Reklama

Happysad Inaczej w Krakowie: Koncert, który trzeba rozchodzić [RELACJA]

Zawsze na koncercie robię notatki, żeby przy pisaniu takich tekstów jak ten, nie zapomnieć o niczym, co mi na bieżąco przychodzi do głowy. Dlatego przepraszam wszystkich, którzy kiedykolwiek stali obok mnie w takim momencie, i artystów, którzy myślą, że pisze smski, zamiast słuchać, też przepraszam. A dziś zadanie jest trudniejsze, bo na "Happysad inaczej" schowałam telefon, oparłam wygodnie głowę, zamknęłam oczy i było najpiękniej.

Zawsze na koncercie robię notatki, żeby przy pisaniu takich tekstów jak ten, nie zapomnieć o niczym, co mi na bieżąco przychodzi do głowy. Dlatego przepraszam wszystkich, którzy kiedykolwiek stali obok mnie w takim momencie, i artystów, którzy myślą, że pisze smski, zamiast słuchać, też przepraszam. A dziś zadanie jest trudniejsze, bo na "Happysad inaczej" schowałam telefon, oparłam wygodnie głowę, zamknęłam oczy i było najpiękniej.
Happysad gra trasę "Happysad Inaczej" /Robert Wilk /INTERIA.PL

Zaczynająca koncert piosenka "-1" studyjnie też nie jest zbyt wesoła, ale w ciemnej sali wokal Kuby Kawalca w połączeniu z dźwiękami gitary i następnym w kolejności "Ciałem obcym", wprowadziły taki klimat, że tylko iść do sklepu po butelkę whisky, usiąść w fotelu i myśleć o tym, jak strasznie jesteś na tym świecie sam. Zresztą Happysad ma taką muzykę, że nie wiadomo, czy się upić na smutno, czy iść kogoś przytulić i powiedzieć mu, że dobrze, że jest. Oni sami powiedzieli, że większość brzmi jak piosenki na rozstanie i kimże ja jestem, żeby się kłócić z autorami.

Reklama

Setlista składała się głównie z rzeczy z albumów, jak to nazywam "nowszego Happysad" , tj. od "Jakby nie było jutra". Ale nie zabrakło też czegoś z "Ciepło/Zimno", "Mów mi dobrze" czy "Nieprzygody". I najstarszych w katalogu "Manewrów szczęścia", które poprzedzała historia o genezie tego kawałka. Mindfuck taki sam, jak wtedy, kiedy wymyśliłam o czym jest "Z twarzą Marilyn Monroe" i że Bolek i Lolek, to tak naprawdę Bolesław i Karol. Ale żeby się dowiedzieć dlaczego, to trzeba sobie iść na koncert i samemu posłuchać.

Piosenki z "Rekordowo Letniego Lata" brzmiały wybitnie dobrze, najlepiej kiedy jeszcze zamknęło się oczy i wsiąknęło w to, co dzieje się na scenie. Mam nadzieję, że każdy spróbował chociaż na chwilkę. Na pierwszy rzut ucha słychać, ile pracy włożyli w nowe aranżacje. A do tego jeszcze dęciaki przepięknie napisane przez Michała Bąka, saksofonistę i klawiszowca zespołu. Brawa dla Michała.

Emocjonalnie było trudno. Przez muzykę. Bo z drugiej strony na samym początku usłyszeliśmy, że "jakby ktoś chciał o coś spytać, wyrwać się z jakimś problemem" to można. I że nie na wszystkie pytania będą w stanie odpowiedzieć, ale może akurat. I od razu jest inaczej, bo czujesz, że możesz nie tylko klaskać, jak ładnie grają, ale też wstać i spytać, czy wiedzą, gdzie jest słonko, kiedy śpi. Może akurat. Z widowni padło też pytanie, czy można wyrażać opinie, na co wokalista odpowiedział, że można, ale tylko pozytywne. "Ja dobrze rozumiem PiS, nie lubię jak się o mnie źle gada" - dodał. Tak tylko wspominam, bo śmieszne to było. Nie wyciągnę nawet do tytułu, że "polski muzyk ostro o władzy" ani nic. I tego o braniu w życiu różnych rzeczy też nie.

Daleko mi do noszenia logo zespołu na piersi, ale namawiam wszystkich, którzy zatrzymali się na etapie emo piosenki harcerskiej do zaktualizowania danych. Powinno się to stać już jakieś.. no z dziewięć lat temu. Ale jeśli nie przekonały was nowsze płyty, to projekt "Happysad Inaczej" zrobi to na pewno. Choć kto nie ma sentymentu do tekstu, że miłość to nie pluszowy miś i tego teledysku, jak chłopaki tam hasają po łące? Nie ściemniajcie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Happysad | koncerty Kraków
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama