Reklama

Janusz Panasewicz (Lady Pank): Z przyjaciółmi pod miastem

35 temu zadebiutowali płytą, na której każdy utwór okazał się sukcesem. Teraz postanowili nagrać od nowa cały materiał z udziałem zaproszonych artystów. W projekcie "LP1" wzięli udział m.in. Katarzyna Nosowska, Grzegorz Markowski, Maciej Maleńczuk, Piotr Rogucki, czy Artur Rojek. O tym jak brzmi Lady Pank trzydzieści pięć lat po swoim debiucie, z Januszem Panasewiczem rozmawiał Adam Drygalski.

35 temu zadebiutowali płytą, na której każdy utwór okazał się sukcesem. Teraz postanowili nagrać od nowa cały materiał z udziałem zaproszonych artystów. W projekcie "LP1" wzięli udział m.in. Katarzyna Nosowska, Grzegorz Markowski, Maciej Maleńczuk, Piotr Rogucki, czy Artur Rojek. O tym jak brzmi Lady Pank trzydzieści pięć lat po swoim debiucie, z Januszem Panasewiczem rozmawiał Adam Drygalski.
Janusz Panasewicz przypomina debiut Lady Pank /Mateusz Stankiewicz /materiały prasowe

20 czerwca 1983 r. ukazał się debiutancki album Lady Pank. Z "LP1" pochodzą największe przeboje zespołu do dziś grane na koncertach: "Kryzysowa narzeczona", "Mniej niż zero", "Zamki na piasku", "Vademecum skauta" czy "Fabryka małp".

Na "LP1" w formie bonusów trafiły trzy piosenki, które wprawdzie nie ukazały się na debiutanckim albumie Lady Pank, ale zostały nagrane i wylansowane jeszcze przed jego ukazaniem się na rynku: "Tańcz głupia tańcz", "Mała Lady Punk" i "Minus 10 w Rio".

Adam Drygalski, Interia: Kiedy "LP1" wyszła na świat miałem trzy lata a mój ojciec puszczał płytę winylową aż do kompletnego zajechania. Teraz sam mam trzyletnią córkę i zastanawiam się, który album powinienem puścić jej najpierw. Klasyk z 1983 roku, czy jej nową wersję.

Reklama

Janusz Panasewicz (Lady Pank): - Tę starszą! Ale potem od razu dla porównania nowe "LP1". Wojtek Olszak, producent płyty w momencie powstawania naszego debiutu, też był małym chłopcem. Miał sześć lat. Pracując nad tym albumem szukał sprzętu, na którym nagrywaliśmy muzykę ponad trzydzieści lat temu na warszawskim Wawrzyszewie. Oglądał zdjęcia, dzwonił po ludziach. Zaczął ściągać te urządzenia przez internet. Pogoń za tymi starymi klamotami, przypominała trochę poszukiwanie skarbów!

Ale udało się odtworzyć barwy i przenieść się w czasie. To było też duże wyzwanie dla artystów, bo nie mogli sobie pozwolić na własne aranżacje, tylko musieli zmieścić się w takiej konwencji, jaką im zaproponowaliśmy.

Maciej Maleńczuk zaśpiewał "Tańcz, głupia tańcz", Katarzyna Nosowska "Minus dziesięć w Rio", Artur Rojek "Wciąż bardziej obcy". Te trzy wykonania najbardziej zapadły mi w pamięć. Masz jakiś moment, który najbardziej zadziwia, przykuwa uwagę?

- Tak czułem, że Maciek wybierze sobie akurat ten kawałek! Może dlatego, że "Tańcz, głupia tańcz" pierwotnie została nagrana w Teatrze Stu w Krakowie. Wersja Kaśki mnie urzeka. Ta davisowska trąbka na koniec nadaje niespotykanego wcześniej klimatu. Płyta dopiero się ukazała, więc nie było czasu, aby złapać do niej dystans, ale obserwując dyskusje, widzę, że najwięcej kontrowersji wzbudza "Wciąż bardziej obcy" zaśpiewany zupełnie inaczej przez Artura Rojka, choć to są dokładnie te same nuty, co trzy dekady wcześniej. Tyle że brzmi to tak, jak gdyby to był zupełnie inny utwór. Albo inaczej, jak by to był jego autorski utwór. "Wciąż bardziej obcy" bardzo do niego pasuje.

Skąd w ogóle pomysł, żeby nagrać wszystko od początku?

- To hołd dla czasów, w których żyliśmy i ukłon dla tych, którzy je jeszcze pamiętają, a jednocześnie duża frajda dla nas. Dzięki tej płycie pojechaliśmy windą na sam szczyt. Wszyscy mieliśmy wtedy po dwadzieścia kilka lat i nikt z nas nawet nie śnił o tym, że ta płyta stanie się kultowa. Aż tak zapadnie w pamięć! Tymczasem siedem numerów z tego krążka znalazło się na pierwszym miejscu w trójkowej liście Marka Niedźwiedzkiego. Każdy utwór był traktowany jak singiel. Takie cuda na świecie się nie zdarzają!

Sprawdź tekst utworu "Mniej niż zero" w serwisie Teksciory.pl!

W zeszłym roku zadzwoniła do mnie jedna z rozgłośni: "Panie Januszu minęły 34 lata od waszej pierwszej płyty, jak pan to wspomina?" Z jednej strony pomyślałem, o kurczę, tyle czasu minęło? Ale z drugiej wpadł do głowy pomysł, żeby przypomnieć to wszystko, zagrać trasę poświęconą tej płycie. I od pomysłów na koncerty, doszliśmy do wniosku, że taka retrospekcja, jak ten album będzie doskonałym punktem wyjścia do zagrania tego materiału na żywo.

A jak się zaprasza artystów do współpracy? Patrzy się, ile mają fanów na Facebooku, bierze się takich, dzięki którym sprzedaż wzrośnie o kilka, czy kilkanaście procent?

- Nie żartuj! Nagraliśmy tę płytę z naszymi przyjaciółmi. Z ludźmi, których szanujemy za to co robią i których bardzo lubimy. Janek Borysewicz, jako kompozytor miał oczywiście swoją wizję w głowie i wyczuwał, kto może dobrze wejść w moją rolę, ale przede wszystkim zapraszaliśmy tych, których szanujemy za to, co robią i jakimi są artystami.

Jest jeszcze jeden niuans różniący oba wydawnictwa. Trzydzieści pięć lat temu nagrywałeś tę płytę mieszkając w stolicy, teraz przeniosłeś się pod Warszawę.

- Mieszkałem w Śródmieściu tak długo, że w pewnym momencie stwierdziłem, że jak się stamtąd nie wyniosę, to będzie ze mną słabo. W kółko były jakieś imprezy, aż zaczynało brakować czasu na muzykę. Otwierałem okno i słyszałem: "Cześć Panas!" A potem od razu padały zaproszenia na różne balety. W pewnym momencie stwierdziłem, że nie tędy droga i przeniosłem się pod miasto. Kiedyś byłem atrakcją turystyczną, ale teraz jestem swój chłop. Mam ciszę, spokój, rower, a miasto jest przecież niedaleko. Lubimy się na odległość.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lady Pank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy