Reklama

Tęskno: Duchowość w tym trudniejszym czasie bardziej wychodzi na zewnątrz [WYWIAD]

Tęskno od końcówki 2018 roku było na ustach chyba wszystkich zainteresowanych rodzimą sceną muzyczną. Wtedy to właśnie premierę miał debiutancki album (wtedy jeszcze) duetu, zatytułowany po prostu "Mi". Tęskno od kilku miesięcy duetem już nie jest - Hania Raniszewska postanowiła poświęcić się innym projektom, na placu boju natomiast została Joanna Longić, która nie czekała długo z kolejnym albumem. Wydana właśnie płyta "Tęskno" to efekt jej kilkumiesięcznej pracy i zarazem podróż do bardzo intymnych i osobistych zakątków.

Tęskno od końcówki 2018 roku było na ustach chyba wszystkich zainteresowanych rodzimą sceną muzyczną. Wtedy to właśnie premierę miał debiutancki album (wtedy jeszcze) duetu, zatytułowany po prostu "Mi". Tęskno od kilku miesięcy duetem już nie jest - Hania Raniszewska postanowiła poświęcić się innym projektom, na placu boju natomiast została Joanna Longić, która nie czekała długo z kolejnym albumem. Wydana właśnie płyta "Tęskno" to efekt jej kilkumiesięcznej pracy i zarazem podróż do bardzo intymnych i osobistych zakątków.
Na czele grupy Tęskno stoi Joanna Longić /Daria Meller /materiały prasowe

Anna Nicz, Interia: Jako artystka przyzwyczajona jesteś raczej do intensywnego trybu życia, zwłaszcza w czasie promocji nowej płyty. Jak znosisz czas pandemii?

Joanna Longić (Tęskno): - Jest w porządku. U mnie działa to tak, że są odpływy i przypływy. Są czasy intensywności i koncertów, występów, dużo rozmów z ludźmi. Ale jest też czas tworzenia, czyli zamknięcie w domu, pokoju i działanie w samotności. Jestem introwertyczką, chociaż był taki moment, że bardzo z tym walczyłam, ale już się z tym pogodziłam. W jakiś sposób mój wcześniejszy tryb pracy przygotował mnie do tego, jak jest teraz. Oczywiście cała praca promocyjna wygląda teraz zupełnie inaczej. Nie ma tego momentu wyjścia i sama jestem ciekawa, co się wydarzy, kiedy to się skończy i czy będę odczuwać tego skutki. Wszyscy za jakiś czas przekonamy się, jak to na nas zadziałało.

Reklama

Nowa płyta, "Tęskno", powstawała znacznie krócej niż debiut, nagrany jeszcze z Hanią Raniszewską. Z czego wynika ta różnica?

- Przede wszystkim teraz miałam trochę więcej czasu. Prace nad naszym debiutem, czyli "Mi", zaczęły się jeszcze przed wymyśleniem nazwy projektu. Było dużo zastanawiania, były studia, każda z nas była w innym miejscu na świecie. Potem powstało trochę więcej materiału, który grałyśmy na koncertach.

Przy drugiej płycie sytuacja była inna - od początku było wiadomo, która wytwórnia wyda ten album. Przed debiutem nie wiadomo było nawet jak zostanie wydany - własnym sumptem, a może damy go po prostu do sieci. Wtedy też wyjechałam i przez prawie 2 lata pracowałam jako stewardessa. Gdy wspominam ten czas, Tęskno cały czas było z tyłu głowy. Nieważne, gdzie się było, co się robiło - dlatego też wróciłam do muzyki. Mimo, że ten wyjazd był po to, żeby móc muzykę dalej tworzyć, to nie był najłatwiejszy czas. Mieszkając w hotelach nie mogłam swobodnie ćwiczyć, ale kolejne utwory ciągle powstawały.

Przy drugim albumie było większe skupienie. Po wakacjach skoncentrowałam się tylko na tym. Druga płyta, bardziej niż ta pierwsza, odrobinę rozmemłana, złapała moment w aktualnej czasoprzestrzeni.

Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo adekwatna i pasująca do aktualnej rzeczywistości, przynajmniej w niektórych fragmentach (np. w tekście do utworu "Frajda") jest nowa płyta? Myślisz sobie czasem: przewidziałam to?

- Możliwe, że przez wrażliwość i odczuwanie wszystkich impulsów bardzo intensywnie coś tam docierało do mnie wcześniej. W lutym w Australii płonęły lasy, właściwie co chwilę coś się dzieje, co zbliża ku zagładzie. Teraz dotknęło to dosłownie cały świat. Z jednej strony to zbieg okoliczności, a z drugiej dużo rzeczy do tego prowadziło. Dużo mówi się o tym, jak planeta umiera, zasoby się kończą i będzie coraz więcej pożarów, to wszystko będzie się zmieniało. To wisiało w powietrzu od dłuższego czasu. Możliwe, że gdy artyści nastawiają się na tryb obserwacji i przyjmowania tych impulsów, po prostu odbija się to w ich twórczości.

W piosence pt. "Pierwsza" śpiewasz o modraszce, która pojawiła się na twoim parapecie. To migawka z twojego życia, krótka chwila, moment, który zamieniłaś w opowieść. O jakich innych migawkach opowiadasz jeszcze na albumie?

- O bardzo osobistych migawkach. W tej piosence jest mniej metafor, jest najbardziej wprost. To zabieg, od którego wcześniej uciekałam, bałam się mówić o takich prostszych rzeczach, wolałam szukać głębokich przesłań i znaczeń. Ten tekst jest napisany trochę z przymrużeniem oka, ale myślę, że dzięki temu bardziej uderzają kolejne utwory, jak chociażby "Frajda". W tekście do "Pierwszej" jest odrobina dystansu do siebie. To naprawdę tak wyglądało - ptaszki przylatywały do mnie i ćwierkały. Spodobało mi się rozwinięcie tej wizji i pomysł, że natura się odzywa, a ja spisuję to, co mi podyktowała i podaję to dalej.

Rynek muzyczny jest w trudnym momencie, twoje koncerty zostały przeniesione na jesień, nie wiadomo jeszcze, jak będzie wyglądać lato festiwalowe. Nie tak to miało wyglądać.

- Liczyłam na tegoroczne festiwale, trwały jakieś rozmowy i wyglądało na to, że pogram w tym sezonie. Jest mi po ludzku przykro, bo uwielbiam ten letni czas i wspominam ostatni sezon festiwalowy, który był dla nas bardzo obfity i tak różnorodny. Graliśmy między innymi na Primaverze i w Ostravie. Wydawało się, że to początek i będzie tego coraz więcej. Trzeba się pogodzić z obecną sytuacją, nie ma się co użalać.

Z drugiej strony muzycy organizują koncerty online, wiadomo, że to zupełnie coś innego. Ludzie jednak mają taką umiejętność, która objawia się w trudnych czasach - po prostu potrafimy się dostosować. Gdyby coś takiego wydarzyło się w czasach, w których nie mieliśmy dostępu do internetu, to by dopiero było!

Wyobrażasz to sobie?

- Nie wiem, jak docierałyby do nas informacje, może za pomocą głośników na mieście. Może bylibyśmy spokojniejsi.

W materiałach prasowych promujących "Tęskno" mówisz, że warto pielęgnować w sobie odwagę. Masz na myśli odwagę w tym, by nie dać się obecnemu napięciu, odwagę do tego, by próbować rzeczy, do których może nie jesteśmy do końca przygotowani, a może po prostu odwagę w muzyce, twórczości?

- Na pewno chodzi też o muzykę. Na nowym albumie wprowadziłam harfę, flet poprzeczny, większą różnorodność - pojawiły się utwory instrumentalne, jest też utwór a cappella. Jednak bardziej skupiłabym się tutaj na życiu codziennym, nawet na najmniejszych decyzjach. Myślę, że odwaga potrzebna jest do wszystkiego. Czasami nawet do tego, by wstać z łóżka. Szczególnie teraz.

Chodzi także o odwagę do dzielenia się przemyśleniami pomimo tego, że obawiamy się, że mogą zostać opacznie odczytane, są bardzo osobiste, są tym, co nas wyróżnia. Na przykład wiara, religijność, która nie jest za bardzo modna. Tu przychodzi mi do głowy "Walc", w którym jest odwołanie do jednej z historii biblijnych. Bałam się to robić przy pierwszej płycie. Postać Boga chowałam czasem za drugą osobą. Teraz robię to coraz odważniej. Zobaczę, jak to się rozwinie. Nie będzie na pewno tak, że za płytę czy dwie okaże się, że to muzyka religijna, bo nie o to chodzi. Po prostu myślę, że duchowość, która towarzyszy mi od najmłodszych lat, w tym trudniejszym czasie po prostu bardziej wychodzi na zewnątrz.

Powiedziałaś, że religijność czy wiara może nie jest zbyt modna, ale wierzę, że ludzie coraz mniej oceniają i ufają twórcy, że skoro dla niego to jest ważne, my mamy obowiązek to przyjąć. A to, jak to odczytamy, zależy już od nas.

- FKA Twigs na najnowszej płycie śpiewa o biblijnej Marii Magdalenie. Także w twórczości Sufjana Stevensa jest bardzo dużo nawiązań do Biblii. Może w Stanach wygląda to trochę inaczej, tam są inne tradycje, muzyka country, gospel, ludzie są do tego przyzwyczajeni. Ale coś jest w tym, że to się zmienia i jest coraz więcej wolności do poruszania tematu religijności.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: tęskno
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy