Reklama

"Grzech we krwi"

Wydany pod koniec maja 2009 roku, czwarty album Azarath jest prawdopodobnie najbardziej dopieszczonym materiałem polskiego, deathmetalowego kolektywu rodem z Tczewa. Fantastyczne brzmienie, a przede wszystkim wyborne kompozycje ku chwale Bestii, którymi nie sposób się znudzić, stawiają dziś Azarath w jednym szeregu z najlepszymi zespołami tego gatunku po obu stronach Atlantyku.

Dobrze znany z Behemoth i jeszcze bardziej zapracowany perkusista Inferno znalazł kilka chwil, aby opowiedzieć Bartoszowi Donarskiemu o "Praise The Beast".

Z tego co pamiętam materiały Azarath, z różnych powodów, powstają raczej spontanicznie, co przekłada się poniekąd na sam charakter muzyki. Tym razem jednak odnoszę wrażenie, że nowy album jest znacznie bardziej dopracowany. Brzmi to bardziej jak egzekucja z zimną krwią, a nie furiacki atak na polu walki, że użyję tej wojskowej metafory. Owszem, jest w tym pożądane szaleństwo - to w końcu Azarath, niemniej utwory na "Praise The Beast" wydają się znacznie bardziej wymuskane. Można to jakoś wytłumaczyć?

Reklama

Pracowaliśmy z Bartem na samych gitarach około trzy miesiące, zanim rozpoczęliśmy właściwe próby przed nagraniem, stad wrażenie większej kontroli nad tym hałasem. 90 procent partii wszystkich gitar i zarysy utworów mieliśmy gotowe na długo przed wejściem do studia. Bardzo nam zależało, aby położyć wielki nacisk na tzw. klimat i atmosferę samych utworów. Chyba w pewien sposób udało nam się tego dokonać.

Wchodząc w szczegóły, uważam, że dźwięk "Praise The Beast" jest donośniejszy, cięższy i cieplejszy, że się tak wyrażę. Pod względem samego brzmienia kojarzy mi się to choćby z amerykańskimi formacjami pokroju Immolation ("I Hate Your Kind"!). Może pewien wpływ miało na to miejsce nagrania perkusji?

Celem było uzyskanie brzmienia czytelnego, lecz równolegle dusznego i dostatecznie brudnego. Nie od dziś wiadomo ze Immolation rządzi w swoim gatunku i nasze inspiracje tym zespołem chyba już zawsze będą słyszalne. Nie sądzę aby miejsce nagrania bębnów miało wpływ na charakter brzmienia. Większy wpływ miał Arek Malczewski odpowiedzialny za produkcję. Został on na długo przed nagraniami odpowiednio poinstruowany, jaki efekt chcemy tym razem osiągnąć.

Aranżacyjnie album jest naprawdę przedni. Numery mają swoją tożsamość. Efekt nawałnicy zredukowaliście raczej do ogólnego klimatu, a poszczególne utwory są naprawdę różne. Co ważne, przy tej agresji i ekstremalności, albumu słucha się z dużą przyjemnością. Takie "Praise The Beast", "Unholy Trinity" czy "Throne Of Skulls" to prawdziwie przebojowe hymny. Diabelska chwytliwość, rzec by można. Myślimy podobnie?

Żaden utwór nie powstał przypadkowo i strasznie zależało nam, aby idealnie współgrał z tekstem, zarówno muzycznie, jak i aranżacyjnie. To samo tyczy się utwory instrumentalnego, który Bartek miał w założeniu napisać już długo przed rozpoczęciem pracy nad płytą. Najprościej mówiąc, na tę chwilę mieliśmy taki, a nie inny pomysł na muzykę Azarath.

W obrębie pojedynczej kompozycji dzieje się niekiedy rzeczywiście bardzo wiele. Po takim, dajmy na to, "Invocation", nie mam więcej pytań. Jak to się robi? Pytam, żeby inni wiedzieli?

"Invocation" to kawałek Bartka, wiec jego musiałbyś się zapytać, ale sam nieraz robiłem duże oczy, gdy prezentował swoje riffy.

Nagrywaliście już w różnych studiach, tym razem było podobnie. To konieczność, czy może chęć próbowania innych rzeczy, szukania najlepszych rozwiązań? Swoją drogą wolałbyś rejestrować całość w jednym studiu, czy może nie ma to aż takiego znaczenia?

Ciężko powiedzieć, wyszło jak wyszło, bo nie było innych terminów, wiec trzeba było sobie radzić...

Wokalnie to chyba najlepsza płyta Azarath. Nie mam zamiaru wchodzić wam tu między pośladki, ale muszę oddać diabłu to, co diabelskie - kawał niezłej roboty! Rasowy ryk z piekła rodem czy inne opętane pomruki i warczenia to jedno, ale te inkantacje w takich numerach jak "Queen Of The Sabbath" czy "Unholy Trinity"! - mówię ci, słuchając tego czuję, że to grzech. Jak ocenisz ten album pod tym kątem?

Odpowiem za Bruna. Wszystkie wokale mieliśmy zaaranżowane przed sesją i chłop musiał się z tym silnie zmierzyć. Jak widać spisał się chłop heroicznie, bo grzech ma we krwi.

Nie potrafię sobie przypomnieć, czy wcześniej na waszych płytach pojawiały się przeróbki. Tak czy inaczej, w limitowanej wersji "Praise The Beast" kończy "Ave Satanas" z pierwszej płyty Acheron. To twój pomysł?

Odkąd pamiętam graliśmy ten kawałek na koncertach, poza tym jest prosty i było z nim niewiele roboty.

Wraz z wydaniem poprzedniego albumu, "Diabolic Impious Evil", zakończyliście współpracę z długoletnim wydawcą, Pagan Records. Dziś figurujecie w katalogu pilskiej Agonii. To robi dużą różnicę?

Nie robi. Zarówno Pagan, jak i Agonia to undergroundowe wytwornie ograniczone w pewien sposób na polu swoich działań. Nam to w zupełności wystarcza.

O ile mi wiadomo w Ameryce album ukażę się z logiem innego wydawcy. Jak to dokładnie wygląda?

W USA płytę wydaje Deathgasm Records, wydająca takie tytuły jak Profanatica, Manticore, Diabolic lub Throneum. Materiał ukaże się w wersji standard CD.

Minęły "tradycyjne" trzy lata, nowy album trafia na rynek, teraz pewnie warto by coś pograć. Będzie na to szansa?

Z mojej strony to wszystko co mogłem zrobić jeśli chodzi o koncerty (Inferno Fest w Oslo, dwie sztuki w Polsce). W dalszej części zniszczenia za bębnami zasiądzie Adam Sierżęga i zasieje spustoszenie razem z reszta załogi.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: utwory | Bestia | W.E. | grzech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy