Reklama

"Wcale siebie nie kocham"

Zacznijmy rozmowę od sprawy stosunkowo świeżej. Po raz drugi odszedł pan z Püdelsów...

Powiem tak - zespół obrał dla mnie niebezpieczny kierunek zbytniego podlizywania się nie wiadomo jakiej, szerokiej widowni. Ja mam 44 lata i kiedyś z chłopca trzeba przemienić się w mężczyznę. A bycie mężczyzną polega też na tym, że trzeba umieć pozbyć się starych naleciałości. Nie można cały czas chodzić w krótkich spodenkach.

Kiedyś trzeba umieć założyć długie spodnie. A Püdel długich spodni założyć nie umie, a więc pozostanie w krótkich majteczkach.

Reklama

Czy wiadomo już, kto zostanie pana następcą?

W Püdelsach (długi, diaboliczny śmiech)? Proszę pana, podobno nie ma ludzi niezastąpionych...

Tak, ale ciężko sobie wyobrazić kogoś, kto mógłby chociaż w pewnym stopniu wejść w Maleńczukowe buty...

Pewnie dlatego Püdel żadnego innego wokalisty nie chce. Ja po prostu już nie mam... To nie jest do końca wina Püdla. Ja jestem muzykiem i muszę grać na gitarze, bo inaczej palce mnie swędzą. W Püdelsach stoję na scenie i śpiewam: "Kocham się". Ja panu powiem - ja wcale siebie nie kocham.

Drążąc temat Püdelsów - wkrótce ukaże się druga cześć kompilacji najważniejszych utworów zespołu, "Ciemna strona". Czy mógłby mi pan powiedzieć kilka słów na temat tego wydawnictwa, na którym ponoć mają pojawić się jacyś znamienici goście?

(śmiech) Niestety, muszę pana rozczarować. Nie mam o tym zielonego pojęcia i w tym momencie nie jestem kompetentną osobą, by odpowiedzieć na to pytanie.

To w takim razie już ostatnie pytanie w temacie Püdelsów. Czy wyobraża pan sobie w przyszłości powrót do tego zespołu?

(chwila milczenia) Wie pan, Püdelsi to Püdel. Ja oczywiście nie zostawię ich na lodzie, będziemy jeszcze razem występować do końca pożegnalnej trasy. Mimo wszystko jesteśmy kolegami. Nie ma między nami nienawiści czy czegoś w tym rodzaju. To wszystko, co mogę powiedzieć.

Ja być może potrzebuję trochę oddechu, potrzebuję zwyczajnie separacji, być może to jeszcze nie jest rozwód... Natomiast w obecnym składzie zespół Püdelsi mnie nie interesuje.

To przejdźmy teraz do zespołu Homo Twist...

Yeah!

Dokładnie rok rozmawiałem z Franzem Dreadhunterem [basistą Püdelsów - przyp. red.] i zamieniliśmy kilka słów na temat reaktywacji Homo Twist. Franz powiedział mi, że: "Maciek w wolnych chwilach ma zapędy elektroniczne", co odnosiło się do koncepcji brzmieniowej nowego wcielenia Homo Twist. Czy rzeczywiście początkowo planował pan elektronikę na nowej płycie?

Powiem tak - Franz nie ma prawa wypowiadać się na temat Homo Twist. To po pierwsze. Bo na basie gra u mnie teraz Titus Vaginus Rex Spiritus Sanctus [Titus z Acid Drinkers - przyp. red.]. A po drugie, moje zapędy elektroniczne znajdą pewien wyraz w zespole Homo Twist. Wydaje mi się, że w czasach, w jakich żyjemy, zrezygnowanie z tak grubego działa, jakim jest sampler i wszystkiego rodzaju emulatory elektroniczne, które się niezwykle rozwinęły, jest skazywaniem siebie na niszę.

A parę metalowych zespołów w tej niszy utknęło. Być może im się wciąż wydaje, że grają jazz (śmiech). Patrząc na sukces zespołu Rammstein nietrudno zorientować się, że jednak warto użyć tej rury. Podkreślam, grubej rury. I ja jej na pewno użyję, bo to poszerza możliwości.

Zaskakująca jest konfiguracja personalna nowego składu Homo Twist. Jak udało się panu namówić Titusa do dołączenia do zespołu?

Ja panu powiem - wystarczyło 30 sekund rozmowy (śmiech). Natychmiast się zgodził. Od dawna byliśmy kolegami. Muszę powiedzieć, że Titus Vaginus Rex Spiritus Sanctus jest przemiłym człowiekiem. A oprócz tego wiadomo, jaką ma proweniencję i jaką ma reputację. Praca z nim, poza drobnymi problemami - ale nie są to problemy natury personalnej - jest przyjemna. I w sytuacji, kiedy czegoś nie wie, potrafi zachować się jak uczeń, a w sytuacji kiedy coś wie, potrafi zachować się jak profesor.

Współpracuje nam się dobrze, jesteśmy spod tych samych znaków zodiaku. Titus też jest spod znaku lwa. I jedyne, co nam pozostaje, to wzajemny szacunek.

Rozumiem, że dwa lwy w składzie Homo Twist się nie gryzą?

W Homo Twist są nawet trzy lwy! Nie, stop. W składzie Homo Twist są cztery lwy! Z tym, że jeden z tych lwów jest wodnikiem (śmiech). Dobrze, że nie rozwodnikiem...

Dwa z tych lwów to perkusiści. Rozumiem, że w ten sposób chciał pan wzmocnić brzmienie całości...

To nawet nie jest kwestia wzmocnienia brzmienia, tylko zagęszczenie faktury rytmicznej. Słucham jazzu, również jazzu awangardowego i również tzw. "harmolodic", czyli "harmony", "melody" i "rhythmic". To jest koncepcja wymyślona przez jazzmana Ornette Colemana, ja może panu przeliteruję...

Naprawdę nie trzeba, jego nazwisko nie jest mi obce...

A to przepraszam za traktowanie pana jak debila w tym momencie. W każdym bądź razie Coleman wymyślił tę koncepcję już dawno temu i jest ona wynikiem zatrudnienia przez niego jeszcze w latach 50. dwóch osobnych kwartetów, gdzie było dwóch kontrabasistów, dwóch perkusistów i tak dalej. Po prostu podwójna sekcja, która mi się bardzo spodobała.

Ja uważam, że rytmu nie dzieli się na "raz, dwa, trzy, cztery", tylko rytm dzieli się w ten sposób: "raz, raz, raz, raz". Cały czas "raz". Nie ma części słabej i nie ma części mocnej. Wiadomo, że jak gramy jakąś prostą piosenkę, to nie musimy tak robić. Ale mnie generalnie interesuje pulsacja. I dlatego zatrudniłem dwóch drumerów. A do wzmocnienia brzmienia jest sampler.

Nie miałem jeszcze okazji słyszeć nowych nagrań Homo Twist...

Nikt nie miał okazji. Nie jest pan tutaj wyjątkiem.

To proszę mi powiedzieć, czego możemy się spodziewać.

Płyta jest kontynuacją "Moniti Revan". Wciąż jest to granie riffowe, momentami metalowe. Oczywiście w moim przypadku od romantycznego tekstu nie ma ucieczki. Ale metal jest romantyczny. Powiem tak - to jest metal, ale to nie jest metal. To jest rock, ale to nie jest rock. To jest jazz, ale to nie jest jazz.

Czyli to jest po prostu Homo Twist.

Tak jest, to jest zwykły Homo Twist.

Na pierwszego singla wybrany został numer "Oni zaraz przyjdą tu". Skąd pomysł, by właśnie zaprezentować ten utwór Breakoutów we własnej wersji?

Dlatego, że piosenka ta opisuje śmiertelną sytuację. A takie sytuacje mnie najbardziej interesują. Dlatego, że chciałem oddać hołd Tadeuszowi Nalepie, chciałem oddać hołd bluesowi, z którego wyszedłem. Bo choćby nie wiadomo co grał Homo Twist, to i tak będzie wiadomo, że korzeń tej muzyki będzie bluesowy. Właśnie dlatego.

Rozmawialiśmy dużo o muzyce jazzowej, o której opowiada pan w bardzo fachowy sposób. Dlaczego nie spróbuje pan nagrać jazzowej płyty?

(śmiech) Ja zbyt szanuję ten gatunek, by próbować się w nim odnajdować.

Na rynek niedawno trafił pana solowy, podwójny, koncertowy album "Proste historie", w którym prezentuje pan utwory grane przez siebie na ulicach. W Polsce jest pan jedną z najbardziej wyrazistych gwiazd, dlatego interesuje mnie, ile zostało jeszcze w panu Maleńczuka-barda, który grał na ulicy i zbierał na wódkę?

Pytanie, ile we mnie zostało ze "starego" Maćka, przypomina mi hasło Józefa Piłsudskiego, który powiedział kiedyś: "Nawet nie wiecie, ile we mnie zostało z małego Dyzia" (bardzo długi śmiech). I jednocześnie nie miał oporów, żeby ludzi pakować do więzienia i dowolnie naginać prawo. Dlatego nawet pan sobie nie wyobraża, ile jest we mnie z małego Dyzia (śmiech).

Niestety nie...

(śmiech)

Płyta "Proste historie" skierowana jest wyraźnie do kobiet, a mężczyźni - tutaj pozwolę sobie pana zacytować - "niech wypi***alają". To jakiś zabieg, by skusić na koncerty większą ilość kobiet?

Z jakiego powodu w ogóle chłopcy sięgają po gitary? Z jakiego powodu ja postanowiłem zacząć grać?

Domyślam się, że chodzi o odpowiedź: "Dziewczyny".

Dokładnie! Żeby podrywać kobiety. Czym byłaby sala pełna facetów? Miałem już w życiu takie akcje, bo grałem po więzieniach. To było straszne! Gdyby tak miało wyglądać moje życie, to na pewno zmieniłbym zawód (śmiech). Nie ukrywam - po to się gra, żeby jarać laski.

Postanowił pan wziąć udział w akcji "Rockiem w reżim". Czy tego typu inicjatywy odniosą skutek? Czy według pana Polska ma misję do spełnienia w przyspieszaniu demokratycznych przemian na wschodzie? Na Ukrainie nam się to powiodło, teraz Białoruś?

Mamy tę misję. I wydaje mi się, że myśmy ją podjęli już w 1980 roku. Gdyby nie Polska, to wszystkie postkomunistyczne państwa, nie tylko na wschodzie, byłyby wciąż pod jarzmem. Myśmy to zaczęli i to jest k**wa nasz psi obowiązek, żeby pomagać wszystkim naszym ludziom.

Trochę zmienię temat. Uważam, że wszyscy nasi rodacy w Kazachstanie, którzy kiedyś tam zostali skazani na banicję, powinni z miejsca otrzymać polskie obywatelstwo, mieszkania i tak dalej. Wydaje mi się, że nasze państwo na to stać. A nie robi tego tylko dlatego, że w Polsce wciąż rządzą "czerwoni". Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Przecież to byli intelektualiści, polska elita, którą wsadzono z odmrożonymi nogami i zawieziono gdzieś w stepy Kazachstanu. Ci ludzie powinni tutaj wrócić!

Absolutnie jestem za tym, żebyśmy wspierali demokratyczne przemiany na Białorusi. Nie w ten sposób, żebyśmy jechali tam z czołgami. Bo jeszcze dostalibyśmy wpi***ol - oni prawdopodobnie mają większą armię od nas. Ale krecia robota jak najbardziej.

I krecią robotę będzie wykonywał zespół Homo Twist?

My tam wysyłamy jakieś płyty. Jeżeli będzie trzeba zagrać tam za darmo, to oczywiście pojedziemy. Musimy robić krecią robotę. Przecież nasi ludzie siedzą tam w więzieniach! Tańczą tam czerwone więzienne tango.

Nie możemy pozwolić na to, żeby ktoś taki jak Łukaszenko, dręczył naszych ludzi! W ogóle żadnych ludzi nie można dręczyć, nie tylko Polaków!

Wspominał pan o roku 1980. Jak pamięta pan Wydarzenia Sierpniowe, których okrągłą rocznicę mieliśmy w tym roku?

Ja w latach 70. byłem socjalistą. Jako młody chłopiec - i do tego sportowiec - myślałem, że socjalizm to równość, socjalizm to braterstwo, i tak dalej. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że w dalszym ciągu tak uważam (śmiech). Dalej jestem socjalistą, a niektórzy nawet pomyślą, że pewnie faszystą. Ale dla mnie to nie jest w porządku, że ludzie dostają głodowe pensje i pracują na to ponad siły. Po to tylko, by utrzymać czyjś pałac.

Mój socjalizm jest specyficzny, bo jako artysta i poeta w pewnym sensie nie mogę nie być socjalistą. To jest specyficzne pojęcie artystycznego socjalizmu, który nie ma nic wspólnego z SLD, ani tym bardziej z wysiedleniem Polaków do Kazachstanu.

Gdy wybuchła sprawa Sierpnia '80, miałem 18-19 lat. I w ogóle za bardzo nie rozumiałem, o co chodzi. Nie kumałem tej "cza-czy". Dopiero później zrozumiałem, że trzeba walczyć na pięści i na kamienie. Zatem gdy dostałem powołanie do wojska, to jedyną rzeczą, jaką mogłem zrobić, było odmówienie przyjęcia broni od reżimu. A służenie w wojsku było popieraniem państwa.

Zrobiłem co mogłem i po prostu nie przyjąłem tej broni. Otrzymałem dwuletni wyrok, który odsiedziałem. I tak wyglądał mój udział w tamtych wydarzeniach. A jeszcze później, w 1989 roku, udało mi się paru milicjantów "przyciulać".

Proszę mi powiedzieć o szczegółach "przyciulania" funkcjonariuszy MO.

Chyba pięciu gliniarzy dostało ode mnie po prostu w ryj (śmiech). Ku chwale ojczyzny, oczywiście!

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: niekochana | Kochanie | Kocha | Acid Drinkers | Artysta | metal | jazz | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy