Reklama

Świątecznych piosenek blask: Poznaj swojego wroga

Przyjrzyjmy się więc, co do świątecznego szału doprowadzi nas w tym roku, bo podobno już 30 procent Polaków stres związany ze świętami odczuwa od początku grudnia. Mam przeczucie, że okazjonalnie przygotowane na ten okres piosenki wcale nie pomagają. Ale jak mówi stara prawda: poznaj swojego wroga!

Świąteczny szał na extasy

Katy Perry to królowa cukierkowatości i "księżniczkowatości". Wszyscy to wiemy, nikt z tym nie dyskutuje. Dlatego też kiedy Znana Marka Odzieżowa zaprosiła ją do nagrania świątecznej kampanii - kierunek wizualny w jaki pójdzie artystka był dość oczywisty. Dużo brokatu, dużo elfów, amerykańskich ozdób choinkowych, misie polarne, elfy i śnieżynki, które Katy całuje z zapamiętaniem (bo pewnych przyzwyczajeń się nie pozbędziesz...). Katy wprowadza nas w klimat... no, nie wiadomo do końca czego, ale ciężko oderwać od niej wzrok. A co w tle? Jakaś piosenka, z chórkiem - bo do klimatu Świąt zawsze pasuje chórek  - i dzwoneczkami (wiadomo dlaczego). Merry Christmas!

Reklama

Seksowna pani Mikołajowa i lekko przykurzony Mikołaj


Duuuużo wcześniej, bo już 13 listopada o magię świat zadbała Kylie Minogue. Kylie nie podpisała kontraktu z żadną firmą - tylko z etatowymi świątecznymi kolędnikami. "Kylie Christmas" to zestaw typowych zimowych hitów, przerabianych przez dziesiątki lat na wszystkie możliwe sposoby. U Kylie jest klasycznie, jak w muzycznej komedii "Świąteczna gospoda". Zresztą sukces zapewnia sam Frank Sinatra (mówiłam, że musi być?), którego głos usłyszymy w klasycznym jazzowym opracowaniu "Santa Claus is Coming to Town". Odrobinę grozy wprowadza Iggy Pop - nie wiem, jak sprawdziłby się w roli Mikołaja, ale po "Love Actually" każdy wie, że nawet podstarzały miłośnik skrętów może zostać gwiazdkowym wokalistą.

Wracając do Kylie - świąteczna płyta to świetny prezent pod choinkę dla wszystkich miłośników jej talentu, głosu i długich nóg (na okładce - Kylie w świątecznym wdzianku, odpowiednim do kolędowania po godz. 22).


Dokładnie tego samego dnia, pamiętnego 13. w piątek, po świąteczną sławę i miejsce pod choinką sięgnął rockowy (powiedzmy... raczej pop-rockowy, a ostatnio wręcz - nastoletnio-rockowy) zespół Train. Mający już pod pięćdziesiątkę, ale świetnie się trzymający swoich powycieranych jeansów Pat Monahan postanowił ogrzać się w blasku choinkowych lampek - album "Christmas in Tahoe" to zaskakująca nowatorska składanka dla każdego fana... Nie, żartuję.

To po prostu świąteczne piosenki z akompaniamentem gitar i dodatkiem świątecznej orkiestry - czyli trąbki, dzwoneczki itd. Trzeba przyznać, że Train wybrali na swój świąteczny album trochę inny zestaw - nie wszystko znamy jeszcze na pamięć, a to co znamy zostało tak w aranżacji wykoślawione, że i tak nie poznamy. Natomiast przy "Holy Night" zapłacze każdy posiadacz harleya, a igły tatuażystów drgną we wzruszeniu. Na singel promujący, Train przytomnie - pewnie jesienią jeszcze nie mieli dostępu do świątecznych pierniczków z kolorowymi dodatkami - wybrali jedyną kompozycję, która do nich pasuje. I na której powinni byli poprzestać.

Święta po celtycku

Z nie bardzo zrozumiałych dla mnie względów, okres świąteczny, czy też grudniowo-zimowy, kojarzony jest nieodmiennie z "muzyką celtycką". Czy winna jest temu Enya, która od lat swoje płyty wydaje właśnie na przełomie listopada i grudnia (tak też zrobiła i w tym roku), czy głos Clannadu - Moya Brennan, która chętnie wyrusza w trasy koncertowe właśnie w czasie, kiedy zaczyna sypać śnieg (artystka wystąpiła w Polsce w połowie grudnia na trzech koncertach: w Gdańsku, Warszawie i w Szczecinie)? A może chodzi po prostu o delikatną muzykę, pełną wysokich anielskich głosów, plumkającej harfy i bajkowego brzmienia języka gaelickiego?

Tak czy inaczej - około 1 grudnia, na wystawy sklepów muzycznych wystawiane są niezmiennie te same płyt. Gdzieś z pawlacza, z zakurzonych pudeł, sprzedawcy wyciągają "A Winter Garden" Loreeny McKennitt, "An Irish Christmas" wspomnianej już Moyi Brennan i nieśmiertelne "Christmas-hity" w zestawieniu "the best of celtic music".

Takie składaki bywają miłym zaskoczeniem - sama jestem w posiadaniu co najmniej kilku, jako że wszyscy w moim otoczeniu wiedzą, że "ona lubi te irlandzkie". W tym roku, na rodziny wszystkich celto-filów i miłośników new-age'ów czeka... pułapka! Jeśli myśleliście, że zaopatrzycie swoich bliskich w nową celtic-świąteczną perełkę, możecie się rozczarować. Już 30 października Celtic Thunder wydało album "Christmas", na którym znajdziemy wcale nie celtyckie utwory zimowe (taka zmyłka!), ale po prostu amerykańskie przeboje w celtyckim opracowaniu. Bo Celtic Thunder to taki boysband dla miłośników musicali. I amerykańskich standardów. I sympatycznych chłopców o ładnych głosach.

W imieniu braci kochającej i musicale i muzykę celtycką podpowiadam - można sięgnąć do starszych wydań. Nieco bez echa przeszła świąteczna płyta zespołu wokalnego Pentatonix, wydana w przyzwoitym czasie - 14 grudnia 2014 roku. Grupa zawarła tu oczywiście kilka hitów, ale też parę mniej znanych i przerabianych kompozycji (jak "Hark!", konsekwentnie pomijane przez wszystkich wokalistów). Jeśli więc chcecie zaszpanować znajomością dobrych głosów - rzućcie uchem na gwiazdkowe Pentatonix.

Świąteczne duchy

Ponoć w święta straszy. Faktem jest, że w tym okresie nawet najgorsze i najbardziej upiorzaste osoby z mojego otoczenia zaczynają przemawiać ludzkim głosem (głównie wyuczonymi zwrotami "Kiedy bierzesz urlop" oraz "Która podłoga jeszcze nie ruszona" ale zawsze...). Tymczasem - w muzyce też wyłaniają się duchy, niczym Dzieweczka w Dziadach.

Przez jakiś czas każda porządna i romantyczna dusza zalewała się przynajmniej raz dziennie łzami do utworu “Ready for Love" w wykonaniu Indii.Arie. Nie pamiętam już, który z licznych talent show czy może wybitnych filmów z gatunku "ona go kocha, a on ratuje dziecko" spopularyzował ten utwór w Polsce. Faktem jest, że po kilku latach od premiery India zaistniała w Polsce swoją płytą "Acoustic Soul". Krótka była radość artystki - kolejne albumu nie zagrzały u nas miejsca.

Jest jednak szansa dla Indii! Oto nadchodzi z albumem "Christmas with Friends"! Na płycie znajdziemy... to, co wszędzie. Ale trzeba przyznać, że głos Indii jest przepiękny i idealnie wpasowuje się w upragniony klimat świątecznego spokoju (taki kreują filmy - deal with it). Gwiazdkowa India.Arie z przyjaciółmi (to są JEJ przyjaciele, nie musicie ich znać i pewnie nie znacie) może z powodzeniem zastąpić zdarte już do cna "Christmas Songs" Diany Krall i "Cool Yule" Bette Midler.

Bałwanek w rytmie country

Pyszałkowato sądziłam, że o muzyce świątecznej wiem już wszystko, ale kiedy Ania Wyszkoni zmiotła mnie z powierzchni ziemi swoją aranżacją "Dzisiaj w Betlejem" w wersji country, z ukulele w tle, stwierdziłam, że przez lata omijałam chyba jeden z najważniejszych amerykańskich nurtów. Może to dlatego, że wyparłam z pamięci fakt, że w młodości zasłuchiwałam się w świątecznej kasecie The Kelly Family... Ale - po latach 90. country rozwinęło się, wokaliści zaczęli brać lekcje śpiewu i znaleźli dobrych producentów. Dziś country pozostaje country, ale przynajmniej jakoś brzmi!

Na dowód - już pod koniec października pojawiła się dwupłytowa składanka o wielce obiecującym tytule "Now that's what I call Country Christmas!". Wydawca pospieszył się pewnie dlatego, żeby wszyscy zadziorni kowboje zdążyli pognać na swoich wierzchowcach do sklepów muzycznych gdzieś w Idaho i Iowa. Reszta - raczej nie zdzierży prawie trzech godzin świątecznej papki w wersji "i-haaa"! Tym jednak, którym country w duszy gra, wszystkim, którzy tęsknią za piknikiem w Mrągowie, albo wychowywali się na serialach "Domek na Prerii" i "Doktor Quinn" dorzucę jeszcze jedną perełkę.

Rhonda Vincent nagrała swój solowy świąteczny album. Do kultowego tasiemca "Twelve Days of Christmas" zaprosiła gwiazdy country - głosu użyczyła nawet Dolly Parton! Także... jeśli ktoś lubi... Takie tam święta w kowbojskim kapeluszu i na sianie.

Wielkie głosy - wielkie święta

Tradycyjnie, okres świąteczny i temat kolęd do przypomnienia o sobie wykorzystują największe muzyczne gwiazdy - nie tylko zagraniczne. Rok temu, do swojego wspaniałego musicalowego głosu przekonywała Idina Menzel. Artystka znana z serialu "Glee" i przede wszystkim - jako Elsa w przebojowej "Krainie Lodu", stworzyła album dla miłośników klasycznych broadwayowskich brzmień.

W tym roku jednak nie będziemy musieli zapuszczać żurawia za ocean. W Polsce wyszło kilka płyt z aranżacjami kolęd przez znane gwiazdy. Oprócz projektów solowych - lepszych i gorszych - można sięgnąć po naprawdę mocarny zestaw. Margaret, Sarsa, Brzozowski, Rubik, Mlynkova, Kukulska, Jarocka, Krawczyk.... ależ będzie kolędowanie!

"Gwiazdy na święta" to: piosenki premierowe (m.in. Honoraty Skarbek - to w zastępstwie za Katy Perry), piosenki zagraniczne (bo po co nam polska płyta świąteczna bez "Let It Snow" czy "Last Christmas"?) i oczywiście - polskie kolędy (niezatapialny Krzysztof Krawczyk z nieśmiertelną interpretacją "Pójdźmy wszyscy do stajenki").

Słuchając kolejnej wykrzyczanej i zupełnie-innej-bo-absolutnie-niesamowitej wersji "Dzisiaj w Betlejem" warto się zastanowić, na co pójdą nasze pieniądze. Może nie koniecznie chcecie w Wigilię słuchać polskich gwiazd muzyki, ale być może zainteresuje was fakt, że płyta jest kontynuacją zeszłorocznego projektu "Siemacha po kolędzie". I tym razem artyści nagrali kolędy dla Siemachy, a dochód z obydwu płyt idzie na konto potrzebujących dzieciaków. Więc jak to mówią - liczą się intencje.

O potrzebujących zadbała też Justyna Steczkowska z Arturem Andrusem. Duet wydał piosenkę "Sny domowe, sny anielskie", ze sprzedaży której dochód zostanie przeznaczony na cele charytatywne.

 Co roku przypomina też o sobie inna gwiazda - Zbigniew Preisner, który "Moje kolędy na koniec wieku" wydał w... 1999 roku.  Ze swoich źródeł, od pracownika sklepu płytowego wiem, że choć płyta ta co roku sprzedaje się jak świeże bułeczki. Więc jest szansa, że teraz klienci z ogniem w oczach będą pytać też "czy jest NOWY Preisner?". Bo pan Zbigniew postarał się wreszcie o jakiś nowy zestaw na święta.

Trochę gorzej spisał się Tytus Wojnowicz. Nie, nie szukajcie w pamięci po zwycięzcach talent shows. Tytus Wojnowicz jest wybitnym oboistą i jako rasowa gwiazda muzyczna - również nagrał płytę kolędową. Co prawda - w 1998 roku, ale po 17 latach postanowił ją przypomnieć. Ocenę zostawiam smakoszom świątecznej muzyki "bez zawodzenia".

I na koniec dobra informacja, której nie da się w żaden sposób sklasyfikować. Otóż - święta mają to do siebie, że działamy według pewnych schematów, tradycji, nie zastanawiamy się dlaczego - po prostu różne rzeczy robimy "bo święta". Słuchamy Sinatry, zakładamy dziwne ubrania, jemy za dużo, kupujemy prezenty ludziom, których nie kojarzymy z imienia... I - last but no least - oglądamy konkretne filmy.

Od jakiegoś czasu jest to "To właśnie miłość", ale zanim świat opanowała gorączka tej romantycznej świątecznej komedii, wszyscy oczekiwaliśmy JEGO. Sprytnego chłopaczka zabarykadowanego we własnym domu lub szwendającego się po Nowym Jorku. W tym roku Kevin o sobie przypomina!

Z okazji 25. rocznicy premiery filmu "Kevin sam w domu" wytwórnia Fox postanowiła wydać specjalną jubileuszową zremasterowaną wersję soundtracku do tej klasycznej już XX-wiecznej "przypowieści wigilijnej". W tym roku więc nie możecie, po prostu nie możecie opuścić Kevina (tak jest, Polsat w Wigilię). Jesteście mu to winni po 25 latach patrzenia, jak spuszcza na dwóch dorosłych facetów żelazko.

Jeżeli okres świąteczny jest dla was wielkim rozgardiaszem, szaleństwem oderwanym od rzeczywistości, czasem wydawania pieniędzy i udręką w kolorowym papierze - osłodźcie sobie grudzień zimowymi przebojami. Jest ich... w świerczek i ciut ciut. Każdy znajdzie dla siebie jakiś miły kiczowaty przebój. Wesołych Świąt!

A jak się zachowywać w święta podpowie wam Paint:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: piosenki świąteczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy