Reklama

Wurst: Nie ma to jak w Polsce!

Poszukiwacze skandali będą rozczarowani. Suknie i buty na obcasie poszły w odstawkę. Wurst na początku 2020 roku to przede wszystkim muzyka. Nowy album "Truth Over Magnitude" jest podróżą w zupełnie inną stronę niż nieco patetyczny debiut sprzed pięciu lat. Początek trasy promującej najnowsze wydawnictwo miał miejsce w Polsce.

Poszukiwacze skandali będą rozczarowani. Suknie i buty na obcasie poszły w odstawkę. Wurst  na początku 2020 roku to przede wszystkim muzyka. Nowy album "Truth Over Magnitude" jest podróżą w zupełnie inną stronę niż nieco patetyczny debiut sprzed pięciu lat. Początek trasy promującej najnowsze wydawnictwo miał miejsce w Polsce.
Wurst (już bez Conchity) promuje album "Truth Over Magnitude" /Defrance / SplashNews.com /East News

Z Conchity Wurst został już tylko Wurst. Męski wizerunek i nowa muzyka, to elementy kolejnego przeobrażenia słynnego Thomasa Neuwirtha. Wokalista stał się sławny po tym, jak w 2014 roku jako Conchita Wurst wygrał Eurowizję piosenką "Rise Like a Phoenix" (posłuchaj!).

Od momentu zwycięstwa na Eurowizji wokalista wierny był wizerunkowi drag queen. W końcu w 2017 roku zdecydował się "uśmiercić" Conchitę Wurst, choć po jakimś czasie zmienił zdanie, a postać Conchity odrodziła się niczym feniks z popiołów.

W październiku zeszłego roku ukazała się płyta pt. "Truth Over Magnitude", a jednym z przystanków na trasie koncertowej promującej wydawnictwo była Polska (koncerty w Krakowie i Warszawie).

Reklama

Sprawdź tekst utworu "To the Beat" w serwisie Teksciory.pl

Adam Drygalski, Interia: Gdybym miał teraz ruszyć w tournee, to rozpocząłbym od Londynu a nie od Krakowa. Na początku koncertu byłbym w Unii a po imprezie już poza nią. 

Wurst: - Postawiliśmy na Polskę, bo jest tu bardzo wiele osób, które mnie wspierają. Pierwszy koncert odbył się w Krakowie i energia była niesamowita. Doskonale się bawiłem. Od teraz trasy koncertowe zawsze będę rozpoczynać od Polski!

Choć nie jest najbardziej LGBT+ friendly kraj na świecie.

- Żyjemy w niespokojnych czasach, w których wszystko jest możliwe. Zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu. Generacja, która dorasta jest otwarta na różnorodność i wrażliwa. Młodzi ludzie są ciekawi świata i ciekawi siebie. Chcą, aby wszyscy byli w nim szczęśliwi.To jedna strona medalu. Bo są też tacy, którzy działają w dokładnie odwrotnym kierunku. Widać to chociażby na przykładzie Brexitu, ale też i walki ekologów o klimat. Na pewno w Polsce są ludzie, których poglądy mogą zatrważać, ale zdecydowałem skupić się na pozytywach. Nie chcę zaprzeczać, że na świecie dzieją się złe rzeczy, ale staram się nie tracić na nie energii.

Jesteś symbolem walki o prawa gejów i lesbijek, ale w szerszym kontekście można powiedzieć, że upominasz się o wolność światopoglądową. Stąd pytanie, jak dziś wyrażać to dążenie? Jak je komunikować?

- Po pierwsze warto zdać sobie sprawę, kim się jest i co się chce w życiu osiągnąć. Musisz wiedzieć, co sprawia, że jesteś szczęśliwy i do tego szczęścia zmierzać każdą z możliwych dróg. To prawo odnosi się do wszystkich, niezależnie od prezentowanych poglądów. Jeśli upominam się o wolność słowa, to ta wolność dotyczy wszystkich. Nie tylko tych, którzy myślą tak jak ja. Natomiast korzystając ze swojej wolności staram się przekazać ludziom, jak najbardziej autentyczny przekaz. To jest chyba clue. 

Skoro masz własne zdanie, nie bój się go wypowiedzieć. Rozpoczęcie dialogu jest najważniejszą kwestią. Inaczej niczego nie osiągniemy. Nie rozwiążemy żadnego problemu. A pierwszym krokiem ku temu jest znalezienie płaszczyzny porozumienia. Jeśli nie potrafimy rozmawiać o polityce, ok. Trudno. Pogadajmy o tym, jak smakuje kawa, którą lubimy pić. O tym, co dzieje się za oknem. Nie musimy mieć tych samych poglądów, ale niech to nie przeszkadza nam się wzajemnie szanować. To proste reguły. Wkurza cię to, co robię? Najprościej będzie, jak po prostu nie przyjdziesz na koncert.

Wpływ na sposób myślenia wielu ludzi mają coraz częściej błędne informacje. Fake newsy. Działają tak samo w przypadku Brexitu, jak i w twoim. 

- Nie mam problemu z obiegiem informacji, bo raczej w nim nie uczestniczę. Nie mam telewizora, nie oglądam wiadomości, nie kupuję dzienników. Natomiast, prawdą jest, że wpływ na ludzi, którzy są często zabiegani pomiędzy dziećmi a pracą, mają często spreparowane informacje. Manipulacja jest czymś obrzydliwym i jest niestety częścią naszej rzeczywistości. Co można z tym zrobić? Ot, nawet teraz zaapelować - zacznij myśleć samodzielnie!

Dlaczego "Truth Over Magnitude" jest o wiele bardziej oszczędna w formie. Nie tak bombastyczna, jak poprzednie produkcje?

- Ta płyta jest po prostu o tych, którzy złamali mi serce. Zraniły mnie bardzo bliskie osoby. Z mojego punktu widzenia, każdy może interpretować ten album, jak chce. Jednak koniec końców, odnosi się on do trudnych chwil w moim życiu. To bardzo osobista płyta.

To dlatego zdecydowałeś się uśmiercić Conchitę?

- Conchita została pogrzebana - choć to trochę słowo na wyrost - bo była już męcząca. Warto od niej odpocząć, aby się jeszcze bardziej nie zrazić. Sytuacja wymagała, aby zrobić coś zupełnie innego. Ten album jest kolejnym etapem i aby dobrze przejść przez życie, trzeba stale się rozwijać. Iść do przodu. Stąd powiedziałem sobie: żadnych obcasów, żadnych wysokich butów i tego typy rzeczy. Jednak potem nadszedł show w niemieckiej telewizji i znów stałem się drag queen. 

Czyli nie da się uwolnić od Conchity!

- Znów się w niej zakochałem, ale w inny sposób. Conchita się zmieniła. Nie jest już jak żona prezydenta... Dawniej przypominała trochę Celine Dion. Teraz pasuje bardziej do Pussycat Dolls.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Conchita Wurst
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy