Reklama

"Polski rynek muzyczny jest słaby"

Czy muzyka ambitna nie może dotrzeć do przeciętnego Kowalskiego? Otóż może, ale wszystko zależy od promocji w mediach - twierdzi Bartek Kossowicz, wokalista rockowej grupy Quidam. Pochodząca z Inowrocławia formacja działa na muzycznej scenie od 1991 roku, udanie koncertując również poza granicami Polski.

"Alone Together" - nowa propozycja Quidam (premiera 5 listopada 2007 roku) - warta jest promocji. O tym albumie, samotności we dwoje, koncercie z orkiestrą i dojrzewaniu do Dostojewskiego Bartek Kossowicz i gitarzysta Maciek Meller opowiedzieli Michałowi Boroniowi.

No i mamy "Alone Together". Choć temat jest raczej mało optymistyczny, bo płyta opowiada o różnych rodzajach samotności, to dla mnie premiera jest dobrą wiadomością, bo na taki ciekawy materiał czekałem...

Maciek Meller: Miło, że płyta ci się podoba. Włożyliśmy w przygotowanie, nagranie i wydanie tego materiału mnóstwo pracy i energii. Mam nadzieję, że to, co zrobiliśmy spodoba się słuchaczom.

Reklama

Wydaje mi się, że najsłabszym momentem tej równej, dobrej płyty jest utwór "One day we find", kojarzący mi się nieco z graniem w stylu Dream Theater. Z reguły w wywiadach padają pytania o ulubione nagrania, a ja zapytam o waszym zdaniem najmniej ulubiony fragment z tej płyty? Czy macie takie?

Bartek Kossowicz: To niewątpliwie komplement, jeśli masz takie skojarzenie, bo patrząc na ostatnie lata Dream Theater to zespół, który sporo wniósł w tzw. rynek muzyki progresywnej. Wiem, że "One day we find" fajnie się sprawdzi na koncertach (już się sprawdził w Europie ), ponieważ zawiera "te" cechy numeru koncertowego.

Najmniej ulubiony... hmmm... Powiem ci za jakiś czas. Na razie póki co przyjemnie mi się słucha całości. Ale tak jak na "surREvival", wkrótce znajdę elementy, które można zagrać i zaśpiewać o wiele lepiej.

Podczas ostatnich waszych koncertów u boku Fisha w 2006 roku Zbyszek Florek powiedział mi o dwóch nowych numerach: "Don't Look Back" oraz "God and Breakfest". Pierwszy zidentyfikowałem na płycie jako "Depicting Colours Of Emotions", a drugi? Czy znalazł się na albumie, czy schowaliście go do szuflady?

Bartek Kossowicz: "God and Breakfast" to była koncepcja tytułu. Zawsze są takie wersje robocze kawałków. Ten utwór przerodził się później w "We are strong together", z zupełnie innym tekstem i muzyką. Nowe słowa napisałem wspólnie z Martą, troszkę sarkastycznie, aby odgryźć się nieco ludziom, których cechuje nieprzychylność, zacietrzewienie i pejoratywnie rozumiany upór. Z pewnością spotkałeś ich wielu na swojej życiowej drodze...

We wspomnianym "Depicting Colours Of Emotions" Bartek śpiewa "Don't look back". To niemal jak o całym Quidamie, bo od jego dojścia stanowczo podkreślacie, że to nowy rozdział?

Maciek Meller: Rzeczywiście w pewnym sensie można tak na to spojrzeć, ale na pewno nie odcinamy się o swoich dawnych dokonań. Osobiście z dużym sentymentem wspominam tamten okres, a muzycznie wciąż staram się czerpać z niego to, co było najlepsze.

Jednak najistotniejsze oczywiście jest dla nas to, co robimy w tej chwili, nasza nowa muzyka.

Z takich elementów, które składają się na nową jakość, wynotowałem sobie m.in. nieco etniczne zagrywki (druga część "Of illusions") czy niemal free jazzowa, odjechana końcówka "We Lost". Coś do tego byście dodali? Skąd się wzięły te elementy?

Maciek Meller: Ze swojej strony dodałbym bardzo przestrzenną produkcję, a przy tym "żywe", niemal koncertowe brzmienie. Żadna wcześniejsza płyta Quidam nie brzmiała tak dobrze.

Podstawą drugiej części "Of illusions" był loop perkusyjny, który do czasu właściwych nagrań uległ przeobrażeniu do postaci, którą słychać na płycie. Myślę, że ten fragment może ciekawie zabrzmieć w wersji koncertowej...

Końcówka "We lost" to pomysł Wróblika i Ziółka (naszej sekcji rytmicznej). To oni zaczęli grać ten szybki rytm. Dodałem do tego melodię z wcześniejszej solówki gitarowej i wszystko było prawie gotowe. Potrzebowaliśmy jeszcze "dzikiej" partii saksofonu w środku.

Kilka sal od naszej ćwiczy sobie Piotrek Rogóż i okazało się, że nie ma żadnego problemu, żeby dodał temu fragmentowi oczekiwanego poweru. Zrobił to absolutnie fantastycznie i liczę, że powtórzymy to na koncercie w Inowrocławiu 8 grudnia.

Nie sposób nie zapytać o gościnny występ Emilii Derkowskiej, obecnie Nazaruk. Wasza poprzednia wokalistka pojawiła się nieco w tle, schowana w promującym utworze "Kinds Of Solitude At Night". Jak doszło do jej udziału?

Maciek Meller: Udział Emilii to przypadek, choć bardzo dla nas (i mam nadzieję dla Emilii) sympatyczny. Spotkaliśmy się w czerwcu w moim domu, rozmawialiśmy o różnych rzeczach, między innymi padło pytanie co słychać w Quidam.

Opowiedziałem o nowej płycie i problemach związanych z nagraniem niektórych instrumentów, ponieważ w dwóch utworach potrzebowaliśmy brzmienia irlandzkiego low whistle, ale nie mieliśmy odpowiedniego instrumentu. Emila zaproponowała pomoc swojego męża, Piotrka Nazaruka, który jest bardzo utalentowanym człowiekiem i posiada cały arsenał różnych dziwnych instrumentów.

Ta oferta była bardzo miła z jej strony i bardzo się ucieszyłem na tę współpracę. Wysłaliśmy do Warszawy ww. piosenki i zostawiliśmy Piotrowi wolną rękę, pisząc też, że jeśli jakiś fragment przypadnie do gustu Emilii i będzie miała ochotę coś zaśpiewać to będzie nam miło.

Ponieważ pracowali w swoim domu nie było kłopotu z realizacją - ostatecznie Piotr zagrał na xaphoon w "Different" i cytrze w "Kinds of solitude at night", a Emila dośpiewała piękny chórek w tym ostatnim, niewątpliwie wzbogacając brzmienie całości.

Ten utwór promujący nagraliście również w polskiej wersji jako "Moje zapomnienie". Będzie więcej prób po polsku, czy to jednorazowy wybryk tego "nowego" Quidamu?

Bartek Kossowicz: Quidam nagrał do tej pory sporo płyt. Cały czas jest aktywnym wydawniczo zespołem, docenianym również poza granicami Polski. Gramy podobno muzykę "ambitną". Pytanie, czy to dobrze, czy źle...

Czy muzyka ambitna nie może dotrzeć do przeciętnego Kowalskiego? Otóż może, ale wszystko zależy od promocji w mediach. Hit to moim zdaniem wypadkowa ilości grania w radio i telewizji. "Jednorazowy wybryk", jak to nazywasz - czyli utwór "Moje zapomnienie" został napisany po polsku, w celu dotarcia do szerszej publiczności.

Niestety po kilku płytach ciągle gdzieś tam czujemy się niedocenieni, w stosunku do tzw. "zespołów jednej płyty", zespołów szumnie lansowanych, zespołów grających koncerty z playbacku. Nad ich jakością można czasem zapłakać, ale okazuje się, że pod płaszczykiem profesjonalnej wizualnie oprawy, sprzedać można wszystko.

Słaby jest ten cały polski rynek muzyczny. Jedno jest pewne: mamy wiernych i wymagających fanów, którzy cały czas są czujni i w sposób pozytywny wymuszają rozwój zespołu (śmiech).

Fajnie kontrastująco wypadła końcówka płyty - najpierw zasuwacie, że "We Are Alone Together", ale potem jest ta nadzieja, że "Strong Together".

Bartek Kossowicz: Nadzieja zawsze towarzyszyła Quidamowi, pozwoliła przetrwać te kilkanaście już lat. "Alone Together" udowadnia, że nie jesteśmy bandem wykreowanym z przypadku, tylko grupą przyjaciół cieszących się dźwiękami i ich tworzeniem.

Życzę każdemu muzykowi tak wspaniałej pracy na próbach, zabawy po "występach" (bo jak mówi nasz flecista Jacek: koncerty to gra Penderecki (śmiech)) i w trakcie wyjazdów w trasy, a z drugiej strony wsparcia w trudnych (często osobistych) momentach jaką mam w Quidam.

Płyta jest concept-albumem, co podkreślacie fajnym motywem z tytułami układającymi się w zdanie podsumowujące treść tekstów. Ciekawi mnie na ile teksty są związane z waszymi osobistymi doświadczeniami?

Bartek Kossowicz: W jakim stopniu na pewno coś swojego przemycisz (czasem niechcący nawet), ale teksty na "Alone Together" traktuję jako zbiór moich i Marty przemyśleń na temat naszego "ziemskiego piekiełka".

Maciek Meller: Ze swojej strony mogę tylko dodać, że tematyka tekstów momentami jest mi bardzo bliska...

Opowiadacie o byciu "razem osobno" w związkach międzyludzkich. Domyślam się jednak, że w Quidamie tego nie doświadczacie?

Bartek Kossowicz: Czasami nawet odczuwam, że za mało się widujemy. Wiesz, jak jest przerwa w graniach, próbach odczuwam głód kontaktu i natychmiast pojawia się koncepcja jakiegoś wspólnego spotkania. Nasze dziewczyny i żony też się znają. Wszyscy się lubimy.

Okładka skojarzyła mi się z obrazami Zdzisława Beksińskiego, ale u niego był mrok, a u was jest sporo optymistycznej bieli.

Maciek Meller: Każdy pewnie będzie próbował po swojemu odczytać okładkę i treści zawarte na płycie - i dobrze. Nie jesteś pierwszą (i pewnie ostatnią) osobą, której ta okładka kojarzy się z twórczością tego wspaniałego artysty. Osobiście odbieram to jako komplement, szczególnie dla niesamowitej pracy, jaką wykonał Michał Florczak tworząc ten obraz, a także resztę książeczki.

Dostałem informację, że zamówienia na "Alone Together" przekroczyły planowany nakład. To może przy tej płycie spełni się marzenie Zbyszka Florka o złotej płycie jako ukoronowaniu sukcesu?

Maciek Meller: Zobaczymy jak będzie dalej, ale na pewno byłoby miło, gdyby płyta spodobała się jak największej liczbie słuchaczy. Dołożymy wszelkich starań, aby tak się stało.

Pozwolę sobie jeszcze wrócić do planów o których mówiliście mi przy poprzedniej płycie. Pierwszym z nich był koncert z orkiestrą. Jak to wygląda, są w najbliższym czasie na to szanse?

Maciek Meller: Koncert z orkiestrą to nasze wielkie marzenie i wierzę, że kiedyś je zrealizujemy. Odbyły się w tej sprawie pierwsze rozmowy i wygląda to obiecująco. Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość, ponieważ takie przedsięwzięcie wymaga dużego nakładu pracy i czasu, a ten w 2008 roku zamierzamy poświęcić głównie na promocję koncertową "Alone Together".

A drugi plan to Bartek myśli o nagraniu suity do "Zbrodni i kary" Dostojewskiego? Czy to również nadal strefa marzeń?

Bartek Kossowicz: Ha, ha, ha, ha, ale strzeliłem z tym Dostojewskim. Taaa... trzeba dojrzeć do Dostojewskiego, ja z pewnością jeszcze nie dojrzałem do jego geniuszu. Żeby urzeczywistnić w tekstach i namalować muzyczny obraz "Zbrodni i kary" potrzeba mi jeszcze więcej doświadczenia. Mam nadzieję, że się kiedyś uda...

W takim razie powiedzcie na koniec jak wyglądają wasze najbliższe plany, które mają szanse na realizację?

Maciek Meller: Nie będzie to odkrywcze, jeśli powiem, że będziemy promować płytę, głównie grając koncerty w Polsce i poza granicami. Już 8 grudnia zagramy w Teatrze Miejskim w Inowrocławiu, a 9 grudnia w klubie Johnny Rocker w Poznaniu.

Potem przerwa i w lutym prawdopodobnie zagramy serię koncertów na południu i wschodzie kraju, a wiosną na północy i w centrum. Jesienią wyjedziemy na zachód.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Quidam | Maciej Meller
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy