

W latach 80. Iron Maiden cieszyli się już sporym uznaniem. Ekipa z Leyton miała za sobą pięć wydawnictw, które do dziś uznaje się za przełomowe. Albumy "Iron Maiden" (1980) i "Killers" (1981) wydane jeszcze z Paulem Di'Anno na wokalach oraz "The Number of the Beast" (1982), "Piece of Mind" (1983) i "Powerslave" (1984), na których słyszymy już Bruce'a Dickinsona ustanowiły pozycję zespołu na scenie.
Muzycy w ramach promocji ostatniego z wymienionych krążków wyruszyli w wielką trasę koncertową. "World Slavery Tour" swój początek miała 9 sierpnia 1984 roku w Warszawie, a koniec 5 lipca 1985 r. w Irvine w Kalifornii. Trasa wyróżniała się nie tylko jej długością, ale także rozmachem, który został uwieczniony w koncertowym wydawnictwie "Live After Death"!
Jak powstało "Live After Death" Iron Maiden?
"World Slavery Tour" trwało aż 331 dni. Zespół w tym czasie dał 187 koncertów na całym świecie. Mocno odbiło się to na muzykach, którzy pod koniec byli wyjątkowo zmęczeni. "Myślałem, że to się nigdy nie skończy... Zacząłem czuć się jak część maszyny, jakbym był częścią rusztowania oświetleniowego" - tłumaczył Bruce Dickinson w biografii "Iron Maiden: Run to the Hills, the Authorized Biography".
Kluczowym elementem trasy była sceneria nawiązująca estetyką do płyty "Powerslave". Na scenie zobaczyć można było sarkofagi czy wielką zmumifikowaną maskotkę zespołu, Eddiego. Całość dopełniały imponujące pokazy pirotechniczne.
Materiał na "Live After Death" zarejestrowano podczas koncertów w Long Beach Arena w Kalifornii oraz Hammersmith Odeon w Londynie. Początkowo, nagrania miały pochodzić jedynie z występu w Wielkiej Brytanii. Nie obyło się jednak bez kłopotów. Ze względu na brak porozumienia między ekipą oświetleniową i filmową, zdecydowano się nagrać dodatkowy materiał za oceanem.
"Całość powinna pochodzić z Hammersmith. Występy tam były lepsze niż te w Los Angeles. Ale inżynier oświetlenia, Dave Lights, był w konflikcie z ludźmi od wideo i w konsekwencji wszystko było zbyt ciemne. Mieliśmy więc świetny materiał audio, ale wiele nagrań z koncertu nie nadawało się do użytku" - wyjaśnił lider Iron Maiden w rozmowie z "Classic Rock".
Wydawnictwo zostało bardzo ciepło przyjęte. Wiele osób zwracało szczególną uwagę na fakt, że nagrania nie były w żaden sposób poprawiane. Basista Steve Harris we wspomnianej biografii tłumaczył, że zespół przeciwny był tego typu działaniom: "Byliśmy zdecydowanie przeciwni temu wszystkiemu. Nastawiliśmy się, że 'to musi być całkowicie na żywo'".
Kultowa okładka Dereka Riggsa, na której zobaczyć możemy Eddiego wyłaniającego się z grobu w połączeniu ze świetnie nagranym materiałem sprawił, że krytycy nie szczędzili pozytywnych słów. Magazyny takie jak "Sputnikmusic", "AllMusic" czy "Kerrang!" zachwycały się wydawnictwem, nazywając je "prawdopodobnie najlepszym albumem koncertowym wszech czasów". "Classic Rock" nazwał go z kolei "ostatnim wielki albumem koncertowym ery winyli".
Sukces "Live After Death" umożliwił zespołowi udanie się na zasłużony odpoczynek po intensywnej trasie. Fani nie musieli jednak czekać zbyt długo, bo już we wrześniu 1986 roku ukazała się płyta "Somewhere in Time"!










![Florence + The Machine "Everybody Scream": Emocjonalna wiwisekcja [RECENZJA]](https://i.iplsc.com/000LXKK9PVBXQWFD-C401.webp)