Reklama

"Bez uprzedzeń"

Szkocka grupa Texas od lat ma w naszym kraju wielu zwolenników, a ostatnia wizyta zespołu w Polsce oraz udane koncerty w ramach Inwazji Mocy i na sopockim festiwalu znacznie powiększyły ich grono. Bo czy można oprzeć się urokowi głosu i osobowości Sharleen Spiteri? I choć każdy pretekst do rozmowy z Sharleen wydaje się wystarczająco dobry, tym razem Jarosław Szubrycht rzeczywiście miał o co pytać. Ukazała się płyta „Greatest Hits”, pierwsza kompilacja z przebojami Texas. A tych, trzeba przyznać, w dotychczasowej karierze zespołu nie brakowało.

Kiedy muzyk wie, że oto właśnie przyszedł czas na wydanie albumu z największymi przebojami?

Tak naprawdę nigdy się tego nie wie. Można jedynie przypuszczać, można czuć, że nadszedł odpowiedni moment. Mamy za sobą jedenaście lat wspólnej gry, wydaliśmy kilka płyt, nagraliśmy mnóstwo piosenek i jest z czego wybierać. Dzisiaj Texas ma wielu młodych fanów, którzy odkryli naszą muzykę dwa, trzy lata temu, dzięki płycie “White On Blond”. Ciągle pytają nas o naszą przeszłość, o to, co graliśmy na początku. Pomyśleliśmy więc, że warto przypomnieć również tamte utwory, podsumować pewien etap naszej działalności, aby móc rozpocząć nowy. Na naszej płycie “Greatest Hits” znajdą się właściwie wszystkie single, które kiedykolwiek wydaliśmy oraz trzy nowe utwory. Razem siedemnaście kompozycji.

Reklama

Możesz powiedzieć coś więcej o nowych nagraniach?

Trudno jest tworzyć nowy materiał specjalnie na płytę “Greatest Hits”. Skoncentrowaliśmy się więc po prostu na pisaniu normalnych nowych kompozycji, godnych umieszczenia na płycie. Potem postanowiliśmy wznieść to na nowy poziom i nawiązaliśmy współpracę z kilkoma kompozytorami, w rodzaju Dallasa Austina czy Grega Alexandra. Dopiero z tego wszystkiego starannie wybraliśmy kilka numerów, wyłącznie na ten album. Podoba mi się, że “In Demand” może być zagrany tuż obok “I Don`t Want A Lover” – pierwszej piosenki, jaką w ogóle napisaliśmy. One brzmią obok siebie naprawdę dobrze. 'In Demand' to świetny numer na rozkręcenie tej płyty.

Zwykle artyści traktują płyty w rodzaju “Greatest Hits” jako zło konieczne. Ty wydajesz się naprawdę podekscytowana wydaniem tej płyty.

Jestem dumna z tego albumu. Zawsze uwielbiałam składanki “Greatest Hits” - od “Immaculate Collection” Madonny, przez “The Whole Story” Kate Bush, po ostatnią kompilację U2. Nie czuję się w najmniejszym stopniu zakłopotana przepakowaniem numerów i dodaniem nowych singli. Myślę, że nadszedł odpowiedni czas i że stworzenie odpowiedniego “Greatest Hits” to sztuka. Nie wiem, czy nam się udało, ale wiem, że nie ma nic gorszego, niż wydanie płyty typu “Best Of” kilka lat po tym, kiedy wszyscy stracą zainteresowanie. Zawsze ekscytował mnie Prince, wypuszczający zabójcze składanki singli. Ale kiedy to zrobił, było już za późno. Zmarnował okazję. Inni ludzie też wydają się unikać z błędnych powodów albumów “Greatest Hits”. Mamy w zespole takie powiedzenie: “On jest za fajny na święta”. Jak każdy nienawidzę tanich kompaktów, ale jeżeli ktoś unika wydania “Best Of”, kiedy jest na taką płytę zapotrzebowanie, to jest właśnie “za fajny na święta”. Nie interesują mnie te modne, alternatywne, rockowe uprzedzenia. Nigdy nie interesowały. Interesują mnie świetne albumy, pełne świetnych piosenek. Kupuję je, by się bawić!

Wspomniałaś Prince’a. Słyszałem, że jesteś wielką fanką jego twórczości...

Zawsze słuchałam bardzo wielu różnych rzeczy. Był wśród nich Prince, ale również The Birds, Bob Dylan, Blondie, Kraftwerk. Słucham również bardzo dużo nowej muzyki, jak chociażby Wu Tang Clan. Jestem przekonana, że w muzyce dawno nie działo się tak wiele, jak dzisiaj i że wkrótce powstaną nowe gatunki muzyczne. To również bardzo mnie interesuje.

Czy zespołowi ze Szkocji trudno jest przebić się w Ameryce?

Jestem przekonana, że każdemu zespołowi z Europy, wliczając to Wielką Brytanię, jest bardzo trudno dokonać czegokolwiek w Stanach Zjednoczonych. To trudny i zamknięty rynek. Mam nadzieję, że nam się uda, tym bardziej, że niedawno zmieniliśmy wytwórnię płytową reprezentującą nas w Ameryce i nowi ludzie wzięli się do pracy z nowym zapałem. Zobaczymy jak nam pójdzie.

Jesteś uważana za symbol seksu. Jakie to uczucie?

Miłe, a jak myślałeś? (śmiech) Poza tym wydaje mi się to bardzo zabawne, że kiedy mam 32 lata wszyscy zgodnie twierdzą, że jestem symbolem seksu, a kiedy miałam 21 nikt tak mnie nie nazwał. Przyznaję jednak, że to bardzo dobrze działa na poczucie własnej wartości, z pewnością dodaje mi pewności siebie.

Czy interesujesz się modą?

Zanim powstał Texas, byłam fryzjerką i pracowałam w naprawdę dużym salonie. Zaczęło się od moich studiów w Akademii Sztuk Pięknych. Postanowiłam w soboty dorabiać jako fryzjerka, żeby mieć za co kupić farby i pędzle. W końcu jednak pokochałam fryzjerstwo do tego stopnia, że rzuciłam studia. To było na początku lat 80. i bycie fryzjerką właśnie wtedy było naprawdę wspaniałe. Moda była więc częścią mojego życia, ale musisz zauważyć różnicę między tym, co robiłam, a osobą, która chodzi do butików i kupuje wszystkie najnowsze katalogi z modą.

W jaki sposób dbasz o głos?

Pamiętam, jak bardzo zaskoczyło mnie kiedyś spostrzeżenie, że głos nie jest po prostu instrumentem... Kiedy gram na gitarze, zawsze mam świadomość, że zerwaną strunę mogę wymienić. Potem wystarczy nastroić instrument i mogę grać dalej. Kiedy kilka lat temu złapałam na trasie zapalenie krtani, bardzo to przeżyłam i myślałam: “O mój Boże, muszę bardzo uważać...”. Wiesz, kocham śpiewanie, ale łatwo mogę zrobić sobie krzywdę. Głosem zarabiam na życie, więc muszę go chronić. Nie oznacza to, że stosuję jakieś medykamenty, że nie pozwalam ludziom zbliżać się do siebie w obawie przed zarazkami, czy że śpię w masce. Jestem jednak bardzo ostrożna po koncertach, szczególnie na imprezach, gdzie wszyscy palą. Przez pierwsze godziny po koncercie moje struny głosowe są bardzo wrażliwe i jeśli przebywam w kłębach papierosowego dymu, to na drugi dzień nie potrafię mówić. Jestem więc ostrożna, ale bez przesady.

Jakie słowo najlepiej opisuje Texas?

Opisać Texas jednym słowem... Jezu, to naprawdę trudne! Myślę jednak, że byłoby to słowo “otwartość”. Teksas jest stanem pełnym wielkich, otwartych przestrzeni, a my jako zespół jesteśmy po prostu otwarci na wszystko, co nas otacza.

Dziękuję za wywiad.

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: Prince
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy