Legendarny Afrojax: Wstydzę się niektórych myśli

"Prawdziwy sukces komercyjny to jest coś, o czym zielonego pojęcia nie mam" - twierdzi Afrojax /Agnieszka K. Jurek /East News

- Widzę, jak kolejne, naprawdę fajne, nowe projekty giną, ale zanim zdechną, chwytają się wszelkich możliwych akrobacji, żeby być wysłuchanymi. A masa na to defekuje, bo wszelkie jej potrzeby obcowania z jakąś tam alternatywą zaspokaja "Męskie Granie" - opowiada w wywiadzie dla Interii Legendarny Afrojax. Polska scena muzyczna nie była tylko jednym wątkiem, o którym opowiedział wokalista, muzyk i autor tekstów.

W 2016 roku Michał Hoffman wydał drugi album pod szyldem Legendarny Afrojax. "Jeśli płyta 'Przecież ostrzegałem' była terapią gniewu, to 'Nagrałem to, bo nie miałem kasy' jest terapią smutku. Album powstał z głębokiej potrzeby kasy. Kupcie albo zgińcie" - czytamy w oficjalnej zapowiedzi wydawnictwa. Kontrowersyjna jest już sama okładka płyty, ale twórca zadbał, by na utworach również nie brakowało dość odważnych momentów.

Daniel Kiełbasa, Interia: Na okładce nowej płyty pozowałeś z żarówką włożoną w pośladki. Opowiesz, jak doszło do tego, że właśnie takie zdjęcie pojawiło się na froncie "Nagrałem to, bo nie miałem kasy"?

Reklama

Legendarny Afrojax: - Już nie pamiętam, ale prawdopodobnie to pomysł mojego przyjaciela - muzyka i fotografa Rafała Ptaszyńskiego. Obaj mamy fiksację analno-genitalną, współpraca przy sesji zdjęciowej przebiegała więc wręcz metafizycznie.

To zdjęcie może szokować, ale zastanawiam się, jak wielką rolę w tym oburzaniu odegrała... żarówka. W końcu zwróć uwagę na to, że nagość w mediach - tradycyjnych i internetowych -  jest na porządku dziennym. Pośladki widać niemal wszędzie, jednak gdy do dodasz do nich niewielki szczegół, zmienia się wydźwięk.

- Dlatego uważam, że był to znakomity pomysł, o głębokiej treści i nienagannej formie.

Na poprzedniej płycie miałeś na okładce penisa w okularach, jakiś czas później zagrałeś penisem na fortepianie, a w pamięci mam też krakowski koncert Afro Kolektywu, na którym również rozebrałeś się do samych majtek. Skąd ta potrzeba nagości?

- Skoro w tekstach rozbieram duszę do naga, to nic nie stoi na przeszkodzie, bym rozebrał i ciało. Gdyż wstydzę się znacznie bardziej niektórych swoich myśli, niż swojego członka.

W twoim przypadku nagość wizualna idzie w parze z bardzo bezpośrednimi, a nawet skandalizującymi tekstami. Jesteś zwolennikiem ekshibicjonizmu w słowie i czynie?

- Oczywiście, na tym polega ekspresja, a bez ekspresji nie ma sztuki. Nie żebym nazywał swoje brednie pod szyldem Legendarny Afrojax sztuką. Odpowiadam w kategoriach ogólnych.

O "Nagrałem to, bo nie miałem kasy" mówisz, że to terapia smutku. Po pierwszym odsłuchu nigdy nie zgodziłbym się z takim określeniem, ale po zagłębieniu się w materiał i odsianiu wszelakich nawiązań do kału i wagin, można się faktycznie zgodzić, że ten album jest bardzo smutny i przytłaczający. Czy ta obsceniczność nie jest trochę sposobem na przyciągnięcie uwagi i zainteresowanie słuchaczy. Taki delikatny krzyk rozpaczy? Sam zresztą przyznajesz, że z pewnymi problemami nie radzisz sobie od długiego czasu.

- Gdybym umiał ci odpowiedzieć na to pytanie, to prawdopodobnie byłbym również w stanie sobie z tymi problemami poradzić. Rzeczy uświadomione to rzeczy już na wpół zwalczone. Ale ja tylko odczuwam emocje, przytłaczające i wysysające emocje, głównie smutek właśnie. I tak jakby on mną kierował, a nie ja nim. Dotyczy to również procesu nagrywania tej płyty.

Druga płyta spod szyldu Legendarnego Afrojaxa to całkiem dobrze skomponowany materiał - mniej sampli, więcej własnego dłubania. Ile czasu spędziłeś nad stworzeniem poszczególnych kompozycji?

- Bardzo mało. Po prostu siadałem do Pro Tools, brałem kolejne instrumenty, kładłem ślad za śladem, nie namyślając się zbytnio. Zależało mi na czasie, nie mogłem sobie pozwolić na rozkminy, co wyszło, a co nie.

"Krążek zaskakująco błyskotliwy, ambitny i smutny, więc trudno mu wróżyć prawdziwy sukces komercyjny" - nasz recenzent trochę zaprzeczył twojemu tytułowi płyty. Z drugiej strony potwierdził twoje przemyślenia z "Śpiewać flamenco".

- Prawdziwy sukces komercyjny to jest coś, o czym zielonego pojęcia nie mam. W moim wymiarze popularności sukcesem jest sprzedaż 500 płyt i to chciałem osiągnąć. A "Śpiewać flamenco" to kawałek nie tyle o tym, co się sprzedaje, a co nie, tylko o żałosnym guście rodaków mych. Bo wiadomo, że ambitna muzyka wszędzie ma mniejsze szanse. Ale u nas to teraz już zupełnie żadnych. Chyba, że masz nazwisko.

Twoim zdaniem polscy artyści są przereklamowani, a polska publika nie zna się na muzyce? Bo na płycie brzmisz, jak nieco zrezygnowany, tym co obserwujesz i jaką popularnością cieszą się słabi artyści, a jaką twoja twórczość.

- Nie chodzi o osobiste zgorzknienie. Nie wiem, czy moja twórczość jest dobra, czy nie. Ale widzę, jak kolejne, naprawdę fajne, nowe projekty giną w cholerę, ale zanim zdechną, chwytają się wszelkich możliwych akrobacji, żeby być wysłuchanymi. A masa na to defekuje, bo wszelkie jej potrzeby obcowania z jakąś tam alternatywą zaspokaja "Męskie Granie". O tym jest ta opowieść.

Na "Nagrałem..." zaskoczyła mnie twoja obrona celebrytów/gwiazd w "Człeek orkiestra". Czy to nie jest jakiegoś rodzaju pójście pod prąd? Skoro wszyscy obrzucają ich gównem, to ty idziesz w inną stronę...

- Z radością bym się zgodził, bo jestem skrajnie przekorny. Ale ja ich nie bronię. Ja mówię o tym, że jeżeli ktoś jest osobą publiczną, to niech się liczy z reakcją, a nie skamle, że go ktoś tam nienawidzi. Bo bez hejtu nie ma popularności, te zjawiska wręcz korelują ze sobą.

Natomiast w  "Nie wytrzeszczaj oczu" mam wrażenie, że dywagujesz o umownej granicy, tego co już jest oburzające i szokujące, a co jeszcze nie jest. To nie jest trochę obrona tego, co robisz jako Legendarny Afrojax?

- To jest obrona mnie w ogóle. A przy okazji przeróżnych dziwadeł i mniejszości, które sprawiają, że świat ma jeszcze jakąś paletę barw.

Jesienią pojawić ma się album jednego z projektów, w którym działasz, czyli Kwartyrnika. Zastanawia mnie jak wyglądają wasze relacje w zespole i czy próbujesz przemycić trochę afrojaxowych treści do muzyki zespołu, czy jednak starasz się to oddzielać.

- Tam akurat jestem podwykonawcą i niczego nie przemycam, może z wyjątkiem interwałów w basie innych niż pryma i oktawa (śmiech).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Legendarny Afrojax
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama