Reklama

"Black metal to nie polityka"

Francuska formacja Seth, chociaż powstała kilka lat temu, dopiero w ubiegłym roku zaistniała na dobre w pierwszej lidze światowego black metalu. Stało się tak za sprawą świetnego albumu „The Excellence”, zawierającego solidną porcję surowej i wściekłej muzyki, która w dobie rozmiękczania black metalu instrumentami klawiszowymi i kobiecymi trelami może być prawdziwym objawieniem. Z gitarzystą Seth, Heimothem, rozmawiał Jarosław Szubrycht.

Seth jest drugim francuskim zespołem, po Anorexia Nervosa, który opuścił wytwórnię Season Of Mist, by podpisać papiery z Osmose. Co było tego powodem?

Nie mogę powiedzieć, że źle nam było w Season Of Mist. To niezła wytwórnia, ale doszliśmy do wniosku, że czas coś zmienić. Dostaliśmy ofertę z Osmose i po rozmowach z Season Of Mist zdecydowaliśmy się ich opuścić, skorzystać z nowej szansy. Myślę, że to był dobry wybór. Osmose oznacza bardzo dobrą dystrybucję i promocję. Jak dotąd nie możemy narzekać na ich pracę, chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy dla nich priorytetem.

Reklama

Black metal to bardzo rozległy gatunek. Gdzie swoje miejsce ma Seth?

Trudno mi wskazać zespoły, które miały na nas bezpośredni wpływ. Ostatnio najczęściej słucham grup z Norwegii, na przykład ostatnich albumów Satyricon czy Emperor. Nie wydaje mi się jednak, by nasza muzyka brzmiała podobnie.

Słyszałem opinie, że Seth to najlepsza grupa blackmetalowa z Francji. No cóż, nie macie chyba zbyt wielkiej konkurencji?

To prawda, nie mamy poważnej konkurencji, chociaż pojawia się w naszym kraju coraz więcej podziemnych, ekstremalnych zespołów. Myślę, że już dziś warto zwrócić na nie uwagę, bo wkrótce będą wiele znaczyły.

Przyjaźnicie się z Fenrizem z Darkthrone, który napisał nawet dla was kilka tekstów. Jak się poznaliście?

Kilka lat temu, bodajże w 1995 roku, wybraliśmy się na małą wycieczkę do Norwegii. Wtedy poznaliśmy Fenriza i nawiązaliśmy współpracę. Ludzie zwrócili uwagę na Seth po tym, jak wymienił nazwę naszego zespołu we wkładce do płyty „Goatlord” Darkthrone. Postanowiliśmy jakoś mu się odwdzięczyć i zaproponowaliśmy, że zaśpiewamy jego teksty. Ten pomysł bardzo przypadł mu do gustu...

Używacie instrumentów klawiszowych, a jednak wasza muzyka nie pozbawiona jest brudu i agresji. Ciekaw jestem twojej opinii o takich grupach jak Dimmu Borgir, którym klawisze służą do wygładzenia i ugrzecznienia brzmienia?

Akurat Dimmu Borgir robi to w taki sposób, który jestem w stanie zaakceptować, ponieważ ich kompozycje bronią się, to jest naprawdę dobra muzyka. Przyznaję jednak, że na ostatnim albumie Dimmu Borgir przesadzili z klawiszami. Podstawą metalu są gitary i nie da się tego zmienić. Klawisze to świetne narzędzie do tworzenia niesamowitej atmosfery, szkoda tylko, że ostatnimi czasy nadużywane. Dlatego na „L’Excellence” ograniczyliśmy partie klawiszy do niezbędnego minimum. Na czoło wysunęła się gitara, przez co nasza muzyka stała się bardziej brutalna, bardziej metalowa.

Macie na koncie przeróbkę „Behind The Wheel”, kompozycji z repertuaru Depeche Mode. Dość ciekawy wybór jak na zespół wykonujący bezkompromisowy black metal...

Nagranie utworu Depeche Mode było dla nas naprawdę niesamowitym doświadczeniem i z pewnością zmieniło nasz sposób patrzenia na muzykę. Założenie splitu z włoską grupą Cultus Sanguine, który ukazał się jeszcze nakładem Season Of Mist było takie, że oprócz własnych kompozycji musimy nagrać coś nie mającego z metalem nic wspólnego. Zarówno ja, jak i nasz wokalista byliśmy kiedyś wielkimi fanami Depeche Mode i długo się nie zastanawialiśmy jaki zespół wybrać.

Pojawiliście się niedawno w francuskiej telewizji, w bardzo poważnym programie o walce dobra ze złem. Mógłbyś przybliżyć jakieś szczegóły?

Jedna z największych stacji telewizyjnych kręciła program dokumentalny na ten temat, w ogóle nie mający nic wspólnego z muzyką. Postanowili jednak zilustrować go fragmentem naszego koncertu, do tego stopnia spodobało mi się to, co robimy na scenie. Na początku były również plany zamieszczenia naszych wypowiedzi, ale w końcu do tego nie doszło.

Niektóre grupy, na przykład Impaled Nazarene, spotkały się już we Francji z zakusami cenzury. Mieliście podobne doświadczenia?

Na szczęście nie dochodziło do takich sytuacji jak w przypadku Impaled Nazarene i nikt nie próbował odwołać naszego koncertu, ale z cenzurą mamy do czynienia na co dzień. Większość sklepów muzycznych odmówiła na przykład sprzedaży naszej płyty, pojawiają się dziwne publikacje w prasie na nasz temat. Cały problem polega na tym, że wielu ludzi we Francji wierzy, że black metal ma wiele wspólnego z ekstremizmem politycznym. To straszna bzdura, bo nie zajmujemy się w ogóle polityką. Oczywiście, chodzimy głosować, ale nie ma to nic wspólnego z twórczością Seth. Muzyka jest sztuką, a polityka to sztuki absolutne przeciwieństwo. Żal mi ludzi, którzy próbują wmieszać politykę do twórczości artystycznej...

Niezbyt przychylna opinia przeciętnego Francuza o black metalu nie wzięła się znikąd. Sam znam kilka grup z twojego kraju, które przyznawały się do sympatii neonazistowskich lub przynajmniej skrajnie nacjonalistycznych.

To prawda. W głębokim podziemiu działa kilka grup łączących mrocznego ducha black metalu z polityką. Nie zależy im na rozgłosie, ale echa ich działalności docierają do ludzi. My wybraliśmy jednak inną drogę i po raz kolejny zapewniam, że Seth nie ma z nimi nic wspólnego. Oczywiście, wciąż czujemy się związani z blackmetalowym podziemiem, chociaż nie wszyscy akceptują to, co robimy. Często oskarża się nas o zdradę ideałów, tylko dlatego, że udzielamy wywiadów do większych mediów. Trudno jest mi wyobrazić sobie bardziej idiotyczny zarzut. Idę o zakład, że każdy z tych zespołów po podpisaniu poważniejszego kontraktu zacznie udzielać wywiadów na prawo i lewo.

Dziękuję za wywiad.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Depeche Mode | muzyka | polityka | metal | Black | black metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama