Rock For People 2025: na Linkin Park, a gdzie? [RELACJA]
Rock For People to aż pięć dni i mimo wielkich chęci udało mi się rozpocząć czeską przygodę dopiero w sobotę. Ale nie ma co narzekać, bo i przez dwa dni dostanie się taką dawkę muzyki, że nawet co bardziej wymagający będą zadowoleni. Ja po pierwszym dniu bardzo jestem.

Żeby zarysować czas i miejsce akcji - Rock For People trwa w dniach 11-15 czerwca, w Parku 360, w Hradec Kralove. Miejsce bardzo ciekawe, na terenie byłego lotniska wojskowego, więc kilka spotów (w tym centrum prasowe, za które dzięki wam, organizatorzy!) znajduje się w starych hangarach. Jedyne, czego może trochę brakuje, to cienia, bo w sobotę słoneczko wcześnie wstało i to w bardzo dobrym humorze, i niemiłosiernie grzało ludziom w łebki i kubki z napojami. Za to organizacyjnie nie ma się do czego przyczepić, a polskie festiwale powinny uczyć się od naszych sąsiadów, jak ogarnąć choćby kierowanie ruchem przy wyjeździe.
No ale do meritum! Najpierw Sigrid na największej scenie i zdecydowanie był to sposób, w jaki chciałam wejść w pierwszy letni festiwal w tym sezonie. Zaczęło się od "Always Be Your Girl" i chociaż na co dzień raczej nie słucham popu, to nie wykluczam, że podczas którejś letniej wycieczki piosenki Sigrid będą moim soundtrackiem. Ale nie ta wakacyjna, zmuszająca do tańca muzyka zwróciła moją uwagę najbardziej. Tak naprawdę najbardziej podobało mi się to, że można wyjść na scenę w jeansach i białej koszulce i zaczarować publiczność samą swoją pewnością siebie. Tak że do wszystkich gwiazd - nie trzeba być rozgogoloną na scenie, żeby przyciągać wzrok. Pewność siebie jest cool.
Stamtąd szybkie przemieszczenie pod namiot Evropa 2 Stage, gdzie grali już panowie z Thrice. Przyciągnął mnie tutaj opis o post-hardcorze, alternatywie i eksperymentalnej muzyce i chociaż naprawdę nie ma na co narzekać przy tym koncercie, to mi pewnie nie zapadnie w pamięć. Ale gust, wiadomo, każdy ma swój, więc jeśli posłuchacie "Black Honey" i wam siądzie, to i na żywo warto będzie usłyszeć.
Na kolejnej dużej, ale nie największej, Tesco Stage zaczęli Brytyjczycy z Wunderhorse. I ten występ już mi w pamięć zapadnie. Zespół, który początkowo był projektem solo, supportował m.in. Pixies czy Fontaines D.C., a założycielem jest Jacob Slater, być może znany wam m.in. z roli Paula Cooka z produkcji "Pistol". Sam zresztą zaczynał od grania punk rocka, co i w Wunderhorse łatwo usłyszeć. Cyk, na playlistę.
Przed 19 na KB Stage, czyli scenie głównej, pojawili się Biffy Clyro, a wraz z nimi - pod sceną - pokaźny tłum. Chociaż karierę rozkręcali długo, to w końcu rozkręcili, i trudno się temu dziwić, słuchając takich choćby "A Little Love" czy "A Hunger in Your Haunt". Tego drugiego zwłaszcza sobie nie puszczajcie, bo nie uwolnicie się od refrenu. Naprawdę. Przetestowane i potwierdzone po koncercie.
Zahaczając jeszcze o Petr Svoboda Stage, gdzie grali metalowcy z Urne, trafiłam w końcu na najbardziej wyczekiwany koncert, czyli English Teacher. Na koncie mają na razie jedną płytę - "This Could Be Texas" z 2024 roku - ale nie dajcie się nabrać, myśląc, że to młodziaki. Wiekowo owszem, ale muzycznie doskonale wiedzą, co chcą robić. Trudno ich osadzić w konkretnym stylu, trudno też - co jest, według mnie, najwspanialszym komplementem - powiedzieć, że brzmią podobnie do kogoś. Publiczność nie była aż tak liczna, więc jedyne, co mogę na to powiedzieć, to: shame on you, the audience! Najlepszy koncert soboty na Rock For People. Zadanie domowe dla czytających: posłuchać "I'm Not Crying, You're Crying".
Kiedy w oddali, na Tesco Stage, fanów rozgrzewało Motionless In White, zrobiłam szybką wycieczkę na najbardziej oddaloną Ct Art Stage, gdzie grał zespół Fickle Friends. Oni sami opisują się jako "serotonindie band" i w sumie nie jestem w stanie wymyślić lepszego określenia. Tutaj jak z Thrice - jeśli komuś siedzi wesoły indie pop i ma ochotę potańczyć, to się nie zawiedzie.
A później cały festiwal opustoszał, bo wszyscy zebrali się pod dużą sceną, gdzie pojawił się Linkin Park. No, prawie wszyscy, bo co bardziej buntowniczy skupili się na Petr Svoboda Stage na koncercie Sextile. Ale poza nimi tysiące osób poszło słuchać, jak za mikrofonem sprawdza się Emily Armstrong. Choć wybór wokalistki wzbudził wiele kontrowersji, to ten zebrany na Rock For People tłum chyba potwierdził, że fani ostatecznie są zadowoleni. "Numb" czy "In the End" były śpiewane.

Na koniec jeszcze zmiana klimatu, bo na Ct Art Stage pojawił się Käärijä, czyli reprezentant Finlandii podczas Eurowizji w 2023 roku. Świat podbił piosenką "Cha Cha Cha", a publiczność dosłownie oszalała już po pierwszych dźwiękach "Sex = Money". O-sza-la-ła. Tesco Stage zamknął z kolei równie wyczekiwany zespół Fontaines D.C. Czy komukolwiek, kto ich zna i słuchał ostatnio choćby "Romance", trzeba jeszcze mówić, że warto?
Raport z pierwszego dnia: top koncert - English Teacher, top odkrycie - Wunderhorse, top frekwencja - Linkin Park oczywiście. Ale to jeszcze nie koniec, bo w niedzielę line-up prezentuje się równie obiecująco. Idę się szykować na trzyipółgodzinny koncert Guns N' Roses.