Reklama

"Złowieszczy klimat"

Wydanym w 1986 albumem "Epicus Doomicus Metallicus", który stał się kamieniem milowym w historii metalu, wyznaczyli nowy gatunek. Przyznanie się publicznie do nieznajomości tej płyty, jest jak wyznanie, że swój pierwszy raz przeżyłeś w wieku 25 lat. Od czasu wydania tego krążka minęło sporo lat, czy biorąc temat bardziej dosłownie: sporo albumów Candlemass.

W kwietniu 2009 roku Szwedzi wypuścili nowy, rewelacyjny krążek "Death Magic Doom", i właśnie głównie o nim, Bart Gabriel z magazynu "Hard Rocker" rozmawiał z gitarzystą Matsem Bjorkmanem.

Cześć Mats! Puściłem dzisiaj fragmenty waszej płyty znajomemu mówiąc mu, że to nowy studyjny krążek Heaven And Hell, i co ciekawe uwierzył, tylko stwierdził, że Dio bardzo dziwnie śpiewa (śmiech)...

(śmiech) Cześć Bart! No tak, nasza płyta brzmi trochę w stylu Black Sabbath. Wydaje mi się, że wyszła nam ta płyta, jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Recenzje jak na razie są też bardzo entuzjastyczne, bardzo nas to cieszy, jesteśmy bardzo dumni z tego krążka. No i takie porównanie, to też coś wielkiego.

Reklama

Właśnie, muszę ci powiedzieć, że uwielbiam produkcję tej płyty, przywodzi mi wręcz na myśl klasyki takie jak właśnie płyty Sabbathów z Dio. Wasza płyta brzmi jak klasyczny heavymetalowy album, oczywiście z charakterystycznym dla was ciężarem. Do tego na przykład znalazło się tutaj kilka szybszych utworów, a takie się pojawiają u was raczej rzadko...

Naprawdę tak ci się podoba?

Tak, mam swoje zdanie, na razie żadna wytwórnia nie chciała go kupić (śmiech)...

No to naprawdę dziękuję, bardzo miło to słyszeć przyjacielu. Wiesz, kiedy robiliśmy tą płytę nie myśleliśmy o tym. Ale wyszło tak, że jeden utwór jest szybszy, drugi wolniejszy, następny ma dobrą melodię, następny znów ma fajne harmonie gitarowe i tak dalej, myślę, że wyszła nam po prostu dobra kombinacja.

Ale zgadzam się z tobą, ktoś kto nie lubi klasycznego metalu, nie polubi Candlemass. Porównując ten album do poprzedniego, jest jeszcze jeden istotny czynnik - tym razem nie pracowaliśmy nad płytą na odległość, tylko wspólnie, jako zespół, a to bardzo ważne. Dziękuję ci za taką opinię!

Czyli sumując, zgodzisz się ze mną, że to najbardziej heavymetalowa płyta Candlemass?

Tak, absolutnie. To płyta Candlemass która jest najbardziej osadzona w latach 80., bardzo dobrze gra się ten materiał, gdyż jest bardzo zróżnicowany. Są klasyczne elementy, ale także ciężar i wolne tempa, z których słynie Candlemass. Powiedziałbym nawet, że ta płyta jest jak kombinacja naszej czarnej i białej płyty. Zgadzam się z tobą, to najbardziej heavymetalowa płyta Candlemass.

Mats, zastanawia mnie, czy kiedy wchodzicie do studia każdy jest absolutnie przygotowany i wie co chce nagrać, czy zostaje jednak jakiś element spontaniczności i improwizacji?

To wygląda tak, że zawsze bardzo poważnie przygotowujemy się do sesji, i ogrywamy materiał na próbach. W studiu zdarzają się jakieś drobne poprawki, nie wiem, jak skrócenie jakiegoś refrenu czy coś takiego.

Wiesz, Leif przeważnie pisze utwory który się po prostu fajnie gra. Nie zdarzyło się chyba jeszcze, żebyśmy weszli do studia, zaczęli coś nagrywać, i stwierdzili, nie, to nie jest fajne.

A czyim pomysłem było dodanie hammondów w "Demon Of The Deep"? Uwielbiam ten fragment...!

