Reklama

"Olśniło mnie"

Marcin Rozynek zyskał popularność śpiewając w zespole Atmosphere, który powstał w 1993 roku i nagrał dwa albumy. W 2000 roku wokalista postanowił rozpocząć karierę solową, a jego debiutancka płyta "Księga urodzaju" ukazała się trzy lata później. Wkrótce potem Rozynek wziął udział w polskich eliminacjach do konkursu Eurowizji, z utworem "Nick Of Time". W październiku 2004 roku ukazał się jego drugi album, "Następny będziesz ty", nagrywany pod okiem Leszka Kamińskiego. O początkach swojej muzycznej przygody, nowej płycie, muzyce U2 i malarstwie, Marcin Rozynek opowiedział Arturowi Wróblewskiemu.

Ponoć początek twojej przygody z muzyką nie był najszczęśliwszy, gdyż bardzo niechętnie podchodziłeś do gry na akordeonie?

Tak. Akordeon nie był dla mnie w tym czasie odpowiednim instrumentem. Jest duży, ciężki i trudno się na nim gra. Preferuję instrumenty, na których łatwiej się komponuje, to znaczy gitarę i fortepian. Nie twierdzę jednak, że akordeon jest złym instrumentem. Po prostu wtedy byłem małym chłopcem i ten instrument był dla mnie za ciężki.

Nie kusiło cię, by częściej sięgać po ten instrument? Wykorzystałeś go na swej pierwszej płycie "Księga urodzaju", w utworze "Wstrząsająca historia". Ostatnia płyta Blur pokazuje, że ten instrument można wspaniale wykorzystać.

Reklama

Sam raczej na nim nie będę grał. Ale jeżeli w mojej głowie pojawi się wizja utworu, w którym zabrzmi dobrze akordeon, to jak najbardziej sięgnę po niego. "Wstrząsająca historia" jest tego dobrym przykładem. Uznałem, że akordeon będzie pasował i postanowiłem go tam umieścić.

Jesteś absolwentem prawa. Nie ciągnie cię, by skoncentrować się jednak na tym zawodzie?

Nie. Odkąd zacząłem studiować wiedziałem, że będę się zajmował muzyką. Ten kierunek dał mi tylko, że tak to ujmę, pewne prawnicze spojrzenia na sprawy. Ale muzyka to dla mnie numer jeden i nie planuję zdawać na żadną aplikację lub robić coś innego w tym kierunku.

Popularność zdobyłeś z zespołem Atmosphere. Jak dzisiaj wspominasz dwa nagrane z nim albumy?

Ostatnio słuchałem tych płyt i muszę stwierdzić, że zrobiły na mnie dobre wrażenie. Zwłaszcza drugi album, "Europa naftowa". Ma lepsze brzmienie od "Atmosphere", zrealizowaliśmy na nim więcej naszych pomysłów. Bardziej do mnie przemawia, mimo że nie zdobył takiej popularności jak debiut.

Dlaczego ostatecznie zespół się rozpadł?

Uznaliśmy, że razem już nic nie osiągniemy. Mieliśmy inne spojrzenie na kwestie muzyczne.

Porozmawiajmy o twojej pierwszej płycie "Księdze urodzaju". Zaczynałeś ją nagrywać z Grzegorzem Ciechowskim, a skończyłeś z Leszkiem Biolikiem. Czym różniła się praca?

Różnica była spora. Pamiętam, że z Grzegorzem Ciechowskim siedzieliśmy u niego w domu i rozmawialiśmy o pomysłach muzycznych. Praca w studio z Ciechowskim także różniła się od tej z Leszkiem Biolikiem. Leszek wyprodukował tę płytę bardzo dobrze, w pewnym sensie kontynuując pomysły Grzegorza. Ale raczej stanowiły one tylko punkt wyjścia dla jego własnych pomysłów.

Czy śmierć Ciechowskiego nie podłamała cię?

Po jego śmierci przerwałem nagrania na jakieś pół roku. Wróciłem do studia dopiero w lecie 2002 roku. Ale nie chcę o tym rozmawiać, bo to zbyt trudny temat.

Powiedziałeś, że inaczej pracowałeś nad nowym albumem "Następny będziesz ty". Na czym polegała różnica?

W pewnym sensie to jednak jest kontynuacja "Księgi urodzaju". Całkowicie inny był dobór materiału, gdyż na "Następny będziesz ty" znajdują się przede wszystkim moje nowe kompozycje. Inaczej też wyglądała sprawa tekstów, które tym razem zostały napisane nie do konkretnej piosenki, ale były później dopasowywane. 12 kompozycji zostało dopasowanych do 12 wierszy.

Na "Następny będziesz ty" odszedłeś od stricte rockowych brzmień. Nie korciło cię, żeby nagrać płytę całkowicie elektroniczną?

Ja w tej muzyce słyszę przede wszystkim surowo i rockowo nagrane po okiem Leszka Kamińskiego gitary, bębny i bas, a to jest bardzo rockowy fundament. Nasza koncepcja płyty była taka, że rockowe, gitarowe brzmienie, chcieliśmy połączyć z lawiną elektronicznych plam, generowanych przez rozmaite elektroniczne i analogowe instrumenty. Nawet momentami kosztem gitar.

Nie chciałbym tego ubierać w jakieś ramy i konwencje stylistyczne. Na początku nagrywania płyty, podczas pierwszych prób, pomysł na brzmienie powstał naturalnie. Wszyscy w zespole stwierdzili, że taka stylistyka nam bardzo pasuje i polecieliśmy tym torem

Współpracujesz teraz z Leszkiem Kamińskim, który miksował twoją poprzednią płyt. Dlaczego zdecydowałeś się na współpracę właśnie z nim?

Zdecydowałem się na współpracę z Leszkiem Kamińskim, gdyż jest to najlepszy realizator dźwięku w Polsce i jeden z najlepszych producentów w naszym kraju. Poza tym to bardzo sympatyczny człowiek, z którym miło się pracuje i w jego towarzystwie bardzo przyjemnie płynie czas.

A jak określiłbyś jego wpływ na kształt nowej płyty?

Wszystkie teksty i piosenki są mojego autorstwa. Aranżacja jest w większości dziełem zespołu i moimi. Natomiast Leszek odpowiedzialny był wraz ze mną za całość produkcji płyty. Myślę, że ludzie śledzący jego kroki, od razu odczują, co wyszło spod jego ręki i za co jest odpowiedzialny. To jest ogromna praca producencka. Efekt jest świetny.

Dlaczego eurowizyjnyprzebój "Nick Of Time" jest na albumie "tylko" utworem bonusowym?

Dlatego, że jest to piosenka, którą nagrałem w innym składzie. Powstała w październiku 2003 roku, na potrzeby polskich eliminacji do konkursu Eurowizji. Nagrywałem ją między innymi z Michałem Grymuzą, Wojtkiem Olszakiem. Powstała w innym czasie, w innym studiu i w ogóle to jest inna opowieść. Nie pasuje koncepcyjnie do całości płyty, dlatego jest utworem bonusowym.

Kiedy przeczytałem, że na "Następnym..." znajdzie się twoja wersja kompozycji innego wykonawcy, czułem, że będzie to utwór U2. Ale dlaczego zdecydowałeś się właśnie na "First Time"?

To nie jest największy przebój U2, ale dla mnie jest to utwór kompletnie rewelacyjny. Ta piosenka chodziła za mną już od dłuższego czasu, około 9 lat. W przeszłości myślałem, by samemu nagrać ją kiedyś. Nie chciałem nagrywać tego jako singla, by później blask i gloria U2 kapała na mój rachunek. To miał być nienachalny utwór, który wkomponuje się w zawartość płyty i który ma dla mnie osobiście jakieś znaczenie.

Łatwiej byłoby mi nagrać na pewno "With Or Without You", "I Still Haven't Found What I'm Looking For" czy też inny przebój U2. "First Time" nie jest tego typu utworem. Istotny był tu również film "Million Dollar Hotel", z którego pochodzi ta piosenka i osoba jej producenta, Daniela Lanois. Utwór urzekł wszystkich w zespole i postanowiliśmy go nagrać.

Odniosłem właśnie takie wrażenie, że "Następny..." ma podobne brzmienie do ścieżki dźwiękowej z tego filmu.

Może coś w tym jest. Ale aż tak daleko bym się nie zapuszczał, to raczej twoja refleksja.

Kto wpadł na pomysł zaproszenia do nagrania trębacza Piotra Wojtasika?

Na pomysł zagrania partii trąbki w utworze "Wiem co", która zaistniała na moim pierwszym demo, jeszcze z czasów nagrań z Grześkiem Ciechowskim, wpadłem ja. Pracując nad tym utworem z Grzegorzem stwierdziliśmy, że jest to świetny numer, ale nie mieliśmy na niego pomysłu. Postanowiliśmy odłożyć go na później, poczekać do momentu, kiedy nas coś olśni.

I olśniło mnie jakiś rok temu. Postanowiłem zastąpić tekst śpiewany partią trąbki, którą wykonał wirtuoz instrumentu Piotr Wojtasik. Natomiast sama koncepcja zaproszenia tego artysty wyszła od gitarzysty Marka Popowa, który jest z nim zaprzyjaźniony.

Jak zamierzasz promować nowy album?

Bardzo bym chciał zagrać jakąś trasę po klubach, gdyż ostatnio graliśmy mnóstwo koncertów plenerowych dla dużej ilości osób. Natomiast koncerty w klubach mają kameralny i intymny klimat, który chyba jest ciekawszy. Osobiście jeszcze niczego takiego nie przeżyłem i chciałbym spróbować zagrać tę muzykę w klubach, dla małej publiczności. Usłyszeć, jak ona w takich miejscach brzmi.

A co Marcin Rozynek robi, kiedy nie zajmuje się muzyka?

Generalnie zajmuję się sprawami rodzinnymi. Przebywam z moimi dziećmi i staram się je wychować. Poza tym mam pasję z dawnych lat - lubię malować. Czasami wyskoczę pojeździć na rowerze.

Zamierzasz zaprezentować swoje prace szerszej publiczności?

Nie wiem. Kiedyś sprzedawałem moje obrazy. Ale nie chciałbym z tego robić jakiejś afery, ponieważ nie jestem fachowcem w tej dziedzinie.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: księga | piosenka | przebój | instrument | popularność | akordeon | U2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy