Mary Komasa: Byłam zszokowana, że nagość jeszcze budzi tyle kontrowersji

Mary Komasa nie chciała wzbudzać kontrowersji klipem "Lost me" /.

Od zawsze inspirowały ją filmy. Iście filmowy jest też jej nowy teledysk do utworu "Lost Me" z udziałem Anji Rubik. To prawie sześciominutowa etiuda, która ma być metaforą zaglądania w głąb siebie, celem zmierzenia się z trudną rzeczywistością. Mimo to nagość w klipie została przez wielu odczytana jako chęć wzbudzania sensacji. Co o tym wszystkim myśli Mary Komasa i jej bliscy? W rozmowie z Interią wokalistka opowiedziała m.in. o reakcjach ludzi na klip, nowym materiale, obecności kobiet w muzyce i współpracy z rodziną.

Mary Komasa to wokalistka, kompozytorka, modelka i autorka tekstów. Ponad rok temu postanowiła pokazać światu swoją twórczość i wielokrotnie podkreślała, że główną inspiracją w tworzeniu są dla niej filmy. Stąd jej ogromna dbałość o wizualną stronę projektu.

Niedawno ukazał się jej najnowszy teledysk, który powstał do piosenki "Lost Me".

Nad klipem Mary Komasa pracowała wspólnie z bratem, reżyserem Janem Komasą, który po usłyszeniu piosenki "Lost Me" bardzo chciał zrealizować do niej klip. 

Reklama

- Wcześniej zaklinałam się: nigdy w życiu nie będę pracować z rodziną. To jest dla mnie zawsze trudny temat, natomiast stwierdziłam, że skoro on to czuje, to bardzo dobrze. To było moje marzenie, żeby z nim współpracować - mówiła Mary Komasa o swoim bracie.

Zobacz teledysk "Lost Me":


Sprawdź tekst utworu "Lost Me" w serwisie Teksciory.pl!

W teledysku główną rolę zagrała supermodelka Anja Rubik, z którą wokalistka wcześniej nawiązała przyjacielską relację. Jak przyznała, pomysł na scenariusz zrodził się dość spontanicznie.

- Jasiek stwierdził, że chciałby to zrobić na podstawie naszej znajomości, przyjaźni, relacji. Myślę, że to był strzał w dziesiątkę, bo to wideo jest mocne osobowościowo - odzwierciedla i Anję, i mnie. Pokazuje tę naszą relację oraz to, że możemy zawsze na siebie liczyć. Podoba mi się to, że wiele kobiet odpowiedziało na to wideo właśnie w ten sposób. Wiele złapało tę emocję, że to jest przyjaźń, w której możemy na siebie liczyć - opowiadała wokalistka.

Jak zdradziła nam Komasa, teledysk powstawał miesiącami. Początkowo zdjęcia do klipu miały być realizowane w Nowym Jorku, ostatecznie plan zdjęciowy ulokowano w Poznaniu. Wokalistka przyznała, że nie było łatwo dograć terminy wszystkich osób zaangażowanych w projekt. 

Klip "Lost Me" został pokazany premierowo ostatniego dnia festiwalu Netia Off Camera w Krakowie, a potem trafił do sieci. Teledysk, w którym Anja Rubik i Mary Komasa występują topless, wzbudził sporo kontrowersji. Wokalistka przyznała w rozmowie z Interią, że nie spodziewała się, iż sceny nagości będą tak dużą sensacją, gdyż w ogóle nie to było zamierzeniem twórców.

- Myślałam, że większą kontrowersją będą same granaty niż nagość. Byłam zszokowana, że nagość jeszcze budzi tyle kontrowersji. Mój tata mi zawsze mówi: "Ta nagość w twoim wideo jest taka 'gombrowiczowska', dochodzi się do tych pierwszych warstw". I rzeczywiście coś takiego było, ta nagość była kompletnie niewinna, w ogóle nie erotyczna. Chodziło o to, żeby niewinnie dojść do siebie, do swojego ego, stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. Dla mnie zupełnie nie jest kontrowersyjny, raczej emocjonalny - tłumaczyła Komasa.

Raczej subtelność i próbę dotarcia do swojego wnętrza niż kontrowersje dostrzegają w teledysku Mary Komasy również jej rodzice - Gina i Wiesław Komasa - którzy po koncercie córki na tegorocznym Orange Warsaw Festival, skomentowali dla Interii żywe reakcje publiczności, jakie nastąpiły po premierze klipu.

- Mnie się wydaje, że to jest teledysk wielkiej delikatności. Mówi się tutaj ciągle o odwadze. Moim zdaniem to nie jest rodzaj odwagi, to jest rodzaj interpretacji bardzo efektownego, ale jednak trudnego zawodu artysty. Noszenie tych masek, a pod tym wszystkim kryje się człowiek ze swoimi lękami, radościami, obawami itd. To zrzucenie przez Anję Rubik tego kostiumu było takim zrzuceniem maski. Dla mnie to było takie "gombrowiczowskie", tak jak w "Operetce" Fior zrzuca maski, żeby dojść znowu do tej nagości wewnętrznej po to, żeby mieć prawo mówić coś nowego - twierdził Wiesław Komasa.

Mary Komasa podkreśla, że zawsze może liczyć na wsparcie swojej rodziny. Podczas wspomnianego koncertu na Orange Warsaw Festival rodzice kibicowali jej pod sceną, a ona zadedykowała im jedną ze swoich ballad. Mary Komasa dobrze wspomina również współpracę ze swoim bratem Janem na planie teledysku "Lost Me". Wokalistka nigdy nie ukrywała swoich rodzinnych powiązań, ale od początku zależało jej, by działać na własne artystyczne konto.

- Bałam się zaszufladkowania, że mój tata, moja mama, mój mąż (Antoni Komasa-Łazarkiewicz - przyp.red.). Bardzo się tego bałam, jako kobieta szczególnie. Ciężko mi być anonimową, ale zależało mi na tym, żeby jak najbardziej być niezależną. Nie zaczynam jako 19-latka, więc obawiałam się różnych łatek, nie ukrywam tego. Natomiast wydaje mi się, że chyba już pokazałam, że sama mogę wiele rzeczy zdziałać, z pomocą kobiet tym bardziej. Cieszę się, że w końcu ta praca doszła na taki poziom, że artysta spotyka się z artystą, a nie, że ja młodsza siostra proszę brata o pomoc. I rzeczywiście to było dla nas obojga bardzo inspirujące doświadczenie  - mówiła nam Mary Komasa.

Debiutancki album Mary Komasy zatytułowany po prostu jej imieniem i nazwiskiem ukazał się w marcu 2015 roku. Wokalistka wciąż występuje z tym materiałem zarówno w kraju, jak i za granicą, lecz nie stroni od ubierania kawałków z płyty w nowe koncertowe aranżacje, co jak twierdzi, jest dla niej bardzo ważne.

Mary powoli zaczyna też prace nad nowym materiałem, szuka inspiracji, wciąż głównie w filmach. Muzyki stara się nie słuchać zbyt dużo, ostatnio zachwyciła ją nowa EP-ka Massive Attack. Wśród polskich twórców ceni sobie Zamilską oraz Baascha.

Zainteresowanie twórczością Zamilskiej jest dobrym powodem, by zapytać o to, czy będąc kobietą, ciężko jest w branży muzycznej postawić na swoim. W wywiadzie udzielonym Interii Zamilska stwierdziła, że zgadza się z opinią, iż w muzyce, by zostać wysłuchanym, w przypadku mężczyzn wystarczy powiedzieć coś raz, a w przypadku kobiet trzeba powtarzać to wielokrotnie. Jak to wygląda z perspektywy Mary Komasy?

- To zależy od osobowości. Ja nie miałam takiego poczucia, że musiałam coś powtarzać sto razy. Oczywiście musiałam wyważać dla siebie jako kobiety wiele drzwi i to było dla mnie zaskoczeniem w biznesie muzycznym. Wydawało mi się, że jestem mocną feministką i z niczym nie będę musiała walczyć, ale walczę ze stereotypami nadal. Myślę, że jeśli chodzi o muzykę, to wystarczy raz porządnie powiedzieć i to zostanie wysłuchane. Przynajmniej ja mam takie doświadczenie - mówiła wokalistka.

Skoro prace nad kolejnym albumem zostały rozpoczęte, to na jakim etapie gromadzenia nowego materiału jest Mary Komasa?

- Mam już dosyć sporo. Modlę się tylko, żeby mi iPhone nie zaginął albo nie został skradziony, bo tam mam po prostu wszystko. Ze trzydzieści piosenek już jest. Piszę non stop, nie mam z tym problemu. Podróżuje bardzo dużo, więc jest ciężko z koncentracją, natomiast jak już jestem w jednym miejscu przez tydzień, to tych piosenek powstaje dużo. Bardzo bym chciała, żeby ten album wyszedł dosyć szybko, ale on musi być idealny - podsumowała Komasa.

Podróże obok filmów są znaczącą inspiracją dla Mary Komasy. Póki co wokalistka zwiedza ze swoją muzyką kolejne polskie miasta. W najbliższym czasie zobaczyć ją można 24 czerwca w Koszalinie oraz 15 lipca w Warszawie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mary Komasa | Anja Rubik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy