Reklama

Kleszcz: To był przebłysk

- Tworzenie solowego albumu jak najbardziej różniło się od poprzednich. Z jednej strony, jeśli chodzi o komunikację - praca z jednym producentem jest łatwiejsza. Z drugiej strony, wymaga jednak większej sztuki kompromisów. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Praca z wieloma producentami także jest ciekawym doświadczeniem i uczy organizacji - opowiada Interii Kleszcz, który w minionym roku wydał albumu "Czerń i biel" .

- Tworzenie solowego albumu jak najbardziej różniło się od poprzednich. Z jednej strony, jeśli chodzi o komunikację - praca z jednym producentem jest łatwiejsza. Z drugiej strony, wymaga jednak większej sztuki kompromisów. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Praca z wieloma producentami także jest ciekawym doświadczeniem i uczy organizacji - opowiada Interii Kleszcz, który w minionym roku wydał albumu "Czerń i biel" .
Kleszcz w 2018 zaprezentował album "Czerń i biel" /Magdalena Salbert /materiały prasowe

Kleszcz to pochodzący z Tarnowskich Gór reprezentant wytwórni MaxFloRec. Oficjalnie debiutował albumem "Yrym Yracz" wyprodukowanym przez Stacha w 2013 roku. Następnie ukazały się jego dwa krążki nagrane z producentem DiNO - "HorYM JESTem" oraz "Cyrk na qłq". We wrześniu 2018 roku ukazała się jego solowa płyta "Czerń i biel", który dotarł do ósmego miejsca listy OLiS. Ponadto raper współpracował m.in. z Rahimem, Buką i K2. Znakiem charakterystycznym Kleszcza jest mocny czarno-biały makijaż.

Daniel Kiełbasa, Interia: Miałeś już okazję przetestować materiał z płyty "Czerń i biel" na koncertach. Jaki jest odbiór nowych utworów?

Reklama

Kleszcz: - Na koncertach nowe utwory działają doskonale. Publiczność zna je już dobrze i zdziera gardła, gdy je gramy. Ogólnie jest dobra energia, a to najważniejsze.

A który numer wywołuje największą euforię wśród fanów?

- Z pewnością jest to "Mówili mi", co mnie nie dziwi, bo to najpopularniejszy z utworów promujących album "Czerń i biel". Natomiast w odniesieniu do pozostałych numerów, to poziom jest w miarę wyrównany. Pozostałe single również wywołują u fanów sporą radość.

Płyta "Czerń i biel" tym razem nie powstała w ścisłej współpracy z DiNO. Dlaczego podjęliście taką decyzję?

- Zrobiliśmy razem dwa długie albumy i potrzebowaliśmy przerwy twórczej, żeby nasza praca nie stała się automatem.

Odejście od współpracy z DiNO kończy pewien etap w twojej karierze? Mówimy tutaj tylko o chwilowej przerwie, czy rozbrat potrwa nieco dłużej?

- DiNO to świetny, bardzo utalentowany producent. Myślę jednak, że to co na ten moment mieliśmy razem stworzyć w oparciu o zajawkę, zrobiliśmy. Mamy w planach poczęstować naszych słuchaczy jeszcze jedną pozycją, która jest w pewnym sensie uzupełnieniem poprzednich naszych albumów, jednakże owa pozycja już istnieje i czeka na swój moment. Nie planujemy na tę chwilę nic więcej.

DiNO wyprodukował tylko jeden podkład na twój nowy album, reszta jest dziełem innych producentów. To musiało nieco zmienić twój tryb pracy. Jak wyglądało więc tworzenie nowego materiału?

- Tworzenie solowego albumu jak najbardziej różniło się pod tym względem od poprzednich. Z jednej strony, jeśli chodzi o komunikację - praca z jednym producentem jest łatwiejsza. Z drugiej strony, wymaga jednak większej sztuki kompromisów. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Praca z wieloma producentami także jest ciekawym doświadczeniem i uczy organizacji.

Przy okazji promocji płyty "Cyrk na QŁQ" powiedziałeś, że przy nagrywaniu numerów nie towarzyszy ci jakaś specjalna filozofia. Teraz było podobnie?

- Było dokładnie tak samo - jest wena albo jej nie ma. Jak jest, to dobrze, gdy jej nie ma, trzeba na nią polować.

Motywem przewodnim albumu stały się dwa kolory - czarny i biały. Dlaczego zdecydowałeś się na taki nieformalny podział krążka?

- Nie mam pojęcia, spontanicznie pojawiło się to w mojej głowie, to był przebłysk. Stwierdziłem, że to ciekawy pomysł. Poza tym lubię czerń i biel. Wszystkie pozostałe interpretacje pojawiły się później - tak, jakby ktoś ci włożył do głowy myśl "Czerń i biel" i już.

Płytę promowało 11 teledysków, każdy z nich utrzymany był w innej stylistyce. Jak ważna jest dla ciebie oprawa graficzna twojej muzyki?

- Oprawa graficzna mojej muzyki jest dla mnie bardzo ważna, kluczowa, niezbędna. Jestem fanem obrazków, dlatego też mojej muzyce towarzyszy ich wiele.

Który z klipów wymagał od ciebie i ekipy najwięcej pracy?

- Jeżeli pytasz w odniesieniu  do najnowszego albumu, to nie ma takiego. Każdemu poświęciłem porównywalnie dużo czasu i energii. Natomiast jeśli chodzi o całokształt, to jest kilka wyróżniających się pod tym kątem klipów. Na pewno jednym z nich jest teledysk do "Ziemskiego teatru", do którego musiałem się technicznie trochę przygotowywać - pomysł na teledysk zakładał, że będę rapował tekst od tyłu. Poza tym powstała "Bajka o kolorach", którą długo rysowałem, a żeby w ogóle ją stworzyć, musiałem nauczyć się nowych rzeczy, jeśli chodzi o Photoshop. No i klip do "Między piekłem a niebem", który jest potężnym projektem w moim dorobku, wymagał poświęcenia czasu i pracy bardzo wielu ludzi.

A który z teledysków jest twoim ulubionym?

- Kocham wszystkie swoje obrazkowe dzieci tak samo (śmiech).

Na Facebooku już w listopadzie zapowiedziałeś pracę nad kolejną płytą. Co szykujesz na rok 2019?

- Tak jak wspomniałem już wcześniej, na początek 2019 roku przygotowaliśmy z DiNO ciekawą pozycję dla naszych fanów. Ponadto szykuje się kontynuacja NDKE, czyli druga część EP-ki nagranej w 47 minut, parę innych spontanicznych rzeczy, które mam nadzieję wypalą.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kleszcz & DiNO
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy