Reklama

"Dość tyranii bycia cool!"

Z Gunnarem Örn Tynesem przed katowickim koncertem islandzkiej formacji Múm rozmawiał Artur Wróblewski.

Po Europie i Azji wybieracie się na koncerty do Stanów Zjednoczonych. Powiedz mi jak odbierasz ten kraj?

Całkiem dobrze. Bardzo podoba mi się podróżowanie po Ameryce i poznawanie nowych osób. Lubię poznawać prawdziwą Amerykę.

Na nasze koncerty nie przychodzi tak dużo osób, jak w Europie, ale... To są bardzo poczciwi ludzie. Zdarzają się oczywiście rednecki (śmiech). Ale wyobrażenie, że Amerykanie są głupi, nie jest prawdziwe.

A jak wspominasz koncert w Warszawie?

Było niesamowicie! Nie mówię tego, bo rozmawiam z polskim dziennikarzem. Szczerze, było niesamowicie. Po zejściu ze sceny prawie popłakaliśmy się ze wzruszenia. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęcie. Cała masa pozytywnych uczuć i wrażeń.

Reklama

Porozmawiajmy o ostatniej płycie Múm. Czy według was dzieci nie odróżniają dobra od zła? To sugeruje kilka utworów... Na przykład "They Make Frogs Smoke 'Till They Exploded".

W pewnym sensie tak. Ta historia o zabijaniu żab pochodzi akurat od naszego dobrego przyjaciela, fińskiego akordeonisty Kimo Polinneina. On robił takie rzeczy, kiedy był mały. Oczywiście, ta historia brzmi bardzo zabawnie. Wiesz, dajesz żabie papierosa, a ona się zaciąga aż wybuchnie. To śmieszne, choć bardzo okrutne. Śmieszne, kiedy o tym rozmawiasz. Po usłyszeniu tej opowieści, zaczęliśmy dużo rozmawiać na ten temat. Chodzi mi o to, że każdy ma z dzieciństwa jakieś wspomnienia. Wydaje mi się, że każde dziecko musi zrobić coś takiego, by nauczyć się moralności. Nie musi to być od razu zabijanie żab, ale na przykład wyrywanie muchom nóżek. Zabawne jest to, że kiedy opowiadasz o tym innym po latach, czujesz wstyd. Ale twoja pamięć nie wymazuje tych zdarzeń. To jest bardzo powszechne zachowanie. A jeśli jest powszechne, to musi być naturalne. To nas bardzo zainteresowało. Dlaczego każdy człowiek ma wspomnienia związane z torturowaniem zwierząt? Jednak to okrucieństwo ma także pozytywne aspekty - uczysz się rzeczy, których nie powinieneś robić.

Ty nie mogłeś zabijać żab, ponieważ nie macie ich w Islandii. Powiedz mi, jakie zwierzęta męczyłeś w młodości (śmiech).

(śmiech) Tak, żaby odpadały. Pamiętam, że łapałem te muchy z bardzo długimi nogami, które pojawiają się w lecie [artyście chodziło zapewne o komary - przyp. AW]. Wyrywałem im skrzydła, dwie, trzy nogi i patrzyłem, jak daleko uda im się przejść na tych pozostałych...

(śmiech) Wiem, że nie powinienem się z tego śmiać, ale nie mogłem wytrzymać...

(śmiech) Widzisz, właśnie o tym mówiłem przed momentem! Te okrutne i okropne zachowania teraz nas śmieszą. Choć mamy świadomość, że są złe. To naprawdę bardzo interesujące z psychologicznego punktu widzenia.

Masz rację. Wróćmy do muzyki. Obecnie każdy zespół jest kategoryzowany i szufladkowany przez dziennikarzy i fanów. Múm udaje się uciec przed taką segregacją. Jesteś z tego dumny?

Podoba mi się to [W tym momencie w garderobie rozległ się głośny krzyk pozostałych muzyków Múm. Jak się okazało, do pokoju wniesiono potężną butelkę wódki - przyp. AW]. To też (śmiech). Być może kategoryzowanie ma sens w sklepach muzycznych. Ale przecież dzieje się tyle ciekawych rzeczy, które są poza wszelkimi gatunkami muzycznymi. A co do Múm, to nie wiedziałbym nawet jak zaszufladkować nasz zespół. Oczywiście, są grupy osób, które słuchają muzyki z danej kategorii. I zainteresują się zespołami, których nie znają, a które są określane w... dany sposób. Widzisz, nawet nie znam żadnych modnych obecnie gatunków muzycznych. Niektóre zespoły także lubią być kategoryzowane, bo to im w jakiś sposób pomaga. Natomiast w Múm jest taka sytuacja, że chcemy zaskakiwać naszych fanów i także samych siebie. Stąd nie można nas zakwalifikować do żadnego gatunku muzycznego.

To przypomina mi etos muzyków jazzowych. A gdzie położyłbyś album Múm w sklepie z płytami (śmiech)?

Nie wiem...(chwila ciszy) Może pod literką "M" (śmiech)?

(śmiech) Dobre. A jaką muzykę gracie podczas setów DJ-skich?

Bardzo różne rzeczy. Naszą ambicja jest... Ja najbardziej lubię sytuację, kiedy DJ gra jakiś utwór, a ty nie możesz się powstrzymać, biegniesz do niego i pytasz: "Co to za piosenka?". Znasz to uczucie? Słyszysz coś i jesteś bardzo ciekawy co to za wykonawca. Nie mówię, że podczas naszych setów dzieją się takie rzeczy, ale to jest pewna koncepcja, którą realizujemy. Dawać ludziom jak najwięcej takiej muzyki. Co puszczamy? Od muzyki afrykańskiej, japońskiej, przez ścieżki dźwiękowe do gier komputerowych... Wszystko się może zdarzyć.

Natomiast mam pewien kłopot ze współczesna muzyką taneczną i pop. Ona musi być "cool". Ludzie są zmuszani do tej "cool" muzyki, "cool" atmosfery, "cool" ubrań... Cały czas... A my chcemy być całkowici "nie-cool". Mam dość tej tyranii bycia "cool"! Chcemy dać ludziom ulgę, puszczając nawet coś głupkowatego. Podsumowujący - gramy wszystko, co nie jest "cool".

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koncerty | śmiech | cool
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy