Reklama

"Z szerszej perspektywy"

Juras z WSP i Wigor z MOR W.A. zjednoczyli swoje siły pod szyldem wytwórni Prosto, by dać fanom porcję hardcore'owego rapu. Nim jednak dacie się ponieść "Wysokim lotom", przeczytajcie, co raperzy mieli powiedzenia Kamelito.

Jak doszło do waszej współpracy? Ktoś wyszedł z inicjatywą, czy może wynikło to spontanicznie?

Juras: I tak, i tak. Mianowicie wszedłem do studia Drugi Dom, zaproszony przez Wigora, żeby nagrać solową płytę. Tam, już na miejscu, zgadaliśmy się. Wigor zaproponował wspólne nagrywki i tak to poszło. Zaczęliśmy razem pisać nowe teksty, wybieraliśmy bity i tak powstawały nowe kawałki.

Wigor: To było tak - Jurek nagrywał swoje solowe rzeczy, ja się dograłem do jednego kawałka i zaproponowałem, że możemy dokończyć projekt we dwójkę.

Reklama

Czy tytuł "Wysokie loty" jest po prostu fajną nazwą płyty, czy za tym stwierdzeniem kryje się coś głębszego? Przyznam, że ilość możliwych interpretacji jest spora. O to wam chodziło?

Juras: Praktycznie w każdym kawałku można się doszukać odniesień do tytułu. Generalnie tytuł płyty miał odzwierciedlać jej charakter. Mieliśmy nadzieję i myślę, że poniekąd to się udało, żeby ta płyta oderwała choć na moment człowieka od spraw codziennych. Tak, by unieść się gdzieś wyżej i spojrzeć na wszystko z lotu ptaka, by na wszystko można było spojrzeć z szerszej perspektywy.

Wigor: Można to też interpretować w taki sposób, jak śmialiśmy się kiedyś, że nie nakłaniamy do narkotyków, ale ktoś może poczuć odlot właśnie podczas odsłuchiwania naszej płyty (śmiech).

Jak wyglądał proces twórczy. Kto wymyślił więcej tematów, czyją domeną były refreny, itd?

Juras: Różnie, zależy od kawałka. Generalnie, jako że pierwotnie miała powstać moja solowa płyta, część kawałków, które miały się na niej znaleźć, weszło na "Wysokie loty". Także jeśli chodzi o tematy czy tytuły, można powiedzieć, że większość wyszła ode mnie. Natomiast Wigor załatwił w większej części kwestie producentów. Około 85 procent bitów na płycie jest z jego inicjatywy.

Oczywiście dobieraliśmy je razem, ale wiadomo, że jest dłużej ode mnie na scenie, ma większe kontakty i dlatego też on to ogarniał.

Wigor: Żeby nie było tak, że się tylko dopisywałem (śmiech).Trochę tych tematów ode mnie też wyszło (śmiech).

Mocną stroną "Wysokich lotów" jest strona producencka. Czy dostawaliście podkłady gotowe, czy wymuszaliście na producentach brzmienie, o jakie wam chodziło?

Wigor: Po trochę tak i tak. Zawsze jest tak, że dostajemy od producentów jakąś większą cześć materiału do wyboru. Kiedy indziej zaś sugerowałem wspólnie z Jurasem, w jakim klimacie bity byśmy chcieli. Wielokrotnie nagrywaliśmy pod różne "pożyczone" bity amerykańskie czy francuskie, a potem starałem się naprowadzać producentów na właściwy trop, jak ma to brzmieć w oryginale.

Jeśli chodzi o spójność płyty, to myślę, że dużą rolę odegrał Waco, który miksował materiał i zadbał, by wszystko brzmiało dobrze.

Na waszej płycie jest kilka nowatorskich tematów. Dlaczego zatem na singla wybraliście kawałek z tak wtórnym tematem?

Juras: Było to spowodowane tym, że - po pierwsze - singel miał wyjść przed wakacjami. Niestety, ten plan się nie powiódł i singel pojawił się dopiero we wrześniu. Dlatego też wybierany był niejako pod wakacje, chcieliśmy puścić jakiś kawałek luźniejszy tematycznie. Nie było sensu na wakacje ludziom dawać jakichś głębszych rozkminek. Zdecydowaliśmy się dać im coś do zabawy, a jednocześnie z przekazem.

Zapytam z kolei o według mnie najlepszy kawałek na płycie "Dzień żywych trupów". Mówicie tam o programowej pogoni za hajsem, o konsumpcjonizmie. Jak myślicie, skąd się to bierze i czy myślicie, że jest jeszcze nadzieja dla takich ludzi?

Juras: Wydaje mi się, że cały ten proces zamieniania ludzi w żywe trupy polega na tym, że ktoś wkracza w dorosłe życie i przestaje sobie radzić ze swoimi problemami. W jakim kraju żyjemy, każdy widzi. Ludzie w walce o lepszy byt zostają pochłonięci pogonią za pieniędzmi, za które muszą utrzymać rodzinę, dom, itd. Wtedy najczęściej wpadają w takie błędne koło - harują, żeby mieć za co żyć, w związku z czym nie mają już czasu na rozwijanie swoich zainteresowań czy pasji, a to ich pogrąża coraz mocniej. W końcu dochodzi do sytuacji, że działają jak roboty.

Takie działanie powoduje dużo szybsze starzenie się, plany młodzieńcze nikną lub weryfikuje je rzeczywistość, pozostają już tylko puste marzenia, bo ich realizacja jest niemożliwa przez brak siły do działania tych trupów.

Wigor: Ja od siebie dodam, że żyjemy w dobie kapitalizmu i wyzysku, i to jest właśnie utwór o ofiarach tego stanu rzeczy. Najgorsze jest to, że duża część z tych ludzi żyje w nieświadomości, że życie im ucieka. Dopiero na starość zdają sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie osiągnęli, że mogli sobie to życie inaczej ułożyć, a zostali zaprogramowani, wtłoczeni w machinę itd.

Mnie to osobiście przeraża. Mamy to szczęście, że jesteśmy raperami (śmiech)...

Juras: Tak, i w związku z tym mamy więcej czasu na obserwację takich sytuacji, ale też i rozwijanie swoich zainteresowań. Nie musimy zapi**dalać jak niewolnicy po dwanaście godzin.

Wigor: Dokładnie, tym bardziej, że teraz dostając taką fuchę trzeba tyrać te dwanaście godzin, bo jak nie, to powiedzą ci do widzenia, a na twoje miejsce jest już dziesięciu nowych. Często miałem sytuacje, że np. wracałem metrem o szóstej rano z melanżu i widziałem ludzi, którzy już jechali do pracy. Większość spała na stojąco. Makabra.

Juras: Taki apel do młodych ludzi - popatrzcie sobie czasem na pasażerów autobusów, jakie panuje tam zazwyczaj przygnębienie, mało kto ze sobą rozmawia, itd. Pomyślcie wtedy, czy też chcecie tak wyglądać?

W jednej z notek prasowych znalazłem takie określenie waszej twórczości: "wypracowany warszawski styl". Czym ten styl się charakteryzuje i czym różni się od np. poznańskiego czy śląskiego stylu?

Wigor: Na pewno żargonem, każda cześć Polski ma inny. Wydaje mi się, że MC z Warszawy często poruszali tematy dosadne, ciężkie. Tu zazwyczaj pomijało się tematy jak rapowanie o rapowaniu, bardziej skupiając się na przekazie zawartym w tekście. Jest wiele kapel w całej Polsce, które mają podobne podejście, ale myślę, że taki nurt właśnie narodził się tu w stolicy. To przecież pokazały pierwsze płyty, które się tu ukazały, jak choćby "Skandal" Molesty - 100 procent prawdy i autentyzmu.

Juras: Nasz warszawski styl jest charakterystyczny. Ale skąd ta charakterystyczność się bierze, nie wiem. Może mieszkają tu charakterystyczni ludzie, dużą rolę odgrywa też to miasto, które ma krwawą historię i zapewne to wszystko ma wpływ na nasz styl.

W "Liście do Pana Boga" opisujesz cały syf dziejący się na ulicach. Czy myślisz, że na te wszystkie rzeczy Bóg daje przyzwolenie, a może sam stwarza takie sytuacje, tworząc naturalną selekcję? A może jesteś bliższy poglądowi deistycznemu, że Bóg po prostu stworzył ludzi, dał im rozum, a po prostu sami są sobie winni, odpowiadając za swój los?

Juras: Ciężko powiedzieć. Ten mój list do Boga jest jednocześnie tak naprawdę listem do człowieka. Nauczanie kościoła mówi o stworzeniu człowieka na podobieństwo Boga. Chciałem zwrócić uwagę na historie, jakie nękają młodzież z wielkich miast - narkotyki, uliczne porachunki, zanik jakichkolwiek ideałów, itd. Wszyscy mianują się Żydami, katolikami czy muzułmanami, wszyscy niby wierzą w Boga, a większości obca jest najprostsza zasada: "kochaj bliźniego jak siebie samego".

To wszystko prowadzi do ogólnego wyniszczania się nawzajem i o tym chciałem powiedzieć w tym kawałku.

W "Hipnozie" mówicie o złym wpływie telewizji, która kształtuje złe wzorce. Czy jednak klipy hiphopowe nie są np częścią tej machiny? Siła rapu jest olbrzymia, a niektóre treści czy obrazki młodemu, nieświadomemu słuchaczowi, mogą zasiać w głowie spory ferment.

Juras: Tak, na pewno telewizja ma zły wpływ. Przykładowo, widząc teledyski amerykańskie, gdzie Murzyni wożą się w złocie, przy willi w towarzystwie super lasek, jest to śmieszne, ale dzieciaki biorą to za wzorce i też tak chcą. Chłopaki chcą mieć willę z basenem i kilka limuzyn, a dziewczyny łapią doła, bo nie wyglądają jak Beyonce, itd. Dlatego też nasz singel mówi o tym, że to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, że trzeba mieć dystans i zdrowe podejście do tego typu opcji.

Zagraliście już razem parę koncertów. Jak odbierała was publiczność, gdy nie znała jeszcze materiału? W Polsce zazwyczaj jest tak, że gdy ludzie nie znają kawałków, to zabawa jest raczej drętwa.

Wigor: Drętwo nie było, ponieważ mamy takiego kozaka jak "zabijamy ciszę" i każdy szybko załapuje refren i ta cisza jest wtedy zabijana (śmiech).

Jako że połączyliście się w duet, musicie jarać się swoimi stylami. Juras, co podoba ci się u Wigora i na odwrót?

Juras: Wigor rapuje na wysokim poziomie. Dużą rolę odgrywała też współpraca, pracowałem już z wieloma raperami i to, co bardzo cenię, to profesjonalne podejście do nagrywek. Przyjść na nagrywkę punktualnie, na trzeźwo, przygotowanym - o to chodzi. To cenię u Wigora najbardziej.

Wigor: Zawsze jak słuchałem nagrywek Jurasa, czy też przy okazji wspólnego kawałka na Mor W.A, jego zwrotki były dla mnie takie jasne i czytelne. Ma dobry tembr głosu, dobrą dykcję. Bardzo nie lubię, jak raper sepleni i w ogóle go nie mogę zrozumieć. Poza tym ma fajny, surowy styl. Teksty są oczywiste, trafne, bez zbędnych ozdobników na siłę.

Do tej pory byliście związani z różnymi wytwórniami. Swój wspólny projekt zdecydowaliście się wydać w Prosto. Od razu wiedzieliście że tak będzie, czy może były też rozważane inne opcje?

Juras: Wracając do początku rozmowy - miałem nagrywać solową płytę, zanim wszedłem do studia, wstępnie rozmawiałem z Sokołem, czy byłby zainteresowany wydaniem tego materiału w Prosto. Zgodził się. Potem zaczęliśmy nagrywać wspólnie i obu nam Prosto bardzo pasowało.

Wiedzieliśmy, że to firma z dobrą marką, z towarzystwem, które odpowiada nam muzycznie i pozamuzycznie, ponadto z labelem Prosto uzgodniliśmy najlepsze warunki - stąd myślę, że był to bardzo dobry wybór.

Słowo na koniec?

Wigor: Ponieważ sytuacja na rynku jest dramatyczna, cały czas staramy się apelować o kupowanie oryginalnych płyt. To nie jest tak, że my się chcemy tylko dorobić na tym. Chodzi o to, żeby ten rynek miał prawo bytu, żeby mógł normalnie funkcjonować. Bo jeśli tak dalej pójdzie, to nikomu już tych płyt nie będzie opłacało się wydawać.

Juras: Pozdrawiam wszystkich ludzi, którzy mają nasz oryginał, oraz tych, którzy ten oryginał mają zamiar kupić.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prosto | śmiech | ITD | perspektywy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama