Reklama

"Wracam do źródeł rocka"

Bill Steer, niegdyś filar brytyjskiej grupy Carcass, powraca po kilku latach milczenia na muzyczną scenę ze swoim nowym zespołem Firebird. Mylą się jednak wszyscy, którzy oczekują od niego kontynuacji dźwiękowej ekstremy, znanej z „Heartwork” czy „Symphonies Of Sickness”. Bill ustatkował się, dojrzał muzycznie i dzisiaj proponuje swoim fanom spokojne, rockowe granie spod znaku Led Zeppelin, podlane z lekka metalowym sosem. Czy album zatytułowany po prostu „Firebird” nie zawiedzie starych fanów? Czy przysporzy mu nowych? Z Billem rozmawiał Konrad Sikora.

Jak wpadłeś na pomysł założenia tego zespołu?

Na pomysł stworzenia Firebird wpadłem już dość dawno temu. Przyjął on realne formy wtedy, gdy odchodziłem z Carcass. Już wtedy miałem ochotę grać klasycznego rocka, w zespole składającym się tylko z trójki muzyków. Przez parę lat próbowałem różnego rodzaju konfiguracji osobowych, ale żadna się nie sprawdzała. Kiedy otrzymałem propozycję od Toy’s Factory, japońskiej wytwórni płytowej, aby nagrać dla nich album, postanowiłem wybrać najlepszych, z którymi dotąd pracowałem. I tak do Firebird trafili Ludwig Witt i Leo Smee.

Reklama

Jak się z nimi poznałeś?

Swego czasu ja i Ludwig chcieliśmy stworzyć inną kapelę. Pracowaliśmy razem parę miesięcy, ale nie udało nam się w pełni skompletować składu. Wszystko poszło w rozsypkę. Nigdy jednak nie zapomniałem o tym, jakim był dobrym muzykiem i kompanem. Z Leo znam się bardzo długo. Wiedziałem, że jest dobry, ale kiedy zaczęliśmy grać okazało się, że nie byłem gotowy na to, że jest aż tak dobry.

Czy Firebird to projekt jednorazowy, czy też zespół, z którym chcesz kontynuować swoją muzyczną karierę?

Zdecydowanie nie jest to rzecz jednorazowa. Włożyłem w to wszystko zbyt dużo pracy. Nie obyło się już bez zmian. Odszedł od nas Ludwig, który miał zbyt dużo pracy ze Spiritual Beggars. Zastąpił go Thomas, również Szwed. Polecił mi go menedżment Spiritual Beggars. Jego pierwszym zadaniem było zastąpić Ludwiga podczas koncertów w Japonii, gdzie graliśmy jako support dla Beggarsów. Thomas jest więc nowym członkiem zespołu i tak na razie wygląda jego obecny skład. Mam nadzieję, że wytrzymamy razem jeszcze długo i uda nam się jeszcze wiele zdziałać.

Twoi fani, którzy znają cię z Carcass, oczekiwali po tobie chyba czegoś innego. Nie obawiasz się ich reakcji?

Nie za bardzo. Jednym się to spodoba, innym nie. Nie ma się nad czym zastanawiać. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest to ten sam rodzaj muzyki. Wierzę jednak, że moi fani nie są ograniczeni i poświęcą choć chwilę, aby posłuchać, co mam teraz do powiedzenia. W mojej muzyce słychać teraz wpływy klasyków rocka i wiem, że wielu ludzi to lubi. Do nich ta płyta na pewno w jakiś sposób przemówi.

Jakie zespoły najbardziej cię inspirowały przy komponowaniu materiału na ten album?

Dla mnie najważniejszymi wykonawcami w ostatnim czasie są takie grupy i tacy muzycy jak Mountain, Johnny Winter, Deep Purple czy też Led Zeppelin. Jest ich jeszcze więcej. Sedno jednak w tym, że ja nie chcę grać ich muzyki. Chcę ją wziąć i pójść z nią krok dalej, nadać jej świeżości, wyprowadzić w nowy wymiar.

Czy masz na tej płycie jakiś ulubiony utwór?

Różnie z tym bywa. W różnych momentach podobają mi się inne utwory. Dla nas jest to już stary album. Nagraliśmy go we wrześniu zeszłego roku. Wyszedł w Japonii, a dopiero teraz ukaże się w Europie. Jednak myślę, że moje ulubione utwory na tej płycie to pierwszy i ostatni, czyli „Meantime” i „Through The Fields”.

Jesteś zadowolony z tej płyty?

Tak, zdecydowanie. Oddaje stan ducha, w jakim znajdowaliśmy się w okresie, kiedy nagrywaliśmy album. Mogę jednak powiedzieć, że następna płyta będzie jeszcze lepsza.

Pracujecie już nad nowym albumem?

Tak, mamy już tony różnego rodzaju pomysłów, jeśli chodzi o nową płytę. Na pierwszy album złożyły się zarówno piosenki zupełnie nowe, jak i takie, nad którymi pracowałem przez parę lat. Teraz to już będą zupełnie nowe piosenki. Nie zamierzam zmieniać zbytnio brzmienia, muzycznie będziemy się trzymać tego samego kierunku. Chociaż z drugiej strony, kto wie, może sięgnę po jakieś moje wcześniejsze pomysły.

Czy z wydaniem debiutanckiej płyty Firebird w Europie wiążesz jakieś nadzieje?

Tak. Mam nadzieje, że ludzie po nią sięgną, że znajdą w niej pewnego rodzaju alternatywę, dla tego, co teraz się dzieje na naszym rynku muzycznym. W Anglii ludzie klasyfikują ją jako zwykłą rockową muzykę, nie przeszkadza mi to, ale z drugiej strony nie chcę być traktowany jak te wszystkie młode nowe zespoły grające pseudo-rocka, z którymi czasami się nas porównuje. Nigdy nie chciałbym zagrać z nimi żadnego koncertu. My mamy zupełnie inne ideały i inne inspiracje.

Czy ta płyta niesie ze sobą jakieś przesłanie, czy też jest to po prostu zbiór piosenek?

Tak, jest tu przesłanie. Chcę ludziom przypomnieć, czym jest rock, przypomnieć jego korzenie, początki. Czasami zdaje mi się, że wielu ludzi o tym już zupełnie nie pamięta. Nowoczesne technologie w studiach nagrań mogą być pożyteczne, ale za zbyt wielu wykonawców na nich całkowicie się opiera, odbierając rockowi jego naturalność i prostotę. Chcę ludziom znów dać radość ze słuchania dobrej rockowej muzyki. Chcę, aby gitary brzmiały jak rockowe gitary, perkusja jak perkusja, a nie żadne cyfrowe sample. Muzyka musi być naturalna. Chcę wrócić do korzeni, do źródeł rocka.

Pamiętasz dokładnie, kiedy postanowiłeś przestawić się z metalu na rocka?

Nie bardzo. Ale to na pewno było wtedy, kiedy grałem w Carcass. Już wtedy myślałem o tym, aby zagrać cos innego. Jeszcze przed ostatnią płytą Carcass Mike Amott postanowił założyć Spiritual Beggars. Chciał robić coś innego i to mnie zainspirowało, bo ja czułem taką samą potrzebę. Wtedy chyba jeszcze nie miałem w sobie tyle odwagi, co Mike i tego nie zrobiłem.

Czy w takim razie istnieje szansa, że wraz z resztą chłopaków nagracie coś jeszcze pod szyldem Carcass?

Wątpię. To raczej niemożliwe. Spędziliśmy ze sobą wiele lat i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy znów to zrobić. To naprawdę musiałby być jakiś wyjątkowo poważny powód.

Metal już cię nie interesuje?

Nigdy mnie nie interesował, nawet, kiedy z nimi grałem. Zresztą, szczerze mówiąc, to nikogo z nas ta muzyka nie interesowała. Może trochę w okresie, kiedy zakładaliśmy Carcass. Im jednak stawaliśmy się lepsi i bardziej doświadczeni, widzieliśmy ubóstwo tej muzyki. Chcieliśmy robić coś lepszego. Bardziej pasowało nam granie w stylu AC/DC. W końcu musieliśmy coś z tym zrobić. Graliśmy taką muzykę, która nam nie odpowiadała, a ludzie nie bardzo wiedzieli, o co nam chodzi. Zespół się rozpadł. To było najlepsze wyjście.

Nie zamierzasz w żaden sposób wracać do tego repertuaru?

Nie. Nie ma to najmniejszego sensu, a poza tym to nie były moje piosenki. Napisał je zespół, ja czasami dorzuciłem jakiś riff, ale nigdy nie napisałem chociażby jednej całej piosenki.

Jak rysuje się najbliższa przyszłość Firebird?

Czekamy na to, co stanie się po premierze płyty w Europie. Wtedy może wyruszymy na jakąś małą trasę koncertową. Poszukamy kogoś, z kim możemy grać. Niestety zespół nie jest zbyt znany, więc przypadnie nam rola supportu.

Czy masz jakiś ulubiony zespół, z którym chciałbyś zagrać na trasie?

Graliśmy z Beggarsami w Japonii i wszystko bardzo dobrze się układało. Myślę, że najlepiej byłoby znów zagrać ze Spiritual Beggars.

Czy jest jakaś szansa abyście zagrali w Polsce?

Bardzo chcielibyśmy, aby tak się stało. Miałem okazję być w Polsce wiele lat temu. Ale był to tylko jeden dzień i nie miałem zbyt wiele czasu, aby pozwiedzać. Kto wie, może uda się tym razem.

Chciałbym cię zapytać o okładkę tej płyty. Naga kobieta... Czy coś sugerujesz?

Tak, naga kobieta biegnąca po piasku. To rzecz, którą można interpretować na wiele różnych sposobów. Wydaje mi się, że taka okładka dobrze pasuje do muzyki, która jest zawarta na tej płycie. Nie kryje się za nią żadne tajemnicze przesłanie.

Jesteśmy u progu XXI wieku, czy masz związane z tym nadzieje lub obawy?

No cóż, zawsze staram się myśleć, że będzie lepiej. Nie wiem jak można żyć myśląc, że będzie gorzej. Jestem nieco zacofany, jeśli chodzi o komputery, nie rozumiem w ogóle, o co w nich chodzi. Jednak w życiu osobistym mam jeszcze wiele rzeczy, które chciałbym zrobić i których chciałbym spróbować. To będą szalone czasy. Wszystko tak szybko się zmienia. Kiedy byłem dzieckiem, nigdy nie przypuszczałbym, że tak to wszystko będzie wyglądać. Dlatego nie bardzo wiem, czego się spodziewać. Wszystko się może zdarzyć.

Co w takim razie myślisz o medium, jakim jest Internet?

To wspaniały sposób komunikowania się. Jednak przerażają mnie ludzie, którzy siedzą przy komputerze po kilkanaście godzin dziennie. To już nie jest normalne. Nie można oddawać swego życia klawiaturom i monitorom.

Czy jako muzyk nie obawiasz się, że mp3 i tego typu sprawy będą ci sprawiać trudności?

Słyszałem, że coś takiego istnieje, ale szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia, o co w tym chodzi. Uważam jednak, że jeżeli ktoś jest prawdziwym fanem zespołu, to kupi płytę w sklepie, tak czy inaczej. Jak na razie to nie stanowi dla mnie żadnego problemu, bo po prostu się na tym nie znam. Słyszałem, że zespoły promują się w Internecie, ale ja nie mam pojęcia jak to działa i nie wygląda na to, aby to się miało zmienić. Gdyby ktoś mi wytłumaczył, jak się tym posługiwać, to kto wie, może coś spróbowałbym zrobić...

Czy chcesz na zakończenie przekazać coś polskim fanom?

Jasne! Mam nadzieję, że uda wam się dotrzeć do tej płyty i że w jakiś sposób stanie się ona dla was czymś specjalnym. Mam nadzieję, ze uda nam się dotrzeć do Polski i spotkamy się na koncertach.

Dzięki za rozmowę.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Po prostu | Led Zeppelin | piosenki | bill
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy