To był najgłośniejszy konflikt na polskiej scenie. "Postanowiłem, że kontratak jest wymagany"
Raper, który przez lata przesuwał granice sceny hip-hopowej w Polsce, opowiedział o kulisach swojej decyzji o zakończeniu kariery, kryzysach twórczych, konflikcie z Sebastianem Fabijańskim i niespełnionej szansie na współpracę z menedżmentem BTS.

Już od jakiegoś czasu było jasne, że Jakub Grabowski dystansuje się od postaci Quebonafide. W rozmowie z Krzysztofem Stanowskim wprost przyznał, że nie planuje powrotu na scenę, nie pisze muzyki, a postać Quebo to dla niego zamknięty rozdział. Mimo że nie wykluczył jednego komentarza po finałowych koncertach, jego przekaz był jasny: "Zostawiłem wszystko - wytwórnię, katalog, prawa. Nie wracam".
Quebo odniósł się również do decyzji o zawieszeniu kariery po płycie "Egzotyka" - już wtedy czuł przesyt i wypalenie, które pogłębiły się w kolejnych latach. Mimo sukcesu duetu Taconafide i dużego zainteresowania płytą "Romantic Psycho", jego wewnętrzny stan nie pozwalał mu na dalsze zaangażowanie twórcze.
Z Korei do Polski - niewykorzystana szansa współpracy z BTS
W wywiadzie padł też zaskakujący wątek międzynarodowy. Podczas pobytu w Seulu, Quebo odwiedził klub, którego właściciel był powiązany z menedżmentem BTS - jednego z największych zespołów k-popowych na świecie. Jak opowiadał:
"Byliśmy w lokalu w Seulu [...] właściciel tego lokalu jest powiązany z managementem tego zespołu". Właściciel był zafascynowany tatuażami Quebo i stąd nawiązała się rozmowa. - "Pokazaliśmy, że jesteśmy duetem z Polski i pokazaliśmy 'Tamagotchi'"
Niedługo później padła propozycja stworzenia top linii lub tekstu po angielsku dla BTS. Raper przyznał jednak, że nie był w stanie podjąć się tego wyzwania - był wówczas w złej kondycji psychicznej i twórczej. Z dzisiejszej perspektywy żałuje, że nie skorzystał z tej szansy.
Konflikt z Sebastianem Fabijańskim. "Kontratak był wymagany"
Najbardziej wyrazisty fragment rozmowy dotyczył otwartego konfliktu z Sebastianem Fabijańskim. Quebo nie owijał w bawełnę - przyznał, że jego odpowiedź była zaplanowana. Nazwał ją "odwetem" i porównał cały spór do działań wojennych:
"To był mój odwet. Lubię sobie wizualizować taki świat, w którym ludzie dostają to, na co zasługują. Uważam, że on w tamtym czasie na to zasłużył, a ja nie zasłużyłem. On wytoczył broń [...] Postanowiłem, że kontratak jest wymagany".
Geneza konfliktu Quebonafide z Sebastianem Fabijańskim sięga 2021 roku, gdy aktor i aspirujący raper pojawił się w podcaście Żurnalisty i w rozmowie lekceważąco wypowiedział się o raperach z mainstreamu, w tym - choć nie padły nazwiska - o Quebo. Ten odebrał wypowiedzi jako nieuzasadnioną krytykę ze strony osoby, która dopiero zaczynała swoją przygodę z muzyką. Sytuacja zaogniła się, gdy Fabijański w jednym z wywiadów opowiadał, że nie rozumie fenomenu Quebonafide i że ten "gra rolę", co raper odebrał jako personalny atak.
Quebo nie zwlekał z odpowiedzią - publikując "Szubienicapestycydybroń". Utwór pełen był enigmatycznych wersów, ale słuchacze szybko wyłapali aluzje.
Choć emocje były wtedy silne, dziś Quebonafide mówi o Fabijańskim z większym dystansem. Docenia jego rozwój i stwierdza, że "robi przyzwoitą muzykę". To pokazuje, że nie chodziło o personalną wojnę, lecz o granice szacunku na scenie i odpowiedzialność za słowa.
Autorefleksja i żal do samego siebie. "Wypisałbym się z tego wersu"
W wywiadzie nie zabrakło też momentów szczerości i samokrytyki. Raper przyznał, że dziś nie podpisałby się pod niektórymi swoimi dawnymi wersami. Jako przykład podał linijkę o polskich stand-uperach:
"Są takie wersy, które nie tyle wymazałbym gumką, ale bym zrewidował. Dziś np. myślałem sobie o wersie 'Polscy stand-uperzy myślący, że są zabawni'. […] Wypisałbym się z tego wersu."
To rzadki przypadek rapera, który potrafi publicznie przyznać się do zmiany poglądów i dojrzałości emocjonalnej. Quebo nie boi się spojrzeć krytycznie na własną twórczość, a to - wbrew pozorom - wymaga odwagi.
Nowy rozdział bez mikrofonu. Co dalej z Jakubem Grabowskim?
Mimo że raper deklaruje koniec kariery muzycznej, nie znaczy to, że całkowicie zniknie z przestrzeni publicznej. Już zapowiedział, że będzie obecny na Kanale Zero, nie wyklucza też działań w innych dziedzinach - choć nie zdradza jeszcze, jakie to będą projekty.
Jedno jest pewne: Quebonafide, który przez lata zmieniał wizerunek, prowokował i zaskakiwał, teraz wybrał drogę wyciszenia i wewnętrznej harmonii. Pozostawia po sobie bogaty katalog muzyczny i ważne miejsce w historii polskiego rapu - ale nie zamierza już wracać do tej roli. Jak sam powiedział: "To był etap. I już się skończył".