Reklama

"Nie ma rymowania o rymach"

Płytą "Mamy to co chcemy" zagwarantowali sobie mocne wejście na polski rynek. Z nazwą Hardkorowe Brzmienie od dzisiaj kojarzcie szczerych i bezkompromisowych hardkorowców z WWA - poznajcie ich, przed Wami Jarecki, Jolf, Krit oraz Trojak, z którymi rozmawiał Diabeł (Magazyn Hip Hop).

Nad "Mamy to co chcemy" pracowaliście od początku 2004 roku. Czy teraz, kiedy wasze dzieło zmaterializowało się w postaci płyty na sklepowych półkach jesteście zadowoleni z efektu ponad dwuletniej pracy? Gdybyście mogli się cofnąć w czasie, to czy zrobilibyście coś inaczej na tej płycie?

Oczywiście, że jesteśmy zadowoleni, aczkolwiek zawsze można było by zmienić parę rzeczy. Mieliśmy do wyboru około 30 kawałków, wybraliśmy te, które uważamy, że pasują na tą płytę. Czasu nie cofniemy i zostajemy przy tym co jest.

Wasza płyta doskonale pokazuje to, że jesteście indywidualnościami, co w takim razie zadecydowało o tym, że połączyliście wasze siły na jednym projekcie? Podczas tworzenia płyty byliście jednomyślni, czy jednak zdarzały się kłótnie, różnice zdań i kompromisy?

Reklama

Przede wszystkim wszyscy mieszkamy na tym samym osiedlu, znamy się praktycznie od zawsze, a wspólne zainteresowanie kulturą hip hop zaowocowało tym, że chcieliśmy zrobić coś własnego. Powoli kompletowaliśmy sprzęt, zbudowaliśmy kozacką kabinę i zaczęliśmy nagrywać nareszcie na swoim. Wiadomo, że przy tworzeniu tej płyty jakieś różnice zdań mieliśmy. Cztery charaktery, czasem cztery różne zdania, ale mimo wszystko szybko dochodziliśmy do porozumienia i mamy to co chcemy (śmiech).

Skoro nazywacie się Hardkorowe Brzmienie, to nie mógłbym także nie zapytać, czym jest dla was hard core. Mówi się, że definicja hard core'u jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Jak to jest u was i do czego zobowiązuje słowo hard core w nazwie?

Masz rację, każdy rozumie to na własny sposób. Niektórzy używają tego słowa, aby określić ekstremalne sytuacje na ulicy. Dla nas hard core oznacza mocne, prawdziwe, bezkompromisowe. Gdy powstawał zespół założenie było proste - nie ma rymowania o rymach i to chyba słychać.

Wasz hard core zdaje się być hard corem bardzo uniwersalnym, bo na "Mamy to co chcemy" poza cięższymi kawałkami nie brakuje też tych spokojnych, a nawet chilloutowych, jak na przykład "Blanż De Blanż". Czy takie jest wasze założenie jako HB? Tworzyć coś innego, niż wszyscy, czy po prostu bardziej chcecie się sprawdzić w różnych klimatach?

Po pierwsze nie uważamy, że "Blanż de Blanż" jest kawałkiem chilloutowym. Chillout to na przykład Rosario Flores, a nie HB. "Blanż" jest numerem typowo imprezowym o melanżu. To, że jest w konwencji reggae nie znaczy, że nie jest hardcore'owy. Na pewno nie chcieliśmy, żeby nasza płyta była monotonna, dlatego na naszym albumie są także numery "lżejsze", takie, przy których można fajnie się pobawić i potańczyć. To, że nasze kawałki są różnorodne to chyba tylko zaleta płyty. Dlatego uważamy, że każdy znajdzie na tej płycie coś dla siebie.

Zauważyłem także, że nie obcy jest wam storytelling. Macie już kolejne pomysły na opowieści w stylu "Napadu" i "Mówią"? Jak czujecie się w takich klimatach i skąd czerpaliście inspirację tworząc te kawałki?

Inspiracją jest życie. "Mówią" to prawdziwe historie. Natomiast "Napad" z założenia miał być historią filmową osadzoną w polskich realiach. Takie historyjki są dobrze odbierane przez innych, słuchając jej można sobie wyobrazić taką sytuację i zawsze zapadają dłużej w pamięci. Założenie było takie, że będzie kolejna część "Napadu" i raczej nie zmienimy planów. Poza tym życiowych historii nam nie brakuje. Czasem są to komedie, a czasem dramaty.

Panuje powszechna opinia, że Warszawiakom jest się łatwiej wybić i w ogóle wydać legalną płytę w Polsce. Jak to wygląda z waszego punktu widzenia, jesteście w stanie się z tym zgodzić, czy jednak uważacie takie słowa za niesprawiedliwe i krzywdzące dla was i dla waszych kolegów? Na ile taka opinia jest dla was faktem, a na ile zwykłym stereotypem?

Może i panuje taka opinia, ale przecież jest kilka konkretnych ekip z innych miast, którym się udało i pewnie nie jednym jeszcze się uda, trzymamy za nich kciuki. Jeśli chodzi o nas, to wcale nie było tak łatwo. Wydaliśmy płytę własnym kosztem, z pomocą kilku ziomali i jeśli ktoś twierdzi, że jest łatwo w Warszawie wydać płytę to chyba nie bardzo wie ocb. Ciężko pracowaliśmy nad "Mamy to co chcemy". Zdarzały się załamki i chwile zwątpienia, ale w takich sytuacjach nie poddawaliśmy się, wręcz przeciwnie.

Może teraz kolejny stereotyp - odwieczny konflikt pomiędzy Warszawiakami a Krakowiakami... Uważacie, że to zbędny przeżytek, czy też jednak coś w tym jest? A pytam celowo, bo przecież macie na płycie Prototyp z Krakowa...

Konflikty były, są i zawsze będą, nawet jeśli ludzie mieszkają w tym samym mieście. My na szczęście nie mamy z tym problemu. Hip hop ma łączyć, a nie dzielić ludzi. Ekipa z Prototypu to naprawdę w porządku goście, zaprzyjaźniliśmy się z nimi i cały czas utrzymujemy kontakt i tak powinno być. Wielkie pozdro dla nich!

Jak w ogóle doszło do waszej współpracy z Prototypem i Instynktem? Wiem na przykład, że Sabot i Gruber udzielający się w Prototypie co jakiś czas odwiedzają studio Waco, gdzie też powstawała wasza płyta. Poznaliście ich przez niego, czy też w jakiś inny sposób?

Któregoś dnia w studio Waco zaproponował nam, żebyśmy nagrali kawałek na jego drugą producencką płytę. Do tego kawałka zaprosił również chłopaków z Krakowa, Grubera z Wysokiego Lotu i Tobiego z Intoksynatora, a także Czarnego z Instynktu. Puścił nam ich kilka kawałków, które nam się zaj**iście spodobały, chłopaki przyjechali, poznaliśmy się, nagraliśmy wspólnie kawałek "Zmiana warty", mocny jest. Po jakimś czasie, to my zaprosiliśmy już pełny skład czyli Grubera, Sabota, Tita i Tobiego jako Prototyp, ekipa zwarta i gotowa przyjechała ponownie do Warszawy i nagraliśmy "Reprezentacje" na nasz materiał i bardzo jesteśmy zadowoleni z tej współpracy. Potem wiadomo, gruuuby melanż, na najlepszych imprezach Arturka z Radości w On-Off i do dzisiaj jesteśmy kumplami i pomagamy sobie nawzajem. Z Czarnym również poznaliśmy się u Waca.

Zastanawia mnie także kwestia bitu od Kociołka, bo chyba sami przyznacie, że te półtorej minuty, które wam wymocił to jednak nie szczyt jego możliwości... Zdradźcie nam kulisy tej współpracy.

Kwestia bitu, jest taka. Ten bit jest stary, nie był zrobiony specjalnie na tą płytę. Krit dostał go od Kociołka bardzo dawno temu. Jolf szukał bitu pod tekst i okazało się, że ta muzyka idealnie podkreśla charakter słów. "Cenniejsze niż złoto" traktujemy jako skit na przemyślenie.

Jako, że na waszej płycie pojawił się Tede i Pezet, nie mogę was o to nie zapytać... Co sądzicie o konflikcie Tedego z Płomieniem 81? Za kim bardziej jesteście w tej walce? Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że lepsze relacje macie jednak z tym pierwszym. Mylę się?

To jest ich prywatna sprawa, zanim usłyszeliście te dissy oni już byli u nas na płycie dobrych kilka miesięcy. To są nasi koledzy, dla nas są jak najbardziej w porządku, więc i my jesteśmy w porządku dla nich. Część z nas - Jarecki, Krit, Jolf - zna TDF-a już bardzo długo. Jeździliśmy razem na koncerty jeszcze z Trzyha/Warszawski Deszcz oraz dobrze pamiętamy wypady do Mielna po 20-kilku typa, to były czasy... Trojak natomiast jest bardzo dobrym ziomkiem Pezeta - "Znamy się z Pawłem od wielu lat. Nie raz, nie dwa, zaliczyliśmy wspólnie konkretne melanże"... Także rozumiesz, my szanujemy ich za to, co robią i jacy są i wydaje nam się, że oni myślą podobnie. Ich obecność na naszym albumie była czymś naturalnym.

Kiedy HB uderzy po raz kolejny? Możemy się was spodziewać gościnnie na innych płytach? Planujecie już jakieś występy, może trasę koncertową?

Nie zamierzamy robić jakiejś dłuższej przerwy. Mamy już sporo nowych bitów i jedziemy dalej. Jesteśmy naładowani energią i na pewno ją wykorzystamy. Jak mówiliśmy wcześniej, pojawimy się na płycie "Waco 2" z numerem "Zmiana warty", a także na samplerze 2006 Waco Records z kawałkiem "Czego ci brak". Poza tym jest jeszcze kilka projektów, o których na pewno się dowiecie.

Jeśli chodzi o koncerty to zanim dostaliśmy płytę do ręki byliśmy już po sześciu występach. I musimy przyznać, że podoba nam się granie na żywo, zresztą mówiąc nie skromnie publiczność też była zajarana. Przed nami trasa z TDF-em, która zapowiada się naprawdę grubo, jeszcze takiej trasy nie było. Ma być przygotowana specjalna scenografia i wizualizacje. Na pewno usłyszycie niedługo co, gdzie i kiedy...

Dzięki wielkie za wywiad, jakieś pozdrowienia, ostatnie słowa do czytelników?

Pozdrawiamy nasze rodziny, dziewczyny, Trojaki, Metro Natolin drużyna. Wszystkich kumpli i koleżanki. Pozdro dla wszystkich zajawkowiczów, dzięki którym ta kultura zawsze będzie sobą i nie zginie. Elo.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polski rynek | hip hop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy