Reklama

Litza (Luxtorpeda): Lokalny patriotyzm i analogowy mikser [WYWIAD]

Po czterech latach przerwy na początku października z nowym albumem "Anno Domini MMXX" powróciła Luxtorpeda. Z tej okazji rozmawialiśmy z liderującym grupie Robertem "Litzą" Friedrichem.

"Patyna, miedź, metal, czasami rdza, to taka muzyka, ten rodzaj muzyki gramy" - mówi o piątej studyjnej płycie grupy Luxtorpeda (sprawdź!) wokalista i gitarzysta Robert "Litza" Friedrich.

Zespół w zbudowanym od podstaw studiu Okolitza gościnnie wsparli przyjaciele Joszko Broda, Maciej JahnzDeep z hiphopowego duetu 52, który współtworzy z Hansem, wokalistą Luxtorpedy, a także aktor Piotr Fronczewski.

Reklama

Adam Drygalski, Interia: Jak forma? Jak nastrój?

Litza (Luxtorpeda): - A dziękuję, wszystko dobrze.

Pytam o nastrój, bo tacy analogowi ludzie jak my, którzy jarają się płytami i koncertami na żywo są skazani na występy online.

- Czując pismo nosem wpadliśmy na pomysł, żeby do płyty dołączyć DVD. Więc każdy kto ją kupił, został zaproszony do naszego studia. Oprócz różnych niespodzianek jest też i taka, że można się poczuć, jakby się  nami grało. I jakby się to nasze studio budowało! Bo jest też dołączony dwudziestominutowy film dokumentujący wszystkie prace. Ta budowa to w ogóle były dwa lata i świetnej zabawy z jednej strony i ciężkiej pracy z drugiej. Krótko mówiąc, krew, pot, łzy i pasja.

I mikser! Analogowy mikser!

- Zanim zaczęliśmy stawiać studio, odwiedziliśmy inne. Tall Pine Records w Kolbudach. Podglądaliśmy, jak mają wszystko zrobione i zatrudniliśmy tego samego inżyniera, który przygotował projekt naszego. I zazdrością patrzyliśmy na ten mikser. Na SSL 4000G plus, który zawsze był moim marzeniem. Zresztą album Flapjack - "Fairplay" i "State of Mind Report" Acid Drinkers wyszły na świat właśnie przez to urządzenie. Kurcze, czy ty wiesz, że ja ten stół obserwowałem na Instagramie? Oglądałem na przykład jak przyjechali do niego serwisanci z Anglii. I pewnego dnia okazało się że jest na sprzedaż. Nie wiem, czy miałeś kiedykolwiek, jakieś wielkie marzenie w życiu...

Muszę cię rozczarować. Nigdy nie marzyłem o SSL 4000G plus. Ale zostawiwszy na chwilę to piękne urządzenie, które chyba zacznę śledzić w social mediach, powiedz mi o tych koncertach. Może to jest jakaś rewolucja, której my do siebie nie dopuszczamy i normalne granie już nie wróci?

- Wszyscy tęsknimy za prawdziwymi koncertami. Pamiętam jak ruszaliśmy na trasę. Bardzo szczęśliwi, że spotkamy ludzi pod sceną. To było wielkie szczęście, po czym zagraliśmy koncert i trzeba było wszystko odwołać. My w tym roku wystąpiliśmy z Luxtorpedą tylko siedem razy. Może się uda w listopadzie a może w grudniu? Może na wiosnę? Latem? Kiedyś na pewno się spotkamy. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, bo poczyniliśmy tak duże inwestycje, że przecież wpływy z biletów by ich nie zrównoważyły. Powiem ci, że muzycy kochają grać na żywo. Robilibyśmy to nawet, jak nikt by nam za to nie zapłacił. Zresztą, nasze pierwsze osiemdziesiąt koncertów zagraliśmy za to co ludzie wrzucili do kapelusza. Raz starczało na frytki, raz na normalny obiad.

Jesteś lokalnym patriotą. Świadczy o tym chociażby utwór "Hołd" przybliżający ludziom historię Poznania. Jak się przejawia u ciebie ten lokalny patriotyzm? To na przykład kibicowanie Lechowi? Ulubiona linia tramwajowa w mieście?

- A właśnie, oglądałeś mecz?

No oglądałem, oglądałem. Trzymam kciuki za Lecha, ale tak w miarę dyskretnie to robię, bo jestem z Warszawy.

- No widzisz, aspekty patriotyzmu mogą być bardzo różne, ale uczę dzieci odróżniać lokalny patriotyzm od niebezpiecznego nacjonalizmu, czy szowinizmu. Więc to że my w Poznaniu kibicujemy Lechowi nie oznacza, że mamy nie szanować ludzi z innych miast. Lokalny patriotyzm pomaga nabrać szacunku do człowieka, który mieszka obok ciebie w bloku. Bez względu na różne poglądy, możemy czuć się jednością, co nie deprecjonuje oczywiście tych, którzy mieszkają w takim samym bloku, ale w innym mieście.

Lokalny patriotyzm to też pamięć o miejscach w mieście, które zbudowały jego tożsamość. Takim miejscem jest w Poznaniu Fort VII. Miejsce kaźni, symbol upadku człowieka. Musimy o tym mówić. Musimy pamiętać. Powiedziałem kiedyś ze sceny, że każde miejsce na Ziemi ma swoich bohaterów. Ma swoją historię. I warto ją znać, chociażby żeby wiedzieć dzięki komu można teraz żyć w wolnym kraju.

Każde? Poproszę  o przykład?

- Wąchock!

Wąchock? No nie! Przecież o Wąchocku to powstawały - zresztą przeważnie mało śmieszne - kawały.

- No powstawały, bo komunistom historia Wąchocka wybitnie nie pasowała, więc robili wszystko żeby go ośmieszyć. Zresztą poczytaj sobie o Wąchocku a ja wracam do tematu, bo patriotyzm to bardzo ważna sprawa i należy tłumaczyć dzieciakom, że nie ma on nic wspólnego z wykluczaniem kogokolwiek. Nie ma nic wspólnego z nienawiścią do innych, ale żeby nie zrobiło się zbyt górnolotnie to chcę powiedzieć, że Luxtorpeda gra na polskim sprzęcie! Mamy wzmacniacze polskich firm. Labogi, Burlo. Gram na gitarach od Szymona Kowalskiego. Jeśli jest coś, co nie odbiega jakością od tego, co produkuje się na świecie to ja wybieram produkty moich rodaków.

Litza zakażony koronawirusem, podzieleni Polacy i Piotr Fronczewski na płycie - czytaj dalej!

Wspomniałeś, że patriotyzm nie polega na wykluczeniu kogokolwiek a tymczasem na ulicach naszych miast ludzie tak się właśnie czują. Czują, że są im zabierane prawa obywatelskie. Nie zamierzam wciągać cię w dyskusję o aborcji, bo domyślam się jaki masz na jej temat pogląd, ale ja tu w sumie nie widzę walki o prawa do życia tylko próbę przypodobania się jakiejś radykalnej mniejszości. To jest taki pierwszy z brzegu przykład, że tej niechęci do drugiego człowieka jest u nas za dużo.

- Jest eskalacja różnic. Coś się niestety z nami porobiło. Odczułem to będąc na press tourze w Warszawie. Ludzie kłócą się między sobą, tak jakby ktoś im kazał się stuprocentowo określać. Cała nasza poprzednia płyta jest o tym. "Razem jesteśmy siłą a osobno jakby nas nie było". A my się daliśmy podzielić. Daliśmy się za łatwo podzielić. Staram się działać w mikroskali. W rodzinie, wśród przyjaciół, wśród fanów. Szukać jedności mimo różnic. Z podziału rodzi się brak szacunku. Mało jest merytorycznych dyskusji, za dużo jest agresji. Ja uczę się wiary od wielu lat. Uczę się kochać drugiego człowieka niezależnie od jego poglądów. Co nie oznacza oczywiście rezygnacji ze swoich.

Wracając do muzyki. Skąd wytrzasnęliście Piotra Fronczewskiego? Jego głos pojawia się w kawałku "Bonędza City".

- Wiesz, ten album to jest kawał lat pracy... Przepraszam kaszel...

Te papierosy cię wykończą!

- Ale to nie przez papierosy. Złapałem COVID...

No przecież mówiłeś mi na początku, że u ciebie wszystko dobrze!

- No bo - dzięki Bogu - jest wszystko dobrze. Straciłem węch i smak, od kilku dni czuję się słabiej, ale wiem też że wielu ludzi przechodzi przez tę chorobę dużo ciężej. Dlatego mówię, że u mnie jest OK. Każdemu, kto padnie ofiarą wirusa życzę, aby zwalczył go w lekki sposób. Ale widzisz, ten kaszel zbił mnie z tropu...

Piotr Fronczewski...

- Na płytę trafiły pomysły, które przyszły nam do głów nawet dziesięć lat temu. Na koncertach grywaliśmy często utwór "King Bruce Lee Karate Mistrz" i zawsze marzyliśmy żeby pan Piotr pojawił się na którymś z albumów w roli narratora. A to jest narrator numer jeden w Polsce! Zdobyliśmy numer, pogadaliśmy trochę no i jest! Jest mi ogromnie miło że wziął w tym udział, że mu się podobało, że kolejne marzenie się spełniło.

Pozostając w tematach narratorów to Hans w utworze "Na czworakach" też się zabawił i opowiedział w fajny sposób historię.

- A pierwotnie ten tytuł miał się nazywać "2084". Potem była jeszcze propozycja aby tytułem było "Anno Domini MMXX". To jest utwór, który powstał właściwie na początku całej tej pandemii. Kiedy nikt jeszcze nie wiedział, w co się ona przerodzi. Nie są to na pewno przemyślenia płaskoziemców, nic z tych rzeczy. Zresztą życie dopisało ciąg dalszy. Natomiast zawsze staramy się podchodzić do tematu szerzej. Ta orwellowska wizja opowiada o tym, jak władza może stan epidemii wykorzystywać. Jak może ograniczać i kontrolować w sobie wygodny sposób. To antysystemowy utwór a nie kwestionujący istnienie koronawirusa.

To jeszcze na koniec porozmawiajmy trochę o utworze "Instrumentalnie" przez którego wyszedłem przed samym sobą na głupka. Zanim wrzuciłem płytę do odtwarzacza, to spojrzałem na okładkę i pomyślałem: Co im odwaliło, żeby instrumentalny utwór władować, jako ścieżkę numer dwa...

- A to trochę taki nietypowy utwór instrumentalny, bo ma słowa!

No właśnie!

- Miał nawet otwierać cały album, ale mi nie pasował muzycznie.

Dobrze się stało, że jednak nie otwiera, bo wtedy bym go ominął i wyszedł na głupka przed wszystkimi.

- Najgorsze co się może przytrafić człowiekowi to sytuacja, w której jest używany instrumentalnie. Czy to przez drugiego człowieka, czy przez system. A co do instrumentalnych wersji to każdy posiadacz płyty znajdzie w niej specjalny kod, który umożliwia pobranie dodatkowych treści. I są tam - uwaga! -  instrumentalne wersje utworów "List" i "Cel". A żeby było jeszcze ciekawiej to myślę o tym, aby Luxtorpeda nagrała całą taką płytę. Instrumentalną od początku do końca.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Luxtorpeda | Robert Friedrich
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy