Reklama

"Bez wytchnienia"

"Gdy w roku 1993 Lord Ahriman i Blackmoon zwrócili swe mroczne umysły ku bluźnierczej muzyce, był to ostatni dzwonek, by przejść na stronę opanowującego wszystko black metalu, zachowując przy tym pewną wiarygodność. Co by jednak nie mówić, ich kariera to pasmo sukcesów" - ten krótki opis Dark Funeral autorstwa Daniela Ekerotha zawarty w książce "Szwedzki death metal" nie traci na aktualności.

Wydany pod koniec 2009 roku "Angelus Exuro pro Eternus" to dopiero piąty album w karierze Dark Funeral, zespołu, który w 2013 obchodzić będzie 20. urodzimy. Pod tym względem blackmetalowcy ze Sztokholmu nigdy nie rozpieszczali swoich fanów; dość powiedzieć, że ich koledzy po fachu z Marduk, ze stażem - pod tym szyldem - dłuższym zaledwie o trzy lata, wydali już grubo ponad dziesięć studyjnych płyt.

Na następcę albumu "Attera Totus Sanctus" podopieczni rodzimej Regain Records kazali nam czekać dobre cztery lata. Jedno warto powiedzieć - opłacało się! "Angelus Exuro pro Eternus" jest bowiem jednym z najlepszych, czysto blackmetalowych materiałów minionej dekady i być może najlepszą płytą w dorobku Dark Funeral.

Reklama

Na pytania Bartosza Donarskigo odpowiadał gitarzysta Lord Ahriman.

Ten album to kwintesencja wściekłego black metalu.

- "Angelus Exuro pro Eternus" to bez wątpienia nasz najcięższy i najbardziej różnorodny album, jaki do tej pory nagraliśmy. Jest niezwykle epicki, do tego najbardziej zaawansowany technicznie i zróżnicowany muzycznie, z wieloma ciekawymi zmianami. Znalazło się na nim dziewięć utworów, z czego trzy są w średnim tempie.

Doskonale słychać to w potwornie ciężkim numerze "Stigmata" czy kończącym płytę "My Latex Queen". W porównaniu do, dajmy na to, "Vobiscum Satanas" z 1998 roku, "Angelus Exuro pro Eternus" to istny festiwal kreatywności, w którym "jazda na blaście" jest tylko jednym z elementów całości. Co do technicznego zaawansowania, to fakt. Warto jednak zauważyć, iż nie ma ono nic wspólnego z mechaniczną monotonią, odwiecznym problemem technicznych ekwilibrystów. Na pierwszy plan nadal wysuwa się nawiedzona atmosfera.

- Płyta odzwierciedla także różne nastroje, nie tylko krańcową nienawiść. Niektóre kompozycją są bardzo melancholijne, inne bardzo podniosłe, a jeszcze inne oparte są na nienawiści. Mamy tu jednak utwory, w których łączymy wszystkie te pierwiastki, co czynie je bardziej interesującymi niż dotychczas, przynajmniej według mnie. Patrząc na reakcje, z jakimi spotyka się ten album, wygląda na to, że bardzo podoba się nawet niegdysiejszym wrogom zespołu. Innymi słowy, wydaje mi się, że "Angelus Exuro pro Eternus" otwiera przed nami nowe możliwości.

- Produkcja sama w sobie jest, rzecz jasna, bardzo ważna, jeśli chodzi o sposób przedstawienia utworów. Uważam, że udało nam się uzyskać idealny dźwięk, który doskonale pasuje do tych kompozycji.

"Angelus Exuro pro Eternus" jest kombinacją wszystkich znaków rozpoznawczych waszego stylu, spiętych jednak w bardzo monumentalny sposób. Może właśnie dlatego zawarta na nim muzyka aż tak bardzo przytłacza? Nie bez znaczenia był też zapewne powrót Dark Funeral do legendarnej sadyby Peter Tägtgren, studia "Abyss".

- W pewnym sensie był to powrót do korzeni. Z różnych powodów tym razem nie wróciliśmy do studia "Dug-Out" [gdzie pod okiem Daniela Bergstranda powstał "Attera Totus Sanctus" - przyp. red.], ale że łączy nas długa historia z Peterem i jego studiem "Abyss", niejako naturalnie postanowiliśmy sprawdzić, czy jest dostępny i zainteresowany ponowną współpraca z nami. Były to cztery długie tygodnie pracy dniami i nocami. Nie ma wytchnienia dla niegodziwców, jak to mówią. Dzięki temu udało nam się stworzyć monumentalną, epicką muzykę, co do tego nie ma wątpliwości!

Poza riffami, za które jesteś odpowiedzialny wraz z Bo Karlssonem alias Chaq Mol, na osobne słowa uznania zasługuje następca Matte Modina, młody perkusista o wszystko mówiącym pseudonimie Dominator, czyli znanym tu i ówdzie Nils Fjellström. W swej książce "Szwedzki death metal" Daniel Ekeroth określa Modina mianem karabinu maszynowego. Zastanawiam się zatem , czym w takim razie jest Dominator - człowiekiem-blastem?

- Nasz nowy perkusista, Dominator, mimo młodego wieku, grał już w kilku zespołach, m.in. w Aeon i Sanctification. Znaliśmy go od dawna, nie był dla nas nową postacią. Jak zapewne wiesz, na przestrzeni lat mieliśmy szczęście współpracować z kilkoma naprawdę doskonałymi bębniarzami, bardzo zaangażowanymi i oddanymi. Dominator dołączył do nas w 2007. Niezmiernie cieszymy się, że mamy go u siebie!

W limitowanej edycji płytę wzbogacono o DVD z koncertu zagranego w 2008 roku podczas szwedzkiego festiwalu o wysoce dywersyjnej nazwie "Peace & Love".

- To festiwal na północy Szwecji. Nagraliśmy na nim koncert, który znalazł się na bonusowym dysku. Nagranie było super, więc postanowiliśmy je wykorzystać. Mam gdzieś nazwę tej imprezy!

Ostatnia sprawa to oczywiście szeroko komentowany teledysk do utworu "My Funeral", który okazał się zbyt ekstremalny dla niektórych portali społecznościowych. Co stało się przedmiotem kontrowersji?

- Klip kręcono na zewnątrz i w środku starego, zamkniętego już zakładu dla umysłowo chorych. Klimat tego miejsca jest obłędny. W rzeczywistości wygląda jeszcze groźniej niż okiem kamery. Idealnie pasował też do fabuły i tekstu. Jedyna różnica między wersją ocenzurowaną i nieocenzurowaną jest taka, że w tej drugiej pojawia bardzo autentycznie przedstawiona scena samobójstwa, to wszystko.

Dzięki za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: DARK | metal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy