Reklama

"Autentyczne historie"

Klip do "Jeszcze raz" już od jakiegoś czasu pojawia się w telewizji. Mimo że macie na koncie kilka singli, sądząc po częstotliwości grania go w stacjach oraz reakcjach koncertowych, chwycił najmocniej z dotychczasowych.

CNE: Chwycił, bo jest hitem (śmiech).

WSZ: Tak, dostaliśmy tam taki bit, że ciężko pod niego napisać słabe rymy...

CNE: Poza tym refren jest w miarę chwytliwy. Na pierwszej płycie, jak już wiele razy o tym wspominaliśmy, mało wagi przykładaliśmy do np. refrenów. W wielu kawałkach ich w ogóle nie było. Była to bardziej freestylowa płyta. Na nowej właściwie brak jest tych elementów, wszystko jest bardziej przemyślane i dopracowane. Myślę, że w tym tkwi właśnie siła tego kawałka: refren, bicior, no i temat-sport...

Reklama

WSZ:...chcieliśmy poruszyć taki temat, że w Polsce jest wielu dobrych sportowców do wieku juniorskiego - to się tyczy i dziewczyn, i chłopaków, a potem tracimy dużo z tych osób. I o tym jest ten kawałek.

Jeśli stawiamy na sport, to trzeba się poświęcić. Bo dziś nie jest tak jak kiedyś. Wiadomo, że komuna i PRL były złe, ale wydaje mi się, że wtedy więcej się inwestowało w sport...

CNE: No i chodzi przede wszystkim o młodych ludzi. Ja trenowałem przez półtora roku w klubie koszykówkę. Tam poznałem wielu kolesi, którzy zapowiadali się na super zawodników, ale przez melanż, czy inne tego typu rozrywki, poznikali.

Właśnie. Kawałek ten ma wydźwięk ostrzegawczy. Podobne przestrogi możemy usłyszeć na drugim singlu "Gangsterka". Czy macie potrzebę zapalania lampki dzieciakom i czy w ogóle sądzicie, że ma to jakiś pozytywny oddźwięk?

WSZ: Trudno powiedzieć o oddźwięku. Jak na razie nasza płyta nie została jeszcze przesłuchana przez wielu ludzi. Drugi singel "Gangsterka" też zaczął dopiero hulać po TV...

CNE: To jest też trochę przypadku, że kawałki o takiej tematyce akurat stały się singlami, nie było to jakieś celowe zamierzenie. Z drugiej strony jesteśmy coraz starsi, coraz dojrzalsi i mamy też swoje obserwacje. Jesteśmy z tego starszego rapowego pokolenia i byliśmy świadkami, jak różnie potoczyły się kariery naszych kolegów po fachu. Niektórych już tutaj z nami nie ma. A to daje do myślenia..

WSZ: Ja na przykład w drugim singlu opisuję wydarzenia z mojej dzielnicy, Woli. Wiesz, morderstwo ojca na oczach małej córki, to wszystko autentyczne historie. Ten kawałek jednak jest dedykowany głównie naszemu koledze...

CNE: Jednemu z raperów, który na początku coś nagrywał, a teraz już go nie ma. Ktoś, kto śledzi scenę i uważnie się przysłucha, może go nawet gdzieś tam wyłapać.

Kawałek tytułowy, oprócz albumu, promuje także "And 1 G-Shock Basket Tour", ostatnio mieliśmy "Reebok Tour". Czy myślicie, że to nowa droga koncertów w Polsce?

CNE: "Reebok" to jednak było coś innego. To był stricte festiwal. Marka przyczepiła swoją nazwę i poszło. To, co my robiliśmy, to było troszkę inna opcja. Była trasa z taką właśnie ideą "And 1" - promowanie sportu przez muzykę. W Stanach z tego wychodzą także mixtape, na które kawałki daje praktycznie czołówka światowego rapu: od Kanye Westa, przez Jay'a-Z aż po Mobb Deep.

Cieszy mnie bardzo, że w Polsce ta firma zaczyna podobnie podchodzić do sprawy. Robią trasy, gdzie gra muzyka, jest koszykówka, ale nie tylko czysty street ball, ale też i freestyle, i turniej wsadów. A wieczorem w klubie jest koncert jednego zespołu - w tym roku akurat nasz - plus jakieś supporty. Także nieco różni się to od "Reebok Tour".

Takie wydarzenia są oczywiście fajne, bo masz ustawione te kilka koncertów. Z drugiej strony wiadomo, że nieco zabija to na jakiś czas rynek koncertowy w danym mieście.

WSZ: Ale często jest tak, że te małe imprezy, a i niekiedy te większe, są tak słabo promowane, że mało ludzi o nich się dowiaduje i kończy się to klapą.

CNE: No i właśnie teraz ciężko jest też zrobić profesjonalnie jakieś większe wydarzenie bez jakiejś łapki, czy innego loga lub nazwy danej firmy. Sponsoring mocno wszedł, zarówno eventy jak i product placement, w teledyski, jak i koncerty...

WSZ: Poza tym myślę, że wielu hiphopowców ceni sobie jednak atmosferę klubowych imprez. Bo wiadomo, jak jest na festiwalach. Duże ograniczenia czasowe powodują, że zespół gra bardzo okrojony materiał, nieraz jak jeszcze jest widno. To nie sprzyja klimatowi.

Co innego występ w klubie. Mając dużo materiału można pozwolić sobie na zagranie długiego, przekrojowego koncertu.

Jeszcze a propos singla - poprzednia płyta to dość leniwe, niekiedy wpadające w reagge rytmy, a nowa to 100-procentowy banger. Zmiana wytwórni i zmiana klimatu? Jaki mieliście koncept na płytę?

CNE: Zbieraliśmy sobie bity....

WSZ: I tu już na początku powstał mały problem (śmiech), bo wiele z podkładów, które podobały się CNE, nie podobały się mnie i na odwrót. Mieliśmy dłuższy moment, że szukaliśmy bitów, ale nie mogliśmy ich znaleźć. Potem w końcu trafiliśmy na dwóch producentów: Mateo i Rafiego.

CNE: Wiele ich produkcji bardzo nam przypasowało. Zaproponowaliśmy współpracę i to nadało płycie charakter. Inna sprawa, że zmieniliśmy się my. Nie poszukiwaliśmy już w stronę reagge i dancehall. Mieliśmy po prostu ochotę zrobić bardziej rapową płytę. To, że zmieniliśmy wytwórnię, miało raczej średni wpływ.

WSZ: Za poprzednią płytę odpowiedzialni niemal w całości byli Majki z Korzeniem, więc siłą rzeczy klimat był nieco inny. Teraz o brzmienie zadbali wspomniani wcześniej przez Tomka beatmakerzy. Swoje dorzucili Tede, Witkacy oraz Nowy Krzew...

CNE: Mamy też bit od SiSquadu, totalnie inny...

WSZ: My się zmieniliśmy, producenci się zmienili. Poza tym chcieliśmy uniknąć tego czego dużej ilości zespołów nie udało się. Pierwsza płyta - były hity, na drugiej już co innego, hitów brak i ludzie czuli się zawiedzeni...

CNE: My zaczęliśmy na odwrót. Najpierw cicho, a teraz będzie szum i pozwoli nam to się piąć w górę (śmiech).

Poprzednia płyta - śladowa ilość gości. Tu jest ich spora reprezentacja. Powiedzcie, jak ich dobieraliście? Był jakiś klucz, czy może na zasadzie spontanicznych nagrywek?

CNE: Znajomi, znajomi. Głównie o to chodziło...

WSZ: Wolę nagrywać z ludźmi, z którymi naprawdę chciałem, a nie, że wynikało to z jakiejś kalkulacji. Bardzo chciałem z Jajem nagrać. Udało się to połowicznie [Jajonasz jest autorem refrenu do jednego z kawałków - przyp.red]. On był zajęty swoją płytą, troszkę się migał, że nie chce już nagrywać. Na szczęście chyba się jednak tak nie stanie. HST to kolejny zawodnik, którego styl bardzo nam się podoba.

CNE: Jest Ania Sool. Chcieliśmy kontynuować opcję kawałków z dziewczynami, a akurat Anię poznaliśmy kiedyś tam na imprezie, zobaczyliśmy, że świetnie sprawdza się na żywo i tak doszło do nagrywki. W ogóle dla mnie podstawą, zanim dojdzie do nagrywki jest to, żeby kogoś poznać, żeby przegadać tam jakiś czas ze sobą. Wtedy masz pojęcie, jakim ktoś jest człowiekiem, żeby nie było to tylko czysto biznesowym układem.

Są Bezele, z którymi często nagrywamy, choć też nie było łatwo zagonić ich do studia (śmiech).

Plus dość niespodziewany feat jakim jest Monika Brodka. Powiedzcie, jak doszło do współpracy?

WSZ: Dwa lata temu był Praga Festiwal. Tam też startowała jedna ekipa hiphopowa z jej okolic. I ona tam przyszła ich wspierać ze znajomymi. Jak to rapowe koncerty, ekipa i ich znajomi (śmiech). Tam się poznaliśmy. Potem przychodziła do Vivy promować swoją płytę.

CNE: Pogadaliśmy z nią kilka razy, spoko dziewczyna. Świetnie śpiewa, na pewno urozmaica naszą płytę.

Nie wiem, czy słusznie interpretuję, ale kawałek z Baku-Baku składem wydaje się drobnym przytykiem w stronę jednego ze śląskich zespołów...

CNE: Z Gutkiem powinieneś porozmawiać.

No tak, ale to wasza płyta...

CNE: Tak, nasza. Ale refren wymyślił Gutek i nie chciał bynajmniej, żeby ludzie odebrali to tak jak ty. To nie jest żaden diss, tylko zwyczajne sparafrazowanie.

WSZ: To dla tych, co na forach się doszukują dissów i konfliktów, będzie z pewnością haczykiem.

CNE: Fokus z Rahem nagrali ostatnio zaj**isty kawałek na mixtape Feel-X'a, więc to powinno zamykać sprawę.

Jako jedyni ze starej gwardii startujecie jeszcze w battle'ach. Chęć udowodnienia czegoś komuś, głód zwycięstwa, chęć sprawdzenia się?

CNE: Na pewno chęć udowodnienie sobie czegoś. Na początku u nas ten freestyle zupełnie inaczej wyglądał. Prawie w ogóle nie był bitewny. Bardziej chodziło o klimat, o rozkręcenie imprezy, a bitwy to jest u nas tzw. "fala 8 milowa".

WSZ: Przed "8 milą" też były bitwy freestylowe. Wiele jednak osób nie wiedziało o takich konkursach...

CNE: Płock był już na przykład przed. Wtedy dla ludzi to było jednak sporym szokiem, gdy zobaczyli to po raz pierwszy. I od tamtej pory się kręci. Jak sam mówisz, mieliśmy łatkę freestylowców. Od tego nawet zaczynaliśmy, nawet nasze koncerty opierały się w głównej mierze na wolnych majkach.

Grając z Kalibrem między kawałkami zawsze wbijaliśmy się na freestyle. Jak się pojawiły pojedynki to, przynajmniej z mojej strony tak to wyglądało, trzeba było się sprawdzić. Ale ostatnio mam mniej jakoś ochoty na branie udziału w turniejach. Ostatnio zaj**iście mi się prowadziło taką bitwę, ale jeśli chodzi o start, to nie wiem jak dalej będzie. Wujek tu się ostatnio bardzo udziela...

WSZ: Tak, ja wracam, muszę odzyskać sławę dobrego freestylowca. Już niewiele osób pamięta 1998 rok i wcześniej. Jak ktoś się wtedy interesował hip hopem i freestylem, to wiedział też o mnie. Mnie z kolei ten bitewny freestyle się podoba tyle, że musiałem swój styl zaadaptować do tego typu pojedynków. S

traciłem sławę, kiedy zacząłem się bawić freestylem za bardzo. Może faktycznie mniejszą wagę przykładałem do rymu, ale robiłem to przede wszystkim, żeby samemu mieć radochę. A widziałem, że inni też mają, wiec szedłem być może taką drogą na łatwiznę.

A jak myślicie dlaczego znane postacie sceny hiphopowej rezygnują z udziałów w contestach?

WSZ: Coś w tym jest. Nasze życie raperów jest takie, że wielu nie chce się angażować w te sprawy. Na przykład Ostry jest najlepszym freestylowcem. Udowodnił to dla mnie wielokrotnie - choćby w Giżycku. Albo dlaczego Tede albo Gural nie biorą udziału, albo Jędker czy Włodi, którzy wiem też, że potrafią freestylować? Wiesz Gural mnie dziwi, bo ma takie punchliny, że czasem jak sobie tu z nim posiedzimy porymujemy, to on by potrafił takie comba składać, że ho ho. Tede choćby w Płocku pokazał, że też jest bitewnie świetny. Ale z drugiej strony mu się nie chce. Pezet też by mógł spróbować, składając podwójne rymy itp.

Teraz w ogóle jest taka opcja, kto jak się przygotowuje, bo nie trzeba być już jakimś wielkim mędrcem, żeby przewidzieć na kogo się może trafić.

CNE: No i na przykład młodsi dużo więcej poświęcają czasu na doskonalenie się, na treningi. Ci starsi zazwyczaj grają koncerty, często prowadzą jakąś działalność wydawniczą i nie można dziesięciu srok za ogon złapać.

WSZ: Poza tym freestylowanie jest dobre dla młodych ludzi, którzy się mogą dzięki temu wybić jakoś. Więc niech korzystają z tego.

Dobra, teraz kilka kwestii do rap-reporterów. Powiedzcie mi jak to jest - kiedyś raperzy chyba nie za chętnie udzielali się w mediach?

WSZ: Oj nie. Kiedyś to trzeba było dopiero ciągnąć za język, żeby nie powiedzieć za fraki (śmiech). Tede na przykład miał taki pogląd, że po co robić klipy, jak płyty sprzedają się bez tego.

CNE: No jemu się sprzedawały (śmiech). Niechęć brała się też stąd, że wiele mediów nie autoryzowało, wymyślało jakieś niestworzone historie, itd. Poza tym była jeszcze taka akcja, że wszyscy byli "prawilni", żeby się nie pokazywać i takie tam.

WSZ: Pi**dolić media. Media kłamią.

CNE: Myślę, że w momencie, kiedy zobaczyli nasz program, zaczęli nabierać ufności. Zobaczyli, że jest to robione tak jak jest. Z sercem, bez manipulacji. I wtedy zaczęli chodzić i pytać o wywiady (śmiech).

Właśnie. Teraz wręcz przeciwnie, większość zabiega o promocje w telewizji. Jak zatem oceniacie nowy front zawodników z podziemia (np. Tetris, Kidd), którzy unikają mediów jak ognia?

WSZ: Z jednej strony to jest kreowanie niedostępności, które oni może gdzieś tak nieświadomie robią? Ale jest to w sumie też dobra technika na różne media. Bo wiesz, często im potrzeba jakichś nowości. I działanie schematem - jest jakiś raper to cyk, dawaj go zmielimy itp, itd.

CNE: Tym bardziej, że chłopaki z WOCC są gdzieś dopiero na starcie....

WSZ:...A są to chłopaki, którzy od dawna słuchają hip hopu i o nich się nie martwię. Tacy ludzie właśnie jak wymieniłeś - jeszcze bym tam paru dodał do tej grupy - sprawiają, że gdzieś tam jestem spokojny.

CNE: Świadczy to o tym, że mają zdrowe podejście, że robią to z zajawki, z serca, a nie chodzi im o wypromowanie siebie.

Wiadomo, że macie swoje gusta, niemniej w "Rap kanciapie" można było zobaczyć i Jeden Osiem L i Hemp Gru - większość z tych ludzi to wasi koledzy. Macie trudność z obiektywizmem, szczególnie ty Wujek słyniesz z niewyparzonego języka?

WSZ: Zawsze na wywiadzie starałem się traktować wszystkich tak samo. Ale przebywając w tym środowisku można sobie wyrobić zdanie o wielu rzeczach. Najciężej jest zrobić wywiad z najbliższym kolegą. Dla mnie najgorzej jak mam gadać z Kalibrem czy z Tedem. Na początku jeszcze jakoś szło, ale potem Tede mi nie chciał odpowiadać, bo wiedział, że ja wiem i to sztucznie dość wychodziło.

CNE: Z drugiej strony to jest dobre, bo wiesz, co się dzieje, jesteś na bieżąco, możesz sensowniejsze pytania zadawać. Więc ma to i pozytywne i negatywne strony.

WSZ: Poza tym hip hop ma różne oblicza i różne rzeczy należy pokazywać. Nie można odbierać prawa hip hopowi, żeby robili go jacyś prości ludzie z ulicy. To jest muzyka ulicy. Może ją robić student, licealista, chłopak z zawodówki, chłopak, który nigdy nie skończył żadnej szkoły, chłopak, który siedział w więzieniu. To jest muzyka dla każdego, a niestety niektórzy próbują szufladkować.

Od zawsze jesteście kojarzeni jako duet. Czy myślicie, że np. po zakończeniu waszej kariery muzycznej moglibyście się sprawdzić w nakręcaniu i prowadzeniu programów stricte rozrywkowych tak, jak np. Konjo i Skiba?

WSZ: Ale nam przyj**ał teraz (śmiech). Ja będę Konjo, on będzie Skiba (śmiech).

CNE: Ostatnio powzięliśmy taką decyzję, że jeżeli dzwonią do nas w sprawie prowadzenia imprezy, to dziękujemy. Prowadzimy imprezę, jeżeli gramy na niej. Oczywiście są jakieś super wyjątki, ale generalnie chcieliśmy odciąć się od tego wizerunku.

Praca w Vivie miała duży wpływ na to, że dostawaliśmy więcej telefonów w sprawie prowadzenia, niż grania. I z tego względu teraz jeśli gramy np. na jakimś festiwalu, to możemy przy okazji poprowadzić. Na bank nie pojedziemy specjalnie tylko jako konferansjerzy.

WSZ: Ja mam z kolei jazdę na robienie filmów. Takich offowych. Pracując w Vivie poznałem trochę zaplecza technicznego. Cały czas zostało we mnie dużo szaleństwa i spontaniczności, żeby tutaj ganiać, łapać i ustawiać, żeby swoje koncepcje wcielać w życie. Może właśnie będzie można wykorzystywać to, że byłem w telewizji, do tego typu działań.

Chciałbym undergroundowo kręcić filmy pokazujące realia, pokazujące jak naprawdę jest. Tak bym wolał działać w przyszłości, niż prowadzić imprezy jak Skiba z Konjem.

Jesteście odbierani przez ludzi zarówno jako rapujące ziomy z Baku-Baku, ale też (a może i częściej) jako gadające ziomy z Vivy. Jakie najczęstsze ludzkie reakcje?

WSZ: Jak idę po ulicy w Warszawie, to mnie rozpoznają. Ten nos i ten głos (śmiech). Jak mnie po nosie nie rozpoznają, to na bank po głosie (śmiech). Zazwyczaj jestem odbierany pozytywnie, choć zdarzało mi się napi**dalać z kimś w metrze, bo miał jakieś "ochy". Ale raczej jest okej.

Ludzie widzą, że jestem taki sam w TV, jak i w życiu - no może na wizji używam mniej przekleństw (śmiech). Jestem cały czas zwykłym koleżką, który w klimacie osiedlowo-hiphopowym czuje się świetnie.

CNE: Podpisuję się obiema rękami.

Ostatnie słowa od duetu WSZ/CNE?

WSZ: Sprawdźcie naszą nową płytę, czekajcie na następną, bo pójdziemy teraz za ciosem. "Megazinu" i "Rap kanciapy" nie ma, więc będzie więcej czasu na rap.

CNE: Obmyślamy już nowe przedsięwzięcie....

WSZ: Możemy zdradzić rąbek tajemnicy, nasza następna płyta będzie zatytułowana "Flip i Flap".

Dziękuję za wywiad.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: chłopak | sport | tour | muzyka | koncerty | Baku | wujek | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy