OFF Festival 2017: Polscy artyści polecają koncerty
OFF Festival startuje już w piątek 4 sierpnia, a tymczasem polscy wykonawcy, którzy wystąpią podczas tegorocznej edycji katowickiej imprezy, mówią, na które koncerty warto się wybrać.
Anna Meredith - swego rodzaju odkrycie na brytyjskiej scenie. Jej debiutancki album "Varmints" to bardzo eklektyczne, nie dające się sklasyfikować połączenie elektroniki, muzyki klasycznej (słychać wykształcenie Anny) z odrobiną nowych, rockowych brzmień. Bardzo świeża i świadomie stworzona kombinacja, wspaniałe wokale i piękne harmonie.
Beak> - jestem bardzo ciekaw, jak zabrzmią na żywo. To chłodne, minimalistyczno-krautrockowe i bardzo vintage’owo brzmiące granie. Ta muzyka hipnotyzuje i wprowadza w trans, trochę przypomina mi klimatem legendarnych The Residents.
Noura Mint Seymali - gdy przechodziłem pierwszy poważny kryzys słuchacza i wydawało mi się, że tymczasowo żadna muzyka nie jest w stanie mnie usatysfakcjonować, usłyszałem album "Tzenni". To było dla mnie absolutne odkrycie i ratunek. Noura Mint Seymali z Mauretanii dysponuje imponującym wokalem, wspaniale gra na harfie ardin, a towarzyszy jej całkiem zachodnio-brzmiąca sekcja rytmiczna. Jej muzyka jest bardzo taneczna, dynamiczna i wciągająca, a przy tym wystarczająco egzotyczna, aby nieustannie intrygować. To moja zdecydowana faworytka tej edycji OFF’a.
Oliver Coates - mam słabość do wiolonczeli, a jak jeszcze ktoś jej tak niecodziennie i przepięknie używa, to tym bardziej.
The Black Madonna - po przejrzeniu jej paru setów live jestem pewien, że skutecznie uzupełni niedobory techno w organizmie.
PJ Harvey - na jej zeszłorocznym koncercie na Open'erze nie dopchałem się pod namiot, a i tak z dystansu robiła kolosalne wrażenie. Tym razem melduję się dużo bliżej!
PJ Harvey, bo to prawdopodobnie nasza jedyna okazja, by usłyszeć na żywo.
Feist, bo darzymy sporą miłością.
SALK, bo trzeba wykorzystać to, że nie gramy w tym samym czasie. I bardzo kochamy SALK.
Ralph Kamiński, bo jeszcze nigdy nie byłyśmy, a to przecież skarb najprawdziwszy.
The Fruitcakes, bo zawsze coś stawało nam na drodze, gdy wybierałyśmy się na koncert, a mamy do opowiedzenia naprawdę śmieszny żart Tomkowi Ziętkowi.
Mateusz Franczak, bo część z nas już była i wpadła w zachwyt i druga część musi koniecznie wpaść w taki sam.
Bitamina, bo zbudują nam dom, schron, szałas na hałas.
New People, bo słyszałyśmy o nich dużo dobrych słów zewsząd, a jeszcze się dokładniej nie zapoznałyśmy z ich muzyką z jakiegoś powodu i dobrze będzie to zrobić właśnie na koncercie.
I jeszcze C Duncan, Conor Oberst i Ryley Walker, bo mają to szansę być ekstremalnie przyjemne koncerty.
Conor Oberst - płyta Bright Eyes "Lifted..." odpowiada za kilka silnych wzruszeń w moim życiu, chętnie zobaczę człowieka po latach. Boże, 2002... Kiedy to było.
PRO8L3M - "Art Brut Mixtape" zwalił mnie z nóg. Bezczelnie błyskotliwe. Czuję się z tą muzyką, jakbym miał wyrywanego zęba bez znieczulenia przez najpiękniejszą kobietę mojego życia. Kumasz?
Feist i Pj Harvey nie będzie mi dane zobaczyć, ale to pozycje obowiązkowe dla każdego, kto lubi muzykę. Kobiety z klasą i talentem.