To jeden ze wspólnych pomysłów, te klawisze nagrał facet z Krux, jest naszym przyjacielem, to naprawdę bardzo miły i pomocny gość. Kiedyś już używaliśmy klawiszy w Candlemass, nie za dużo, ale były.

Wiesz, nie możemy dać zbyt wielu takich fragmentów, bo po prostu ciężko coś takiego byłoby zagrać na żywo, nie jeździmy z klawiszowcem. Tak, te organy w "Demon Of The Deep" nadają bardzo fajny klimat, utwór brzmi jakby był oparty o lata 70., dokładnie o to nam chodziło.

Tytuł "Death Magic Doom" momentalnie kojarzy się z tytułem "Epicus Doomicus Metallicus", co się za nim kryje?

To po prostu określenie zawartości muzycznej płyty. Początkowo płyta miała się nazywać "Hammer Of Doom", to był tytuł roboczy. Ale potem okazało się, że w Niemczech jest festiwal o bardzo podobnej nazwie, i stwierdziliśmy jednogłośnie, że to będzie bez sensu, tym bardziej, że premiera płyty miała się zbiegać z terminem tego festiwalu.

Bardzo chcieliśmy mieć słowo "doom" w tytule, ktoś rzucił "Death Doom", i stwierdziliśmy, że to brzmi fajnie, wtedy ktoś dodał "Death Magic Doom" i tak zostało. To bardzo dobry tytuł, świetnie oddaje charakter tej płyty.

Które z nowych utworów są twoim zdaniem najmocniejsze? Wiesz, chodzi mi o to, czy twoim zdaniem są tutaj przyszłe klasyki Candlemass, utwory które będą tak charakterystyczne i rozpoznawalne, jak nieśmiertelne już "Solitude", "Crystal Ball" czy "Mirror, Mirror"...

To trudny wybór, za każdym razem kiedy wydajemy płytę, już prawie 25 lat, kiedy słucham po raz pierwszy danego materiału w całości, to podoba mi się co innego, niż kiedy to na przykład nagrywam.

Kiedy posłuchałem nowej płyty za pierwszym razem, najbardziej wszedł mi "If I Ever Die". Kiedy posłuchałem trzy razy, w głowie siedział mi cały czas "Hammer Of Doom". Ale jak już się oswoiłem z płytą, to najbardziej podobał mi się chyba "House Of 1000 Voices".

Każdy ma jednak inne zdanie, i dzisiaj trudno przypuszczać, który z utworów będzie kiedyś klasykiem. Ja bym dzisiaj powiedział, że najbardziej podoba mi się "Hammer Of Doom", to chyba najcięższy utwór kiedykolwiek przez nas nagrany. Ale "Demon Of The Deep" jest równie fantastyczny. Te utwory jakby dojrzewają w twojej głowie. Gdybym miał strzelać co będzie takim klasykiem, to jednak wybrałbym chyba "Hammer Of Doom".

Widziałem parę nowych zdjęć promocyjnych, i zastanowiły mnie te gdzie stoicie w wielkim pentagramie. Ten symbol się u was praktycznie nie pojawiał - ma to jakieś głębsze znaczenie, czy po prostu chcieliście mieć zdjęcia z odpowiednim klimatem?

Nieee, po prostu chcieliśmy jakieś zdjęcia które mają złowieszczy klimat. Zawsze staramy się mieć jakieś inne zdjęcia promocyjne przy okazji każdej płyty, wiesz, ostatnio były te zdjęcia na stacji metra, teraz to...

Wiesz, dzieciaki zobaczą wasze zdjęcia nie znając zespołu, i już macie etykietkę zespołu blackmetalowego...

Nie, nie wydaje mi się. Są dziesiątki zespołów które mają bardziej przerażającą symbolikę czy zdjęcia, może 15 lat temu ktoś by to tak odebrał, teraz raczej nie, nie sądzę.

Więcej w magazynie "Hard Rocker".

Hard Rocker
Dowiedz się więcej na temat: nowy gatunek | pierwszy raz | magic | śmiech | deep | utwory | klimat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy