Reklama

"Szaleństwo i fanatyzm"

Fani ekstremalnej muzyki z niecierpliwością czekają na trzeci, duży album częstochowskiej formacji Infernal War, jednego z najważniejszych przedstawicieli polskiej sceny blackmetalowej. Prace nad "Transfigure" rozpoczęły się już na początku 2009 roku.

Jak przedstawiają się plany Infernal War na 2010 roku, kiedy możemy spodziewać się premiery następcy "Redesekration" oraz drugiej płyty projektu Iperyt - o tym wszystkim w rozmowie z Bartoszem Donarskim opowiedział wokalista Herr Warcrimer.

Co dzieje się z nową płytą?

Cóż, plany nieco się zmieniły i najpierw ukaże się split z Kriegsmaschine, na który nagramy dwa zupełnie nowe utwory. Zaraz potem pełną parą ruszają prace nad "Transfigure", której szkielet jest co prawda gotowy, ale jeszcze trochę czasu minie zanim wszystko zostanie zapięte na ostatni guzik. Mogę cię jednak zapewnić, że będzie to materiał bardzo ostry, ale jednocześnie bardziej atmosferyczny niż poprzednie.

Reklama

W sumie można powiedzieć, że przez ten niecały rok w kwestii nowej płyty zbyt wiele się nie zmieniło, ale na pewno nie był to czas stracony. Zagraliśmy trochę koncertów (może nawet za dużo...), Iperyt ukończył nagrania następcy "Totalitarian Love Pulse", powstały nawet pierwsze utwory pewnego projektu, w który część z nas jest zamieszana...

Wspominałeś, że następca "Redesekration" zapowiada się na "cholernie mocny" materiał, w co nie wątpię, ale, co bardziej interesujące, zapewniałeś również, iż nowy album będzie znakiem ewolucji, tak muzycznie, jak i mentalnie. Czy na obecnym etapie możesz powiedzieć na ten temat coś więcej?

Widzisz, ja uważam, że każde nasze kolejne wydawnictwo obrazuje naszą ewolucję - zarówno muzycznie i mentalnie. Dlatego czasem męczy mnie etykietka, którą przyklejono Infernal War po wydaniu "Terrorfront". Ten cały rebeliancki, wojenno-antychrześcijański koncept, który powstał jeszcze przed moim dojściem do zespołu to już zamknięty rozdział, którego zwieńczeniem był właśnie nasz debiutancki album. Wciąż jestem z niego dumny, ale były to jedynie nieco prymitywne początki czegoś, czym Infernal War staje się z płyty na płytę.

Poza tym nie interesują mnie już żadne efektowne slogany, malownicze deklaracje czy odcinanie się od wszystkich i wszystkiego dla podkreślenia swojej ekstremalnej postawy. Pod względem ideologicznym Infernal War jest obecnie tworem bardziej złowieszczym, destruktywnym i fanatycznym niż kiedykolwiek przedtem, ale jednocześnie coraz bardziej introwertycznym. Nie czuję już potrzeby manifestowania naszej bezkompromisowości na każdym kroku i całego tego inercyjnego pier*******. Lubię natomiast różne prowokacje, które czasem bezlitośnie obnażają u ludzi niezdolność do logicznego myślenia...

Zastanawiam się, jak może brzmieć nowa płyta. Czy na tym etapie można wyciągać w tej materii jakieś wnioski?

Wnioski można wyciągać, ale trudno powiedzieć na ile wiążące one będą. W pewnym sensie sam jestem ciekaw, jak ta płyta ostatecznie zabrzmi, bo jej szkielet jest gotowy, ale jeszcze sporo może się zmienić, kiedy zaczniemy pracować nad nią w pełnym składzie. Część z nas preferuje soniczne bestialstwo na najwyższych obrotach, innym bardziej zależy na kreowaniu złowieszczej atmosfery. Życzę więc sobie, żeby wyszedł nam album równie ekstremalny jak poprzednie, ale jednocześnie przepełniony szaleństwem i fanatyzmem. Do tego będziemy dążyć.

Techniczna strona waszej muzyki i wasze umiejętności nie od dziś budzą podziw. Z albumu na album, coraz wyżej podnosicie tę poprzeczkę. Dla wielu zespołów z ekstremalnej półki, szczególnie w ściśle określonych ramach takiego czy innego gatunku, dążenie do warsztatowej perfekcji wydaje się być sposobem na rozwój, jako że stylistycznie chyba wszystko zostało już powiedziane. Czy brak sposobu na wydobycie nowych, innych stylistycznych środków wyrazu może być również pułapką, w którą wpadnie Infernal War?

Nie interesuje mnie dążenie do warsztatowej perfekcji jako cel sam w sobie. Pójście w tym kierunku byłoby równoznaczne z końcem mojego uczestnictwa w danym zespole. Najważniejszy w tej muzyce jest odpowiedni feeling - niezależnie od poziomu jej technicznego zaawansowania, innowacyjności etc.

Z innej beczki. Gracie nie tylko w Polsce, ale poza granicami kraju. Czym - z waszych obserwacji - różni się polska scena metalowa od tej na Zachodzie? I przy okazji, jak oceniają nas na zewnątrz?

Myślę, że zagranicą organizacja nawet tych najbardziej podziemnych koncertów jest po prostu bardziej profesjonalna. W Polsce zdarza się, że organizatorzy zapominają zapewnić zespołowi podstawowe rzeczy, a akustyk nie ma pojęcia co robi. Zagranicą się z tym nie spotkałem.

Zagadką nadal pozostaje też "No State Of Grace" Iperyt, który - według twoich słów z maja 2009 - był "już prawie ukończony". Co się dzieje?

Dobrze się dzieje. Płyta jest skończona i w okolicach maja powinna się ukazać. W pewnym sensie jest to kontynuacja "Totalitarian Love Pulse", ale tyle tu różnych smaczków i nowych elementów, że o powtórce z rozrywki nie ma mowy. Na pewno nie jest to muzyka łatwa w odbiorze, ale myślę, że warto będzie poświęcić jej odpowiednią ilość czasu. Tak czy inaczej, "No State Of Grace" to uderzeniowa dawka wyrafinowanego Zła.

Zauważyłem również, że ataki skierowane w waszą stronę, stanowiące skądinąd swoistą reklamę Infernal War, budzą równie silne reakcje obronne ze strony fanów waszej muzyki i nie tylko. To chyba krzepiące?

Poniekąd tak, choć tak naprawdę argumenty obu stron często mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NAD | plany | iperyt | szaleństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy