Ostatni koncert Quebonafide: Sami sobie to zrobiliśmy… [RELACJA]
Trzeba wiedzieć jak zejść ze sceny. Dwuaktowe wydarzenie (słowo "koncert" tutaj w pełni tego nie oddaje) "Północ / Południe" to pokaz prawdziwego artyzmu Quebonafide, który wczorajszym koncertem na PGE Narodowym zakończył swoją karierę już definitywnie. Choć było to niezwykle odwlekane, przeznaczenia nie oszukasz…

W końcu o tym, że Quebo kończy karierę, wiedzieliśmy od dawna, pytanie brzmiało jednak kiedy. Gdy w listopadzie ubiegłego roku ogłaszał sprzedaż biletów na "Ostatni koncert", ten początkowo miał odbyć się tylko w formie zdalnej. Szybko jednak pod wpływem presji ludzi z jego bliskiego otoczenia, postanowił zagrać również na PGE Narodowym (i to dwukrotnie), rozbijając "Ostatni koncert" na dwa akty - zdalny i stadionowy.
W miniony czwartek nadeszła godzina zero - dostaliśmy akt I, który okazał się niezwykle intymnym monologiem, na pograniczu ponad godzinnego teledysku, musicalu, a spektaklu teatralnego. Choć nie zabrakło na nim gości takich jak Sobel, Oki czy Chivas, całość oparta była o całkowicie nowe utwory, znacznie wykraczające poza ramy "rapu", do których w swojej twórczości nas przyzwyczaił.
Quebonafide pożegnał się ze sceną. Dwa koncerty na PGE Narodowym
Quebo opisał na swój sposób doświadczenia związane z chorobą afektywną dwubiegunową (która jest najprawdopodobniej głównym powodem zakończenia kariery) oraz życiem miłosnym - czyli wszelkie rozterki z byłymi partnerkami do momentu, w którym znajduje się teraz, czyli szczęśliwego związku z Martyną Byczkowską. To wszystko miało nas przygotować do tego, co wydarzy się na stadionowych koncertach.
Po akcie I ciężko mi było mieć jakiekolwiek oczekiwania względem tego, co wydarzy się na Narodowym - i przyznam szczerze, że sztuką było uniknąć jakichkolwiek przecieków względem tego, co dzień wcześniej się wydarzyło. Natomiast ostatni koncert gra się tylko raz, a sobotni show nie stronił od wzruszeń ze strony Quebonafide, czy wielkich owacji na stojąco. Akt II rozpoczął się tym, czym akt I zakończył - czyli tytułowym utworem "Północ Południe", gdzie genialny chór wprowadził nas w klimat show. Tuż po tym wyszedł Quebo, zaśpiewał "Futuramę 3" i rozpoczął ostatni koncert w swojej karierze.
Niespodzianek było sporo. Jedną z nich niewątpliwie był tajemniczy Stwór, który na początku koncertu był jego narratorem. Ciężko o lepsze odzwierciedlenie wspomnianej choroby dwubiegunowej. Trzeba też oddać, że zaproszenie takich artystów jak Hubert z zespołu The Cassino czy Jakub Józef Orliński (który swoją drogą genialnie zastąpił Tommy'ego Casha w "Benz Dealer" i "Espresso Macchiato") choć było zaskakujące, to naprawdę oddało genialnymi muzycznie pokazami.
Gości było jednak znacznie więcej, zaczynając od Muflona i Eripe, z którym zaśpiewał kawałki z debiutanckiej "Eklektyki", przechodząc do legend takich jak m.in. Solar, Ras czy Sokół, kończąc na współczesnych pionierach polskiego rapu - Macie, Okim czy Soblu. Niezwykle ciekawym zabiegiem był fakt, że oprócz dania przestrzeni do grania własnych kawałków gościom, Que do większości z nich dograł i nawinął własną zwrotkę, która nigdy wcześniej nie była publikowana - zrobił tak z utworem "Jeremy Sochan", "Espresso Macchiato", "Mama powtarzała" czy "JESTEM POJ384NY". Największym zaskoczeniem był jednak brak Taco Hemingwaya, który pozostawia mnóstwo przestrzeni do dyskusji i przypuszczeń…
Przeplatanie wielu nowych rzeczy ("Nie życzę ci źle" czy "Wkrótce będziesz czuć się lepiej") z ponadczasowymi hitami ("Trip", "C'est La Vie" czy "Kawa i Xanax") pozostawia ogromne poczucie satysfakcji, jak na ostatni koncert przystało. Cały czas pozostaje jednak wiele wątpliwości, w którą stronę Quebo teraz pójdzie oraz czy album "Północ / Południe" ujrzy kiedyś światło dzienne, czy stanie się drugą mityczną "Galaktyką"...