Reklama

"Puls i tajemnica"

Album był zapowiadany jako początek nowej drogi - zarówno dla zespołu Sweet Noise i samego Glacy. Materiał w dużej mierze został nagrany w Republice Południowej Afryki, co sprawiło, że muzycznie płyta przeszła zdaniem Glacy "absolutną rewolucję". Wokalista opowiedział nam o afrykańskiej przygodzie, rządach IV RP, szatanie i The Rolling Stones.

Długo nie było o was słychać. Co się działo w zespole od czasu wydania płyty "Revolta"? Czy ten czas minął wam przede wszystkim na pisaniu utworów na nowy album?

Rzeczywiście, od wydania ostatniej płyty minęły ponad 3 lata i to był okres dojrzewania do tego, czy mamy tworzyć nowy album, czy mamy coś do powiedzenia, czy gdzieś ta energia się wypaliła. Zawsze mi zależało na tym, żeby to były działania i artystyczna droga, która jest na krawędzi ostrych dokonań, które mają znaczenie, głęboki sens i wypływają ze mnie.

Reklama

Kiedy decyzja została podjęta, pisaliśmy utwory, wybieraliśmy te, które powinny wejść na tę płytę. Cała koncepcja płyty "The Triptic" też powstawała dość długo. Współtworzyłem ją z Wahanem Bego, który przyjechał wtedy z Armenii. Przywiózł dla mnie masę inspiracji w postaci rzeźb, artystycznej energii, która tam jest naprawdę mocna.

Potem pojechaliśmy do RPA, gdzie wiele rzeczy nagrałem. Część musiała ulec zmianie, żeby ukształtować tą płytę od nowa.

Tytuł płyty to "The Triptic" - czy zatem można lub wręcz należy traktować ją jako całość składającą się z trzech części, czy może jako pierwszą odsłonę tryptyku?

Nie wiem jakie będą losy tej płyty - czy będzie miała kontynuację. Dla mnie tryptyk zawsze kojarzył się z dziełem koncepcyjnym i jeżeli to nie jest po prostu słowo wyciągnięte ze słownika, czy gdzieś ze świadomości, to znaczy, że za dziełem kryje się koncepcja. Że jest jakiś początek, rozwinięcie i koniec.

Tak jest w przypadku "The Triptic". Chciałem, żeby to był bardzo spójny materiał, który dotyczy wielu spraw, ale tak naprawdę opowiada jedną historię. Historię człowieka, który musi się określić w nowych czasach, totalnych, globalnych niebezpieczeństw - w czasach terroryzmu, wojny, głębokiej nędzy 3/4 świata i dominacji kultury zachodniej, która spycha nas z jednej strony w alienację, tworzy wiele zapalnych punktów na całym świecie.

Uważam, że to jest taki moment, gdzie trzeba dotrzeć z powrotem do esencji człowieczeństwa w sobie i być z innymi ludźmi - komunikować się z nimi, wykorzystywać nowoczesne środki komunikacji, a takim jest na pewno internet. Taka solidarność ludzi na całym świecie mogłaby zmienić globalną sytuację. Bo ile można żyć na beczce prochu? Ile można chylić czoła przed złodziejskimi praktykami wielu rządów, takich jak np. rząd IV RP.

 

Na singlu ukazała się wasza wersja wielkiego przeboju The Rolling Stones "Sympathy For The Devil" z podtytułem "part 666". Udało wam się zdobyć zgodę na przerobienie tego nagrania na własną modłę - możesz opowiedzieć jak do tego doszło?

Na pewno pomogła w tym firma Pomaton EMI, która wydaje The Rolling Stones. Kiedy ta wersja była gotowa, miałem pełną świadomość, że jest to bardziej przeróbka, adaptacja, czy własne spojrzenie na ten utwór, niż typowy cover, przy którym jest dużo mniej problemów jeśli chodzi o kwestie prawne.

Tutaj była opcja zgody Rolling Stonesów, w związku z tym, że akordy, dźwięki różnią się znacznie. Jedynie tekst jest nie zmieniony i tak naprawdę ten tekst był głównym powodem dla którego chciałem ten utwór zrobić. Wiele lat za mną chodziła ta strofa "Please to meet you / Hope you guess my name" - przedstawienie zła i szatana pod postacią kogoś, czy czegoś co jest bardzo wyrafinowane, często bardzo eleganckie... Dla mnie zło w obecnej chwili to jest i globalna komercjalizacja życia. Bardzo często zło kryje się za eleganckimi garniturami polityków czy za sutannami kleryków i księży, którzy wykorzystują swoją pozycję do tego, żeby wykorzystywać innych, by wręcz ich okradać.

Szatan czy zło przemawia przez ten utwór właśnie w taki sposób. Myślę, że jest to komentarz do rzeczywistości. To zło wkrada się w nasze życie podobnie jak ten utwór, gdzieś tam w mediach (śmiech).

Mówisz o tym, że żadna z wersji tego nagrania nie wydobyła tego co wy - czym zatem waszym zdaniem różni się wasza wersja od oryginału?

Ja starałem się wydobyć z tego utworu naprawdę głęboką powagę. W tamtych czasach to był utwór maksymalnie rebeliancki. Ja chciałem się skupić na tym, że Jagger w znakomity sposób objął historię ludzkości od czasów Chrystusa, po zabójstwo Kennedy'ego. Dla mnie mało jest tak celnych tekstów, które w tak niewielu słowach potrafią dotknąć tak istotnych rzeczy.

Starałem się wyciągnąć z tego taką medytacyjną moc i powagę. Słyszałem wersję Ozzy'ego, Stonesów i Laibacha, i w jakiś sposób w nich tego mi brakowało. Dlatego rzuciłem się na ten projekt.

Często w przypadkach takich przeróbek trafiających na singla padają zarzuty, że zespół czy wykonawca podpiera swoją płytę przebojem innego artysty, że widać nie ma sam nic ciekawszego do zaproponowania. Jak reagujecie na tego typu głosy?

Dla mnie takim sygnałem, że możemy to zrobić, było to, że ilekroć komukolwiek puszczaliśmy ten utwór, to często dopiero w połowie, przy słowach refrenu, orientował się, że to jest Rolling Stones. Na tyle ta kwestia brzmi inaczej, jak Sweet Noise, że dla wielu słuchaczy, którzy nie znają Stonesów, to jest po prostu utwór "Sympathy For The Devil".

Gdyby nie to, że udało się na nim odcisnąć na nim własne piętno, to nie robiłbym coveru dla samego zapchania miejsca. Od pewnego czasu - od płyty "Revolta" i "Czasu ludzi cienia" - specjalizowałem się w szukaniu sposobu na to, żeby wedrzeć się i w świadomość ludzką i świat mediów, które nie stoją otworem dla alternatywnych działań.

Dla mnie ma to głęboki sens i dopiero w tej chwili, po tym singlu, zacznie się przedstawianie całej opowieści "The Triptic", która ma różne odcienie i zostanie przedstawiona w różnych filmowych wcieleniach - teledyskach. Będzie to zapis tego, co się stało w RPA, moje wędrówki po slumsach otaczających Cape Town. To bardzo mocny, dokumentalny materiał, próbujący uchwycić sedno tamtejszego życia.

Z drugiej strony zrobimy animacje z pogranicza mangi, to będzie taki cybernetyczny "The Triptic". Nie dałbym się zwieść, że to będzie tak wyglądać spokojnie.

 

O "The Triptic" mówisz, że to "początek nowej drogi" - chodzi o zespół, o jego twórczość, czy o twoją drogę życiową? Jak to odbierać? I co takiego się zdarzyło, że zaczynacie nową drogę?

 

Myślę, że początek mojej nowej drogi to także początek dla Sweet Noise. To dla mnie nowe wyzwanie, nowa rzeczywistość, szczególnie po przerzuceniu działań tego zespołu do RPA, poczułem, że to jest komunikowanie się z innymi ludźmi na zupełnie innym poziomie. Te dokonania, które mamy za sobą w Polsce mają taki ciężar, że również do nich przemawiają.

"Czas ludzi cienia" i "Revolta" z założenia nie były rzeczami, które wyjdą szeroko poza Polskę. Były poświęcone okresowi, który spędziłem tylko tutaj i rzeczą, która łączy się tylko z tym krajem.

Spora część nagrań przebiegała w RPA, co akurat nie jest w sumie zaskoczeniem ze względu na twoje afrykańskie korzenie. Czy miejsce w którym nagrywaliście, tak odmienne od Polski, wpłynęło jakoś na zawartość tej płyty, na jej stronę muzyczną czy teksty?

Na pewno. Na teksty akurat nie, bo powstały one w całości w Polsce. Tam zostały dopisane detale. Ale muzycznie to była absolutna rewolucja. Ta płyta pojechała tam prawie skończona, a ja postanowiłem zburzyć tą strukturę, wpuścić zupełnie nową, świeżą wibrację, krew, inspiracje i ludzi, którzy przyłączyliby się do tej całej historii bez psucia. Udało mi się takich ludzi nakłonić do współpracy - są to przedstawiciele bardzo różnych gatunków muzycznych: ragga, soul, hip hop. Pod tym względem odczuwanie tej płyty jest zupełnie inne.

Jest w niej taki puls, tajemnica i energia bardzo ludzka, ale z drugiej strony gorąca. Miałem problemy z osiągnięciem tego efektu, kiedy działałem tylko w swoim studio i nie chciałem, żeby to się tak zakończyło. Część inspiracji, która zaczęła tę płytę pochodziła z Armenii, dlatego pomyślałem, że dobrze jest pojechać jeszcze w inne miejsce i zupełnie inaczej na to spojrzeć. To było bardzo potrzebne.

 

Pracujecie już nad drugim klipem - czy możesz zdradzić do którego utworu i co będzie przedstawiał ten teledysk? Czy też był kręcony w Afryce?

Ta podróż już miała miejsce. Przywieźliśmy stamtąd materiał zdjęciowy do "Sympathy For The Devil", ale również do "Give It All Away". W tej chwili zaczynamy kwestie montażu. To jest 10 godzin materiału, zapisków bardzo ostrych akcji, które się tam odbywały - performance wokalny, prawie śpiewanie ludziom w domach, na ulicach, czy występy na sound systemach.

"Give It All Away" to będzie drugi klip, po nim nastąpi, jak myślę, utwór "Chaos" - taka opowieść cybernetyczna. To będą kolejne wcielenia, ale materiał jest już nakręcony i na razie mamy plany skończyć to, co jest już zrobione.

"The Triptic" wytwórnia zapowiada jako "przykład niespotykanego eklektyzmu". Rozumiem, że dla ciebie muzyka nie ma granic, w związku z czym pytanie, czy planujecie prezentować ją także za granicami Polski?

Planujemy wydać ją w RPA. Czuję, że będzie ona dojrzewała do tego, żeby pokazać ją gdzie indziej. Zwłaszcza, że w tym wypadku bardzo wierzę w samą muzykę. Zawsze wierzyłem w nasze płyty, ale po raz pierwszym mam taki głęboki spokój, który wynika z tego, że ilekroć ją sobie puszczam, to myślę "tak, to działa".

Ta płyta budzi różne skojarzenia - Pink Floyd, AC/DC, stary Sweet Noise i mam nadzieję, że trafi do wielu osób.

Co oznaczają znaki, które pojawiły się na okładce? Jak je rozumieć?

To jest "Revolta" - rzeźba mająca dwa metry długości, stworzona przez Wahana Bego na potrzeby teledysku "Nie było" z Edytą Górniak i to był początek tej operacji. Jeśli ktoś dokładnie obejrzy ten klip, to zobaczy, że ta okładka już tam była, w postaci szkicu, który jest na ekranie komputera czy tabletu na stole, kiedy opowiadam ludziom o tym, czym jest ta rzeźba.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że powstanie "The Triptic", ale nawet grając tą scenę, mówiłem swoim muzykom, że to jest taka baza, struktura, na której cała operacja zostanie zbudowana. Długo potem Wahan specjalnym kwasem wyżarł trzy "Revolty" w płytkach miedzianych. One zostały potem uwiecznione na dwóch okładkach, bo płyty są dwie - druga zawiera dodatkowo DVD.

To DVD jest takim dobrym dodatkiem, bo zawiera teledysk i documentary z pobytu w Afryce, które sam zmontowałem. Rozmowy z producentami, muzykami - grubo ponad pół godziny.

Twoje teksty zawsze były pełne gniewu, ciężkich emocji. Teraz pewnie też nie miałeś problemu z napisaniem tekstów? Co cię ostatnio najbardziej wkurza, denerwuje, co od razu ma przełożenie na twoje teksty?

(Śmiech) Nie będę chyba oryginalny, że rzeczywistość, w której żyjemy w Polsce i to, że coraz częściej zamiast rozmawiać z przyjaciółmi twarzą w twarz muszę do nich pisać mejle, bo wyjeżdżają i to całymi milionami. Często jest to spowodowane desperacją, kończą studia, uczą się i chcą mieć dobrą pracę i po prostu żyć, a nie widzą dla siebie perspektyw i w poszukiwaniu lepszego jutra uciekają stąd.

Dla mnie to jest wstyd i zrzucam to w dużej mierze na ludzi, którzy rządzą tym krajem, którzy doprowadzają do tego, żeby zamiast się rozwijać i gonić świat to nas cofają. Uważam, że to specjalne działanie.

Kraj, który będzie wyalienowany, który będzie żył zabobonami i pseudoszatanami, szukanymi wśród muzyków, zespołów, a niedługo pewnie wśród pisarzy, czy aktorów, w którym będą prześladowane wolne słowo, media, dziennikarze, wszyscy będą zastraszeni, to dla mnie absolutna katastrofa.

Dziwi mnie to, że ten naród tak długo śpi, dlatego że przez wielu ludzi, naprawdę światłych, jak m.in. Warrick Sony, z którym współprodukowałem "The Triptic", fan Ryszarda Kapuścińskiego, politolog z zamiłowania, powiedział mi wprost: "Wasz rząd w tej chwili przypomina mi radykalnie katolicko-faszyzujący rząd apartheidu w RPA. Tak naprawdę zmierzacie w tym kierunku".

Trudno nie mieć tego we krwi i nie pisać o tym. Wściekłość to nie jest, bo ja działam metodycznie.

 

A czy są jakieś rzeczy, które wywołują u ciebie uśmiech? Czy jest szansa na utwór Sweet Noise w łagodniejszych i bardziej optymistycznych klimatach? Mówisz, że wierzysz w człowieka...

 

(Śmiech). Tak, bo ta płyta jest optymistyczna! Choć jest różna, bo powiedziałem o tym, co mnie boli w Polsce. Ale tam jest i poszukiwanie miłości, energii do życia. Po raz pierwszy zrobiliśmy płytę, która nie jest dołująca.

To jest główna zmiana, żeby były inne wibracje. Uważam, że przy tej płycie chce się żyć, chce się działać. Trudno mi mówić o rzeczach wesołych, jak realia są takie, że łatwo jest pewne rzeczy przespać. Uważam, że czas na mocne słowa, czas się obudzić, bo jak tak dalej będziemy spać, to się obudzimy w trumnach.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wokalista | śmiech | The Rolling Stones | teksty | RPA | tajemnica | puls
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy