Reklama

"Oddawał się mordowaniu i składaniu dzieci w ofierze diabłu"

Na płycie "Godspeed on the Devil's Thunder" (premiera 27 października 2008 roku) grupa Cradle Of Filth wzięła na warsztat postać średniowiecznego zbrodniarza Gillesa De Rais, który był jednym z towarzyszy broni Joanny D'Arc, a także seryjnym zabójcą i alchemikiem.

Przed premierą albumu wokalista Dani Filth i gitarzysta Paul Allender pojawili się na promocyjnej wizycie w Warszawie, gdzie odpowiedzieli na parę pytań dla naszego serwisu.

ZOBACZ CAŁY WYWIAD W WERSJI WIDEO.

Mówi się, że wasz nowy album to "najbardziej ekstremalny album w historii Cradle of Filth". Ale czy to cała prawda o tej płycie? Czy chodzi tylko o intensywność muzyki?

Dani Filth: No cóż, temat przewodni tej historii jest dość intensywny, tak jak muzyka... Tak, mogę częściowo zgodzić się ze stwierdzeniem, że to najcięższa płyta Cradle of Filth, jaką napisaliśmy. Ale nie jest z założenia szybki czy ciężki dla samej zasady. Są na nim pojedyncze momenty w najwyższym stopniu melodyjne.

Reklama

Powiedziałbym, że jeśli chodzi o skalę ciężkości, jest na takim samym poziomie, jak "Vampire". Produkcja wypadła jednak o wiele lepiej, a my jesteśmy bardziej kompetentni w naszym przekazie muzyki.

Czy uważacie, że ten album przypadnie do gustu starym fanom Cradle of Filth, biorąc pod uwagę cały ładunek brutalności i wasze podejście do tej płyty?

Paul Allender: Absolutnie. Myślę, że kiedy album się ukaże, fani - krytyczni fani - zmienią swoje podejście. Nawet wiedząc, że ta płyta jest szybsza niż poprzednie nasze płyty czy chociażby nasza ostatnia płyta - sądzę, że skoncentrują się na fonografii.

Na tej płycie znalazły się utwory, które są naprawdę melodyjne, i są też ścieżki, które są obłędnie szybkie. Myślę, że fani generalnie będą na tak.

Dani Filth: Rozmawialiśmy już o tej płycie z różnymi ludźmi, ludźmi, którzy jej słuchali, którzy są naszymi fanami. Powiedzieli, że to nasz najlepszy album, więc polegamy na ich opinii.

Czy możecie mi powiedzieć, w jaki sposób narodziła się koncepcja tego albumu? Czy główny bohater tej historii to jedno z waszych najnowszych odkryć, czy też sylwetka, którą znacie od lat z książek itp.?

Dani Filth: Koncepcja tej płyty narodziła się z powrotu do pewnych starych pomysłów. Historia Gillesa de Rais była historią, z którą byłem zaznajomiony, ale nie do końca. Poznałem ją w całości dopiero wtedy, kiedy zdałem sobie sprawę, że to świetny temat. Wpadłem na to przypadkiem, bo muzyka, którą pisaliśmy z myślą o nowej płycie, brzmiała podobnie do ścieżki jednego z naszych wcześniejszych dzieł.

Tamten album, "Cruelty and the Beast", opowiadał o podobnej postaci - węgierskiej księżnej zwanej "krwawą hrabiną", Elżbiecie Batory. Jeszcze raz przyjrzałem się nutom, a imię Gillesa de Rais wciąż powracało do mnie. Dokładniej zbadałem historię tej postaci. Wydawało się to logiczne.

Muzyka nawiązywała do naszych wcześniejszych nagrań. Minęło 10 lat, odkąd nagraliśmy coś w podobnym typie. Chyba tak właśnie rozumieją to ludzie, kiedy mówię, że ta płyta jest całkowicie w stylu Cradle.

Chodzi o temat, połączony z brutalnością, po prostu o atmosferę - bo przecież to zupełnie nowe utwory, produkcja też jest bardzo nowoczesna, w nagrywaniu płyty wzięli udział inni muzycy. Ale atmosfera sprawia, że słuchając tego albumu, ludzie myślą na zasadzie: "O, to mi przypomina..." - tak samo, jak w moim przypadku, bo mi też ta muzyka przypomniała o czymś wcześniejszym...

Ten średniowieczny francuski arystokrata, bohater opowiadanej przez was historii, wydaje się być doskonałym tematem na każdy concept-album. Jest postacią wielowymiarową. Nie był tylko seryjnym mordercą. Miał za sobą karierę w wojsku, był też alchemikiem. Cała ta transformacja jego osobowości musiała być świetną bazą, na której zbudowaliście ten album. Jak czuliście się podczas eksploracji wszystkich stron osobowości tego człowieka o wielu twarzach?

Wielowymiarowość bohatera reprezentuje już okładka tej płyty. Jego twarz jest jakby rozszczepiona, mamy tu wiele twarzy Gillesa de Rais. Po jednej stronie widzimy anioła szepczącego do jego ucha, co ma obrazować jego związek z Joanną d'Arc, która według przekazów historycznych miała być bożym posłańcem.

Po drugiej stronie jest diabeł, który mówi do jego drugiego ucha, co z kolei reprezentuje upadek bohatera, jego oddanie się czarnoksięstwu, mordowaniu i składaniu dzieci w ofierze diabłu. Tak, jak powiedziałem, wielość aspektów reprezentuje okładka.

Tak naprawdę nie zajmowaliśmy się niczym z jego życiorysu, co poprzedzało jego spotkanie z Joanną d'Arc, z uwagi na związki z katolicyzmem i to, kim później staje się ten człowiek Ale nasza muzyka i okładka płyty odzwierciedla całą historię, która według nas nawiązuje do stylistyki mrocznych baśni, z niewielkimi zmianami dopasowanymi do naszej wizji. Wreszcie, trzeba pamiętać, że to płyta konceptualna, a nie lekcja historii.

Na przykład osadziliśmy całą opowieść w jednym zamku. Oczywiście ten człowiek był bardzo płodny jeśli chodzi o zabijanie ludzi, a swoich zbrodni dokonywał w ośmiu różnych zamkach. Ale gdybyśmy brali to wszystko pod uwagę, słuchacze by się pogubili. W końcu to heavymetalowa płyta.

Czy podczas koncertów zobaczymy nowe rekwizyty i dekoracje, które będą nawiązywały do treści tej płyty?

Paul Allender: Tak, mamy kilka pomysłów, mamy też zakontraktowanego scenografa, który w tej chwili projektuje rekwizyty w oparciu o koncepcję albumu. Ściśle z nim współpracujemy. Zamierzamy wprowadzić kilka zmian do jego wizji, żeby ostateczny efekt był bardziej paskudny i o wiele bardziej mroczny. Ale tak, na scenie pojawią się nawiązania do konceptu tej płyty.

Czy macie jakieś plany odnośnie klipów do utworów z nowej płyty?

Dani Filth: Dosłownie przed chwilą ściągnąłem na swój komputer video treatment. Rozmawiałem już z naszym obecnym reżyserem. Mamy już kilka pomysłów, którym w tej chwili nadajemy ostateczny kształt. Kiedy już zamkniemy wszystkie te spotkania z mediami, naszą kolejną misją będzie realizacja klipu do utworu "Hney and Sulphur".

Wybraliśmy ten utwór, bo najlepiej podsumowuje płytę. Co prawda na płycie jest utwór, który obaj wolimy, ale trwa aż 9 minut, a 9 minut to w końcu dwa razy tyle, ile spodziewamy się po standardowym teledysku. A "Honey and Sulphur to świetna kompozycja, słychać w niej bardzo złowieszcze partie chóru. Tak, jak już powiedziałem, pasuje najlepiej; najpełniej oddaje klimat całej płyty.

Sam teledysk też będzie oparty na tematycznym koncepcie płyty. Nie będzie wierną ilustracją tekstu kompozycji, ale będzie swoistą prezentacją postaci Gillesa de Rais. Utwór pochodzi z tego miejsca na płycie, gdzie jest już mowa o tym, jak de Rais jest w trakcie staczania się w szaleństwo i seryjne zabójstwa.

Czy zgodzilibyście się ze stwierdzeniem, że wasze brzmienie stało się bardziej nowoczesne na przestrzeni ostatnich kilku lat? Wydaje się, że jest już osadzone w XXI wieku. Zgodzicie się z tym?

Paul Allender: Tak, przypuszczam, że jest bardziej nowoczesne. Przez te lata współpracowaliśmy z różnymi wytwórniami, nagrania stają się coraz lepsze, pojawiają się nowe technologie; między producentami, z którymi współpracowaliśmy kiedyś i teraz też jest różnica. Rzecz jasna, studia są bardziej zaawansowane, co w efekcie daje bardziej nowoczesne brzmienie.

Dani Filth: Kiedy miksowaliśmy naszą ostatnią płytę razem z producentem Andy Sneapem, uzgodniliśmy między sobą, że wyprodukuje on także naszą kolejną płytę. Andy Sneap może spokojnie zostać uznany za jednego z najlepszych producentów. Z jego pomocy korzystali ludzie z Megadeath czy Exodusa. Miał po prostu dobre pomysły na tą płytę. Pracowaliśmy w jego własnym studio. Doskonale wiedział, które głowice czy gitary powinny być wykorzystane...

Paul Allender: Całkowicie zaangażował się w tą płytę.

Dani Filth: Tak. To ważne zwłaszcza w przypadku takiej kapeli jak nasza i takiego albumu. Mamy na tej płycie partie chóralne, symfoniczne, sekcje keyboardu, skrzypiec, barytony, francuskie werble - wiele różnych ścieżek.

To dość osobliwe... czytałem recenzję naszej płyty. Autor napisał, że to świetny album, ale że przydałoby się więcej ech. I wtedy zdałem sobie sprawę, że ludzie nie rozumieją, na czym to polega. Nie można przecież wytworzyć pustej przestrzeni w powietrzu. Nie można dodać efektu echa do kompozycji, która składa się chyba ze stu ścieżek, bo zwyczajnie nie ma na to miejsca, chyba że potniesz to wszystko i nadasz temu nowy wymiar.

Oczywiście sprowadza się to do tego, że im dłużej pracujesz, tym bieglejszy stajesz się w tej dziedzinie. Zaczynasz zdawać sobie sprawę z potencjału własnego i innych ludzi. Tak, jak powiedział Paul - jesteśmy teraz artystami większego formatu, bo współpracujemy z coraz lepszymi fachowcami.

Cradle of Filth jest znane niemal w każdym zakątku świata...

Dani Flth: Oprócz Suazilandu. Tam nas jeszcze nie było (śmiech).

Czy uważacie, że polscy fani wyróżniają się w jakiś sposób z tego wielkiego tłumu waszych słuchaczy? Chyba macie tutaj silną "grupę wsparcia"...

Paul Allender: To prawda! W ostatnich czasach, kiedy graliśmy koncerty w Polsce, widzieliśmy to. To niesamowite. To prawda, jesteśmy znani na cztery strony świata... Ale, jeśli mam być szczery, wszystkie kraje są do siebie mniej więcej podobne, jeśli chodzi o fanów. Są niewielkie różnice; niektórzy wyglądają na bardziej obłąkanych (śmiech).

Zwłaszcza widać to podczas koncertów na żywo. Rzecz jasna, wiem, że mamy silne grono zwolenników. A polscy fani są absolutnie fantastyczni. Spotkania z nimi są zawsze wspaniałe.

Zmieniając temat - Cradle of Filth należy do tych zespołów, których nie można zamknąć w granicach jednego stylu. Czy nie jest tak, że właśnie to lubicie najbardziej - bycie nieprzewidywalnymi, to, że nigdy nie spoczywacie na laurach, zawsze zmierzacie w kierunku czegoś nowego?

Paul Allender: Dokładnie. Bycie nieprzewidywalnym w muzyce i brak wierności jednemu konkretnemu stylowi to zdecydowanie mocny punkt Cradle of Filth.

Dani Filth: Nie da się już dodać nic dobrego (śmiech).

Paul Allender: Piszemy o tym, co w danym momencie czujemy. Mam na myśli pracę nad nowym materiałem. Nie myślimy wtedy na zasadzie: teraz musimy napisać coś szybkiego, albo: teraz musimy napisać coś w tym konkretnym stylu...

Dani Filth: Bo ludzie tak dyktują.

Ten nasz nowy album to całkowite odejście od poprzednich płyt. Jest dokładnie tak, jak mówi Paul. Lubimy wkurzać ludzi, tworząc muzykę po prostu dla siebie samych. Ta płyta to zdecydowane przesunięcie w lewo. Z pewnością w kanonie historii Cradle jest całkowicie inna niż poprzednie płyty - pod wieloma względami.

Paul Allender: Zdecydowanie. W ostatecznym rozrachunku myślę, że moglibyśmy wydać kolejny dający się łatwo zaklasyfikować album, ale wtedy nie bylibyśmy wierni naszym odczuciom w tym konkretnym momencie tworzenia. Dlatego też ten album w ogóle powstał. Kiedy piszemy, piszemy o tym, co czujemy w danej chwili. Nie zafałszowujemy niczego. I to jest powód, dla którego nie można przypisać go do żadnej konkretnej kategorii.

I ostatnie pytanie. Za trzy lata...

Paul Allender: Będę miał 40 lat!

Dani Filth: Nie mów im tego!

... będziecie świętować dwudziestą rocznicę powstania grupy. Jak się z tym czujecie?

Dani Filth: Za ile lat? Za trzy lata? Która rocznica? Jak powiedziałaś? Powiedziałaś: dwudziesta, tak?

Tak!

Paul Allender: O cholera!

Dani Filth: Chyba będę musiał wyjść i kupić sobie jakiś krem przeciwzmarszczkowy (śmiech). To brzmi naprawdę strasznie! I wiesz co, zawsze myślałem, że bycie w zespole - zwłaszcza takim jak nasz, cały czas tak bardzo zapracowanym - sprawia, że czas płynie ci według psiej perspektywy. Każdy normalny rok dla innych to dla nas siedem lat. Czyli za trzy lata będziemy mieć 140 lat jako zespół. To niepokojące.

Ale to dość zabawne, bo ja właściwie nie myślę o tym w taki sposób. Ktoś kiedyś zauważył, że "Principle of Evil Made Flesh" został wydany w 1994 roku. Zatem ta płyta ma już blisko 15 lat. Jako zespół działamy razem o dwa lata dłużej. Ale raczej nie patrzysz na to w tych kategoriach. Niemniej jednak jest to dość niepokojące... To chyba oznacza, że będziemy musieli pokupować sobie z tej okazji złote zegarki (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cradle | okładka | diabeł | śmiech | muzyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama