Reklama

"Naszą intencją jest mieszać"


Tok są znani już na całym globie. Młodzi reprezentanci energicznego dancehallu, którzy nie boją się czerpać inspiracji z innych gatunków muzycznych to Xavier "Flexx" Davidson, Craig "Craigy T" Thompson, Alistaire "Alex" McCalla i Roshaun "Baby-C" Clarke. Wszystko zaczęło się w 1992 roku, kiedy to cała czwórka uczęszczała jeszcze do szkoły. Craig, Alistaire i Roshaun byli uczniami chóru w szkole Campion College. Wtedy dla przyszłych gwiazd, co może komuś wydać się dziwne, inspiracją był m.in. boysband Boyz II Men. Różnica polegała na tym, że Tok emanują mocną esencją jamajskiej wibracji, co w połączeniu z umiejętnością śpiewania daje bardzo dobre rezultaty.

Reklama

Jedną z pierwszych wytwórni, dla której Tok zaczęło nagrywać był Nuff Records. Wymienić tu trzeba cover "Anything for You", nagrany przez 3T, siostrzeńców Michaela Jacksona. W roku 1996 znany już duet producencki Sly & Robby wypuszczają numer Tok dla wytwórni Taxi Label, "Hit Them High". Następnie rozpoczynają współpracować z Dannym Brownie i nagrywają dla niego pierwszy numer "Send Dem Come". Potem przychodzi współpraca z Lady Saw, co owocuje nagraniem "Harde Core Lover" na rytmie "Baddis Riddim" dla labelu High Profile. Niestety nieco później High Profile upada. Jednak producent Brownie kontynuuje swoją działalność.

W końcu nadchodzi kolejna dawka przebojów, powstała przy współpracy z menedżerem i producentem Tok, Richardem Brownem. Powstaje "Whoa" na rytmie "Metal Riddim" i "III Nana" nagrana dla producenta i śpiewaka Richie Stephens?a. Tok nagrywa również dla: Jermeya Hardinga, Donovana Germanie i Louisa "Flabba" Malcolma. Głośno jednak się zrobiło o Tok po nagraniu dość kontrowersyjnego numeru "Chi Chi Man"z debiutanckiego albumu "My Crew My Dawgs", traktującego o gejach. Mimo swej dosadności utwór przyniósł grupie prawdopodobnie najwięcej zysków i był grany niemalże w każdej rozgłośni radiowej na Jamajce.

Tok współpracowało również z innymi gwiazdami estrady dancehall, jak: Bounty Killer "Man Ah Bad Man", Shaba Ranks "Gimmi Di Music". "You Ah Murder"

Chciałbym się dowiedzieć coś o początku Tok. Słyszałem, że inspiracją dla was był zespół Boys II Man.

Rzeczywiście, na początku inspirowaliśmy się nieco Boys II Man, ale odezwała się w nas jamajska krew i zdecydowaliśmy się tworzyć w ramach dancehall. Zaczęliśmy więc łączyć "chanting" ze śpiewaniem i to wszystko harmonizować. Przez 3 lata ćwiczyliśmy, pisaliśmy własne numery, stworzyliśmy nasz własny styl. Przed Tok nikt tego nigdy nie robił.

Pamiętacie wasz pierwszy singel? To był "Eagle Cry"?

"Eagle Cry" był naszym pierwszym numerem 1, a pierwszy singel jaki nagraliśmy nazywał się "Anything for You". Nagrany został dla Nuff Records.

Jak oceniacie z perspektywy czasu was pierwszy album? Dla wielu był za "gładki" - niektóre osoby zarzuciły, że był mocno komercyjny.

Na pierwszą płytę złożyła się cała muzyka jaką lubimy, to był naturalny proces. Nie myśleliśmy, żeby podbić rynek USA. Jeżeli ktoś mówi, że album był komercyjny to znaczy, że nie rozumie koncepcji Tok. Naszą intencją jest mieszać wszystkie style i dodawać jamajskiej wibracji. Zdecydowanie nie probujemy robić nic, co nie przychodzi nam naturalnie.

Pamietam, że w 2001 roku głośna była wasza wojna z ARP. Dziś to przeszłość, bo ARP już nie istnieje. A jak się układa wam z innymi załogami ? Ward 21?

Ward 21 to 4 wariatów z poczuciem humoru, są zrelaksowani, nawet nie śni mi się mieć problem z nimi. Są też świetnymi producentami. Ludzie oczekują wojen, bo to część kultury dancehall, ale my lubimy wszystkich, którzy są w porządku. W ogóle to my nie jesteśmy "crew", tylko grupą muzyczną, takim dancehall kwartetem, śpiewamy i didżejujemy harmonizując. Klasyczny jamajski "crew" to zazwyczaj trzech didzjeów i jeden śpiewak, wszyscy nawijający po kolei. Zobacz pierwszy "crew" - Shocking Vybz, a potem Scare Dem i Monster Shack. Tok to inna działka.

Czy boicie się, że hip hop "pożre" muzykę dancehall? Już teraz artyści hiphopowi wkraczają na terytorium dancehallu, a ten styl od dawna czerpie obficie z rapu.

Dancehall jest synem reggae, pojawił się dużo wcześniej od hip hopu. Teraz nastał dobry czas dla naszej muzyki, więc różni producenci i artyści chcą z niego coś zaczerpnąć Ale to będzie zawsze dancehall i od nas Jamajczyków zależy, jak on będzie wygladać. Ja jestem jak najbardziej spokojny, że ta muzyka będzie zawsze 100% jamajska.

Waszym pierwszym, naprawdę wielkim przebojem był "Chi Chi Man". Czy to manifest waszych poglądów czy bardziej dancehall styl ?

Dotknęliśmy tego tematu, to było już parę lat temu, teraz podążamy do przodu. Muzyka łączy wszystkich ludzi, jest uniwersalną siłą i jest dla wszystkich. Dlatego zostawiliśmy to za nami i patrzymy w przyszłość. Nasz nowy album to nowe rytmy, nowe numery, progres.

W sumie nagrywacie całkiem sporo numerów w kombinacji z innymi artystami. Dlaczego nie usłyszeliśmy jeszcze Tok z jakimś artystą rasta ?

Jedna kombinacja pojawi się już niedługo (śmiech). Zarówno wśród artystów rasta, jak i tych stricte "bashmentowych" są tacy, którzy są ze wszystkimi OK i tacy, którzy mają ścisłe preferencje towarzyskie. Generalnie w naszej rzeczywistości, gdzie ludzie więcej uwagi poświęcają piosenkarzom niż politykom, my wszyscy musimy trzymać się razem.

Co czujecie, gdy przyjeżdżacie do Europy, widzicie białych typów przyjmujących dancehallową pozę, używających waszych sformułowań?

Dla nas to jest OK, bo pokazuje siłę naszej kultury, która przekracza wszystkie granice tego świata.

W środowisku raperów mówi się dużo o prawdziwym hip hopie, powiedzcie co czyni dancehall prawdziwym lub nie?

To wszystko przychodzi z ulicy. Ludzie, muzyka, klasa pracująca, oni tworzą tą muzykę, bo ona jest odbiciem życia na ulicy, naszej kultury. My to później tylko wynosimy na szersze wody.

Dziękuje za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: muzyka | MAN
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy