Reklama

"Europa potrafi docenić muzykę"

Andwele w języku suahili oznacza "zesłał mnie bóg". Skróconą wersję swego imienia jako pseudonim przyjął pochodzący z Detroit Andwele "Dwele" Gardner. Raper i wokalista kojarzony jest głównie z romantyczno-pościelowymi klimatami, ale na koncercie potrafi zamienić się w prawdziwą funkową maszynę. Po jednym z występów Dwele z hiphopowcem rozmawiał 100na.

Powiedz o początkach swojej kariery. Czy "The Breakfast Club" to był pierwszy projekt muzyczny, w który byłeś zaangażowany?

Tak, myślę, że "The Breakfast Club" to był pierwszy album, na którym się pokazałem. Chyba nawet rymowałem na tym albumie. Tak, nie śpiewałem tylko rymowałem.

Co zadecydowało, że wybrałeś jednak śpiewanie, a nie bycie "pełnoetatowym mc"?

Właściwie to stało się tak po prostu. Z upływem czasu bardziej angażowałem się w wokale. Zawsze śpiewałem, ale kiedyś byłem mocniej w hip hopie, więcej rymowałem niż śpiewałem. Ale coraz więcej ludzi, którzy słyszeli utwory, na których śpiewałem, było zdziwionych, że brzmi to tak dobrze. Zaczęli zachęcać mnie żebym robił więcej rzeczy z wokalami. No i w końcu tak się stało.

Reklama

Słyszałem, że we wczesnych latach działalności między twoim crew a ludźmi Waajeeda (Platinum Pied Pipers, Blink 47) była swojego rodzaju "przyjacielska rywalizacja". Pochodziliście z przeciwnych stron Detroit i konkurowaliście na scenie muzycznej miasta. W końcu jednak zacząłeś współpracować z nim, ze Slum Village. Jak doszło do waszej kooperacji?

Nie wiem czy można nazwać to rywalizacją. Pochodziliśmy z Detroit, robiliśmy swoje rzeczy w zbliżonym klimacie i właściwie to była kwestia czasu, jeśli chodzi o nasze spotkanie.

A jak wyglądało twoje spotkanie z J Dilla?

Jak spotkałem się z Dilla? Hmm, nie wiem. Pewnie stało się to kiedy obracaliśmy się w podobnych kręgach w Detroit. Znałem J od około 1997 roku. A tak, poznał nas T3 ze Slum Village.

Jak wyglądało nagrywanie twojego pierwszego demo "Rize"? To dosyć rzadka rzecz. Brzmi z jednej strony surowo, ale zarazem pięknie. Jak udało ci się wydać materiał, który został tak dobrze przyjęty, mimo, że nie miałeś jeszcze wyrobionego nazwiska w środowisku?

"Rize" to zbiór moich najróżniejszych utworów. Przez lata tworzyłem muzykę, ale zachowywałem je dla siebie. Nikt poza rodziną i przyjaciółmi ich nie znał. No i pewnego dnia naszła mnie myśl, że powinienem pokazać tę muzykę i sprawdzić, czy ludzie czują to co robię. I tak powstało "Rize", kompilacja rzeczy, które robiłem od lat.

Jaki był pierwszy instrument, na którym zacząłeś grać?

Zaczynałem od keybordu i pianina, a potem uczyłem się też grać na trąbce.

Czy dużo ćwiczyłeś?

Tak. Ćwiczyłem naprawdę sporo. Zaczynałem od muzyki klasycznej.

Czyli umiesz czytać nuty?

Kiedyś umiałem. Teraz... Teraz nie gram z nut i nie robiłem tego już bardzo długo. Ale kiedyś jak najbardziej. Chyba aż do końca podstawówki. Potem przestałem chodzić na lekcje i zacząłem tworzyć własną muzykę. Grałem więcej ze słuchu, a coraz mniej z nut.

Czy uważasz, że istnieje coś takiego jak "duch Detroit", że to miasto ma atmosferę, która sprzyja kreatywności i to nie przypadek, że tak dużo mocnej muzyki pochodzi właśnie stamtąd?

Tak, na pewno. To musi mieć coś wspólnego z miastem. Detroit to bardzo zróżnicowane miasto, to znaczy, jeżeli jesteś muzykiem, producentem, to tworzysz w oparciu o swoje środowisko. A w Detroit masz tak wiele odcieni, tyle wibracji, z których możesz czerpać. Myślę też, że to, iż Motown było z Detroit odgrywa swoją rolę. Nawet jeśli teraz miasto nie jest tak silne na mapie muzycznej Stanów jak było kiedyś, to dziedzictwo nadal daje się odczuć.

Słyszałem twoją wersję piosenki Tears For Fears "Everybody Wants To Rule The World". Twoje inspiracje nie są takie oczywiste jakby mogło się wydawać. Powiedz, jaka muzyka wpływała na ciebie najbardziej?

To była jedna z moich ulubionych piosenek kiedy byłem dzieciakiem. Wychowywałem się na różnych rzeczach, przede wszystkim na soulu i jazzie, których słuchali moi rodzice. Długi czas chodziłem do szkół gdzie przeważali biali, więc rock i pop były też częściami mojego muzycznego wychowania. Dlatego pewnego dnia pomyślałem, że warto byłoby, żebym dodał do tego przeboju swój styl i tak powstał ten cover.

Jak wygląda proces tworzenia nowych utworów Dwele?

Czasami może zacząć się od tekstu, czasami od "patternu" perkusji, najczęściej właśnie chyba od bitu. Układam bit, a potem obudowuję go różnymi warstwami dźwięków i słowami.

Minął już prawie rok odkąd wydałeś ostatnią płytę "Some Kinda". Czy już zacząłeś pracę nad czymś nowym?

Właściwie nigdy nie przestałem pracować. To jest właśnie piękno posiadania studia w domu. Ale "oficjalnie" nie zacząłem jeszcze tworzyć nowego materiału na album.

Pierwszy raz usłyszałem twoją muzykę u Gillesa Petersona w radiu BBC i był on bardzo zdziwiony, że taki talent nie ma jeszcze kontraktu z żadną dużą wytwórnią. W Europie od razu zdobyłeś sobie wielki szacunek. Czy widzisz różnice między europejskim rynkiem muzycznym i europejską publicznością a sytuacją w Stanach?

Zdecydowanie. Wydaje się, że Europa i UK są o wiele bardziej otwarte na różne rodzaje muzyki. Wiem, że Gilles Peterson grał wiele razy "A.N.G.E.L." w swoim show, co jest nie do pomyślenia w Stanach. Dlatego myślę, że w Europie ludzie bardziej umieją docenić muzykę. Dlatego tak lubię tu przyjeżdżać.

Czego możemy spodziewać się od ciebie w najbliższej przyszłości?

Ooo, wielu rzeczy. Mam nadzieję zaangażować się w wiele projektów. Jeśli dobrze pójdzie także w aktorstwo. Mam również nadzieję, że uda mi się robić więcej produkcji dla innych ludzi. Czekam z niecierpliwością jaka będzie sytuacja w przemyśle muzycznym i jak odpowie na moje plany.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: docenienie | Europa | detroit
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy