Reklama

RAT: Elvis, rap i wygodne szczurze maski na każdą okazję

Pod szczurzymi maskami i szyldem RAT kryje się poznańsko-warszawski projekt, który tworzy muzykę na pograniczu dubu, hip hopu i elektroniki. Swój debiutancki album zaprezentują m.in. na festiwalu Spring Break w Poznaniu.

Pod szczurzymi maskami i szyldem RAT kryje się poznańsko-warszawski projekt, który tworzy muzykę na pograniczu dubu, hip hopu i elektroniki. Swój debiutancki album zaprezentują m.in. na festiwalu Spring Break w Poznaniu.
RAT szykuje debiutancki album /fot. Martyna Badura /.

Jeszcze pod koniec 2016 r. Wit i Papa Musta działali pod szyldem Ratmisfit. Duet ostatecznie skrócił nazwę do RAT i taki sam tytuł nosi debiutancka płyta, która do sprzedaży trafi 4 marca.

Poznańsko-warszawska ekipa upodobała sobie symbolikę szczura jako zwierzęcia inteligentnego, wyrzutka, precyzyjnie poruszającego się po strukturze miejskiej, postrzeganego zarazem jako istotę odrażającą, żyjącą na uboczu. Swoje dźwięki tworzą w swojej samotni-studiu zwanym Nervous Breakdown.

Kiedy i w jakich okolicznościach narodził się pomysł na RAT?

Reklama

Wit: - Narodził się w roku 2016 roku. Chodziło za mną napisanie utworów w stylistyce muzyki elektronicznej, ale podszytej hiphopem, dubem i echami reggae czyli stylistyki, którą od dawien dawna słucham i zawsze się jarałem. Napisałem kilka bitów, linii basowych i przestrzennych syntezatorów z myślą o zrobieniu instrumentalnych utworów. Jednak z biegiem czasu aranżacje zaczęły mi się układać pod piosenki. Nie myśląc długo, wykonałem telefon do Papy Musty (długoletni friend z czasów liceum) z propozycją, czy by nie skrobnął tekstu, jak mu podejdzie muza zwłaszcza, że Papa jest również wielkim fanem roots, reggae, dubu i pochodnych.

Okazało się że świetne teksty plus barwa głosu idealnie skleiły się z muzyką. Potem poszło, jak z płatka i resztę utworów stworzyliśmy w bardzo szybkim tempie. Był to okres lutego marca poprzedniego roku. Od tego momentu możemy uznać powstanie RAT.

Dlaczego zatem RAT? Skąd ten image?

Papa Musta: - RAT to SZCZUR, czyli zwierzę odtrącone, które mimo to przetrwa zawsze. My się tak właśnie czujemy. Szczur, czyli Surwajwer, czyli Przetrwaniec.

Wit: - Tak, nasza działalność muzyczna trwa już lekko ponad dekadę. Było dużo zakrętów, zespołów składów, w których graliśmy bądź gramy. Cały czas nam się chce i lubimy to robić. Przetrwaliśmy i działamy, jak niezłomne szczury (śmiech).

Ciekawe. Zatem, polski rynek muzyczny to taki kanał?...

Wit: - Nie nazwałbym tego kanałem, ale raczej krętą drogą. działamy w świecie alternatywny muzycznej, w której wiadomo: nie jest łatwo. Nasze podejście do piosenek też nie jest konwencjonalne. Wymaga to od słuchacza większego zaangażowania. Oczywiście, lubimy pop i też ten z głównego źródła. Myślę że pomysły na drugą płytę już teraz w zarysie są bardziej przystępne a nawet popowe, więc mamy zamiar wyjść na powierzchnię, zarobić wielkie siano i potem odcinać kupony (śmiech). Na poważnie dodam, że nie robimy nic wbrew sobie i działamy na własnych warunkach. A wracając do kanału i szczurów to... tak, te gryzonie żyją w kanałach (śmiech).

P: - Rynek muzyczny obfituje w smakołyki, w kanale to siedzimy my.

Wit: - Czy obfituje? Chyba jestem bardziej wybredny i kapryśny, niż Papa (śmiech).

Obfituje? Jacy polscy wykonawcy zwrócili waszą uwagę w poprzednim a może nawet już i w tym roku?

P: - Ja obecnie sięgam do muzycznych korzeni i katuję Chucka Berry’ego, Elvisa i Carla Perkinsa. Z nowych polskich rzeczy mam tak, że albo podoba mi się muzyka, albo teksty, nic nie trafia do mnie w całości.

Wit: - Słuchamy dużo muzyki i mówiąc za siebie, bardziej tej starej niż tej nowej. Również, przeszukując "internety" wpadam na bardzo dobre stylizacje i produkcje rodem z lat 50. i 60., które ze smakiem nawiązują do przeszłości. Ostatnimi czasy byłem zasłuchany w płytę zespołu The Frightnrs "Nothing more to say" dla świetnej wytwórni Daptone, w której wydaje swoją muzykę również charyzmatyczny i emocjonalny Charles Bradley. Są to smakowite rzeczy. Z polskiej muzy ciekawy hiphopowy Otsochodzi, poznański Kilwater za wciągający filmowy klimat. Totalnie rozwalił mi jednak czaszkę kolektyw Czeluść - na Open'erze generowali niesamowicie potężny bas z mrocznymi dźwiękami, co dawało niesamowity cios. Mocna rzecz. Oczywiście płyt jest o wiele więcej, ale te wymienione, to pierwsze z brzegu przy których "coś" mnie zatrzymało na dłużej.

Elvis i Chuck Berry inspirują także waszą twórczość?

Wit: - Gdyby nie oni, to na pewno muzyka pop wyglądałaby inaczej. Stara muza do dzisiaj nas inspiruje i fascynuje. Dużo starego ska, roots, rocksteady. Papa zawsze wnikliwie tamte czasy "badał" i przynosi na próby stare korzenne bluesy i rocksteady.

P: - Myślę, że wszystko czego słuchamy podświadomie wpływa na to, co tworzymy, od początków rock'n'rolla, poprzez lata 80. aż do współczesnej elektroniki czy rapu. Moim ulubionym zajęciem, np. jest czytanie biografii jakiegoś muzyka i przy okazji sprawdzanie całego kontekstu muzycznego - jego inspiracji i współczesnych mu artystów. Aktualnie przerabiam autobiografię Johnny'ego Casha, więc jestem mentalnie na etapie lat 50. i rozkwitu Sun Records.

Skąd wytrzasnęliście swoje maski? Występujecie w nich? Będzie to stały element waszego image, jak na przykład w przypadku Daft Punk?

P: - Maski są z terenów dawnych Indochin, długo czekaliśmy na przesyłkę więc najpierw posiłkowaliśmy się takimi gumowymi. Albo skazana na porażkę walka z workami pod oczami albo wygodne maski na każdą okazję. Wiele problemów dzięki nim znika.

Wit: - W maskach każdy bez problemu nas rozpozna (śmiech).

Kto powinien zainteresować się waszą muzyką? Do jakiego słuchacza traficie na pewno a do jakiego chcielibyście dotrzeć?

P: - Do straceńców stojących każdego dnia na rozstaju dróg i podejmujących tę samą walkę. Niech bas będzie ukojeniem ich ciał a słowo paliwem dusz.

Wit: - Papa celnie to ujął. Dodam tylko - niech bit nadaje puls i tempo tej walce.

Za chwilę ma odbyć się premiera waszego debiutanckiego krążka. Jaki będzie miał tytuł, kiedy dokładnie się ukaże i ile na jego temat wiemy dziś?

Wit: - Nazwa pierwszej naszej płyty to po prostu "RAT". Będzie zawierała 10 utworów, które według nas układają się w jedną historię - muzyczną jak i tekstową. Na premierowym koncercie mamy zamiar zaprezentować materiał z całej płyty jak i nowe utwory które prawdopodobnie pojawią się na drugiej płycie plus kilka niespodzianek. Planujemy zagrać o wiele dłuższy set, niż dotychczas. Zatem ćwiczcie formę!

P: - Oficjalna premiera 4 marca w klubie Twoja Stara w Off Garbary połączona z koncertem i tańcami do białego rana.

Czy promocji albumu będzie towarzyszyła jakaś trasa?

Wit: - Na przełomie marca i kwietnia gramy cztery koncerty na których będziemy grali całą płytę od a do z + nowe utwory. Zaczynamy w Poznaniu 4 marca, 23 Katowice - będziemy supportować Miuosha, 1 kwietnia lecimy do Estonii na Tallin Music Week i 22 znowu Poznań na Spring Breaku! Czerwiec planujemy podróż po Europie i kilka koncertów, ale dopiero jesteśmy na etapie organizacji. Więcej informacji niebawem i zapraszamy gorąco na koncerty.

Czy zatem RAT to projekt o silnych ambicjach, by zaistnieć poza Polską?

Wit: - Chcemy grać jak najwięcej. Czy będzie to Polska czy możliwości koncertowania poza granicami - nie rozgraniczamy tego. Jeśli jest okazja zagrania poza granicami naszego kraju w fajnym miejscu to bardzo chętnie jedziemy. Zawsze poznać można nowych ludzi, nowe zwyczaje i kulturę. To jest podniecające.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy