Reklama

"Może jestem nudna?"

Norah Jones opowiada portalowi INTERIA.PL o nowym albumie "The Fall", o seksownych wampirach, spotkaniu z Keithem Richardsem i nieśmiałości.

Z amerykańską wokalistką spotkał się w Londynie Michał Michalak.

O czym śpiewasz na płycie "The Fall"?

Norah Jones: O wielu rzeczach... O życiu, o swoich fantazjach... [śmiech]

Przed rozpoczęciem prac nad tym albumem zmieniłaś towarzyszących ci muzyków. Dlaczego?

Norah Jones: Na poprzednich trzech płytach grałam z tym samym zespołem, ci sami muzycy występowali ze mną na koncertach przez długi czas. Przyszedł moment, by spróbować czegoś nowego. Chciałam poeksperymentować z dźwiękami, których nie potrafiłam do tej pory uzyskać. Pomyślałam, że najlepszym sposobem, by to osiągnąć, będzie praca z nowymi ludźmi.

Reklama

Myślę, że to zaskakujący album jeśli chodzi o jego brzmienie. Czy obawiasz się opinii krytyków, fanów, bądź Twoich przyjaciół?

Norah Jones: Jestem dumna z tego albumu, myślę, że jest naprawdę mocny. Mam nadzieję, że ludzie go polubią. Ale prawda jest taka, że niezależnie, co zrobisz, zawsze znajdzie się ktoś, komu to się nie spodoba. Szanuję moich fanów, ale nie chcę się do nich dostosowywać. Dla mnie ważne jest, by robić to, co wydaje się dobre i naturalne.

Czy Norah jest introwertyczką? - zobacz video:

Nagrywałaś z innymi muzykami, sięgnęłaś po inne instrumenty, inne brzmienia, ale to wciąż bardzo przytulna, kojąca muzyka. Czy to kwestia Twojej osobowości?

Norah Jones: Nie wiem. To po prostu ze mnie wychodzi.

Jesteś introwertyczką?

Norah Jones: Nie do końca.

Jesteś tak często postrzegana.

Norah Jones: Nie przeszkadza mi to. Nie przejmuję się tym, co ludzie o mnie myślą. Nie jestem tak introwertyczna, jak się wydaje. Jestem po prostu nieśmiała, kiedy spotykam nieznajomych [śmiech]. Ale nie zawsze. Czasami.

Jakiś czas temu widziałem świetny duet - wystąpiłaś razem z Keithem Richardsem, zaśpiewaliście "Love Hurts". Jednak fani twierdzili, że byłaś nieco wystraszona obecnością Keitha.

Norah Jones: Byłam bardzo przejęta tym momentem. Nie bałam się Keitha. Byłam po prostu zdenerwowana. Uwielbiam Keitha. Nie sobie myślą, co chcą.

Jaką osobą wydał ci się Keith?

Norah Jones: Jest wspaniały. Bardzo słodki i miły... cieszę się, że mogłam go poznać. To znakomity człowiek.

Co czujesz na minutę przed wyjściem na scenę? Odczuwasz tremę czy może już tylko podekscytowanie? Jak to uczucie zmieniało się przez lata?

Norah Jones: Wciąż odczuwam zdenerwowanie, ale w coraz mniejszym stopniu. Kiedy jednak nie czujesz motyli w brzuchu, to znaczy, że jest źle [śmiech]. To znaczy, że nie ma tej ekscytacji, a ona powinna się pojawiać.

Jaki był najdziwniejszy moment podczas Twoich występów?

Norah Jones: Do zabawnych sytuacji dochodzi, kiedy ludzie piją na koncertach i wykrzykują różne rzeczy... [śmiech] Lubię takie momenty.

Widziałem wywiad, w którym twierdziłaś, że po nadejściu pierwszych dużych sukcesów, nie byłaś do końca szczęśliwa. Jak szczęśliwa jesteś teraz?

Norah Jones: Bardzo! Po kilku latach poczułam się komfortowo. Trudno było mi przyzwyczaić się do całego zamieszania wokół mnie. Ale ja z natury jestem pogodną osobą.

A co sprawia, że jesteś smutna?

Norah Jones: Różne rzeczy...

Zdarza ci się czasami płakać?

Norah Jones: Pewnie. A tobie nie?

[śmiech] Jestem facetem, nie powinienem się do tego przyznawać.

Norah Jones: Racja, nie powinieneś [śmiech]. Oczywiście, że mi się to zdarza - jestem normalnym człowiekiem, kobietą, czasami płaczę...

A zgodzisz się z tezą, że największe dzieła sztuki powstają, kiedy artysta jest nieszczęśliwy?

Norah Jones: Myślę, że jest w tym trochę prawdy. Ale nie zawsze to się sprawdza. Kiedy ja nie jestem szczęśliwa, tworzę więcej, a kiedy jestem szczęśliwa... oglądam filmy [śmiech]. Nie tworzę wtedy zbyt dużo. Więc coś w tym jest.

Dziennikarze często podkreślają, że jesteś jedną z najpopularniejszych wokalistek ostatniej dekady. Kiedy słyszysz takie określenia, czujesz się skrępowana czy dumna?

Norah Jones: Wiadomo... odniosłam wielki sukces. Czuję się szczęściarą. Ale takie rzeczy mówi się raczej o gwiazdach pokroju Beyonce. Ona pewnie nie może spokojnie wyjść na ulicę, bo ludzie będą ją zaczepiać. Ja mam możliwość tworzenia muzyki, zarabiania na tym pieniędzy, wydawania albumów... Mam tylu słuchaczy i wciąż mogę spacerować sobie, nie będąc w ogóle zauważoną.

Tabloidy też nie uprzykrzają Ci życia. Dlaczego?

Norah Jones: Ważne jest to, jak się prezentujesz, jaki obraz siebie przedstawiasz i czy to im się wydaje ciekawe. Może jestem dla nich po prostu nudna.

Kiedy słuchasz własnych nagrań, dobrze się bawisz czy myślisz raczej o tym, co powinno być zrobione inaczej?

Norah Jones: Kiedy sięgam po rzeczy nagrane w przeszłości, czasami pojawia się myślenie: "Wow, byłam wtedy taka młoda i nie wiedziałam, jak to się robi, powinnam była zrobić to tak", ale jest też pewna doza uznania: "Wow, zrobiłam to mając 22 lata. Całkiem nieźle".

Przez ostatnie lata sporo podróżowałaś, grając koncerty. Jakie było najpiękniejsze miejsce, w którym się pojawiłaś?

Norah Jones: Bardzo podobało mi się w Barcelonie. Nie wiem do końca dlaczego... To wspaniałe miasto. Było też wiele innych pięknych miejsc.

Kiedy nie komponujesz, nie nagrywasz, nie koncertujesz, czym się zajmujesz? Masz czas, żeby oglądać telewizję?

Norah Jones: Jak najbardziej! Szczególnie teraz, kiedy mam psa, zawsze siada koło mnie na kanapie, a ja go głaszczę. Oprócz tego chodzę do kina, gotuję albo jem na mieście. Bardzo typowe zajęcia.

Jakie programy oglądasz?

Norah Jones: Jest taki serial, który nazywa się "True Blood". Nie wiem, czy pokazują go też w Polsce... W Stanach jest bardzo popularny. Opowiada o wampirach [śmiech]. Jest bardzo uzależniający.

Jeśli już mówimy o wampirach, to mamy je też w "Zmierzchu"...

Norah Jones: "Zmierzch" jest bardzo popularny, wampirów jest teraz wszędzie pełno, ale "True Blood" to mój faworyt. Jest bardziej dla dorosłych. Bardzo sexy [śmiech].

Czy żałujesz czegoś, co zrobiłaś w ostatnich kilku latach?

Norah Jones: Nie! Takie myślenie jest niezdrowe.

Po prostu kolejne doświadczenia?

Norah Jones: No bo co zrobisz? Siądziesz i będziesz wszystko rozpamiętywał? Nie wydaje mi się. Ważne jest, żeby nie myśleć w ten sposób. Może nie wszystko poszło tak, jak sobie to wyobrażałeś, ale to wszystko zaprowadziło cię do miejsca, w którym teraz jesteś. A ja jestem szczęśliwa tu, gdzie jestem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Norah Jones | śmiech | jones
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy