Noel Hogan (The Cranberries): Myślisz, że rzeczy idą ku dobremu, a potem dzieje się coś takiego

Noel Hogan (pierwszy z prawej): - Dopiero kiedy dzień dobiegał końca, wracałem do domu i zaczynałem myśleć o tym więcej - jakbym utknął w rozpamiętywaniu rzeczy sprzed lat /materiały prasowe

- Pielęgnuję w pamięci wspomnienia z naszych początków, kiedy włóczyliśmy się vanem tylko w czwórkę i graliśmy w małych klubach dla kilku osób – mówi Noel Hogan w rok po tragicznej śmierci Dolores O'Riordan.

Kiedy zabierali się za pracę nad tą płytą, pewnie myśleli, że będzie to po prostu kolejny punkt w dyskografii The Cranberries. Niespodziewana śmierć wokalistki Dolores O'Riordan w styczniu 2018 roku bezwzględnie zweryfikowała te plany. Mimo to Noel Hogan, jego brat Mike Hogan oraz Fergal Lawler postanowili dokończyć materiał, z którego już w fazie początkowej zadowolona była ich przyjaciółka. Ale album "In The End", który ukaże się 26 kwietnia, nie będzie po prostu ósmą płytą The Cranberries. Będzie ostatnią płytą w dorobku irlandzkiej grupy, której przeboje "Zombie" (posłuchaj!), "Linger" (posłuchaj!) czy "Dreams" (posłuchaj!) pokochali fani na całym świecie.

Reklama

Justyna Grochal, Interia: Kiedy ty i twoi koledzy z zespołu poczuliście, że jesteście gotowi, by wrócić do materiału stworzonego razem z Dolores jeszcze przed jej śmiercią?

Noel Hogan: - W marcu zeszłego roku zacząłem przesłuchiwać nagrania demo. Wiedziałem, że mamy jakiś zbiór piosenek, ale nie byłem tak naprawdę pewien, jak daleko to zaszło i ile utworów zostało napisanych. Pokazałem je rodzinie Dolores i stwierdziliśmy, że mamy materiał na mocny album. Później przesłałem materiał chłopakom i im też się bardzo spodobał. Skontaktowaliśmy się ze Stephenem Streetem (wieloletni producent płyt The Cranberries - przyp. JG) i zdecydowaliśmy, że zrobimy to wspólnie. Uznaliśmy po prostu, że niedokończenie tego byłoby zmarnowaniem naprawdę dobrej płyty. A Dolores była bardzo podekscytowana rozpoczęciem pracy nad tym albumem. I szczerze wierzę, że chciałaby, abyśmy go dokończyli. No więc zdecydowaliśmy kontynuować pracę i w przeciągu kwietnia i maja ubiegłego roku nagraliśmy całość.

A czego obawialiście się najbardziej? Co postrzegaliście jako przeszkodę w dokończeniu płyty "In the End"?

- Martwiliśmy się, że ludzie mogą myśleć, że robimy to z niewłaściwych powodów. Niepokoiło nas również to, że nie pracowaliśmy dotąd w taki sposób. Dawniej gromadziliśmy się, tworzyliśmy razem jakieś szkice i wychodziliśmy. A teraz pracowaliśmy na gotowych wokalach. Staraliśmy się nie myśleć nad tym za długo, bo później bardzo byśmy się denerwowali. Było oczywiście bardzo emocjonalnie, były wzloty i upadki, rozmyślanie i zdawanie sobie sprawy, że Dolores nie ma już z nami. Ale kiedy już ruszyliśmy z pracą, docierało do mnie, że każdego dnia byłem po prostu skoncentrowany na tym, co mamy do zrobienia. I dopiero kiedy dzień dobiegał końca, wracałem do domu i zaczynałem myśleć o tym więcej - jakbym utknął w rozpamiętywaniu rzeczy sprzed lat. Ale z każdym kolejnym tygodniem pracy zaczęliśmy wierzyć w to, jak dobry jest ten album i byliśmy z niego bardzo zadowoleni. Wtedy wszystkie nasze obawy zniknęły.

Sprawdź tekst piosenki "All Over Now" w serwisie Teksciory.pl!

A która piosenka albo moment podczas pracy w studiu okazał się być dla was najtrudniejszy, najbardziej bolesny?

-  Ostatnią piosenką, jaką zrobiliśmy, był utwór zatytułowany "In The End", który jest też ostatnim numerem na płycie. Tak się złożyło, że nagraliśmy go na samym końcu. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że był to ostatni raz, kiedy byliśmy razem w studio jako The Cranberries, pracując nad piosenką The Cranberries. To był naprawdę koniec. Koniec tych 30 lat i wspólnej pracy. Albo nawet więcej, bo graliśmy ze sobą od kiedy opuściliśmy szkołę, jeszcze przed poznaniem Dolores. Nagrywanie piosenki "In The End" tego ostatniego dnia w studiu było ostatnią okazją, byśmy mogli to zrobić. Dla mnie osobiście ten dzień był najbardziej emocjonalny i najtrudniejszy.

Utwór, o którym właśnie powiedziałeś, dobrze koresponduje z okładką płyty.

- Tak.

Gdzie zrobiono to zdjęcie?

- To zdjęcie zrobiono tutaj, w Limerick, gdzie mieszkamy. Pomysł wyszedł od grupy Cally, która projektowała nam już okładki do wcześniejszych płyt. Oni skontaktowali się z wytwórnią, kiedy nagrywaliśmy materiał. Zapytali, czy mogą się włączyć. Byliśmy bardziej niż szczęśliwi, bo zastanawialiśmy się, co zrobimy na okładkę. Było mnóstwo rzeczy, z którymi nie moglibyśmy sobie poradzić. Wiedzieliśmy, że to nie może być zdjęcie zespołu. Oni podrzucili nam ten koncept, a my uznaliśmy, że jest świetny. Przyjechali do nas i spędzili trochę czasu w mieście, a fotograf Andy Earl, który zrobił nam zdjęcia do wszystkich naszych płyt oprócz jednej, wykonał to zdjęcie. 

Ostatni album The Cranberries jest już gotowy, skończony. Można pokusić się o stwierdzenie, że proces jego tworzenia był dla ciebie i chłopaków taką trochę terapią po śmierci Dolores?

- Powiedziałbym, że dochodziliśmy wtedy do siebie. Tak naprawdę słuchaliśmy Dolores każdego dnia, nagrywając płytę w studiu. Słyszeliśmy jej głos w słuchawkach. To pozwalało nam choć trochę zapomnieć, że Dolores nie ma już z nami i delektować się muzyką samą w sobie. Z pewnością ułatwiło nam to słuchanie tego albumu - bo pracujesz ciężko nad tym i słuchasz tego całymi dniami, codziennie, przez kilka miesięcy. A przecież my tak samo musieliśmy żyć bez niej ten rok. Myślę, że dzięki temu było nam łatwiej, ale szczerze mówiąc nigdy nie jest się w stanie przeboleć czegoś takiego, dojść do siebie. Po prostu się do tego przyzwyczajasz.

Sprawdź tekst piosenki "The Pressure" w serwisie Teksciory.pl!

Dolores zawsze powtarzała, że trudno jej pisać nowe piosenki, kiedy jest szczęśliwa. Słuchając waszej płyty, miałam wrażenie, że była w jakimś dobrym punkcie. Ta płyta nie jest ciężka, ponura i pesymistyczna. Choć oczywiście trudno słucha się jej ze świadomością, że Dolores nie ma już z nami.

- Tak. W ciągu ostatnich tygodni, kiedy coraz więcej rozmawialiśmy o albumie, zdaliśmy sobie sprawę, że tworzyliśmy tę płytę jak każdą inną. Te piosenki są o rzeczach, które działy się w życiu Dolores - w tamtym czasie i w poprzednich latach. Wciąż wysyłała mi nowe utwory, bo miała co opowiadać, sporo się u niej działo. Odpowiadałem jej jak najszybciej mogłem. Myślę, że słychać to na płycie.

Z pewnością nie było tak, że chcieliśmy nagrać smutną płytę. Chcieliśmy po prostu nagrać kolejną płytę The Cranberries. I tak się stało. Zdajemy sobie sprawę, że po śmierci Dolores ludzie spojrzą na ten album pod innym kątem. Ale jeśli stanie się z boku i wyobrazi, że ona wciąż żyje, te piosenki nabierają innego znaczenia - takiego, jakie miała na myśli, tworząc je. Nie miała przecież pojęcia, co się wkrótce wydarzy. Tak więc nie nazwałbym tej płyty smutną, w ogóle. Ma oczywiście takie momenty, ale nie więcej niż inne albumy The Cranberries.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że Dolores wychodziła z mroczniejszego okresu w jej życiu, pracowała nad swoim zdrowiem psychicznym.

- Dolores nie wstydziła się mówić ludziom, co się dzieje. Miała za sobą kilka naprawdę ciężkich lat spowodowanych problemami z plecami, chorobą psychiczną czy separacją z mężem. Było sporo tych bieżących spraw. Ale w tym ostatnim roku jakby się uspokoiła, zostawiła to wszystko za sobą i właśnie dlatego mogliśmy wtedy zacząć pracować nad nową płytą. Była naprawdę podekscytowana tworzeniem albumu i ruszeniem w trasę. Wszystko było takie pozytywne. To sprawia, że cała historia z jej odejściem jest jeszcze trudniejsza do zniesienia. Przechodzisz przez to i myślisz sobie, że rzeczy idą ku dobremu, a potem wydarza się coś takiego.

Wspomnienia o Dolores nabrały dla ciebie innego znaczenia po jej śmierci?

- Każdy, kto traci kogoś bliskiego, stara się pamiętać tylko dobre czasy. My spędziliśmy mnóstwo czasu razem przez te 30 lat. Chyba znacznie bardziej pielęgnuję w pamięci wspomnienia z naszych początków, kiedy włóczyliśmy się vanem tylko w czwórkę, graliśmy w małych klubach dla kilku osób. Widzę to bardzo wyraźnie w porównaniu do niektórych z późniejszych lat, kiedy wszystko było tak szalone, a my tak zapracowani. Chyba dlatego, że to była po prostu ta nasza mała paczka - my. To było niesamowite, że udało nam się robić w życiu to, co robiliśmy. Graliśmy 30 lat, nagraliśmy wiele płyt, odnieśliśmy ogromny sukces. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Miałem nadzieję, że kiedy album będzie ukończony i każdy z nas pójdzie w swoją stronę, ten zespół pozostawi po sobie wspaniałą spuściznę świetnych piosenek.

A jest coś, co bardzo chciałbyś jej powiedzieć?

- Tak jak czasem mówimy do siebie w swojej głowie, to ja czasem łapię się na tym, że z nią rozmawiam. Myślę, że to przez to, że wciąż tak mało czasu upłynęło. Rok jest tak naprawdę niczym, kiedy o tym myślisz. Gdy przyszedł czas pierwszej rocznicy, miałem wrażenie, że to stało się tak szybko. Nie mogłem uwierzyć, że minął już rok, od kiedy rozmawiałem z nią po raz ostatni. Są oczywiście kwestie, które chciałbym z nią poruszyć, ale to bardziej osobiste sprawy.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dolores O'Riordan | The Cranberries
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy