Reklama

"Rolling Stonesi rapu"

Z okazji wydania albumu "New Whirl Odor" (2005) legendarnej amerykańskiej grupy Public Enemy, AJK spotkał niewątpliwy zaszczyt przeprowadzenia telefonicznego wywiadu z jej frontmanem Chuckiem D. Aby się z nim umówić na rozmowę, AJK był zmuszony zrobić mu pobudkę o 6. rano amerykańskiego czasu, co w żaden sposób nie zdenerwowało rapera - wręcz przeciwnie, okazał się bardzo otwartą i miłą osobą. Zapraszamy do przeczytania jej zapisu i sprawdzenia (przypomnienia sobie) starszych i nowszych produkcji tej legendarnej ekipy.

Zacznijmy może od odrobiny historii. Wiem, że poznaliście się na uniwersytecie - skąd się wziął pomysł na utworzenie Public Enemy?

W college'u pracowaliśmy jako DJ-e, byliśmy ogromnymi fanami rapu i hip hopu w okresie, kiedy ludzie jeszcze uważali, że te rzeczy nie odniosą większego sukcesu. W tym samym okresie wytwórnia Def Jam rozpoczął działalność i w szybkim czasie zaczęliśmy z nimi współpracę.

Właściwie od początku ty i Flavour Flav byliście bardzo różni artystycznie. Ty zawsze stanowiłeś poważniejszą stronę, a Flava tę bardziej komiczną.

Reklama

Bardziej jest to tak, że Flava na pewno jest bardziej widoczny, lubi być widzianym. No i jest wspaniałą osobą (śmiech).

Czy stała za tym jakaś koncepcja, czy może był to naturalny proces?

Pomysł można by porównać do tego, co mieli James Brown i Bobby Byrd. Wiesz, to jest nasze brzmienie - z całą pewnością mamy świadomość tego, skąd przyszliśmy.

A w życiu codziennym? Jest podobnie?

Tak, Public Enemy jest prawdopodobnie grupą najbardziej pokazującą to, jacy naprawdę jesteśmy. To jest tak, jakbyś spojrzał na Rolling Stonesów, jak Mick Jagger i Keith Richards(śmiech). To właśnie dlatego nazywamy siebie "Rolling Stonesami rapu" - ponieważ byliśmy na całym świecie i do każdego kraju i miasta, w którym występujemy, przywozimy wielkie show. To dla nas bardzo ważne i jesteśmy wdzięczni za możliwość, którą nam dano.

Możesz powiedzieć, skąd się wzięła koncepcja The Security of The First World?

Gdy dorastaliśmy, istniały takie organizacje, jak The Black Panthers, Nation Of Islam. To było dużą inspiracją. Dodatkowo, chcieliśmy dodać naszym występom trochę elementu teatralnego, chcieliśmy nadać tej muzyce odrobinę odmienności.

Public Enemy powstało w 1982 roku, ale pierwszy album wyszedł dopiero w 1987 r. Skąd taka długa odległość w czasie?

Wiesz, w 1982 nie nagrywaliśmy nic, byliśmy tylko DJ-ami, którzy kochali rap. Chcieliśmy muzycznie robić coś większego, aż w końcu nadarzyła się okazja. To było około 1985 roku.

Wasz pierwszy krążek "Yo! Bumrush The Show" nie miał zbyt dużego powodzenia w mediach, później już było inaczej. Dlaczego tak przyjęto wasz debiut?

Bo byliśmy nowi. Po prostu. Wcześniej, gdy ktoś nowy się pojawiał, najpierw wychodził 12-calowy singel, dopiero później pojawiał się album. Byliśmy jedną z pierwszych grup rapowych, które zrobiły odwrotnie - zaczęliśmy od albumu.

Po wydaniu dwóch albumów, wizerunek PE w mediach był dość negatywny, czego szczytem był komentarz Profesora Griffa dla gazety "The Washington Post". To się znacznie zmieniło od tamtego okresu. Jak uważasz, czy to grupa się zmieniła czy raczej media?

Wiesz, przede wszystkim pamiętaj, że mówimy tu o okresie prawie 20 lat temu. Rzeczy się bardzo pozmieniały, opinie się pozmieniały, cały świat się zmienił. Wtedy nasze komentarze mówiły o tym, że Czarni są traktowani jak "ci gorsi". Jak można było mówić o równości? O to chodzi w Public Enemy - nie traktujcie nas jakbyśmy byli niczym, też jesteśmy ludźmi.

Nie wiem, jak często Polacy mają styczność z czarnymi - z tego, co wiem, nie było to częste, gdy przy władzy stali komuniści. Tak więc pewnie wiele osób nie rozumiało, czym w ogóle jest rasizm, który dotyczył czarnych. Można to porównać do okrucieństw, przez jakie przechodzili Polacy w przeszłości - ale obejmowało to krótki okres czasu. A niewolnictwo trwało w Stanach przez ponad 100 lat! Po prostu w pewnym momencie stwierdziliśmy, że nie będziemy tego już znosić.

Byliście pierwszymi, którzy wydali album w postaci mp3 do ściągnięcia z internetu. Skąd taki, wówczas nowatorski, pomysł?

Chcieliśmy po prostu mieć większą kontrolę. Normalnie trzeba mieć długi łańcuch dystrybutorów i innych pośredników, przez co można wiele stracić.

A co myślisz obecnie o tej technologii?

Uważam, że to jest fantastyczne. Ludzie na przykład z Polski mogą wejść na internet, mieć okno na cały świat. DJ-e, MC, mogą robić o wiele więcej rzeczy, działać z ludźmi z drugiego końca świata. To coś naprawdę wyjątkowego.

Zgodziłbyś się, że wasza współpraca z kapelami rockowymi - na przykład z Anthrax - miała duży wpływ na powstanie popularnego obecnie nu metalu?

Na pewno miało to jakiś wpływ. No ale właśnie po to robimy to - trzeba zawsze podnosić poprzeczkę. Ale nie można zapominać, że na przykład Run DMC zrobili coś takiego wcześniej, Bambaataa tak samo. Tak naprawdę to im powinniśmy być więc wdzięczni.

Planujesz wydanie kolejnego albumu?

Prawdopodobnie wydam płytę wspólnie z Fine Arts Militia. Na tym nagraniu możecie spodziewać się moich wypowiedzi na wiele nowych tematów.

Opowiedz mi o waszej ostatniej płycie "New Whirl Odor"?

Jest to globalne ostrzeżenie przed bronią masowego rażenia. Chodzi o to, że na świecie jest tyle rzeczy, które mieszają masom w głowach, a które pozornie czynią ich szczęśliwymi.

W tym roku wasz klasyczny album "Fear of a Black Planet" został wybrany do umieszczenia w Bibliotece Kongresu USA. Jak myślisz, czemu wybrano akurat ten krążek?

"Fear of a Black Planet" była w pewien sposób najbardziej międzynarodową płytą, zawierała bardziej globalne rozważania. Również w bardziej inteligentny sposób rozpatrywała ona kwestię ras i rasizmu, można jej używać jako swego rodzaju opracowanie. Byliśmy bardzo zaszczyceni, że wybrano właśnie naszą płytę.

Możesz coś opowiedzieć o Fine Arts Militia i Confrontation Camp?

Lubię zajmować się kilkoma projektami na raz. I to są jedne z moich projektów - Confrontation Camp to pomieszanie rocka i rapu, nad którym pracuję wspólnie z Professorem Griffem i Kyle Ice Jasonem.

Fine Arts to z kolei projekt, nad którym pracuję z muzykami, wspólnie z którymi staramy się stwarzać coś bardzo innowacyjnego. To bardzo miłe doświadczenie.

Jako znany aktywista polityczno-społeczny, jakie nowe problemy widzisz w dzisiejszym świecie?

Uważam, że przede wszystkim Ameryka powinna zjednoczyć się z resztą świata, zamiast zachowywać się jak światowy policjant.

Czy uważasz, że problemy, przeciwko którym walczyliście w latach 80., już minęły?

Trzeba walczyć w inny sposób, jest zupełnie inaczej, niż było. Obecnie musisz być gotowym do walki za każdym razem, gdy zagrożona jest wolność.

A rasizm?

Nadal istnieje, ale również w inny sposób. Można powiedzieć, że rasizm zmienił się w swego rodzaju "klasizm". Jest to nadal tak silne dlatego, że wszyscy oceniają cię na podstawie tego, jak wyglądasz, a nie tego, jak myślisz. Jak długo ludzie będą brali pod uwagę wygląd zewnętrzny, tak długo rasizm będzie istniał.

Dlatego internet jest świetny. Nikt nie patrzy na to, jak wyglądasz, czy jak się wysławiasz. Nikt cię z tych powodów nie wykluczy.

Stwierdziłeś swego czasu, że rap to "Czarne CNN", nadal tak uważasz?

Uważam rap za ogólnoświatowe doświadczenie kulturowo-religijne. Rozumiesz, teraz na całym świecie masz raperów, którzy mają coś do powiedzenia. To jest coś wspaniałego.

Bardzo ci dziękuję za rozmowę. Masz jakieś ostatnie słowo dla twoich fanów w Polsce?

Byliśmy w 53 krajach, na całym świecie, ale zawsze chcieliśmy przybyć do Polski. Nie wiem, czemu się to jeszcze nie stało. Z niecierpliwością czekamy na dzień, w którym przyniesiemy ze sobą show Public Enemy do Polski.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: show | rasizm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy