Pola Chobot & Adam Baran: "Jeżeli mainstream, to tylko na własnych zasadach" [WYWIAD]

Pola Chobot & Adam Baran wydali album "Burza" /Ola Bodnaruś /materiały prasowe

Po pięciu latach duet Pola Chobot & Adam Baran wracaa z nowym krążkiem "Burza". Przy tej okazji porozmawialiśmy z nimi o kulisach pracy w duecie i powstawania albumu, który, jak sami mówią, jest najlepszym, co zrobili muzycznie w całej swojej karierze.

Wiktor Fejkiel: Macie za sobą debiut z 2019 roku, czyli "Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży", teraz premierę ma drugi długogrający krążek "Burza". Jak bardzo wasze brzmienie i podejście do muzyki zmieniło się na przestrzeni tych pięciu lat?

Adam Baran: - Na pewno ewoluowaliśmy. To, co było pięć lat temu, to było pierwsze zasiane ziarenko. Teraz jesteśmy już po prostu innymi ludźmi, brzmimy inaczej, moim zdaniem lepiej.

Pola Chobot: - Potrzebowaliśmy czasu, żeby wejść w większy kontakt ze sobą nawzajem i dać upust tym wszystkim rzeczom, które skrywaliśmy w sobie i z różnych względów odłożyliśmy na bok. Wtedy mieliśmy troszeczkę inne podejście do komponowania, narzucaliśmy sobie ograniczenia - teraz z nich zrezygnowaliśmy. Podczas pisania tej płyty sporo się kłóciliśmy, o mało się nie pozabijaliśmy. Tak jak wspomniał Adam, ewoluowaliśmy, nasze podejście do pracy się zmieniło, ale do muzyki nie. Cały czas jesteśmy na swojej bezkompromisowej drodze i jeżeli mamy wchodzić na wyższe mainstreamowe tony, to tylko i wyłącznie na własnych zasadach.

Reklama

Dlaczego aż tyle czasu zajęło wam wydanie drugiego albumu? Jak sobie pomyślimy, co działo się w 2019 roku, to minęły naprawdę lata świetlne...

Pola: - To prawda, że dużo od tamtego czasu się zmieniło. Pamiętajmy jednak, że od debiutu minęło pięć lat, ale jeszcze dwa lata po debiucie wydaliśmy mini album, który sygnalizował rozpoczęcie pewnych zmian w podejściu do komponowania. Był zaczątkiem tej ewolucji, która zaczynała się dziać. Pandemia mocno nas przystopowała. Po drodze mieliśmy dużo wątpliwości i rozkmin związanych z tym, co chcemy dalej robić, jak chcemy, by to wyglądało. Ta formułka, z której korzystaliśmy podczas pisania debiutu, naturalnie się wyczerpała i myślę, że potrzebowaliśmy czasu, by móc wyartykułować zmiany, które się powolnie formowały. Teraz, z perspektywy czasu, to ta przerwa była niezbędna, by te procesy się dokończyły  i zadziały. To dzięki nim ta płyta brzmi jak brzmi, a jesteśmy z niej bardzo dumni. To najlepsza rzecz, jaką zrobiliśmy dotychczas.

Jak po czasie oceniacie koncept pracy w duecie? Napotkaliście jakieś trudności w branży z tym związane?

Adama: - Mamy wiele problemów z tym związanych (śmiech).

Pola: - Myślę, że jesteśmy taką "power couple". Nasze energie się tak uzupełniają, że mimo tego jak bardzo jesteśmy różni od siebie, to istnieją obszary, gdzie napędzamy się nawzajem.

Adam: - Napędzamy się, ale też bardzo często między nami iskrzy i pojawiają się konflikty. Praca w duecie ma to do siebie, że w przypadku starcia się dwóch koncepcji na to, jak powinien wyglądać dany utwór, mamy po 50 procent głosów. Znaleźliśmy jednak na to receptę - zaproszenie trzeciego mózgu do procesu, producenta. W przypadku głosowania pozwalało nam to pójść dalej.

Pola: - To jest ciekawe o tyle, że rozwijamy się razem też jako ludzie. Natomiast nie w każdej kwestii w tym samym kierunku... Nasze zajawki muzyczne się porozszczelniały. Myślę, że wyjście z tego duetu i solowe działania to kwestia czasu. Każdy z nas potrzebuje oddechu i odpowiedzialności, tego stuprocentowego podpisania się pod czymś twórczo. U nas bardzo mocno widoczny jest też podział w funkcjonowaniu. Adam jest introwertyczny i ma mniejszą potrzebę świecenia swoją twarzą, więc komunikacyjnie to ja przejmuję tę rolę. Zresztą tego typu problemów jest znacznie więcej.

Wróćmy do "Burzy". Jesteście w pełni zadowoleni z jej końcowego kształtu?

Pola: - Dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pusta. Nawet teraz, gdy już wiem, że nie mogę, to coś bym zmieniła. Gdybym miała możliwość, by grzebać w tym materiale, to premiera byłaby za kolejne pięć lat. Adam przez to, że od dłuższego czasu praktykuje granie jazzu, prezentuje inny rodzaj energii.

Adam: - Przede wszystkim akceptowania pewnych niedoskonałości...

Pola: - Dokładnie. Masz trochę inne podejście niż ja. Ale wciąż obydwoje jesteśmy pewni, że jest to totalnie najlepsza rzecz, jaką udało nam się do tej pory zrobić, najbardziej dopieszczona.

Adam: - Jak słucham sobie teraz mastera płyty, to wracają do mnie wszystkie emocje, jakie towarzyszyły mi podczas tworzenia. Mam wrażenie, że czuć, w jak dużym rozchwianiu emocjonalnym ona powstała.

Czym jest dla was tytułowa burza?

Pola: - Właśnie tym rozchwianiem. Szukaliśmy słowa, które opisałoby ten rodzaj emocjonalności i okoliczności, podczas których ta płyta powstawała. Energia burzy, wyładowań, gwałtowności i wylewów wydawały nam się super adekwatne do tych naszych emocji. Zresztą staraliśmy się w poligrafii zaznaczyć osobność każdego z nas.

Kathia i Ofelia to jedyne gościnie na płycie. Słychać, że się na niej odnaleźli. Długo zastanawialiście się nad ich obecnością, nad wpuszczeniem ich do waszego świata?

Pola: - Utwory, które napisaliśmy, dosyć długo leżały później w szufladzie. Po pierwsze, chcieliśmy dodać im świeżości. Po drugie, chcieliśmy im dodać wartość - wiedzieliśmy, że gościnie to zapewnią. Trzecia sprawa jest taka, że byliśmy do tej pory bardzo niedostępni, jeśli chodzi o proces twórczy i kreatywny. Zamykaliśmy się we dwójkę i pisaliśmy, komponowaliśmy i produkowaliśmy sami. Rzuciliśmy sobie więc taki challenge. Wiedziałam natomiast, że wpuszczenie kogoś z zewnątrz do piosenki nie będzie dla mnie łatwą sytuacją, ale będzie to też ekscytujący proces. Było to niesamowite i bardzo intensywne przeżycie.

Chcieliśmy zaprosić dziewczyny, których emocjonalność nas rusza. Wiedzieliśmy, że jak dojdą do tego procesu, to piosenki staną się lepsze, bardziej wartościowe, bogatsze. Cieszymy się, że takie cudne artystki przyjęły zaproszenie.

Zagraliście przedpremierowo serię koncertów "Cisza przed burzą", gdzie można było usłyszeć wasze najnowsze utwory przedpremierowo. Skąd pomysł na takie niecodzienne rozwiązanie? Trasy koncertowe gra się raczej po premierze, gdy już publiczność jest dobrze obeznana z materiałem.

Adam: - Wpadłem na ten pomysł pod prysznicem (śmiech). Chcieliśmy sprawdzić, jak te utwory zabrzmią na żywo przed premierą i zrobić ukłon w stronę słuchaczy, którzy są z nami od dawna, którzy wspierają nas w mediach społecznościowych, kupują nasze płyty itd. To małe, ale wierne grono słuchaczy, mega dla nas ważne. Wiedzieliśmy, że w każdym miejscu, gdzie mamy takie skupisko fanów, musimy zrobić mały koncert. Wszędzie mieliśmy sold outy, oprócz Gdańska. Sprawdziliśmy te piosenki w innych wersjach, tylko w duecie. Teraz planujemy trasę po premierze, którą już oczywiście będziemy grali całym zespołem, z perkusją i basem.

Jaki macie feedback od publiczności po tych koncertach?

Pola: - Jesteśmy przede wszystkim oszołomieni liczbą ludzi, którzy przyszli na koncerty, ich wrażliwością i reakcjami na tę płytę.

Adam: - Na trasie obowiązywał dress code, i byłem naprawdę zaskoczony, jak wiele osób ubierało się w te "noirowe" stroje. To było super - cała ta mini trasa. Aż trochę mi przykro, że się skończyła.

Pola: - To było coś absolutnie niesamowitego. Mamy natomiast dużo ciekawych wniosków odnośnie wersji utworów. Może na docelowej trasie niektóre aranże zostawimy w duecie? Ten minimalizm powoduje, że one uderzają mocniej. Takie dostawaliśmy też głosy od ludzi, więc będziemy je brać pod uwagę, tworząc setlistę.

Czyli taka trasa popremierowa jest niemal pewna?

Pola: - Bardzo chciałabym zrobić taką trasę z całym naszym bandem. Wiadomo, że zorganizowanie trasy w XXI wieku w naszym kraju dla zespołu niszowego, jakim jesteśmy, to nie jest łatwa sprawa, ale dołożymy wszelkich starań, by pojeździć trochę po Polsce i pograć dla naszych słuchaczy.

Czego sobie życzycie na najbliższe miesiące po premierze?

Pola: - Właśnie tych koncertów (śmiech). Ze względu na intensywność prac, chcielibyśmy też odpocząć. Pojedziemy chyba na pierwsze od pięciu lat wakacje, takie legitne, na dwa tygodnie. Ja jestem w transie kompozytorskim. Rozpoczęłam też prace jako songwirterka dla innych artystów, dzięki czemu cały czas jestem w trybie pisania. To oczywiste, że nie chciałabym czekać następne pięć lat do wydania płyty, więc jak dopniemy "Burzę" i wakacje, to wracam do pracy pisać dalej, bo spora część utworów, które już napisaliśmy, nie weszła na krążek, więc nie pozostaje nam nic innego, niż pchać dalej ten wózek.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy