Reklama

"Brzydzę się dosłowności i oczywistości"

Blisko trzy lata fani Szymona Wydry & Carpe Diem musieli czekać na nowy materiał. Następca debiutanckiej płyty "Teraz wiem" otrzymał tytuł "Bezczas" (premiera w listopadzie 2005 roku). Prawie pół roku wcześniej poznaliśmy utwór "Życie jak poemat", zapowiadający ten album. Piosenka zakwalifikowała się do konkursu "Premiery" festiwalu w Opolu i choć nie zdobyła żadnej nagrody, stała się sporym przebojem. Tuż po premierze "Bezczasu" Szymon Wydra spotkał się z Pawłem Amarowiczem, by opowiedzieć o nowej płycie, dorosłości i religijności. Wśród tematów rozmowy pojawiła się też sprawa zamachów z 11 września 2001 roku, które stały się inspiracją do napisania jednego z utworów. Niech ta poważna tematyka was jednak nie zwiedzie, bo finalista pierwszego "Idola" jest także prawdziwym kawalarzem.

Płytę spina klamra w postaci dwóch wersji utworu "Żołnierz - za waszą i naszą krew". Inspiracją do tego nagrania były podobno zamachy z 11 września 2001 roku. Dlaczego dopiero teraz zdecydowałeś się podjąć taką tematykę?

Oglądając telewizję 11 września i widząc wieżowce, które się waliły, ludzi z nich wyskakujących, miałem wrażenie, że oglądam bardzo dobry film sensacyjny. Ale, niestety, rzeczywistość okazała się inna, to było życie. Tak naprawdę ten utwór napisał się sam, napisało go życie, my tylko przenieśliśmy go tylko na papier. To było zaraz po wydarzeniach z 11 września 2001 r.

Reklama

Jako tekściarz i człowiek wrażliwy miałem nadzieję, że ten tekst niedługo stanie się już nieaktualny, że świat na chwilę tylko jest w tym zakręcie. Okazuje się, że tak nie jest, że ten zakręt trwa.

W każdych wiadomościach w telewizji czy prasie non stop przewija się ten sam temat. Z premedytacją nie umieściliśmy tego utworu na pierwszym krążku, mając nadzieję, że ten temat stanie się wkrótce nieaktualny, ale teraz uważamy za swój obowiązek pokazać ludziom, jak wojna potrafi być bezwzględna, jak człowiek potrafi być bezwzględny dla innego człowieka.

Spotykaliśmy się - ze strony osób mało myślących, nie owijając w bawełnę - z opiniami, że robimy sobie popularność na tragedii. Nie, do cholery! To nie o to chodzi, my przez trzy lata nic nie robiliśmy z tym kawałkiem, a ponieważ siłą naszego wyrazu jest obraz, dźwięk i słowo, więc pokazaliśmy palcem, jak człowiek potrafi być okrutny wobec innych.

Chcieliśmy w ten sposób zaprotestować przeciwko takiemu stanowi rzeczy, a jednocześnie dedykować ten utwór tym, którzy giną w bezsensowny sposób na wielu frontach świata, służąc jako mięso armatnie tym, o których się nie mówi, których się boimy, bo są za wysoko.

W wypowiedziach pojawiło się także określenie dojrzałość. Czy też tak to odbierasz, że faktycznie staliście się bardziej dorośli? Czy jakoś zmieniło się wasze podejście do życia?

Pojawiło się to słowo w paradoksalny sposób, ponieważ my nienawidzimy tego słowa. Wielokrotnie o tym mówiliśmy. Biorąc pod uwagę innych artystów, którzy wydają płyty z roku na rok - co taki artysta mówi, żeby zachęcić fanów do kupna płyty? Mówi - teraz dojrzałem, teraz ta płyta jest zajebista, stanowi apogeum mojej twórczości.

Nie, nie da się przez rok nauczyć grać albo zapomnieć, jak to się robi. Nie da się tego zrobić. To znaczy, że człowiek, który mówi, że teraz jest dojrzały, a płyta jest naprawdę dopiero teraz świetna, opluł moje ciężko zarobione pieniądze, które wydałem na poprzednią płytę.

Nie ma w tym żadnej dojrzałości, po prostu jest kolejna płyta zespołu Carpe Diem. My już od dawna wiedzieliśmy, co i jak będziemy robić. Po prostu teraz mamy możliwość realizacji tych pomysłów.

Na debiucie pomagali wam Krzysiek Jaryczewski, oryginalny wokalista Oddziału Zamkniętego, i Artur Gadowski z IRY, który zajął się produkcją. Kto tym razem z wami współpracował - przy produkcji, tekstach i muzyce?

Jeżeli już tak wymieniamy, to trzeba wspomnieć Roberta Piekarskiego, Jacka Cygana... Ale co do Artka Gadowskiego, to gdyby istniało słowo pokrewne do słowa producent, to byśmy go użyli, ponieważ Artek nie był ewidentnym producentem na tej płycie. Tak naprawdę wszystko zrobiliśmy sami, on był jakby koordynatorem tych zajęć. Szanujemy go za to, ale kwiatów pod pomnikiem nie będziemy sobie wzajemnie składać.

W zgraniu pomagał nam Adam Toczko oraz Przemek Momot ze studia Elektra. A jeśli chodzi o mastering, to zdecydował się na to były muzyk zespołu Exodus, Andrzej Puczyński, prezes Universal Music Polska, i bardzo jesteśmy z tej współpracy zadowoleni.

Drugim singlem z płyty jest tytułowy utwór "Bezczas". Opowiedz coś o towarzyszącym mu teledysku. Kręciła go Patrycja Woy-Wojciechowska, muzycy wystąpili w sutannach, a ty sam mówiłeś, że klip ma nie tylko drugie, ale i trzecie dno.

Dokładnie. Tekstów nie napisałem tylko ja. Ale za każdy odpowiadam tylko ja, ponieważ u nas sytuacja wygląda w ten sposób - najpierw zespół wymyśla muzykę, aranżuje te melodie, a ja wymyślam pomysł na tekst. Nawet do tych tekstów, których nie napisałem. Ponieważ to musi być wiarygodne i prawdziwe, bo to ja przedstawiam ten pomysł na scenie.

A co do drugiego i trzeciego dna - ja się brzydzę dosłowności i oczywistości. Śpiewamy i gramy dla ludzi myślących, którzy potrafią zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na innych, pomyśleć o otoczeniu, nie myśleć tylko o czubku własnego nosa. Ten temat poruszają nasze teksty i każdy z nich jest bardzo ważny, każdy dotyka człowieka od środka.

Piosenka "Bezczas" też taka jest. Mówi o tęsknocie, o pustce, jaka dotyka człowieka po stracie innej osoby. To może być strata poprzez śmierć, odejście. Niekoniecznie jest to strata sympatii, ale może to być ojciec, mama, osoba, która stanowiła sens istnienia tego, kto został sam. I na ten temat jest ta piosenka.

Fabuła teledysku jest poświęcona stracie sympatii, ale ewidentnie z tekstu tego nie widać. Pojawiają się też w teledysku osoby, które można interpretować na różny sposób.

Na płycie umieszczone są też takie utwory, jak: "List od Pana B." i "Moja modlitwa". Sporo w nich odniesień do religii, ale bez obnoszenia się z wiarą. Jesteś osobą religijną?

To przypadek. I rzeczywiście można by odnieść wrażenie, że Carpe Diem to rockowa muzyka religijna, bo jest utwór "Poza czas" - poświęcony ostatniej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski, jest też piosenka "Musisz uwierzyć" - ale w siebie, żebyś znalazł pomysł na siebie, żebyś się w życiu nie poddawał...Jest też "Moja modlitwa" - to też nie ma nic wspólnego z religią. Powiem tak, broń Boże to nie jest piosenka religijna.

Co będzie kolejnym singlem i jakie masz plany na najbliższy czas?

A to będzie niespodzianka. To byłby falstart, gdybyśmy powiedzieli teraz coś na ten temat. Niech piosenka "Bezczas" żyje jeszcze swoim własnym żywotem.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 11 września | piosenka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy