Reklama

Przemysław Myszor (Myslovitz) o "Gwiazdach Rocka": Uczestnik musi pokazać coś swojego

W poniedziałek (6 marca) na antenie TVP Rozrywka widzowie będą mogli obejrzeć pierwszy odcinek nowego talent show Telewizji Polskiej pt. "Gwiazdy Rocka". O nowym formacie opowiedział w rozmowie z Interią jeden z jurorów, Przemysław Myszor, muzyka zespołu Myslovitz.

W poniedziałek (6 marca) na antenie TVP Rozrywka widzowie będą mogli obejrzeć pierwszy odcinek nowego talent show Telewizji Polskiej pt. "Gwiazdy Rocka". O nowym formacie opowiedział w rozmowie z Interią jeden z jurorów, Przemysław Myszor, muzyka zespołu Myslovitz.
Przemysław Myszor jest jednym z jurorów "Gwiazd Rocka" /Mieczysław Włodarski /Reporter

"Gwiazdy Rocka" to nowa propozycja Telewizji Polskiej. Jej twórcy zapewniają, że program będzie różnił się od innych telewizyjnych programów typu talent show.

"W swoich poszukiwaniach nie ograniczamy się jedynie do artystów rockowych, a pojęciem 'Gwiazdy Rocka' operujemy starając się działać na wyobraźnię i chcąc odwołać się do czasów, kiedy piosenki miały teksty opowiadające historie i melodie, które przechodziły do historii. Do tejże historii rock'n'rolla będziemy też często w programie wracać" - czytamy w opisie programu.

Uczestników oceniać będzie jury w składzie: Adam Konkol (lider, kompozytor i gitarzysta grupy Łzy), Przemek Myszor (kompozytor, autor tekstów , gitarzysta i klawiszowiec Myslovitz), wokalistka jazzowa Karo Glazer i gitarzysta zespołu Niegrzeczni, Krzysztof Ferdyn. Prowadzącym został Wojtek Kaczmarczyk.

Reklama

O programie zaraz przed jego startem opowiedział nam Przemysław Myszor. 

- Nigdy nie byłem wielkim admiratorem tego typu programów. Pierwszy "Idol" mylił mi się z "Big Brotherem" i jakoś trudno mi było wyobrazić sobie, że śpiewanie coverów w telewizji może z kogoś uczynić gwiazdę. Nie oglądałem tego. Ale obecnie mamy przecież na rynku wiele nazwisk, które wyszły z talent shows - opowiada Myszor. Zaznacza jednak, że telewizja dała szansę kilku artystom na wysokim poziomie - Ani Dąbrowskiej, Brodce, Tomkowi Makowieckiemu, Krzysztofowi Zalewskiemu i Dawidowi Podsiadle.

Członek Myslovitz zapytany przez nas, czy "Gwiazdy Rocka" mogą osiągnąć sukces, przyznaje, że nie może tego przewidzieć. Dodał, że program ma nieco inną misję.

- Liczy się w nim rozwój. Pierwszy etap można przebrnąć jeszcze na krzywy ryj, bawiąc się w karaoke, bo masz ciekawy głos i tupet, ale dalej musisz już pokazać coś swojego. Musisz pokazać, że masz coś do powiedzenia. Dostaniesz do pomocy eksperta, przykładowo Agima Dzeljiji, który będzie twoim mentorem i pomoże ci, jeśli potrzebujesz wsparcia przy pisaniu tekstów oraz pomoże w studiu jako producent. Karo ustawi ci głos. Ludzie w studiu zrealizują ci nagranie. I mnie właśnie interesuje to twoje coś "swojego", to, co z tego wyjdzie. Myślę, że to jest najciekawsze w tym programie - tłumaczy Myszor, sugerując, że nawet doświadczonym wykonawcom zdarza się ulec sugestiom doradców.

Myszor twierdzi, że nazwy tego talent show nie powinno brać się dosłownie. Dodał także, iż uczestników będzie mniej niż w innych formatach, gdyż "Gwiazdy Rocka" tworzone były na mniejszą skalę. Jednocześnie muzyk widzi potencjał w formie programu.

- Do "Gwiazd Rocka" na pewno zgłosiło się mniej osób niż do innych podobnych programów, choćby dlatego, że nie ma tu takiej promocji, jak w przypadku dużych formatów z wykupioną licencją za furę kasy. Nie było promocji w telewizji czy sieci - opowiada.

- Wydaje mi się, że to format autorski Krzysztofa Ferdyna. Jeśli program zainteresuje odbiorców, to druga seria powinna wyglądać inaczej. Tak bym sobie życzył. Zespoły, a nie soliści z podkładem już na pierwszym etapie. Fajnie by było, gdyby sam udział mógł coś wnieść pozytywnego w życie zespołów, a nie tylko zwycięstwo - dodaje.

Kto natomiast zgłasza się do programu? Kilku wykonawców zobaczyliśmy już w zapowiedziach, ale kto pojawia się na castingach?

- Przychodzą ludzie, którzy właśnie wydają nowy materiał i liczą, że ten program pomoże im zainteresować sobą potencjalnego odbiorcę. Nawet jeśli nie dotrą do finału. Są świadomi, że mogą być wykorzystani przez telewizję, ale tak samo świadomi, że mogą skorzystać z czasu na antenie. I wielu nie śpiewa rocka. Nic sobie nie robią z nazwy programu i to jest fajne. Za to jest podejrzanie dużo metalu - mówi Myszor.

Skład jurorów był jednym z najczęściej dyskutowanych tematów, gdy pojawiła się informacja o starcie programu. Internauci szybko zaczęli go krytykować. Pojawiły się komentarze, że nie ma wśród nich wykonawców rockowych i nie są to znane postacie. Na takie komentarze Myszor odpowiada w zdecydowany sposób.

- Nie czuję potrzeby, żebym jakoś specjalnie musiał się uwiarygadniać przed kimkolwiek, hobbitem czy trollem. "Kto nie chce, nie usłyszy, choćbym tysiąc słów powiedział" - jak śpiewał Nohavica. Bycie gwiazdą nigdy specjalnie mnie nie pasjonowało. A prawdziwy rockman? Nawet nie wiem, co to dziś może znaczyć. I raczej bałbym się odpowiedzi - odpowiada.

- Jury dobierał Krzysiek Ferdyn. Karo nie znałem wcześniej, ale to jedyna osoba wśród nas, która wie coś o śpiewaniu. Śpiewa jazz i robi to świetnie, ale podkreśla, że wychowała się na bluesie i rocku. Myślę, że głosem umiałaby zrobić tiramisu. Zauważyłem, że najczęściej z nią zgadzam się w opiniach.

- Krzysztof jest panem z TV i jednocześnie gra na gitarze w zespole Niegrzeczni. Jest w pewnym sensie najbardziej rockowy z nas wszystkich. Adam, jak podkreśla, jest liderem zespołu Łzy. Lubi być kontrowersyjny. Czasem prowadzimy ciekawe rozmowy np. o środkach uspakajających. Boję się z nim chodzić na kawę, bo kiedyś powiedział, że jak będzie za mocna, to go zabije.

- Karo namawia nas, byśmy coś kiedyś razem wszyscy nagrali, ale wątpię, byśmy znaleźli wspólny język. I właśnie to uważam za zaletę tego programu. Jesteśmy generalnie z czterech dość różnych estetyk, więc każdy z nas ocenia uczestników według różnych gustów - podsumowuje muzyk.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Myslovitz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy