Reklama

"Polacy mają mroczne poczucie humoru"

Australijska wokalistka Lenka (mająca czeskie korzenie) zdobyła w naszym kraju popularność dzięki chwytliwej piosence "The Show", wykorzystanej w reklamie wiosennej ramówki stacji TVN.

To nagranie promuje debiutancki album wokalistki zatytułowany po prostu "Lenka", który na amerykańskim rynku ukazał się pół roku wcześniej. Utrzymana w klimacie inteligentnego popu płyta zawiera 11 przebojowych utworów, w których napisaniu i nagraniu pomagali m.in. Howie Day, David Campbell (znany też jako ojciec Becka) czy Hunter Burgan z AFI. Nad produkcja całości czuwał Mike Elizondo (m.in. Fiona Apple, Jay Z).

Podczas promocyjnej wizyty w Warszawie Lenka znalazła kilka chwil, by porozmawiać z Justyną Tawicką.

Zobacz cały wywiad w wersji video:

Reklama

Witaj, Lenko.

Dzień dobry.

Dzień dobry! Może możemy porozmawiać po polsku?

Nie (śmiech).

Jesteś pewna?

To wszystko, co umiem. To - i "dziękuję". Niewiele. I trochę czeskiego.

Ok. Zatem "dziękuję" powiesz na końcu naszej rozmowy. Przejdźmy do pierwszego pytania. Dotyczy ono jednego z utworów na twoim albumie, "Dangerous and sweet" - "Niebezpieczna i słodka". Czy bardziej czujesz się niebezpieczną, czy słodką osobą? W życiu i w muzyce.

Myślę, że teraz jestem bardziej słodka. Ale od czasu do czasu, w zależności od mojego nastroju, bywam bardziej niebezpieczna. Właściwie piosenka opowiada o tym, że te dwie cechy mogą być jednym i tym samym. De facto opowiada o tym, że jestem nieco nadwrażliwa.

Ludzie nie rozumieją tego, bo jestem bardzo hałaśliwa i pewna siebie, że nie uważają mnie za osobę wrażliwą, mówią mi więc różne rzeczy, co z kolei rani moje uczucia. Taka osobowość jest według mnie niebezpieczna w tym sensie, że łatwo cię zranić. Ale jest to jednocześnie słodkie.

To bardzo słodkie. Większość twojej rodziny to muzycy. Mam pytanie - czy, kiedy byłaś dzieckiem, nie zmuszali cię oni nieco do wyboru muzycznej drogi? Na przykład: "Graj na pianinie!".

Tak, tak robili, i dlatego się zbuntowałam, i przez dość długi okres czasu nie zajmowałam się muzyką. Mój tata kazał zarówno mi i, jak i mojemu bratu uczyć się gry na pianinie. Uczyłam się też gry na trąbce, mój brat uczył się gry na puzonie...

Mój ojciec jest muzykiem jazzowym. Jest Czechem, ale ja urodziłam się w Australii. Był liderem szkolnego zespołu, na mnie i na moim bracie ciążyła więc silna presja, by dużo ćwiczyć. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam ćwiczenia gam, było to dla mnie bardzo nudne. Moja mama znała mnie bardzo dobrze, przekupiła mnie więc kolczykiem, bo bardzo chciałam go mieć...

Chciałam zapytać o związek między muzyką a kolczykami...

Tak, nie mam zbyt wielu powiązań w moim życiu... Powiedziała mi, że jeśli dostanę "B", to dostanę swój kolczyk. Według niej byłam na to za młoda - miałam może 10 lat. To skłoniło mnie do pracy. Pracowałam naprawdę ciężko. Dostałam "B", a potem dostałam mój kolczyk - i przestałam ćwiczyć. Ale potem, w późniejszym okresie mojego życia, wróciłam do muzyki. Warto było.

Byłaś też aktorką; zagrałaś główną rolę w filmach "Świat na talerzu" i "Mroczna plaża". Czy to prawda, że inspiracją dla ciebie była Cate Blanchett i warsztaty z tą aktorką?

Tak, była ona moją nauczycielką w szkole aktorstwa, kiedy miałam 13 i 14 lat. Powiedziałam mamie, że chcę zostać aktorką - wcześniej chciałam zostać tancerką - a ona wysłała mnie na zajęcia aktorstwa. Ja i moja cała klasa byliśmy szczęściarzami - nauczycielką była ona.

Wówczas jeszcze nie była bardzo sławna. Była znana w Australii, ale nie na całym świecie. Była też bardzo inspirująca i pomogła mi znaleźć prawdziwą pracę. Moją pierwszą zawodową rolą w teatrze zawdzięczam jej. Tak, to był bardzo ważny epizod w moim życiu - fakt, że ona była moją nauczycielką. Sprawiło to, że naprawdę zakochałam się w aktorstwie, ponieważ Cate Blanchett jest tak pełna pasji... Nie widziałam jej jednak od wielu lat. Ostatnim razem, kiedy ją widziałam, wyznałam jej, że porzuciłam aktorstwo. Trochę ją to zirytowało...

Czy kiedykolwiek żałowałaś, że porzucasz swoją aktorką drogę do sukcesu?

Tak naprawdę to nie. Odbieram to tak, że zawsze mogę się tym zająć. Przeszłam przez etap, kiedy wyglądałam bardzo młodo, i zawsze grałam role nastolatek. Kiedy przestałam być nastolatką, ale wciąż na nią wyglądałam, propozycji pracy nie było już tak dużo, a role, które dostawałam, nie były tak interesujące, jak role nastolatek - mimo, że jako osoba dorosła wiem dokładnie, co ze sobą zrobić. Znudziło mnie więc trochę to zajęcie. Dobrze mi z tą chwilową przerwą od aktorstwa. Może kiedy będę starszą panią, będę mogła grać role starszych pań!

Musimy na to poczekać! Czy dostrzegasz u siebie jakieś inspiracje twoimi doświadczeniami aktorskimi, jeśli chodzi o muzykę? Mam na myśli pisanie tekstów, komponowanie piosenek...

Tak mi się wydaje. Sądzę, że jeśli studiujesz aktorstwo i patrzysz na świat poprzez pryzmat postaci, tego, jak wyglądają interakcje międzyludzkie i tego, czego ludzie chcą od siebie nawzajem, zaczynasz dostrzegać to w ludziach.

Niektóre z moich piosenek opowiadają o innych osobach, które obserwuję, o tym, jaki jest ich charakter i o tym, jaki charakter ja chciałabym mieć. To trochę jak gra aktorska.

Na płycie znajduje się taka piosenka pod tytułem "Anything I'm not", w której padają te słowa, że chciałabym być wszystkim tym, czym nie jestem. Dla mnie jest to jak mój związek z aktorstwem; kocham w nim to, że można dzięki niemu uciec od samego siebie. Jeśli czujesz, że jesteś w złym nastroju, albo w dołku psychicznym, jeśli nienawidzisz siebie, nie jesteś w swojej opinii dość dobry - możesz poudawać przez chwilę, że jesteś kimś innym.

Dla mnie było to prawdziwe wyzwolenie, coś wspaniałego - i nadal tak to odczuwam. Naprawdę za tym tęsknię. W pewnym sensie chciałabym znów się tym zająć, ale w tej chwili całkowicie poświęcam się muzyce, wnosząc pewne elementy aktorstwa do muzyki.

Ludzie, postaci, życie - co jest największą inspiracją dla twojej muzyki?

W większym stopniu są to emocje pochodzące z mojego wnętrza i pragnienie ich wyrażenia. Poza tym sama muzyka jako taka - kocham muzykę, kocham melodię i kocham brzmienie instrumentów, ich współbrzmienie - po prostu kocham muzykę. Muzyka zawsze była dla mnie sposobem na poprawę samopoczucia.

Zwłaszcza, gdy jesteś nastolatkiem i przeżywasz coś, włączasz daną piosenkę, o której wiesz, że pomoże ci przez to przejść - ta piosenka staje się swego rodzaju wspomnieniem. To bardzo silne doświadczenie. Wciąż mam tak wiele albumów i utworów, których słuchałam, kiedy byłam 17-letnią dziewczyną... Chcę po prostu to robić, chcę robić to samo dla innych ludzi.

Muszę zapytać o jeszcze jedną piosenkę, "Trouble is a friend". Opowiedz mi o sytuacji, w której jest to możliwe, że problem może stać się naszym przyjacielem.

Według mnie problem może stać się twoim przyjacielem tylko wtedy, kiedy go zaakceptujesz. Kiedy pisałam tę piosenkę, byłam zła na samą siebie, ponieważ w moim życiu panował chaos, wchodziłam w konflikty z ludźmi. Za pomocą tej piosenki próbowałam zwalić całą winę na kogoś innego.

Widzę to teraz w twoich oczach (śmiech).

Tak (śmiech). Próbowałam wymyślić nieistniejącą postać, o której mogłabym powiedzieć "To jego wina!" To właśnie problem, który mnie odwiedza. Wydaje mi się, kiedy myślę o tych wszystkich piosenkach, i o problemach, z którymi się zmagamy, że najlepiej jest przynajmniej je zaakceptować, i znaleźć jakiś sposób, by może się nimi cieszyć, albo znaleźć w nich trochę radości, albo przynajmniej z nich się pośmiać.

Wydaje mi się, że to też bardzo polska cecha - Polacy wiedzą, jak śmiać się z przygnębiających rzeczy. Wasze poczucie humoru jest naprawdę mroczne. Ja też mam w sobie trochę tej cechy z powodu czeskiej krwi, która we mnie płynie. Chodzi o to, żeby umieć powiedzieć: "Tak, życie daje w kość, tak, problem się pojawia - ale jest ok, musisz go przyjąć, on musi stać się twoim przyjacielem".

Traktować go jako swego rodzaju lekcję życia?

Tak. Czerpać z niego naukę. Zdecydowanie.

Twoja płyta ukazała się również w wersji eko, to wspaniałe - ale czy możesz powiedzieć, dlaczego?

Nie jestem do końca pewna, to coś, co praktykuje tutaj moja wytwórnia. Nie używa się plastiku, co jest wspaniałe, a opakowanie ma prostszą formę... Sama nie wiem... Chyba o to chodzi.

Ostatnim razem grałaś w zespole. Czy czujesz się lepiej jako samodzielna wokalistka? To był zespół The Decoder Ring.

The Decoder Ring, dokładnie. Uwielbiałam grać w zespole, to było naprawdę ciekawe, ale doświadczałam podobnych emocji do tych, które doświadczałam jako aktorka. Czułam: "To nie jest mój projekt, jestem częścią tego". Dobrze jest być częścią czegoś, ale ja chciałam być szefem. Tak więc teraz jestem szefem, co jest naprawdę dużą frajdą...

Potężny szef!

Tak (śmiech). Mogę robić wszystkie głupoty, na jakie mam ochotę. Mogę postępować dokładnie tak, jak chcę postępować.

Cieszyć się swoim własnym przedstawieniem.

Dokładnie, masz rację! Jest to nieco bardziej przerażające, bo cała odpowiedzialność spoczywa teraz na mnie. Jeśli coś idzie źle, tylko mnie można za to winić - ale myślę, że solowa kariera jest tego warta.

Jednocześnie wciąż staram się nie zaniedbywać współpracy z innymi. Piszę z różnymi ludźmi, mam muzyków, mam swój zespół - pozwalam sobie pomóc poprzez ich opinie. Nie chciałabym stać się osobą pokoju tych, które są totalnie aroganckie - wiesz, co mam na myśli: "Jestem najlepszy! Nie możesz sprawić, bym był lepszy!" - ponieważ to nieprawda. Przede mną wciąż wiele nauki i wciąż chcę pracować z ludźmi. Ale fajnie jest, że teraz to już mój projekt.

Dziękuję za rozmowę.

(tłumaczenie: Katarzyna Kasińska)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy