Reklama

"Wiemy, co chcemy grać"

W 2009 roku poznański Bloodthirst obchodzi dziesiąte urodzimy. Zapewne również z tej okazji pod koniec stycznia kwartet z Wielkopolski oddał w ręce swoich fanów nowy split-album "Infernal Thrashing Kömmandments".

Choć znalazły się na nim tylko dwie autorskie kompozycje (plus przeróbki), całość dobrze oddaje rozwój, jaki dokonał się w ich muzycy na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat; od garażowego łubudu do agresywnej mieszanki teutońskiego thrashu, skandynawskiej przebojowości, ale i brzmieniowej mocy łączącej w sobie dziedzictwo plugawego metalu z czytelną produkcją. Jedno się nie zmieniło - wciąż tkwi w tym diabeł.

- Kawałki wychodzą często spontanicznie. Na pewno jakoś się rozwijamy - skromnie ocenia Rambo (wokal / gitara), założyciel i lider Bloodthirst, który znalazł kilka chwil, by odpowiedzieć na pytania Bartosza Donarskiego.

Reklama

Z początkiem roku pojawił się nowy split-album z waszym udziałem. To już kolejne tego typu wydawnictwo sygnowane logiem Bloodthirst. "Infernal Thrashing Kömmandments" był waszym pomysłem, czy może chłopaków z Excidium?

Hail! Faktycznie, od stycznia jest dostępny nowy split, pierwotnie mieliśmy go dzielić z zielonogórskim Warfist, ale z pewnych przyczyn zrobiliśmy to jednak z Excidium. Pomysł narodził się już dość dawno, ale nie pamiętam już, kto dokładnie to wymyślił (śmiech).

Rzeszowski Excidium to młody zespół. Znaliście się wcześniej?

Dość młody, to prawda, przedtem słyszałem ich demo i bardzo mi się podobało, więc już wcześniej myślałem, żeby coś z nimi robić.

Jak ocenisz to, co na "Infernal Thrashing Kömmandments" przygotowali wasi koledzy z Rzeszowa? Stylistycznie całkiem nieźle się to zazębia. Tu jest chyba cały ich mini-album, zgadza się?

Zajebiście mi się podoba, dobre brzmienie i wykonanie, kawałki niszczą, no i stylistycznie pasują do nas idealnie. Z tego co wiem to planowali wydać ten materiał jako MCD, ale w tym samym czasie nam nie wyszło z Warfist, więc dogadaliśmy się z chłopakami, z czego ja jestem bardzo zadowolony.

Na splicie znalazły się w sumie dwie autorskie kompozycji plus intro, oraz dwie przeróbki, o których nieco później. Jak znajdujesz te dwa nowe numery na tle "Let Him Die"?

Nagraliśmy "1000 Days In Sodom" i "Immortal Rites", wiadomo kogo, no i dwa nowe kawałki. Myślę, że stylistycznie nie różnią się one od naszej płyty, generalnie już od jakiegoś czasu dobrze wiemy, co chcemy grać, dlatego nasze numery są dość spójne, no przynajmniej tak mi się wydaje (śmiech).

Nie wiem czy się zgodzisz, ale odnoszę wrażenie ze z materiału na materiał muzyka Bloodthirst nabiera coraz większej przestrzeni. W poszczególnych utworach coraz więcej się dzieje. I choć całość utrzymana jest w agresywnym tonie, "zwrotów akcji" mamy tu naprawdę wiele; jest szybkość, melodia, nieco brudnego rock'n'rolla. Czy można tu mówić o pewnej ewolucji waszego stylu?

Trudno mi to oceniać, gramy to co nas kręci, kawałki wychodzą często spontanicznie. Na pewno się jakoś rozwijamy, chociaż nie tak jakbym tego chciał, wiesz, mamy kupę innych zajęć poza graniem, więc nie zawsze można poświęcić tyle czasu na granie, ile byśmy chcieli.

Powiedz słów kilka o wspomnianych przeróbkach. Pomysłów było pewnie wiele.

Tak, trudno było zdecydować jakie covery wybierzemy. Ostatecznie padło na Venom, bo bardzo lubię ten kawałek, no i na Morbidów, z tego samego powodu (śmiech). Graliśmy już wiele różnych coverów, ale te wydawały nam się najbardziej odpowiednie na to wydawnictwo.

"Infernal Thrashing Kömmandments" ukazał się w barwach poznańskiej Gruft Produktion. Jak to się ma do w waszego kontraktu z Pagan Records?

Gruft Produktion to wytwórnia naszego kumpla Mephista, możliwe, że w przyszłości również będziemy współpracować. Odnośnie Pagan to nie ma żadnego problemu, bo drugą płytę też wydamy pod ich szyldem, poza tym oni wraz z Old Temple są oficjalnymi dystrybutorami splitu, więc tym bardziej, jak widzisz, nie ma z tym problemu.

Ten materiał to zdaje się studyjny debiut Remka w szeregach Bloodthirst. Rozumiem, że w tym rozdaniu pogracie dłużej?

Niezupełnie, Remek jest wprawdzie na zdjęciu, ale materiał nagrywał jeszcze Mihu. Mam nadzieję, że skończą się nasze problemy z basistami. Remek alias Hiszpan jest na miejscu, więc łatwiej nam się umówić na próbę niż z Mihem, który musiał dojeżdżać z Zielonej Góry. Teraz jest dobrze i mam nadzieje, że tak zostanie.

Zauważyłem, że coraz częściej pojawiacie się na koncertach poza granicami naszego kraju. Chyba faktycznie coś się w tej materii ruszyło. Jak oceniasz te wypady na tle koncertów w Polsce? Zauważyłeś coś nowego?

Bez przesady, na razie za granicą graliśmy trzy razy (śmiech). Smutna prawda jest taka, że tam pod wieloma względami jest lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o organizację. Nie mówię, że w Polsce źle się gra, ale w takich Niemczech organizatorzy lepiej dbają o zespoły, zresztą u naszych wschodnich sąsiadów jest to samo, a tam dodatkowo pod sceną są tacy maniacy, że nam jeszcze trochę do nich brakuje, no ale cóż.

"Let Him Die" trafił na rynek w połowie 2007 roku. Co dziś dzieje się w temacie jego następcy?

W drugiej połowie roku, w zasadzie to we wrześniu, a dokładnie 22 września (śmiech)... Już od jakiegoś czasu pracujemy nad jego następcą, w lipcu ponownie wchodzimy do "Metalsound Studio" w Świebodzinie i nagramy tam drugą płytę o roboczym tytule "Sanctity Denied". Myślę, że jak komuś się podobała "Let Him Die", to teraz też nie będzie zawiedziony. Płyta wyjdzie jesienią 2009, oczywiście w barwach Pagan Records.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wiedźmy | Plus | Split | śmiech | Wiem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy