Reklama

Saxon: Przed premierą książki "Denim and Leather - Historia zespołu Saxon" (fragment książki)

Teraz, kiedy nie ma już Motörhead, to Iron MaidenSaxon muszą podtrzymywać wspaniałą tradycję Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, co oba zespoły czynią już od ponad 40 lat. Rzeczywiście, rok 2020 to 40. rocznica powstania albumu "Wheels Of Steel" grupy Saxon - płyty, która w tej książce traktowana jest z wielkim szacunkiem i podczas słuchania której na pewno brzęknęło wiele kufli piwa, trzymanych w dłoniach przez heavymetalowców, ubranych zarówno w jeans, jak i skórę.

Książka "Denim and Leather: Historia Zespołu Saxon" koncentruje się na złotej epoce w karierze zespołu - niesamowitej pierwszej dekadzie działalności Saxon. "Saxon", "Wheels Of Steel", "Strong Arm Of The Law", "Denim And Leather", "Power & The Glory", "Crusader", "Innocence Is No Excuse", "Rock The Nations" i "Destiny" to osobne rozdziały, w których Martin Popoff, ceniony kanadyjski dziennikarz muzyczny i autor licznych publikacji, dekonstruuje każdą piosenkę z obu stron oryginalnego, winylowego wydania danej płyty, nie zapominając jednocześnie o bonusowych utworach i stronach B singli, a także o materiale koncertowym, w tym o ukochanym albumie "The Eagle Has Landed".

Reklama

Opatrzona twardą oprawą, ponad 260-stronicowa "Denim and Leather: Historia Zespołu Saxon" ukaże się na polskich rynku wydawniczym nakładem poznańskiej oficyny KAGRA.

Poniżej możecie zapoznać się z fragment czwartego rozdziału analizującego "Strong Arm Of The Law", trzeci album Saxon z 1980 roku.

---

Strong Arm Of The Law

"Jeden album już macie, kupcie i drugi!"

Może rzadko zdarzają się takie rzeczy, ale niemalże zawsze, kiedy zespół działa na pełnych obrotach, wszystkie jego decyzje są odpowiednie i właściwe. Tak było w przypadku Saxon: w roku 1980 zespół wypuścił dwa albumy studyjne, jednocześnie cały czas koncertując. Również w tym roku zaliczył udany, pierwszy wypad do Ameryki.

"Byliśmy bardzo płodni", powiedział Biff [Byford, wokalista Saxon] w rozmowie z Darrenem Cowanem. "Mieliśmy wiele pomysłów. Naprawdę kręciło nas komponowanie i pisanie tekstów, więc kiedy tylko zakończyliśmy trasę koncertową promującą 'Wheels of Steel', zaczęliśmy zbierać pomysły na kolejny album, 'Strong Arm of the Law'. Piosenki napisaliśmy bardzo szybko, po czym nagraliśmy wszystko w trzy tygodnie. Zespół poszedł na całość; tak to się, po prostu, odbyło. My wówczas chyba zbytnio się nad tym nie zastanawialiśmy, ale teraz tak sobie myślę, że mogliśmy wtedy trochę zwolnić. Działaliśmy szybciej od naszych fanów. Oni dopiero co dostali od nas 'Wheels of Steel'; kupili tę płytę, dopiero ją trawili, wybierali swoje ulubione piosenki, a my ten album prezentowaliśmy na koncertach. Aż tu nagle wyskoczyliśmy z kolejnym: 'Jeden album już macie, kupcie i drugi!' Zdaje się, że koncertowaliśmy więcej z materiałem z 'Wheels of Steel', zwłaszcza w Ameryce. Tam on się naprawdę świetnie przyjął. Myślę, że był to dla nas ryzykowny skok na głęboką wodę, ale się udało. Nasze posunięcia były szybsze niż reakcje branży muzycznej, która raczej nie była gotowa na dwa albumy, wydane w tym samym roku. To, co zrobiliśmy, było posunięciem wyjątkowym. Ludzie zazwyczaj takich rzeczy nie robią, tak więc był to ruch jedyny w swoim rodzaju. Dobrze jest mieć coś wspólnego z Led Zeppelin, prawda? Co by nie powiedzieć, na tej planecie nie ma zespołu rockowego, który nie podawałby Led Zeppelin jako źródła swoich inspiracji".

"Ten album został wydany tak szybko, bo my go dość szybko skompletowaliśmy", dodaje Graham [Oliver, współzałożyciel, gitarzysta i główny kompozytor grupy w latach 1976-1996], jakby nie patrzeć zaprzeczając temu, co powiedział Biff odnośnie czasu, w którym powstawały te utwory. "Ale pewnie pamiętasz, że w tamtych czasach płyty trwały po 20 minut na jedną stronę, a my przecież mieliśmy pełno materiału; te wszystkie piosenki powstawały u nas jak grzyby po deszczu. Większość albumu 'Strong Arm' była już wcześniej skomponowana, tak więc samo dokończenie prac nie było jakimś trudnym zadaniem. Nie trzeba było się jakoś szczególnie spinać kompozytorsko. Sesje, podczas których stworzyliśmy materiał na 'Wheels of Steel', również wyprodukowały większość utworów na 'Strong Arm of the Law'. Niektóre z nich były już skończonymi piosenkami, inne zaś pozostawały w takiej fazie początkowej. Mieliśmy takie dwie... pamiętam, jak kiedyś graliśmy na imprezie pod nazwą Bingley Barn Dance razem Motörhead i Girlschool (Heavy Metal Barn Dance, w Bingley Hall, 26 lipca; oprócz tego grali też: Angel Witch, Mythra, VardisWhite Spirit), która odbywała się dokładnie w połowie naszych sesji, na których kończyliśmy 'Strong Arm of the Law'. Nie pamiętam jednak, jakie to były piosenki i w jakiej kolejności, ale wiem, że większość z nich była już prawie całkowicie skończona. Potem je tylko doszlifowaliśmy. Zresztą, Biff zawsze miał w zanadrzu jakieś pomysły na melodie swoich wokali, tak więc praca szła łatwo, szybko i przyjemnie".

"W okresie samych już nagrań mieszkaliśmy w Pimlico", kontynuuje Graham (bo sesje próbne i komponowanie utworów odbywały się w "dużej stodole gdzieś na wsi", jak to wspomina Biff). "Taniej było wynająć apartament na sześć miesięcy niż mieszkać w hotelach. Zrobiliśmy więc dwa albumy studyjne w studio w Ramport, które znajdowało się tuż za mostem przy Pimlico. Tam więc mieszkaliśmy, cała nasza piątka plus dwóch technicznych. Księżna Diana - Lady Di, bo jeszcze wtedy była to lady - przed ślubem z księciem Karolem też mieszkała w tamtych okolicach, więc widywaliśmy ją codziennie.

"My to najchętniej gralibyśmy jeszcze więcej koncertów niż było nam to dane, zwłaszcza w Ameryce", mówi Biff w wywiadzie z Jebem Wrightem. "Pojechaliśmy tam jako support Rush, a potem zrobiliśmy jeszcze kilka małych koncertów jako gwiazdy wieczoru. Zagraliśmy też na tym słynnym koncercie w klubie Whisky a Go Go; tym, na którym naszym supportem była Metallica. Chcieliśmy, żeby nas było pełno w klubach, liczyliśmy też na trasę z Judas Priest albo Scorpions. Tak zrobili Iron Maiden - oni naprawdę grali bardzo dużo koncertów. Nasza wytwórnia zaś i management bali się jednak, że zostaniemy zespołem jednego przeboju i koniecznie nalegali na to, abyśmy od razu nagrali drugą płytę, tak więc nie mieliśmy innej opcji jak się zgodzić".

"Ale byliśmy na wielkiej fali. Sprzyjało nam niesamowite szczęście. Chcę jednak podkreślić fakt, że ponieważ musieliśmy nagrywać płytę, nie mieliśmy możliwości pojechać w trasę koncertową po świecie. Za dużo czasu pochłaniała nam praca w studiu. Na pewno lepiej zrobiłoby nam wtedy, gdybyśmy więcej byli w trasie i wydawali mniej albumów. Owszem, mogliśmy te albumy przygotować, ale równie dobrze mogliśmy się z nimi na jakiś czas wstrzymać. Pierwszą dużą trasą, jaką odbyliśmy w Ameryce, była trasa 'Power & the Glory' z Iron Maiden, która była naszą najbardziej udaną trasą. To tylko pokazuje, że kluczem jest dotarcie do właściwej publiczności".

Ale jak wyjaśnia Pete Hinton [brytyjski producent, który pracował z Saxon przy płytach "Wheels of Steel" i "Strong Arm of the Law"], nagrania studyjne zapoczątkowały trasę koncertową. "Tak, ale zgadzam się, że to wszystko działo się za szybko. Skończyliśmy 'Wheels of Steel', tak myślę, w styczniu, a płyta wyszła w kwietniu, maju czy coś w tym rodzaju. Miesiąc później znów byliśmy w tym cholernym studiu, a w listopadzie ukazała się 'Strong Arm of the Law'. Wiesz, podczas rozmowy padła wymiana zdań w stylu: 'Musicie teraz nagrać album'. 'Ale dlaczego właśnie teraz?' 'Bo jeśli teraz tego nie zrobicie, potem nie będzie mógł być wydany. A skoro nie będzie wydany, nie pojedziecie w trasę promocyjną po Europie. Jeśli nie będziecie koncertować w Europie, do Stanów też nie pojedziecie'. Tak więc, jak widzisz, zespół był pod ogromną presją. Mimo to, przygotował na ten album same cudeńka, prawda? Drugą sprawą jest też to, że w Europie tym najważniejszym albumem dla fanów jest 'Wheels of Steel'; w Ameryce zaś jest nim 'Strong Arm'. Ma tam status wręcz płyty kultowej. Moim zdaniem zaś, jest ona o wiele bardziej spójna".

"Na 'Wheels of Steel' napisaliśmy kilka świetnych utworów, a potem, w dość krótkim czasie, nasz management zażądał, abyśmy od razu zrobili kolejny album", mówi Steve Dawson [basista i współzałożyciel Saxon], przedstawiając swoją opinię na temat chronologii tych wydarzeń. "Co było niespotykane. Patrząc wstecz, prawdopodobnie był to nasz wielki błąd (śmiech). Powinniśmy byli trochę dłużej pociągnąć promocję 'Wheels of Steel'. Mimo to, materiał na 'Strong Arm of the Law' powstał bardzo szybko; ale my byliśmy na fali pisania piosenek, więc zrobiliśmy je wspólnie, a jak już wydaliśmy płytę, oczywiście, zarobiliśmy o wiele więcej pieniędzy. Potem zaś mieliśmy o wiele więcej czasu na napisanie utworów na kolejny krążek".

"Ale to naprawdę niesamowite, kiedy tak się nad tym zastanowić: nagraliśmy dwie płyty w ciągu jednego roku. Było to spowodowane chciwym managementem (śmiech). Chodzi mi o to, że gdybyśmy dziś zrobili 'Wheels of Steel' i odnieślibyśmy ten sam sukces, mimo to bylibyśmy w trasie przez pięć lat! Teraz jest inaczej. Ale wtedy, ponieważ nagrywanie płyt było dla nas nowością, byliśmy strasznie chętni tak pracować. Gdybyśmy byli fizycznie w stanie to zrobić, pewnie nagralibyśmy i dziesięć albumów w ciągu jednego roku. Po prostu uwielbialiśmy to robić! Wiesz, to też pewnie dlatego, że musieliśmy czekać dziesięć lat na ten moment, więc kiedy w końcu się wydarzył, po prostu chcieliśmy korzystać z tych możliwości. Cały czas podchodziliśmy do tego na zasadzie: 'Wchodzimy w to! Jedziemy do studia i nagrywamy!' Dopiero później, z biegiem lat, zaczynasz stawiać granice w pracy w ten czy inny sposób. W tamtych czasach to wszystko było jednak naprawdę zabawne i przyjemne".

Od końca maja do sierpnia 1980 roku, Saxon pracował w Ramport Studios nad utworami przewidzianymi na trzeci album zespołu. "To się odbyło podczas jednej sesji, więc było znacznie bardziej wymierne i kompletne", wspomina Hinton, porównując te nagrania do pracy nad 'Wheels of Steel', która odbyła się w dwóch odrębnych okresach czasu. "Myślę, że mieliśmy lepsze pojęcie o brzmieniu, jakie chcieliśmy uzyskać. Chcieliśmy brzmieć w sposób bardziej wyrafinowany. Mimo to, nagraliśmy dwa albumy w sześć miesięcy. Co zabawne, w latach 70. takie rzeczy robiłby niemalże każdy zespół. Oni tylko chcieli sprzedać ludziom swój materiał, więc dlaczego nie mieliby go nagrywać i wydawać? A chłopaki z Saxon chcieli móc stawać przed ludźmi i grać - w przeciwieństwie do Def Leppard, którzy z wielką radością potrafili spędzić w studiu całe trzy lata, potem pojechać w światową trasę koncertową, a następnie wrócić do studia na kolejne trzy lata. Saxon byli bardziej odważni, wiesz, na zasadzie: 'My wam teraz zagramy, a wy, do cholery, będziecie słuchać, co mamy do powiedzenia'. Od razu było widać, że są super pewni siebie i coraz bardziej stabilni jeśli chodzi o ich umiejętności; ja również dostrzegłem, że są o wiele lepsi technicznie niż wcześniej. O wiele szybciej też szło im nagrywanie poszczególnych podejść do piosenek. Po powrocie ze Stanów zaś lepiej rozumieli już, co tak naprawdę chcą osiągnąć".

16 sierpnia odbył się pierwszy festiwal Monsters of Rock - w Castle Donington, na torze wyścigowym. Tego dnia wystąpili Touch, Riot, Saxon, April Wine, Scorpions, Judas Priest oraz Rainbow w roli gwiazdy wieczoru. Z tego wydarzenia powstała pamiątkowa płyta, a także, jak już to wspominaliśmy, wybrane nagrania z setu Saxon zostały umieszczone również na poszerzonych wydaniach pierwszych dwóch albumów zespołu, których reedycja pojawiła się w sklepach w 2009 roku, jak również na reedycji "Strong Arm of the Law" z roku 2006.

"Ludzie obecni na tym koncercie na pewno tego nie zapomną, my również dokładnie pamiętamy to wydarzenie", wspomina Byford, spytany o Donington. "Był to nasz pierwszy festiwal plenerowy, jaki kiedykolwiek zagraliśmy. Czuliśmy się trochę jak totalni nowicjusze. Rainbow, Priest, Scorpions... Zdaje się, że dla April Wine był to również pierwszy tak duży koncert, no i dla Riot. Ale tak naprawdę tylko my, Maiden i Def Leppard nie odnieśliśmy wtedy jeszcze żadnego prawdziwego sukcesu w radiu ani telewizji. Więc kiedy wyszliśmy na scenę... do tamtej pory sprzedaliśmy może z 200.000 egzemplarzy 'Wheels of Steel'. Na scenie było zaś fantastycznie. Myślę, że tak naprawdę wiele osób było zszokowanych tym, jak dobrze publiczność znała ten materiał. To był wspaniały dzień. Któregoś dnia, na strychu naszego menadżera, znaleźliśmy starą kasetę z zapisem tego koncertu, zarejestrowanym dzięki mobilnemu studiu Rolling Stonesów. Tak, wiem, że po świecie krążą bootlegowe wersje tego występu, z jedną dodatkową piosenką. Ta kaseta, którą znaleźliśmy, nie była jednak odtwarzana od 30 lat i kiedy ją włączyliśmy, momentalnie powróciły wszystkie wspomnienia tamtego dnia".

Biff szacuje, że zanim doszło do występu w Donington, zespół zagrał około 60 koncertów, rozpoczynając od występów w klubach przez hale koncertowe aż po występy dla 60.000 fanów i większych publiczności, które witały Saxon jak bohaterów.

"Jak mówię, był to nasz pierwszy tak ważny sukces, tam wtedy, gdy graliśmy materiał z 'Wheels of Steel', a był to tylko przykład tego, co działo się wówczas w całej Anglii. Ludzie strasznie nas lubili, wiesz? Mieliśmy mnóstwo fanów. Tak więc, ten festiwal jest bardzo dobrym obrazem tego, czym były lata 80-te, szczególnie dla wielu młodszych fanów i, oczywiście, dzięki zapisom tych występów i wydaniom na płytach mogli się o tym przekonać również ludzie z zagranicy, którzy nie byli obecni na tym koncercie. Ale myślę, że wszyscy byli zaskoczeni naszą popularnością. Ritchie [Blackmore, lider i gitarzysta Rainbow] miał świetny koncert; był w świetnym nastroju. A wkrótce potem wyruszyliśmy z Judas Priest w trasę po Europie - była to nasza pierwsza europejska trasa koncertowa. Więc tak, to był wspaniały czas i kamień milowy dla Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, ponieważ był to pierwszy raz, kiedy taki zespół jak nasz zagrał przed 70.000 ludzi i mógł pokazać swój styl muzyczny, który był o wiele bardziej agresywny, bardziej zorientowany na publiczność wywodzącą się z klasy robotniczej, niż gwiazdy grające długie solówki i im podobne, wyszukane rzeczy".

Wraz z nadejściem września 1980 roku, zespół wydał ostatni singiel z płyty "Wheels of Steel", a mianowicie "Suzie Hold On", zaś Sounds ogłosiło, że drugi album zespołu właśnie uzyskał status Srebrnej Płyty w Wielkiej Brytanii. 14 listopada ukazał się zaś album "Strong Arm of the Law", który zadebiutował na 11. miejscu listy przebojów w Wielkiej Brytanii. Wówczas to magazyn "Sounds" opublikował bardzo hojną, pięciogwiazdkową recenzję tego longplaya, czym bardzo przysłużył się nie tylko zespołowi, ale całej sprawie heavymetalowej i NWOBHM.

Saxon i "Suzie Hold On":

Jeśli zaś chodzi o okładkę "Strong Arm", zespół trzymał się swojego zwykłego poziomu prostoty, konfrontując nas z dużym logo Saxon, a następnie pokazując nam policyjną odznakę. Pete tak o tym opowiada: "Freddie miał kumpla - policjanta, z którym spotkał się któregoś dnia zupełnie przypadkiem. Ten kumpel spytał go: 'Chcesz zobaczyć moją odznakę?' I to był impuls do powstania tej okładki. Poszliśmy więc do ludzi, którzy zajmowali się sprawami artystycznymi i powiedzieliśmy im, że chcemy mieć odznakę na okładce. Oni zaś wyszukali, co trzeba, i coś tam wybrali. To chyba była jakaś amerykańska odznaka, choć teraz nie jestem w stanie ci powiedzieć, jaka to była policja. Nie mam pojęcia, ponieważ zajęli się tym graficy, nie my".

Jakby nie patrzeć, ta odznaka fajnie komponuje się z tytułem albumu. "Cóż, po pierwsze", mówi Pete, "wcale nie tak łatwo jest uzyskać odpowiednią kolejność utworów na albumie, zwłaszcza kiedy ma się dwie strony winylu. Tak więc, trzeba je wszystkie tak poukładać, aby odzwierciedlały one obraz całego albumu oraz, oczywiście, sam tytuł. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było przyjrzenie się tytułom piosenek i zastanowienie się, czy jest wśród nich coś, co wskazywałoby na moc; coś, czego moglibyśmy użyć także jako tytułu. Nie pamiętam już, w jaki sposób wybór padł na 'Strong Arm of the Law', ale to była mocna piosenka. I zawsze wiedzieliśmy, że to może być hitowy singiel, a przecież dobrze jest nazwać swój album tytułem hitu, prawda?".

Trzeci album Saxon otwiera "Heavy Metal Thunder", szybki rocker, ale, jak można było przewidzieć, nadal pozostający na pozycji startowej i z riffami, które raczej nie zadowalały - było tam bardzo niewiele akordów, kołyszących się w tę i z powrotem, coś w rodzaju takiej piosenki, która na pewno nie chwyci przy pierwszym przesłuchaniu. Godne pochwały jest zaś to, że muzyka ta wpisuje się idealnie w narrację Saxon, z tekstem opowiadającym o nagle powstałym plemieniu, nawet jeśli tytuł jest zapożyczeniem z utworu "Born to Be Wild" Steppenwolf. Ale tak, Biff przedstawia nam całą historię, a utwór idealnie nadaje się do heavymetalowych szaleństw, szczególnie tych przed sceną, dokonywanych przez machającą głowami publiczność.

Posłuchaj piorunującego "Heavy Metal Thunder" Saxon:

"My po prostu myślimy o naszej muzyce i naszej publiczności, ponieważ ją kochamy", broni swojego stanowiska Biff. "Już tak to jest. Wiele naszych pomysłów nie zostało jakoś specjalnie wcześniej przemyślanych - ona narodziły się pod wpływem chwili, jakiegoś przeczucia czy nastroju. My nie siadamy razem i nie ustalamy, że teraz napiszemy piosenkę o tym czy tamtym. My gramy i nagle wymyślamy jakiś fragment tekstu czy melodii, i to wszystko. To co nam przyjdzie, bierzemy i rozbudowujemy. Raczej nie umawiamy się na żadne konkretne tematy. Tak samo było wtedy - po prostu, wpadł nam jakiś pomysł, który pociągnęliśmy i który skończył w wersji, którą znamy z albumu".

"Saxon bardzo różni się od Motörhead w swoim podejściu", mówi dziennikarz John Tucker. "Teoretycznie Saxon był, jak przypuszczam, zespołem rockowym. Grał rocka przez bardzo długi czas. Gdy ukazał się ich pierwszy album, jego muzycy mieli po 30 lat; nie byli już młodzi. Z Saxon jest jednak tak, że jest to grupa, która przyjęła heavy metal i nie tylko poszła za nim, ale także go promowała i pchała do przodu. Nie miała problemu z byciem grupą heavymetalową nawet wtedy, gdy tak wiele innych zespołów serdecznie nienawidziło tego gatunku i nie chciało być jego częścią".

Drugi utwór nie tylko podtrzymuje tempo, jakie nadała pierwsza piosenka, ale również zachowuje w sobie poczucie okrojonej prostoty. "To Hell and Back Again" to ciekawy numer, o człowieku, który przebywa w celi śmierci; tą narracją Saxon wyprzedza Iron Maiden, chociaż "Hallowed Be Thy Name" jest znacznie lepszym i większym klasykiem. Śpiew Biffa jest teatralny i pełen pasji, a jego teksty są krótkie, ale jednocześnie wymowne i pełne wyobraźni, co idealnie pasuje do niemalże żałobnych partii gitary, które stanowią riff w tym utworze. Kiedy dochodzimy do refrenu, nastrój się zmienia, przechodząc w coś w rodzaju żywego, motocyklowego, proto-thrashowego speed metalu. Tak, jak to często bywa w twórczości Saxon, jak tylko słuchacza ululają wszelkie minimalne partie (minimalne zarówno jakościowo, jak i ilościowo), nagle spotyka go niespodzianka - tym razem jest to coś na kształt solówki perkusyjnej Pete'a Gilla, zwieńczonej solowymi popisami na gitarze.

"To Hell and Back Again" Saxon możecie sobie przypomnieć poniżej:

"Pamiętam, jak Pete Gill nagrywał te bębny", chichocze Graham, "tę partię, która była tłem dla solówki gitarowej Paula Quinna, i myślał, że to takie ekscytujące. Pete Gill był naprawdę ekscytującym perkusistą i naprawdę łatwo się z nim pisało piosenki". Zapytany o to, czy Pete był trochę jak Keith Moon [perkusista The Who], Oliver odpowiedział twierdząco: "Tak, był, ale miał swój własny styl. A jeśli posłuchasz płyty 'Live at Donington', którą wydał Biff ('Live at Donington 1980' - półoficjalna płyta wydana nakładem Angel Air w roku 1999), w tej piosence 'Bap Shoo Ap', która jest również stroną B jednego z singli, rytm perkusji jest po prostu tak potężny i intensywny; takie łup, łup - no, nie da się przejść obok tej partii obojętnie. Ale tak, pamiętam nagrywanie 'To Hell and Back Again', w którym Quinny i wszyscy po prostu jammowali i świetnie się bawili. Pamiętam, że robiliśmy przerwy i wtedy chodziliśmy na górę, słuchaliśmy utworów i graliśmy na automacie do pinballa na piętrze w pokoju rekreacyjnym; automacie, który oryginalnie wystąpił w filmie The Who".

Następny w kolejce jest mocny kawałek tytułowy, w którym, w bardzo chwytliwym refrenie, Biff ostrzega: "Stop, get out, we are the strong arm of the law" ["Stop, wysiadaj, jesteśmy silnym ramieniem sprawiedliwości"]. Śpiewa to przy akompaniamencie podstawowych, schodzących akordów, które brzmią uroczo, niemalże południowo, i bluesowo kołyszą, a wtóruje im reszta instrumentów. Mamy tu zarówno boogie, jak i shuffle, mimo że riff sam w sobie jest w zasadzie heavymetalowy.

Tekst Biffa jest dość nieporadny, prawie jak w stylu Scorpions, ale opowiada całkiem zabawną historię o tym, jak to zespół został zatrzymany przez gliniarzy, którzy byli niemalże stuprocentowo pewni, że przy muzykach znajdą jakieś narkotyki. Nie wiedzieli jednak tego, że członkowie Saxon piją tylko herbatę - bo tak pisała o nich prasa, twierdząc przy okazji, że jest to ich jedyna wada.

Byford mówi, że to prawdziwa historia i że zespół był często zatrzymywany, choćby dlatego, że poruszał się dużym, amerykańskim samochodem, a to konkretne zatrzymanie miało miejsce w listopadzie 1980 roku. W każdym razie, ta sytuacja była wystarczająco dobra, aby móc napisać o niej piosenkę, a potem wydać ją na singlu, wspierając ją na drugiej stronie piosenką "Taking Your Chances".

Zobacz wideoklip do "Strong Arm Of The Law" Saxon:

Jak powiedział mi Biff w 2015 roku, "'Strong Arm of the Law' to jeden z tych dodatkowych utworów, które gramy wtedy, gdy robimy dwugodzinny set czy coś w tym stylu. To piosenka bluesowa, bardziej w stylu Free, z powtarzalnym riffem. Jeśli zaś chodzi o tekst, opowiadam tu historię o zatrzymaniu nas przez policję w Londynie na Tower Bridge, kiedy to próbowano nas wrobić w posiadanie narkotyków. Wiesz, tam padła gadka w rodzaju: 'Właśnie znaleźliśmy pigułki w kieszeni drzwi waszego auta'. My takich rzeczy nigdy nie braliśmy i nie bierzemy do dziś. Przede wszystkim, nie było nas na to stać. Nie mieliśmy nawet na benzynę. Więc, tak naprawdę, to cała historia. Ludzie wciąż potrafią się do niej odnieść. Muzycznie zaś jest to shuffle, wiesz, taki z lat 70., ale ma bardziej agresywny akcent lat 80. jeśli chodzi o tekst. Ma taki wymiar antyestablishmentowy, coś w stylu 'przestańcie nas męczyć tylko dlatego, że mamy długie włosy, nosimy dżinsy i skóry'".

W interesującym i bardzo bezpośrednim komentarzu na temat Saxon, gitarzysta Diamond Head Brian Tatler wyjaśnia: "Niektóre zespoły były nieco bardziej komercyjne. To znaczy, wiesz... nie wiem, czy Saxon też, czy to był ich pomysł, ale możliwe, że zostali przez kogoś zachęceni do napisania singli, które mogłyby ich umieścić w Top of the Pops. Zespoły takie jak Led Zeppelin nigdy tego nie robiły, prawda? Deep Purple miał kilka singli. Sabbath też miał kilka singli. Ja zaś nigdy nie postrzegałem ich jako zespoły singlowe - to były zespoły albumowe. Więc może Saxon bardziej celował w single, kierując się myśleniem: 'Musimy wydać przebojowy singiel, musimy go wrzucić do radia, do MTV'. To znaczy, album Zeppelin 'III' został strasznie zjechany, kiedy wyszedł; pamiętam też, że niektóre albumy Sabbath w przerwach między piosenkami miały takie krótkie przerywniki - partie gitary akustycznej, co mi się nigdy nie podobało. Zawsze wolałbym, żeby te utwory przechodziły z jednego do drugiego; na przykład, po 'Children of the Grave' byłoby 'After Forever' lub odwrotnie, i nie mielibyśmy tych wypełniaczy. U Saxon zaś nie było czegoś takiego. Chłopaki przechodzą od razu do sedna, z utworu w utwór, i nie robią wokół nich żadnych kombinacji. Grają hard rock w czystej postaci. I nie ma w tym żadnego pitolenia".

Pete Hinton śmieje się, kiedy opowiada o Biffie i jego umiejętności bezpośredniego przekazywania treści i pisania piosenek, które zawsze wydają się idealnie pasować na single.

"Ja u Biffa zawsze bardzo cenię tematykę jego piosenek. Tym bardziej, że zarówno on, jak i ja, dorastaliśmy w czasach, gdy w młodości bardziej niż książki lubiło się komiksy (śmiech). A Biff zawsze pisze teksty w taki komiksowy sposób. Pewnie dlatego każda piosenka nadawałaby się na komiks. Takie coś mi się naprawdę podobało. Oprócz tego, Biff napisał też teksty, które były niezwykle przyziemne i z którymi identyfikowała się publiczność. Wiesz, jedną z rzeczy, która jest bardzo istotna i o której my zawsze mówiliśmy jest konieczność rozumienia swojej publiczności. Kiedy ją już zrozumiesz, kiedy pojmiesz, kim są twoi odbiorcy, jesteś w stanie wszystko do nich dostosować. To jest ważne szczególnie na początku kariery, kiedy musisz mieć solidną bazę fanów - to wtedy trzeba wiedzieć, czym zajmuje się przeciętny fan. W co się ubiera? Co robi? Takie podejście było zawsze bardzo bliskie Saxon. Wystarczy spojrzeć na piosenki: 'Motorcycle Man' - wielu członków zespołu, jak i ich fanów, zalicza się do fanów motocykli. 'Denim and Leather' - to przecież opis tego, co chłopaki nosili i co nosili też fani. Saxon zawsze byli w stanie identyfikować się z każdym człowiekiem i myślę, jeśli chodzi o teksty, w tym także leży ogromna siła Biffa".

Potem mamy znowu samoloty, pociągi i samochody... "Tak, dokładnie (śmiech). Masz rację; oni mają hopla na punkcie szybkich aut i niezbyt szybkich kobiet. Owszem, jest tam parę kawałków na ich temat, ale większość opowiada o jeździe. W jednej z późniejszych piosenek, 'Forever Free', Biff śpiewa: 'Forever free, riding with the wind in your hair' [ "Na zawsze wolny, jedziesz z wiatrem we włosach" - przyp. tłum.] Z kolei, '20.000 Ft' opowiada o lataniu, tak więc jasne, to prawda. Ale wiesz, to wszystko związane jest również z dzieciństwem. Kiedy byliśmy dziećmi, dorastając w Wielkiej Brytanii, mieliśmy komiksy wojenne. Mieliśmy filmy o gangach motocyklowych i tym podobne. Takie rzeczy były częścią naszego życia. Biff, pisząc takie a nie inne teksty, po prostu przeżywał na nowo swoje dzieciństwo (śmiech)".

Następny utwór na płycie "Strong Arm of the Law", "Taking Your Chances", to swego rodzaju ukryta perełka na albumie. Cała sztuczka w niej polega na tym, że jest to rytmiczne shuffle, a mimo to riff w zwrotce brzmi podobnie do riffów znanych z piosenek Scorpions z Matthiasem Jabsem w składzie, czyli z czasu, kiedy Scorpions pisali pod Amerykanów.

Od czasu do czasu pojawiają się w nim dwa riffy, jeden z nich to brzdękający thrash w wykonaniu Paula, a drugi to ten, w którym Graham gra akordy w uczuciowy sposób. Niezwykłe wyrafinowanie bierze się z modulacji w przejściu do zwrotki, a następnie wycofania się w melodię niemal jazzową. Trudno to wytłumaczyć, ale jest w tym trochę elementów prawdziwej magii Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, nawiązanie do Quartz, HolocaustWitchfynde, a także zupełne odejście od klimatu w stylu singli i ZZ Top.

Saxon i "Taking Your Chances":

Druga strona oryginalnego winylu "Strong Arm of the Law" zaczyna się od "20.000 Ft", kolejnego szybkiego, ale prostego, podstawowego speed metalu, zaprezentowanego nam przed czasem, gdy to RavenAnvil przejmą na tym poletku kontrolę i utorują drogę Metallice.

Dodatkowo, jako kolejny dowód na rozwój w kierunku rodzącego się speed metalu i rodzącego się thrashu, mamy tu Pete'a Gilla, który gra w refrenach na dwóch bębnach basowych. Pod względem tekstowym, mamy tu kolejną piosenkę o szybkiej jeździe, dokładnie w stylu Saxon. Tym razem, Biff jest podekscytowany tym, że właśnie wygląda przez okno samolotu pasażerskiego, choć pojawiają się aluzje do pomysłu latania jakimś myśliwcem (a może nawet sugestia co do odbycia stosunku na pokładzie samolotu, na co ma wskazywać tekst o "spełnianiu swoich fantazji" - "living my fantasies"; kto wie?).

Jak zauważa sam Byford, "To jedna z tych piosenek, które są naprawdę ekscytujące i stanowią część naszego dziedzictwa. Ona oraz 'Strong Arm of the Law' są całkowitymi przeciwieństwami jeśli chodzi o styl muzyczny. Jedna z nich jest zakorzeniona w stylu bluesa z lat 70., a druga ma absolutnie absurdalny, szybki riff; taki, jakie pisaliśmy tylko my; no, może kilka zespołów w tamtych czasach. Więc tak, '20.000 Ft' jest pod tym względem przełomowy".

Modulowana przerwa w tym utworze jest napędzana przez bębny Pete'a, ale akordy natychmiast przypominają Priest w ich nowym, okrojonym wydaniu, zapoczątkowanym na "British Steel", wydanym kilka miesięcy wcześniej. Tak naprawdę też, niektórzy patrzą na "Strong Arm of the Law" jak na jakąś kiepską wersję demo tejże płyty. Z kolei styl Iron Maiden porównywany jest do bardziej gęstych i fantazyjnych wydań Priest z późnych lat 70.

"20.000 Ft" Saxon w wersji koncertowej:

Utwór "20.000 Ft" przechodzi w klimatyczny wstęp do "Hungry Years". Początkowo ta piosenka zapowiada się na utwór wojenny, tym bardziej, że mamy tu konkretny, bujający riff w rytmie shuffle, ale okazuje się, że swoim tekstem Biff opowiada nam historię o trudnościach ekonomicznych i walce o byt. Ponownie, mamy tu idealnie "saxońską" piosenkę z bardzo bezpośrednim, dość prostym tekstem, bardzo melodyjne solówki i niewiele shreddingu. W ogóle jest to utwór bardzo melodyjny, łatwy do zaśpiewania z zespołem. Takie cechy posiada również wiele szybkich, ostrzejszych utworów Saxon, co bardzo wyróżnia ten zespół spośród innych. Zapewne wynika to z doświadczeń Paula i Grahama w wielu odmianach klasycznego rocka.

Sam Graham zaś tak to wspomina: "Ten środkowy fragment 'Hungry Years', przed solówką, ten gitarowy riff, pochodzi ze starego kawałka SOB z wczesnych lat 70. Paul Quinn zagrał wznoszący riff, Paul Quinn zagrał solo, a reszta zespołu pomogła zrobić z tego piosenkę, zaaranżować to wszystko. Zaczęło się od samego gitarowego riffu - tego mojego wstępu. To takie coś, co wymyśliłem już przed laty i co gdzieś tam czekało na pełną realizację. Wszelkie pomysły, jakie miałem, wiesz, po jakimś czasie wreszcie zamanifestowały się w piosenkach. Jeśli jesteś twórczy, dopiero po nagraniu czterech czy pięciu albumów zaczynają ci się kończyć rzeczy, które zgromadziłeś przez lata. Myślę, że większość gitarzystów ma tak samo. Czasem wpadnie się na jakiś pomysł, jakiś riff, zagrywkę, cokolwiek, i się nad tym pracuje. Na początku kariery zaś, jak tylko podpisze się kontrakt z wytwórnią, ma się już jakiś materiał, szczególnie jeśli wcześniej było się zespołem aktywnie koncertowym. Dopiero później zaczyna się robić trudniej, kiedy już trzeba wymyślać nowe pomysły".

Saxon w teledysku "Hungry Years":

"Sixth Form Girls" to powrót do klimatów beztroskich, zarówno pod względem lirycznym, jak i melodycznym. Biff śpiewa o dziewczynach mieszkających w internacie, angielskich szóstoklasistkach, czyli nastolatkach w wieku od 16 do 18 lat, chociaż śpiewa nam w tekście, że to: "just sixteen, teenage dream" ["tylko szesnastolatki, nastoletnie marzenie" - przyp. tłum.] (Graham zaś się śmieje: "Powiem wprost - nie miałem nic wspólnego z tekstem 'Sixth Form Girls'"). Oczywiście, te dziewczyny wymykają się i spotykają z "chłopcami z fabryki", a Biff opowiada nam o tym przy wtórze podkładu muzycznego, który jest jednocześnie, w równym stopniu, punkiem, glamem z wczesnych lat 70. i hard rockiem sprzed ery hair metalu; jego prostotę wzbogaca bujająca linia basu w wykonaniu Dobby'ego i bogaty w melodię refren.

Posłuchaj "Sixth Form Girls" Saxon:

"Strong Arm of the Law" zamyka się w istocie utworem będącym podsumowaniem dotychczasowej kariery Saxon - "Dallas 1 PM". Na początku mamy odwrócone wyciszenie, a gdy głośność narasta, zaczynamy słyszeć partię basu i perkusję. Pojawia się riff, a potem ciche dudnienie. Następnie mamy "kontra riff", więc trzy partie gitary grają jednocześnie. Mimo to, brzmi to wszystko prosto, a nawet hipnotycznie. Bardziej intrygujący jest fakt, że Biff nie rozpoczyna swojej wstrząsającej opowieści, dopóki słuchacz nie jest w pełni uspokojony, przygotowany do wysłuchania tego opowiadania. Potężne, melodyjne akordy są bardzo pocieszające - to one łączą elementy tak utkanego, kluczowego riffu. Mamy tu również zręczne zmiany tempa, które trzymają słuchacza w napięciu.

Oczywiście, "Dallas 1 PM" opowiada historię zabójstwa prezydenta Johna F. Kennedy'ego, które miało miejsce 22 listopada 1963 roku. Dość niezwykły jest fakt, że niewiele zespołów kiedykolwiek wspominało to wydarzenie. Co więcej, Biff otwarcie mówi o tym, co się stało, trzymając się z daleka od teorii spiskowych. Zespół, co prawda, wykorzystał w tym utworze jeden istotny element - odgłos trzech strzałów z broni palnej, którego odpowiednie nagranie przysporzyło mu wielu trudności w studio. W czasach nagrań analogowych, nie było to wcale łatwe zadanie. Wykorzystano tu sample, wzięte z autentycznych wiadomości z tamtego szokującego dnia, a także głosu samego Kennedy'ego.

"W tamtych czasach to Biff i Steve Dawson pisali teksty", wspomina Pete Hinton. "Nie jestem w stanie ci powiedzieć, jaki procent tekstów był ich autorstwa, ale Biff, jako wokalista, zawsze powtarzał: 'To ja powinienem mieć ostatnie słowo jeśli chodzi o teksty, bo w końcu to ja je śpiewam'. Pamiętam jednak, że Steve Dawson czytał w tamtym czasie książkę o tym zamachu. Będąc w studiu, odbyliśmy nawet dyskusję na ten temat, a potem próbowaliśmy ustalić, ile strzałów powinniśmy tam umieścić. Ponieważ istniała teoria spiskowa, że Lee Harvey Oswald oddał dwa strzały, a trzeci strzał wykonał ktoś inny, ktoś kto stał na takim trawiastym wzgórzu w okolicy. Pomyśleliśmy, że dobrze będzie, jeśli wykorzystamy jednak trzy strzały, bo to będzie naprawdę kontrowersyjne. Ale tak, istnieje teoria spiskowa, która mówi, że Oswald totalnie chybił, a śmiertelny strzał wykonał ktoś inny. To teoria spiskowa, której nigdy, przenigdy nie uda się ani udowodnić, ani obalić".

"I tak, ta część z wiadomościami radiowymi jest rzeczywiście oryginalna. I znowu, dostałem te nagrania od EMI Pathé, czyli od firmy podległej EMI; poprosiłem ich o te dźwięki i je dostałem. Potem jednak mieliśmy zagwozdkę, gdzie je umieścić, aby było najlepiej. Powiedziałem więc (śmiech): 'Powinniśmy je wrzucić, na przykład, gdzieś... o, tutaj'. Wybrałem miejsce na chybił - trafił i powiedziałem: 'No więc, puść mi teraz tę taśmę', a oni wcisnęli play. Nie wiem, czy wiesz, ale my zawsze nagrywaliśmy wszystko od razu, tak na wszelki wypadek. Również wtedy - puściliśmy to i nagraliśmy, i to był czysty przypadek, że właśnie tak to wszystko wyszło, bo pasowało idealnie do całości. Założę się też, że gdybym musiał ponownie coś takiego zrobić, na pewno by mi to nie wyszło tak dobrze, jak wtedy (śmiech)".

Gdy rozbrzmiewają trzy historyczne strzały w "Dallas 1 PM", Saxon wykonuje współczujący i pełen szacunku muzyczny podkład. Słyszymy mrożący krew w żyłach reportaż ze strzelaniny, ale również cudowne, łagodne pasaże, a także żałobne, bluesowe solo. Pojedyncze uderzenie werbla przenosi nas w bardziej przyspieszone, ale wciąż bogate i poruszające przejście, zanim wrócimy z powrotem do rzeczywistości sytuacji, wsłuchując się w melodię zwrotek z początkowej części utworu. Graham tak mówi o tym utworze: "'Dallas 1 PM' - nigdy bym tego nie napisał, gdyby nie Pete Gill rozgrzewający się na perkusji, grający ten rytm (śpiewa rytm, znany z piosenki). Po prostu wziąłem gitarę i podłożyłem riff pod jego grę... Jakoś mnie to natchnęło. A potem wszedł Steve i zaczął grać na basie - bum, bum, bum - i mieliśmy początek tej piosenki. A potem przyszli inni i po chwili wszystko było już gotowe. To była bardzo... bardzo spójna praca; świetnie nam się razem pracowało, ponieważ był to taki wspaniały kolektyw. Każdy z nas robił swoje małe fragmenty, które potem składały się na jedną całość, na piosenkę".

"Więc tak, pamiętam moment, w którym Pete Gill grał ten rytm, a Steve zaczął uderzać w strunę E. To zainspirowało mnie do napisania świetnego riffu i tak właśnie powstał utwór 'Dallas 1 PM'. Kiedy już nagrywaliśmy tę piosenkę, byliśmy świeżo po jej napisaniu i pamiętam, że nagrywaliśmy ją z ekranami dookoła naszych instrumentów, a Pete Gill, z założonymi słuchawkami na uszach, po prostu się śmiał, ponieważ świetnie się przy tym bawiliśmy, a wszystko brzmiało genialnie - to były cudowne czasy".

"Dallas 1 PM" Saxon:

"W rzeczywistości, podobnie jak w przypadku sesji do 'Wheels of Steel', Pete Gill przyznał, że podczas kilku sesji do 'Strong Arm' czuł obecność Keitha Moona. Pete nie jest osobą, która mówi bzdury. On nie cierpi głupoty, nigdy nie kłamie i jest przy tym osobą bardzo bezpośrednią. Pewnie ta jego bezpośredniość nie raz przysporzyła mu kłopotów. Ale wtedy mówił wprost, że czuł taką obecność i był pewien, że był to duch Keitha Moona; to się nasilało szczególnie w momentach, kiedy światła były przygaszone, a my nagrywaliśmy podkłady, co jest dość niesamowite, prawda? Już samo miejsce, w którym pracowaliśmy, dawało takie poczucie niesamowitości - był to stary, nieczynny już kościół, studio nagraniowe The Who, tak więc mocno klimatyczne miejsce. Poza tym, tam nadal była ambona, więc tym bardziej to studio świetnie nadawało się do nagrywania muzyki metalowej (śmiech). Nagrywaliśmy dokładnie tam, gdzie była ta ambona i wszystkie inne tego typu rzeczy. Pewne elementy architektoniczne tego budynku nie zostały w ogóle zmienione".

Innym powodem, dla którego piosenka była tak trafiona, było autentyczne zainteresowanie Biffa tym tematem. Wspomina on, że słyszał o tym wydarzeniu, gdy miał 12 lat; oglądał relacje telewizyjne, a potem dowiedział się o tym w szkole. Po raz kolejny przypomniał sobie o tej tragedii, kiedy Saxon po raz pierwszy koncertował w Stanach Zjednoczonych. Następnie obejrzał kilka filmów dokumentalnych i przeczytał kilka książek, po czym przełożył swoje myśli na papier, tworząc tekst, który jest zsynchronizowany z ogólną estetyką zespołu: ekonomiczny, rzeczowy i mocny. Jak to wyznał w wywiadzie ze Steve'em Gettem: "Niektórzy ludzie mogli sobie pomyśleć, że to dziwny temat jak dla brytyjskiego zespołu, ale było to wydarzenie, które dotknęło ludzi na całym świecie, nie tylko Amerykanów".

---

Fragment książki "Denim and Leather - Historia zespołu Saxon - Pierwsze dziesięć lat kariery... i nie tylko" dzięki uprzejmości wydawnictwa KAGRA.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Saxon | książka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy